AMERICA
„The Fame wystąpią przed królową”
„Dziewczyny z The Fame w końcu poznają rodzinę królewską”
„The Fame jako pierwszy brytyjski girsband w Walii”.
Tak przez parę ostatnich dni brzmiało większość nagłówków w brytyjskich gazetach. Tak. THE FAME W KOŃCU WYSTĄPI PRZED KRÓLOWĄ.
W końcu, ponieważ czekałyśmy na to bardzo długo i po czterech latach nasze marzenie się spełnia. To zdecydowanie jedno z większych osiągnięć „gwiazd” naszego formatu.
Od samego rana latamy nabuzowane, jak przed największym egzaminem życia. Każda z nas modli się, aby nie popełnić dzisiejszego wieczoru żadnej gafy, bo prasa totalnie by nas zlinczowała.
Siedzimy w przepięknej czarnej limuzynie, w cudownych i wytwornych sukniach, szczerząc się do siebie jak nigdy.
Chyba wciąż nie możemy w to uwierzyć.
To niesamowite, że powtarzamy sukces One Direction. Największego boybandu w Wielkiej Brytanii. Teraz przyszedł czas na nas. Chyba możemy się z nimi równać.
Wpatruję się w swoją piękną, czerwoną suknie, na której wyszyte są płatki róż. Jest przecudowna i nawet nie chcę wiedzieć ile kosztowała. Dzisiejszego wieczoru nie chcę zrzucać na siebie presji pieniężnej, bo znając życie mogłabym coś popsuć.
Caroline ma na sobie urzekającą, jasno fioletową kreację z akcentami srebra. Ma dopasowaną biżuterię oraz torebkę w podobnych odcieniach, a na jej stopach goszczą pudrowo różowe szpilki. Kreacja idealna.
Zoe tak samo jak ja ma na sobie czerwień, lecz jej odcień jest zdecydowanie głębszy i ciemniejszy. Srebrna biżuteria cudownie komponuje się na tle jej urody, a ja coraz bardziej przekonuję się w mniemaniu, że cokolwiek ta dziewczyna nie założy i tak wygląda znakomicie.
Victorii zaś przypasowała suknia w odcieniach podobnych do Caroline i muszę powiedzieć, że jest najbardziej klimatyczna i fikuśna z nas wszystkich. Gdybym jej nie znała, myślę, że na sto procent pomyślałabym, że ta piękność ma do czynienia z rodziną królewską na poważnie.
Kiedy wysiadamy z limuzyny, flesze aparatów kompletnie nas oślepiają, chociaż nie dajemy po sobie tego poznać. Zdążyłyśmy się już przyzwyczaić.
„Nie zwracaj uwagi na błysk. Idź pewnie przed siebie jak księżniczka, bo to ty jesteś główną atrakcją” - tak mawiała Margaret. Uważam, że to słuszna dewiza.
Wszystko dzieje się tak szybko, że aż sama nie wiem co się wokół mnie dzieje. W jednym momencie rozmawiamy z królową, później z księciem William’em oraz Kate, a za kilka chwil podchodzi do nas książę Harry, mówiąc, że pięknie wyglądamy i nie mamy potrzeby się denerwować.
Jest naprawdę słodki.
Chyba wszyscy faceci o tym imieniu już tak mają.
Widzę jak Vick mierzy go wzrokiem. Wszyscy wiemy, że lubi rudych i brodatych, ale nie Victorio. Książę Harry zdecydowanie nie jest dla Ciebie.
Pierwszy występ przed nami. Dziewczyny mają na sobie odcienie czerni i złota, a ja nie wiedzieć czemu mam dopasowaną granatową suknie. Trochę się wyróżniam na ich tyle, ale widocznie nasi styliści nie widzą w tym nic dziwnego.
Stoimy na środku sceny z mikrofonami postawionymi przed naszymi sylwetkami. Scena jest rozświetlona na tyle słabo, że nie widać nam twarzy, ale to zmienia się z każdą kolejną śpiewaną zwrotką, przez co każda z nas może doczekać się swojego własnego momentu. Kiedy słyszę melodię do Good Enough zaczynam mieć ciarki na całym ciele, ponieważ miałam bardzo duży wkład w napisanie tej piosenki ze względu na moje ostatnie życiowe doświadczenia.
Caroline
I am the diamond you left in the dust / Jestem diamentem, który zostawiłeś w kurzu
I am the future you lost in the past / Jestem przyszłością, którą straciłeś w przeszłości
Seems like I never compared / Wygląda na to, że nigdy nie byłam do porównania
Wouldn't notice if I disappeard / Nie zauważyłbyś, gdybym zniknęła
You stole the love that I saved for myself / Ukradłeś miłość, którą zachowałam dla siebie
And I watched you give it to somebody else / I obserwowałam jak dajesz ją komuś innemu
But these scars no longer I hide / Ale tych blizn nie kryję już dłużej
I've found the light you shut inside / Znalazłam światło, które zamknąłeś wewnątrz
Couldn't love me if you tried / Nie potrafiłbyś mnie pokochać, nawet gdybyś próbował
Am I still not good enough? / Nadal nie jestem wystarczająco dobra?
Am I still not worth that much? / nadal nie jestem tak dużo warta?
