poniedziałek, 16 lipca 2018

E17S3.Youngblood, say you want me out of your life and I'm just a dead man walking tonight.

AMERICA


Wczorajszy występ u Jimmy’ego Kimmel’a był praktycznie naszym ostatnim telewizyjnym wystąpieniem w pełnym składzie.
Jak zwykle świetnie znów było go zobaczyć, bo jest jednym z moich ulubionych prezenterów i zawsze traktuje nas bardzo dobrze.
W ciągu dwudziestu minut naszego wywiadu zdążyliśmy omówić wiele kwestii.
Po pierwsze: zaręczyny Caroline.
-Wśród was mamy jedną narzeczoną. Caroline! Ostatnio odbyło się twoje przyjęcie zaręczynowe, mam rację? - zapytał, spoglądając na blondynkę.
-Tak. Dokładnie w zeszłą niedzielę. Jestem bardzo szczęśliwa.
-Kiedy odbędzie się zatem wesele?
-W październiku. - ogłosiła Care, na co widownia zaczęła szaleć.
-Panowie, to ostatni dzwonek dla was przed tym jak panna Turner stanie się panną Walker! - odparł Kimmel, używając nazwiska Paul’a, ponieważ nasz przyjaciel jest również dobrze znany w show biznesie, a jego związek z Caroline nie raz podbijał nagłówki największych plotkarskich gazet.
-Czekam na oferty! - zażartowała niebieskooka.
Po drugie: mój związek z Nick’iem.
-America! Jak się ma twój związek z jedną trzecią braci Jonas? - zażartował.
-Cóż. Ja i Nick znamy się już jakiś czas, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
-Ale pojawiliście się kilkukrotnie na galach, łączyło was zatem coś więcej. - raczej stwierdził niż zapytał.
-Tak to prawda, Nick jest wspaniałym facetem, naprawdę niezastąpionym, ale oboje stwierdziliśmy, że to nie nasz czas. Bardzo się wspieramy i trzymam za niego kciuki.
Po trzecie: związek Victorii i Joe.
-Victorio, ostatnio często byłaś widywana w towarzystwie gwiazdy serialu Stranger Things.
-To prawda. Ja i Joe spotykaliśmy się przez jakiś czas. Świetnie się dogadywaliśmy i mieliśmy wiele wspólnego, ale każdy z nas ma na głowie wiele spraw i natłok pracy. Ja niebawem zaczynam zdjęcia do mojego pierwszego filmu, on również jest zajęty pracą nad kolejnym sezonem serialu, więc niektóre rzeczy po prostu nie idą ze sobą w parze.
-Czyli ty i America jesteście znów singielkami?
-Tak!
Po czwarte: ogłoszenie dotyczące zakończenia naszego zespołu.
-Słuchajcie, nie ukrywam, że moim głównym powodem dziś, że was tu zaprosiłem, była odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Otóż chodzą plotki, że wy dziewczyny macie w zamiarze zakończyć swoją działalność.
-Cóż. - zabrała głos Caroline. - Nie chciałyśmy robić wokół tego zbyt wielkiego szumu, ponieważ nie na tym nam zależy. Odwołanie trasy koncertowej było dla nas pierwszym sygnałem, że coś idzie w niepoprawnym kierunku. Ostatnio wiele się u nas działo, w niekoniecznie pozytywnym tego słowa znaczeniu. Uwielbiamy spędzać ze sobą czas i być razem na scenie, ale każda z nas zaczęła myśleć o sobie w innych kategoriach rozwojowych.
-Po prostu bycie w zespole nie daje nam takiej satysfakcji jak na początku. - odezwała się Vicky. - Kochamy naszych fanów z całego serca i mamy nadzieję, że będą za nami podążać w jakimkolwiek kierunku pójdziemy, razem czy osobno.
-Dlatego też właśnie dzisiaj, u ciebie Jimmy, chciałyśmy ogłosić, że ostatni koncert The Fame odbędzie się w sobotę, siedemnastego lutego na głównym placu w Londynie. - kontynuowałam - Pragnęłyśmy znaleźć miejsce, które będzie mobilne dla wszystkich naszych fanów. Bez obowiązujących wejściówek czy biletów, które mogą się skończyć. Na ten koncert może przyjść każdy, żeby pożegnać razem z nami nasz zespół, a w międzyczasie powitać każdą z nas z osobna.
-Pamiętajcie tylko, żeby się ciepło ubrać ! - dopowiedziała żartobliwie Zoe.
-Chyba wszyscy jesteśmy w szoku dziewczyny, ale cieszymy się waszym szczęście. I zdecydowanie czekamy na dalsze skutki waszej pracy. - Jimmy uśmiechnął się do nas, by po raz ostatni zapowiedzieć nas w swoim programie. - A teraz moi państwo podgłośnijcie telewizory w domu bo dzisiaj, na mojej scenie, przedostatni raz, wystąpią przed wami THE FAME!