I'm sorry for the way my life turned out / Przepraszam za sposób, w jaki obróciło się moje życie
I'm sorry for the smile I'm wearing now / Przepraszam za uśmiech, który teraz noszę
Guess I'm still not good enough / Zgaduję, że nadal nie jestem wystarczająco dobra
Victoria
Does it burn? / Czy to parzy?
Knowing I used all the pain / Wiedza, że zużyłam cały ból?
Does it hurt? / Czy to boli?
Knowing you're fuel to my flame / Wiedza, że jesteś paliwem dla mojego płomienia?
Don't look back / Nie oglądaj się wstecz
Don't need your regrets / Nie potrzebuję twojej skruchy
Thank God you left my love behind / Dzięki Bogu, że zostawiłeś moją miłość ze sobą
Couldn't change me if you tried / Nie potrafiłbyś mnie zmienić, nawet gdybyś próbował
America
Am I still not good enough? / Nadal nie jestem wystarczająco dobra?
Am I still not worth that much? / nadal nie jestem tak dużo warta?
I'm sorry for the way my life turned out / Przepraszam za sposób, w jaki obróciło się moje życie
I'm sorry for the smile I'm wearing now / Przepraszam za uśmiech, który teraz noszę
Guess I'm still not good enough / Zgaduję, że nadal nie jestem wystarczająco dobra
Zoe
Release your curse / Uwolnij swoje oszczerstwa
'Cause I know my worth / Ponieważ znam swoją wartość
Those wounds you made / Te rany, które zrobiłeś
Are gone you ain't seen nothing yet / Już zniknęły, nic już nie zobaczysz
Your love wore thin / Twoja miłość osłabła
And I'd never win / A ja nigdy bym nie wygrała
You want the best / Ty chcesz najlepszej
So sorry that's clearly not me / Przepraszam, ale widocznie to nie ja
This is all I can be / To jest wszystko, czym mogę być…
Razem
Am I still not good enough? / Nadal nie jestem wystarczająco dobra?
Am I still not worth that much? / nadal nie jestem tak dużo warta?
I'm sorry for the way my life turned out / Przepraszam za sposób, w jaki obróciło się moje życie
I'm sorry for the smile I'm wearing now / Przepraszam za uśmiech, który teraz noszę
Guess I'm still not good enough / Zgaduję, że nadal nie jestem wystarczająco dobra
Piosenka się kończy, a my przyjmujemy gromkie brawa z wielką zadumą. To była premiera piosenki Good Enough i sądzę, że zrobiła na publiczności ogromne wrażenie. Jakby każdy w tej sali czuł ją razem z nami. Emocje, ból i prawdę. Uczucia, które ta piosenka zdecydowanie posiada.
Wracamy za kulisy i przebieramy się w kolejne suknie. Tym razem jedziemy na jednym wózku i każda z nas ma na sobie barwy nude. Subtelnie i kobieco, zupełnie tak jak chciałyśmy.
Kiedy ponownie wychodzimy na scenę, ułożenie jest takie samo jak wcześniej. Znowu stoimy przed ogromnym tłumem, gotowe zaśpiewać dla nich drugą i ostatnią już piosenkę.
Victoria
You turn, and I learn that the wall comes falling down / Zawracasz, a ja odkrywam, że mur zaczyna się walić
Not a word, only heard what my friends could tell me now / Bez słowa, słyszałam tylko to, co moi przyjaciele powiedzieliby mi w tej sytuacji
I feel love when I see your face / Czuję miłość, kiedy widzę twoją twarz
But all these scars, I can't replace / Ale nie mogą udawać, że te wszystkie blizny nie istnieją
Shock me hard, hit me hard, and I don't know what you say / Wstrząsnąłeś mną, uderzyłeś mocno, a teraz nie wiem, o czym mówisz
Zoe
When you knock on my door / Kiedy pukasz do moich drzwi
And tell me you don't wanna fight / I mówisz, że nie chcesz walczyć
Oh, baby I'm sure that I'm not gonna fall this time / Kochanie, jestem pewna, że tym razem się nie poddam
Caroline
You never brought me flowers / Nigdy nie przyniosłeś mi kwiatów
Never held me in my darkest hours / Nigdy nie wspierałeś mnie, kiedy było źle
And you left it so late that my heart feels nothing nothing / I zostawiłeś to, za późno, teraz moje serce nie czuje już niczego
And towers / I bierze góry
Once we were made like towers / Kiedyś byliśmy zbudowani jak wieże
Everything could've been ours / Wszystko mogło być nasze
But you left it too late now my heart feels nothing nothing at all / Ale zostawiłeś to, teraz już za późno, moje serce nie czuje zupełnie niczego
America
It's a shame / To wstyd
You're to blame / I wina spoczywa na tobie
'Cause once you owned my heart / Bo kiedyś miałeś moje serce
I remember feeling so high / Pamiętam uczucie bycia tak wysoko
But I'm right back at the start / Ale teraz wracam z powrotem na start
I still feel love when I see your face / Wciąż czuję miłość, kiedy widzę twoją twarz
But all these tears I can't erase / Ale nie mogę po prostu wymazać tych wszystkich łez
Sorry heart, I'm sorry heart / Wybacz mi serce, przepraszam cię
But we'll have to start again / Ale musimy zacząć od początku
Zoe
So don't knock on my door and tell me you don't wanna fight / Więc nie pukaj do moich drzwi i nie mów, że nie chcesz walczyć
'Cause I heard it before / Ponieważ słyszałam to już wcześniej
And I'm not gonna let this time / I nie zamierzam pozwolić tym razem
Not going back this time / Tym razem się nie cofnę
America
You never brought me flowers / Nigdy nie przyniosłeś mi kwiatów
Never held me in my darkest hours / Nigdy nie wspierałeś mnie, kiedy było źle
And you left it so late that my heart feels nothing nothing / I zostawiłeś to, za późno, teraz moje serce nie czuje już niczego
And towers / I bierze góry
Once we were made like towers / Kiedyś byliśmy zbudowani jak wieże
Everything could've been ours / Wszystko mogło być nasze
But you left it too late now my heart feels nothing nothing at all / Ale zostawiłeś to, teraz już za późno, moje serce nie czuje zupełnie niczego
Nothing at all / Zupełnie niczego
Victoria
When you're close I wanna change my mind / Kiedy jesteś blisko, chcę zmienić zdanie
But I remember you and what we're like / Ale pamiętam ciebie i to, jacy jesteśmy razem
I don't wanna let you waste my time / Nie zamierzam pozwolić ci marnować mojego czasu
Caroline
And you never brought me flowers / I nigdy nie przyniosłeś mi kwiatów
Never held me in my darkest hours / Nigdy nie wspierałeś mnie, kiedy było źle
And you left it so late that my heart feels nothing nothing at all / I zostawiłeś to, teraz już za późno, moje serce nie czuje zupełni nic
Zoe
Once we were made like towers / Kiedyś byliśmy zbudowani jak wieże
Everything could've been ours / Wszystko mogło być nasze
But you left it too late now my heart feels nothing nothing at all / Ale zostawiłeś to, teraz już za późno, moje serce nie czuje zupełnie niczego
Razem
Nothing at all / Zupełnie niczego
Zoe
Nothing at all / Zupełnie niczego
Caroline
Once we were built like towers / Kiedyś byliśmy zbudowani jak wieże
Nothing at all / Zupełnie nic
We were built like towers / Byliśmy zbudowani jak wieże
Now my heart feels nothing at all / Teraz moje serce nie czuje zupełnie nic
Mając nadzieję, że królestwo nie będzie zawiedzione balladami o miłości, kłaniamy się po raz ostatni, uśmiechając się do siebie na wzajem, uszczęśliwione tym, że marzenia się spełniają.
Wystarczy tylko po nie sięgnąć…
VICTORIA
Występ u Królowej Elżbiety wyszedł wyśmienicie. Wszystkie czułyśmy stres, ale też podekscytowanie. W końcu czekałyśmy na ten zaszczyt tak długo. W sumie, od początku powstania naszego zespołu.
W drodze do domu podejmujemy z Americą decyzję o wyjściu do pubu. Caroline umówiła się na randkę z Paulem, a Zoe ma kolację biznesową z kimś od Balmaina.
Tak więc ostatecznie siedzimy w ogromnej loży z moją najlepszą przyjaciółką pod słońcem i wlewamy w siebie drinka za drinkiem.
- Jutro w końcu znów zobaczę się z Tylerem - spogląda na mnie spod długich rzęs. Uśmiecha się rozmarzona, po czym upija łyk mohito - Stęskniłam się za nim. Dasz wiarę, że można tęsknić za kimś z kim ciągle wymieniasz wiadomości?
Chciałabym potwierdzić. Ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że wiem i że ją rozumiem. Ja z osobą za którą chyba tęsknię wymieniam krótkie wiadomości. Dziś było apogeum. NIALL: "Uważaj na Księcia Harrego, podobno ma słabość do blondynek:)"
Już nieźle wkurzona, zagryzając wewnątrz policzek, z parą buchającą z moich uszu odpisałam. "Ja przynajmniej nie martwię się o to, czy jak dotknę mojego partnera to ze starości się nie rozpadnie!!!;) PS ja lubię rudych i co?"
Nie odpisał. Przez pierwsze trzy sekundy miałam wyrzuty sumienia, potem byłam z siebie dumna.
- Myślisz, że powinnam ubrać coś sexy? - wyrywa mnie z zamyślenia - Może jakaś małą czarną?
- Coco Chanel stworzyła małą czarną byśmy czuły się seksowne.
Widzę, że daje jej to do myślenia. Zwłaszcza, że kolejny drink wjeżdża na stół. Jednak tego nie rodzaju alkoholu nie zamawiałyśmy. Szampan w którym pływa truskawka złoci się w bladym świetle żarówek. Pytamy od kogo to, a barman odwraca się i wskazuje na siedzącego przy barze Shawn'a. uśmiecha się do nas szeroko, ukazując rząd idealnie prostych, białych zębów. Widzę je z dokładnością nawet tutaj.
- Czy Shawn może pić alkohol? Ma chyba z siedemnaście lat - America nachyla się nad stołem. Konspiracja przede wszystkim.
- Ma dziewiętnaście - odpowiadam rzeczowo, chociaż w sumie nie wiem skąd to wiem. Uśmiecha się do mnie, po czym bierze łyk szampana.
- Jak na młodziaka - kiwa z uznaniem głową - Zna się na rzeczy. Prawie jak my. Chociaż w jego wieku piłam jeszcze tanie wino i smakowe wódki. Pamiętasz czasy Bootcampu? To było świetne.