[Victoria]
I've seen some places and so many faces / Widziałam parę miejsc i tak wiele twarzy
But you look like home tonight / Lecz dzisiejszej nocy wyglądasz jak mój dom
You crave attention and I need affection / Pragniesz zainteresowania, ja potrzebuję czułości
So let's walk the silver line / Więc zamieńmy słowa w czym

[Zoe]
All you need is my / Wszystko czego potrzebujesz, to moja
All you need is my love / Wszystko czego potrzebujesz, to moja miłość
I got a little bit left to give up / Niewiele pozostało mi, aby się poddać
All I need is your / Wszystko czego potrzebuję to twój
All I need is your touch / Wszystko czego potrzebuję to twój dotyk
Baby, that's all I'm asking of you / Kochanie to wszystko, o co proszę.

[America]
Dear lover / Drogi kochanku
I'm incapable of saving your heart this time / Tym razem nie jestem w stanie ocalić twego serca
But if you wanna / Ale jeśli chcesz
I'll pretend to be your hero for just tonight / Dzisiejszej nocy będę udawać twoją bohaterkę

I'll pretend to be your hero for just tonight / Dzisiejszej nocy będę udawać twoją bohaterkę

[Caroline]
You've been believin’ / Byłeś przekonany
There's more to this feelin’ / Że to więcej niż uczucie
I swear, I wish there was / Przysięgam, chciałabym, aby tak było
But when the moment is over / Ale kiedy ta chwila się skończy
We'll walk away closer / Odejdziemy stąd bliżej siebie
Maybe that's good enough / Może to wystarczająco dobre

[America]
All you need is my / Wszystko czego potrzebujesz, to moja
All you need is my love / Wszystko czego potrzebujesz, to moja miłość
I got a little bit left to give up / Niewiele pozostało mi, aby się poddać
All I need is your / Wszystko czego potrzebuję to twój
All I need is your touch / Wszystko czego potrzebuję to twój dotyk
Baby, that's all I'm asking of you / Kochanie to wszystko, o co proszę.

[Victoria]
Dear lover / Drogi kochanku
I'm incapable of saving your heart this time / Tym razem nie jestem w stanie ocalić twego serca
But if you wanna / Ale jeśli chcesz
I'll pretend to be your hero for just tonight / Dzisiejszej nocy będę udawać twoją bohaterkę

[America]
I’ll pretend to be your hero for just tonight / Dzisiejszej nocy będę udawać twoją bohaterkę

[Victoria]
All you need is my / Wszystko czego potrzebujesz, to moja
All you need is my love / Wszystko czego potrzebujesz, to moja miłość
I got a little bit left to give up / Niewiele pozostało mi, aby się poddać
All I need is your / Wszystko czego potrzebuję to twój
All I need is your touch / Wszystko czego potrzebuję to twój dotyk
Baby, that's all I'm asking of you / Kochanie to wszystko, o co proszę.