Na samą myśl o alkoholach pochowanych pod naszymi łóżkami albo w szafach pomiędzy jeansami, przez moje ciało przelewa się fala ciepła. Jest to tak miłe wspomnienie, a kiedy Carter o nim przypomina, nie może być inaczej, że marzę o powrocie do takiej rzeczywistości. Szarego człowieka. Wtedy wiele rzeczy było o wiele prostszych.
Wspomnienia tak mnie absorbują, że nie zauważam, kiedy ciemnowłosy podchodzi do naszej loży. Dopiero z zamyślenia wyrywa mnie ich powitanie. Obserwuję jak całują się w policzek, a potem Shawn jakby nigdy nic siada tuż obok mnie.
Jego udo ociera się o moje i choć nie chcę, nie mogę nie skupić się na jego umięśnionym ramieniu, odpiętych trzech pierwszych guzikach jego koszuli, ukazujący imponujący tors.
- Cześć Victoria - zarzuca mi rękę przez ramię i całuje w policzek.
- Cześć Shawn - odpowiadam. Staram się ignorować mrowienie w miejscu, gdzie przed chwilką dotykał mnie ustami. Widziałam go ostatnio kilka miesięcy temu i muszę przyznać, że przeszedł małą transformację z chłopca na mężczyznę.
- Jak życie kolego z branży? - Ami uśmiecha się szeroko, dalej sącząc szampana.
- Gdybym powiedział, że to jeden z nielicznych wieczorów, kiedy mam chwilę wytchnienia - czuję jak palcem zatacza kółko na moim ramieniu. W myślach proszę by nie przestawał - Nie skłamałbym.
- A my…
Przerywa. Widzę, jak jej wzrok podnosi się nad nasze kanapy. Blednie. Kieliszek odstawia na drewniany blat po czym wstaje.
Podążam za jej wzrokiem. Jakieś pięć metrów dalej stoi Harry, cholernie seksowny, z potarganymi włosami, sączy drinka.
- Później do was dołączę, okej? - mówi jakby z oddali i już jej nie ma.
Czuję jak Shawn rusza się w miejscu, po czym wolną dłonią wyciąga z kieszeni swój telefon.
- Idziemy na shoty? Iście gwiazdorski wieczór, nieprawdaż? - zsuwa rękę z mojego ramienia, a potem wyciąga ją bym mogła włożyć swoją w jego dłoń. Ma piękne, ogromne dłonie. na środkowy palec wsunięty jest srebrny pierścionek. Dostrzegam też gitarę wytatuowaną na jego przedramieniu.
- Gwiazdorski, czy nie gwiazdorski - puszczam mu oczko - Ważne, że mamy zamiar się świetnie bawić, prawda?
Szelmowski uśmiech oświeca jego twarz. Podświadomie wiem, że ta noc przyniesie jeszcze kilka niespodzianek.
Tylko jeszcze nie wiem jakich. Cóż, to się jeszcze okaże.
NIALL
Nie mogłem wyobrazić sobie lepszego sobotniego wieczoru. Tylko ja, moich dwóch dobrych kumpli, piwo i mecz piłki nożnej.
Usadawiam się wygodnie na kanapie, prostując nogi na stoliku kawowym. Ostatnie dni to istne szaleństwo. Pracujemy w studio na najwyższych obrotach, przygotowując piosenki na moją płytę. Dużo rzeczy udaje nam się ogarniać bez problemów. Zaliczam do tego przede wszystkim pisanie tekstów, które wręcz wypływają każdą cząstką mnie. Ciągle mam przy sobie notes, telefon albo nawet zwykłą chustkę. Czuję się zupełnie jak autorka Harrego Potter'a i podświadomie marzę o podobnym sukcesie.
Biorę kolejny łyk piwa, czując jak złota ciecz spływa mi do żołądka. Z zaangażowaniem oglądam biegających po murawie piłkarzy. Jestem zaaferowany i w momencie kiedy moja drużyna jest przy piłce wydaję z siebie okrzyk radości. Moi kumple towarzyszą mi w tej salwie radości, kiedy ciemnowłosy Brett szturcha mnie łokciem. Leniwie odwracam głowę by móc na niego spojrzeć. Uśmiecha się głupio pod nosem, powodując, że zaczynam się irytować. Nie wiem na co bardziej. Na to, że odwraca moją uwagę od meczu, czy na to, że zaraz wiem o co mnie zapyta.
- Stary, wiesz o co miałem pytać?! - Brett spogląda na mnie - Starsza kobitka? Tego się po Tobie nie spodziewałem.
Piorunuję go wzrokiem. Nie dość, że ta cała myśl wzięła mu się znikąd, to sprawa z Kate jest dość pogmatwana i jestem pewien, że nie jest to tak ważne, by zaprzątać sobie nią myśli w sobotni wieczór.
- Jestem nieprzewidywalny - przyciskam szyjkę butelki do ust. Wlewam alkohol do gardła. Chciałbym uciszyć Brett'a i wyrzuty sumienia. Albo chociaż odwrócić całą tą sytuację w żart. Staram się, naprawdę.
- Ale chyba powiesz kolegom jak posuwa się dwadzieścia lat starszą babeczkę, co? - tym razem Mitch zabiera głos, wychylając się zza ciała kumpla. Pokazuje mu środkowy palec.
- Wiesz, że one są bardziej wymagające, prawda? - Brett unosi brwi tak mocno, że marszczy mu się czoło.
Już mam odpowiadać, powiedzieć, że mają się wypchać i sami sprawdzić, jeśli aż tak bardzo ich to kręci i ciekawi, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Przepraszam kumpli i idę otworzyć. W między czasie zastanawiam się kto może być za nimi. Nikogo nie zapraszałem ani nie miałem pojęcia, że ktoś sam się zaprosił.
- Dobry wieczór! Niespodzianka!
Najpierw słyszę krzyk, by potem ujrzeć przechodzącego przez próg Shawn'a z butelką szampana w dłoni uniesionej nad głową. Spoglądam na nią i modlę się, żeby zaraz nie wylądowała na podłodze. Mendes jest już nieźle wstawiony i brakuje tylko tego, że musiałbym po nim sprzątać.
Przytula się do mnie, trzymając mnie krótką chwilę w objęciach. Zawsze jest taki kiedy przekroczy swój próg tolerancji alkoholowej i szumi mu w głowie od pocentów.
- Niespodzianko numer dwa, chodź tu do nas! - cofa się, by wychylić głowę przez drzwi, których ciągle nie zamknąłem. Wyciąga rękę. Widzę jak jakaś damska dłoń ujmuje jego. I choć dobrze znam Shawn'a i bardzo się lubimy, widok tak samo pijanej Vicky sprawia, że dzisiejszy obiad wykonuje koziołka w moim żołądku.
- Vick - odzywam się pierwszy raz od momentu kiedy otworzyłem drzwi, od razu doskakując do dziewczyny. Choć moim pierwszym odruchem jest pomoc, to nie mogę nie skupić wzroku na tym jak wygląda dzisiejszego wieczoru. Ma na sobie krótką turkusową spódniczkę, czarną satynową bluzeczkę i obszerny żakiet w paski. I choć na nogach ma ciemne rajstopy i niskie botki, wygląda mega seksownie. Nawet z lekko przekrwionymi oczami i alkoholowym uśmiechem.
- Niall? - spogląda na mnie, po czym podchodzi i też mnie przytula. Jej gest jest zdecydowanie krótszy i choć to w jej ramionach wolałbym być chwilę dłużej, odsuwa się ode mnie jakby bliskość mojego ciała ją parzyła. Oprócz tego mruży oczy i ściąga brwi. Zachowuje się jakby nie wierzyła, że właśnie mnie widzi. Nie jestem pewien, co może formować się w jej pijanym umyśle. I pewnie się nie dowiem.
- Chodź, musisz się czegoś napić. Wody albo soku - zamykam drzwi i ciągnę ją w stronę kuchni - Shawn, Brett i Mitch są w salonie. Idź do nich.
Patrzę na przyjaciela, który opiera się o ścianę, spogląda w wyświetlacz swojego IPhone. Kiedy słyszy swoje imię, na jego usta automatycznie wpływa szeroki uśmiech.
- Spokojnie przyjacielu! Dam sobie radę!
Choć mam pewne wątpliwości, wierzę mu na jego pijane słowo. Prawdopodobnie wleje w siebie kolejne piwo, a potem zaśnie na kanapie. W tej chwili jest to najlepsza wizja jaka może wytworzyć się w mojej wyobraźni.
- Chodź - mówię do blondynki, po czym kierujemy się do kuchni. Pomagam jej usiąść na krześle. Zakrywa twarz dłońmi.
- Przepraszam… - mruczy. Trudno ją zrozumieć zza zasłoniętych ust - Przepraszam.
- Nie przepraszaj - kucam przy niej, po czym odsuwam dłonie z twarzy - Lepiej powiedz, jak się tu znaleźliście.
- Byłyśmy w barze… z Americą - przełyka ślinę. Zsuwa oczy na nasze dłonie po czym delikatnie wyswobadza się z mojego uścisku. Lądują na stole. Dla mnie to było zbyt przyjemne, żeby przestać dotykać jej skóry. Chciałbym znów je ująć, ale nie pozwalam sobie na ten gest - Ale potem spotkałam Shawn'a, Ami gdzieś zniknęła. A on powiedział, że jego kumpel organizuje imprezę… i… i… nie wiedziałam, że tym kumplem jesteś Ty. I, że nie ma tu żadnej imprezy…
Wspominam moment kiedy przytula mnie do siebie i rozkoszuje się nim. Choć powinienem podejść do tego z zimną głową, nie potrafię. Nie potrafię powiedzieć sobie, że ona jest pijana. Że dla niej to pewnie nic nie znaczyło. Spoglądam na dłonie. Bawi się nerwowo swoimi palcami. A co jeśli ona nie chce w ogóle tutaj być?
- Mam po kogoś zadzwonić? - wstaję, wyjmuję wodę z lodówki i nalewam do szklanki - Może do Caroline?
- Nie! - wręcz krzyczy - Pod żadnym pozorem.
- To może do Ami?
- Ami… ona…
Kładę szklankę przed nią. Od razu wypija połowę.
- Przepraszam, jestem pijana - odkłada szklankę na stół, po czym opiera czoło na dłoni którą oparła łokciem o blat - Tak mi wstyd. Przepraszam.
Patrzymy na siebie dłuższą chwilę. Ta sytuacja jest tak nieprawdopodobna, że kiedy obydwoje uświadamiamy sobie to samo, wybuchamy śmiechem. Przyglądam się jej pięknej twarzy, tym ogromnym zielonym oczom, kształtnym ustom i długim blond włosom spływającym z jej ramienia. I nie mogę wyjść z podziwu jakie cudo siedzi dosłownie na wyciągnięcie ręki.