[All]
Dear lover / Drogi kochanku
I'm incapable of saving your heart this time / Tym razem nie jestem w stanie ocalić twego serca
But if you wanna / Ale jeśli chcesz
I'll pretend to be your hero for just tonight / Dzisiejszej nocy będę udawać twoją bohaterkę

I'll pretend to be your hero for just tonight / Dzisiejszej nocy będę udawać twoją bohaterkę


Sobota jest dla nas dniem relaksu. Caroline i Paul jadą do jego rodziny, Zoe wybiera się na kolację z Lewis’em natomiast ja i Victoria postanowiłyśmy zaszaleć i pojawić się na dzisiejszym koncercie 5 Second of Summer, który odbywa się właśnie w Londynie na O2 Arenie.
Jestem podekscytowana tą myślą, bo znamy się z chłopakami od niepamiętnych czasów, ale ostatnio nie miałyśmy z nimi żadnego kontaktu i w zasadzie nie mam pojęcia co się u nich ciekawego dzieje. Z wyjątkiem tego, iż wiem jaką muzykę tworzą, bo niecałe dwa tygodnie temu wpadł mi w ręce ich nowy album, który uważam za wybitny i w zasadzie nie mogę się doczekać kiedy usłyszę ich w tym wykonaniu na żywo.
Czuję, że moje życie w końcu zaczyna iść swoją ścieżką. Nie muszę się niczym przejmować i jestem jakby… wolna.
Mam wrażenie, że wcześniej robiłam tylko rzeczy, które były z góry zaplanowane długo przed tym, jak faktycznie się miały wydarzeń. Teraz robię co chcę i kiedy chcę i cholernie mi się to podoba.
Sala jest już pełna tysiąca ludzi. Wchodzimy z Victorią na sektor B3, trochę oddalony od sceny. Nie narzekam, ponieważ jest tu o wiele mniej osób.
Najczęściej wszyscy pragną miejsca pod samą sceną. Z jednej strony się nie dziwię. Masa ludzi pragnie zobaczyć swojego ulubionego artystę z bliska. Ale w praktyce, nie jest to tak kolorowe jak się wydaje. Zazwyczaj się wszyscy pchają, jest straszny tłok i naprawdę nie da się oddychać.
Wiem to z autopsji i szczerze nie polecam.
-Zjadłabym coś. - zagaduję przyjaciółkę.
-Obawiam się, że jak teraz wyjdziesz to wrócisz po koncercie.
-Masz rację. - wzdycham z bezradności. - Czy ja widzę Shawn’a? - mrużę oczy, starając się wytężyć wzrok.
-Co? Shawn? Gdzie? - pyta blondynka, wyglądając na odrobinę zagubioną.
-Tam. - wskazuję palcem, a po chwili czuję jak moja przyjaciółka klepie mnie po ręce.
-Nie pokazuje cię palcami! Zaraz jeszcze tu przyjdzie.
-Au! Jak już to przyjdą! Stoi chyba z Ed’em. Tak, to zdecydowanie Ed. Jego rudą czuprynę poznam wszędzie.
-Świetnie. - odpowiada, nie będąc chyba dumna z takiego obrotu sytuacji.
-Oj, Vicky daj se siana. To, że kiedyś się bzykaliście to nie znaczy, że świat się kończy. 
-Wiesz co cukiereczku? Może wyjdź na scenę i powiedz to przez mikrofon. 
-Koniecznie trzeba cię rozruszać. - mówię. - Hej, Ed!
-Co ty robisz? - patrzy na mnie, jakby zaraz miała mnie zamordować.
-Wołam twojego najlepszego przyjaciela. Przecież lubisz jego towarzystwo.
-Jak wrócimy do domu, uduszę cię we śnie.
-Mówiłaś to już wiele razy, i co? Wciąż tu jestem!
-Hej dziewczyny! - Ed i Shawn zjawiają się obok nas w trzy sekundy. Witamy się z nimi uściskami, pytając się na wzajem co słychać.
Shawn wydaje się zachowywać zupełnie naturalnie, w porównaniu do Vicky, ale ona tak ma. Nie lubi stawiać czoła przeszłości.
Podobno.
Po kolejnych dziesięciu minutach chłopaki w końcu wychodzą na scenę. Uśmiecham się na ich widok. Mocno się zmienili, odkąd ostatni raz ich widziałam.