- Niall! - do kuchni wtacza się Shawn i psuje tą jedną z nielicznych miłych chwil, które mamy z Vick tylko dla siebie - To prawda, że bzyknąłeś już Kate? Mitch przed chwilką sprzedał mi takiego newsa, że prawie nie uwierzyłem!
Jak na osobę pijaną ,Victoria chyba rozumie bardzo dużo i przyswaja wiele informacji. Jej mina tężeje kiedy pada słowo "bzykacie". Jestem pewien, że w jej głowie wszystkie fakty trafiły już do właściwych przegródek. Chcę zaprzeczyć, ale głos więźnie mi w przeponie.
- Przyjaciele? Ciągle nazywacie to przyjaźnią?
- Vick…
Choć przez chwilę rozświetliła ten sobotni wieczór swoją obecnością, właśnie wszystko znów staje się ciemne i smutne. Chciałbym jej to wytłumaczyć. Ale nie tu, nie teraz. Chciałbym powiedzieć jej, że to prawda. Że to prawdopodobnie Kate czuje więcej, niżeli ja. Że to ona ciągle wykonuje wszystkie pierwsze ruchy. Że to ona pierwsza pocałowała mnie przed drzwiami pokoju hotelowego. Że choć może to nie wygląda na przyjaźń, tak jest.
Z mojej strony.
- Shawn? - wstaje, choć lekko się chwieje - Gdzie mój szampan?
- Tutaj - podnosi rękę. Zielona butelka lśni w świetle lamp kuchennych.
- Cudownie - wyrywa mu szkło, po czym wypija kilka łyków - Chyba będziemy się zbierać. Co powiesz na to, żebyśmy poszli do klubu?
- Z Tobą Victoria, na koniec świata!
Świat się zatrzymuje. Ja mam wrażenie, że jakaś nadprzyrodzona siła przymocowała moje stopy do podłogi tak mocno, że nie mam nawet szansy na to, żeby się ruszyć. Patrzę na oddalającą się postać Vick i uderzają we mnie wspomnienia ostatnich rozmów. Ten telefon w środku nocy, kiedy razem z Kate oglądaliśmy film w hotelowym pokoju. I mój głupi sms o Księciu Harrym. Choć go nie żałuję odpowiedź Vick nie była najprzyjemniejsza i choćbym bardzo chciał, w jej wiadomości było więcej prawdy niż żartu.
A teraz jakby nigdy nic odeszła. Obróciła się jeszcze raz przez ramię i z zimnym wzrokiem zlustrowała moją twarz.
Dalej nie ruszyłem się z miejsca, choć wydawało mi się, że właśnie tego ode mnie oczekiwała. Żebym ją zatrzymał.
Dopiero po chwili dociera do mnie, że jestem wkurwiony. Wkurwiony jak nigdy. Nie na Kate, nie na Vick, ani na chłopaków za to co naopowiadali.
Jestem po prostu wkurwiony na siebie. Za to, że nawet nie umiałem zaprzeczyć.
HARRY
Pozostały mi już ostatnie dni wolności, z racji tego, że za tydzień wyjeżdżam do Francji, aby kręcić mój pierwszy film. Jestem podekscytowany, a z drugiej strony ciekaw nowych przygód. Wbrew pozorom mam nadzieję, że uzbieram trochę czasu na napisanie jeszcze kilku piosenek na płytę, która mam nadzieję będzie gotowa na początku przyszłego roku.
Fionn, nowy kolega z planu zdjęciowego, z którym złapałem jak do tej pory najlepszy kontakt, stawia przede mną czwartą szklankę whiskey. Dolewam do niej coli, ponieważ niekoniecznie jestem koneserem tego gatunku alkoholi.
Jack i Aneurin, pozostali koledzy z branży filmowej są już lekko wstawieni. Ale wcale im się nie dziwię. Jestem pewny, że po tym drinku również będę miał w głowie niezłe szambo, zważywszy, że ostatnio naprawdę rzadko pozwalam sobie na drinkowanie. A już zdecydowanie na drinkowanie alkoholi wysokoprocentowych.
-Zaszalejmy! - odzywa się Anerium. - Wynajmijmy tancerkę topless.
-Tutaj nie ma tancerek topless - śmieję się.
-Gdzieś ty nas zabrał Styles? Myślałem, że można ci ufać w tej kwestii - odpowiada, nieco zdegustowany. Już mam zamiar zaproponować zmianę klubu, aby nieco im dogodzić, kiedy w momencie słyszę tak charakterystyczny dla mnie głos, a później obracam się i widzę ją tak piękną, że momentalnie wstrzymuję oddech.
-Cześć Harry.
-America? - mówię lekko pijackim głosem. Dopiero teraz zwracam na niego uwagę.
-Miło cię widzieć… - uśmiecha się do mnie tak jak kiedyś, ale widać, że zachowuje dystans. Stoi na tyle daleko, że nie mogę poczuć zapachu jej perfum, co strasznie mnie irytuje.
-Czekaj, to ty śpiewasz w tym zespole? - wyrywa się Fionn.
-Cholera, pewnie, że to ona! - Anerium przyznaje mu rację, zawieszając ramię na moim barku. Wiem co sobie myśli i co knuje, ale tej prośby nie mam zamiaru spełnić.
-Wybacz za kolegów, czasem nie potrafią się zachować… - Jack podchodzi do szatynki, podaje jej dłoń i grzecznie się przedstawia. To samo czynią pozostali, a ja jestem wkurzony tym, jak bardzo ją przytłaczają. Z mojego punktu widzenia, oczywiście.
-Napijesz się z nami? - pyta ją Fionn. Wciąż jestem poirytowany, a najbardziej tym, że zapytał ją o coś, o co ja nie miałbym odwagi zapytać.
-Dziękuje, ale w zasadzie zbieram się do domu i przyszłam się tylko przywitać. - odpowiada, czym z jednej strony mnie zaskakuje, z drugiej cieszy, a z trzeciej smuci. Zaskakuje, ponieważ pomimo tego przez co przeszliśmy, nie miała oporu, żeby podejść i zagadać. Cieszy, z powodu braku możliwości jakichkolwiek dalszych zaczepek ze strony moich „kolegów, oraz smuci, bo tak naprawdę wcale nie chcę jej jeszcze puszczać. Ale prawdą jest, że zrobiłem to już dawno i w zasadzie nic nie mogę z tym zrobić.
-Jedziesz już do domu? - udaje mi się wymsknąć i w duchu sobie za to gratuluję, zważywszy, że do tej pory nie byłem zbyt rozmowny.
-Vicky przed chwilą spotkała Shawn’a i chyba mają zamiar dzisiaj podbić świat… - znów słyszę ten dźwięczny śmiech i mam wrażenie, że automatycznie się zacinam. Zupełnie jakby wszystko stanęło w miejscu. - Nie chcę być piątym kołem u wozu.
-Oh, możemy się tobą zaopiekować - sugeruje Anerium i tym samym daje mi do myślenia, że nie zostanie moim najlepszym kolegą.
-Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł - mówię pewnie i widzę po spojrzeniach chłopaków, że w miarę możliwości domyślają się o co chodzi. A chodzi o to, że mają się nadzwyczajnie w świecie od niej odpierdolić. -Dam wam namiar na klub, który na pewno wam się spodoba - odzywam się ponownie, po czym znów patrzę na Ami. - A ciebie mogę podwieźć do domu jeśli chcesz…
-Jesteś samochodem? - widzę zdziwienie w jej oczach, kiedy patrzy na drinka tuż obok mnie. Teraz cieszę się, że nie zdążyłem go nawet zacząć.
-Przyjechałem z moim kierowcą. Stoi na tyłach klubu.
-Oh… - zastanawia się chwilę, a dla mnie ta chwila jest dosłownie nieskończonością. - W takim razie byłoby świetnie. - ulga jaką teraz czuję, jest niewyobrażalna i w zasadzie bardzo cieszę się, że ten wieczór kończy się tak, a nie inaczej.
A może dopiero zaczyna?
Po kilku minutach żegnam się z chłopakami i wsadzam ich do pierwszej przybyłej taksówki. Przekazuję jeszcze kierowcy adres miejsca docelowego, bo z tego co widzę, towarzystwo nie jest zbyt zorientowane w lokalizacji angielskiej stolicy imprez.
Wraz z Ami wsiadamy również do naszego samochodu i już po krótkiej chwili jazdy odczuwam niesamowity gorąc. Powietrze zlepia się z naszymi oddechami, przez co można wyczuć zapach whiskey, wódki i mięty.
Cisza w aucie nie jest niezręczna, ale zupełnie naturalna. Spoglądam na nią, gdy zerka poprzez szybę samochodu, obrysowując na niej palcem spływające krople deszczu.
Obserwuję jak rozjaśnione, falujące włosy płynnie układają się na jej piersi i jak lekko rozchylone, czerwone usta łapią każdy oddech. Patrzę na zadbaną dłoń, która kurczowo trzyma torebkę i na malutki kawałek gołego uda. Widzę, jak pojawia się na nim gęsia skórka i jedyne na co mam ochotę, to położyć na nim swoją rękę.
-Zimno ci? - pytam, wybudzając ją z transu.
-Nie, jest w porządku. - uśmiecha się do mnie, lustrując moją twarz. - Od kiedy nosisz okulary? - marszczy nos, a ja przypominam sobie przeszłe momenty, gdy za każdym razem jak to robiła, ja składałem na nim pocałunek.
-Podobają ci się? - pytam w taki sposób, w jaki kiedyś flirtowaliśmy.
-Wyglądasz w nich uroczo… - odpowiada, czym mnie zadowala, ale po chwili chrząka. - To znaczy… Zdecydowanie bardziej poważnie. - i na tym moje zadowolenie się kończy.
-Jesteśmy na miejscu panie Styles. - słyszę głos Rupert’a, gdy Ami spogląda na mnie znów z zadowoleniem.
-Może wejdziesz? - zadaje mi pytanie, a ja skłamię, jeśli powiem, że się tego spodziewałem. - Caroline jest z Paul’em, Zoe zapewne pojechała do Oliver’a, a Victoria znając życie jeszcze długo nie wróci.
-W takim razie chętnie zostanę twoim towarzyszem.
Siedzimy w salonie, a w naszych kieliszkach mieni się kolor półwytrawnego wina. Czuję, że zaczyna szumieć mi w głowie i sądzę, że na dzisiaj to zdecydowanie zbyt duża mieszanka wybuchowa, ale nie miałem odwagi odmówić jej propozycji.