Zdecydowanie zmężnieli. 
-Perkusiści są strasznie seksowni. - mówię, zerkając w kierunku Ashton’a. W zasadzie patrzę na niego przez cały koncert.
-Ogólnie perkusiści czy akurat ten? - pyta Vicky.
-No cóż, nie znam zbyt dużo. Ale Ashton zdecydowanie należy do tych seksownych.
-Wygląda jak Harry. - patrzy na mnie spod byka.
-Co? Wcale nie! - bronię się.
Cóż, zielone oczy, brązowe podkręcone włosy, tatuaże, dołeczki w policzkach i ten urzekający uśmiech. 
Nie. Zdecydowanie nie wygląda jak Harry.
-No może trochę. - przyznaję jej rację. - Ale to nie dlatego mi się podoba. Poza tym ma bardziej męskie rysy twarzy.
-Widzisz to z tej odległości? 
-A żebyś wiedziała. - nastaje chwila ciszy.- Luke też jest fajny, prawda?
-No… Niezły.
-Boże, żeby ciebie zadowolić to trzeba być nie wiem kim. Masz dziwny gust.
-Nie prawda. Mój gust jest po prostu bardzo specyficzny. A Luke jest w porządku. Ale jest młody.
-Oho, i mówi to ta, która przecież młodych nie wpuszcza do łóżka!
-Cicho. - tyrpie mnie, bo chyba przypomina sobie, że jej przeszła młodociana ofiara stoi kilka kroków od nas.
-Czy Ashton się czasem nie spotykał z Gemmą? Siostrą Harry’ego? - zadaje mi pytanie.
-Faktycznie! Spotykał się.
-Hm, co w rodzinie to nie zginie.
-Ja się zawsze z Ashton’em najlepiej dogadywałam. - przyznaję ni z gruchy ni z pietruchy.
-Może jesteście swoimi bratnimi duszami? - śmieje się.
-Sarkazm to powinno być twoje drugie imię. Od teraz będę na siebie mówić Victoria Sarkazm Santangelo.
-Proszę bardzo. Nie przeszkadza mi to.
-Idziecie na na after po koncercie? - pyta nas Ed.
-To jest jakiś after? - pytam zdezorientowana. After? I ja o tym nie wiem?
-Jasne. Spotykamy się w Silver Bullet. Chłopaki się ucieszą, jak was zobaczą.
-Nie wiem czy to dobry…. - zaczyna Victoria, ale szybko jej przerywam.
-Tak! Idziemy. - odpowiadam, przy okazji ja tyrpiąc.
-Każdy może sobie ułożyć życie na nowo z zupełnie nowym startem. Zostaw za sobą przeszłość, by mogła nadejść przyszłość Ami! - przedrzeźniam jej głos, kiedy jeszcze kilka dni temu dała mi tę cenną radę. - Jeśli jesteś moją przyjaciółką to zaczniesz ze mną ten nowy start rozumiesz? I ma być epicko! E PI CKO! Jesteśmy młode! Naprawdę po koncercie chcesz iść do domu? I co będziesz robić? Czytać książkę czy siedzieć przed telewizorem? Tym sposobem nigdy nie zasmakujemy prawdziwego życia. - kończę swój wyczerpujący monolog.
-Dobra, niech ci będzie. - stuka się ze mną butelką piwa, które dostałyśmy wcześniej w prezencie od Shawn’a. Miły z niego chłopak. - Epicko.
Kiedy ma nadejść ostatnia piosenka robi mi się smutno. Koncert był naprawdę świetny, ale cieszę się, że najlepsze zostawili na koniec.
-To ostatnia piosenka tego wieczoru. Dziękujemy 02 Arena, że byliście dzisiaj z nami! And now let’s make some last noise!


Remember the words you told me / Pamiętam słowa, które mi powiedziałaś
Love me till the day I die / Kochaj mnie po dzień, w którym umrę
Surrender my everything / Poświęciłem wszystko
’Cause you made me believe you’re mine / Bo dałaś mi uwierzyć, że jesteś moja

Yeah, you used to call me baby / Kiedyś nazywałem mnie „kochanie”
Now you’re calling me by name / Teraz mówisz mi po imieniu