Rozmawiamy o wszystkim i o niczym, choć oboje nie jesteśmy już tymi, którymi byliśmy wcześniej.
Nie dostrzegam jedynie zmian pod względem postawy czy charakteru, ale również te zewnętrzne. Choćby nowy tatuaż na nadgarstku i serdecznym palcu. Spod kołnierzyka również wystaje jej czarny napis, który jest widoczny na obojczyku, ale nie pytam co jest na nim napisane. Zostawiam to na moment, w którym mam nadzieję kiedyś będę miał szansę przyjrzeć się temu zdecydowanie bliżej niż dzisiaj, z odległości metra, siedząc z nią na kanapie.
Wydaję się, że okres przejściowy, gdy przestaliśmy być parą już minął.
Jej włosy znowu błyszczą tak jak kiedyś, niebieskie oczy wydają się mniej zmęczone, a cera rozświetlona. Jej ciało na nowo nabrało kobiecych kształtów, a uśmiech często gości na jej twarzy.
Nie wygląda już tak niezdrowo jak po naszym zerwaniu. Teraz przypomina bardziej siebie z czasów, gdy po raz pierwszy poznałem jej imię.
I choć w rozmowie przypomina starą siebie i z jednej strony czuję się, jakby nic się nie zmieniło, to jednak oboje wiemy, że to co było kiedyś, dawno już przeminęło.
Chcę ją zapytać o coś nowego, i jestem pewien, że ona chce wiedzieć co dzieje się u mnie, ale jakaś bariera, która zwisa nad nami w powietrzu, nie pozwala nam na rozpoczęcie tych tematów. Mówimy to, co już oboje wiemy, wspominamy chwile, które już kiedyś przeżyliśmy. Rozmawiamy o swoich przyjaciołach i rodzinie. Sukcesach i porażkach. Ale żadne z nas nie rozpoczyna rozmowy o nas. Czy coś takiego jak MY jeszcze w ogóle istnieje?
-Fajna koszulka… - zmienia temat i przejeżdża palcem po czarnym napisie tak, że moja klatka piersiowa automatycznie się spina. - Naprawdę tak sądzisz?
-Co? - pytam głupio.
-No, że kobiety są mądrzejsze!- śmieje się, zapewne z mojej nieuwagi.
-Zdecydowanie. - odpowiadam pewnie i biorę kolejny łyk wina i nie wiem dlaczego, czuję się jakoś onieśmielony.
-To miłe. Chyba muszę sobie taką sprawić. - odpowiada, a gdy cofam usta znad krawędzi kieliszka, czuję jak ciemno czerwona ciecz spływa z moich warg wprost na białą koszulkę.
-Cholera… - bluzgam, gdy znów słyszę jej śmiech. Albo tak samo jak ja, zaczyna być już pijana, albo naprawdę potrafię ją dziś rozbawić.
-Chyba zbyt mocno zdążyłam ją pochwalić. - wstaje, a ja jedyne co zdążam zauważyć, to podwinięte nogawki jej spodenek, które jeszcze bardziej podkreślają zgrabne nogi. - Przyniosę ci coś świeżego. - wywracam oczami na wskutek mojej niezdarności i czym prędzej ściągam biały materiał, żeby nie ośmieszyć się jeszcze bardziej. Wino zdecydowanie było złym pomysłem.
Po chwili widzę ją ponownie, tym razem trzyma w ręce coś, co zdecydowanie jest mi znajome.
-Proszę… - wręcza mi koszulkę. - Wala się tu sporo twoich rzeczy… - drapie się po policzku i dobrze wiem, że jest zakłopotana, a ja cieszę się z satysfakcji, że pomimo tego, iż nie jestem już aktywny w jej życiu, to jakaś cząstka mojej osoby wciąż jednak z nią została.
-Dziękuje… - odpowiadam, i dalej stoję nieruchomo, rozebrany do pasa, patrząc na nią jak zahipnotyzowany. Ona robi to samo, ale różni nas to, ku mojemu niezadowoleniu, że ona jest w pełni ubrana.
Widzę jak przełyka ślinę i słyszę jej nierównomierny oddech. Moja ochota pocałowania jej ust jest tak silna, że zbliżam się do niej z prędkością światła. Trzymam dłońmi jej policzki, a ona kładzie swoje na dole moich pleców. Stykam swoje czoło o jej i już wiem, że zaraz nastąpi moment przełomowy, ale to wszystko zupełnie nagle, zupełnie niespodziewanie i znienacka pryska jak bańka mydlana, gdy słyszymy dźwięk jej telefonu.
Oboje spoglądamy na ekran, który leży nieopodal na stoliku.
Wyświetlone imię przyprawia mnie o zawrót głowy, gdy ona tymczasem mocno ściska swoje powieki i kręci głową, jakby biła się z myślą, że to co robi jest kompletnie nieodpowiednie.
Cofa się parę kroków, bierze do ręki telefon i wychodzi do kuchni.
Chcę na nią poczekać. Chcę, żeby wróciła i powiedziała, że to co robimy jest jednak właściwe. Że nie obchodzi ją nikt inny i chce być właśnie ze mną. Że bez zastanowienia podlatuje do mnie i całuje jak oszalała, bo tylko ja jestem tym, którego pragnie.
Ale ona nie wraca, a jej usta nie dotykają moich.
Ubieram koszulkę i wychodzę.
Mógłbym czekać w nieskończoność. Ale ona i tak już nigdy nie wróci.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz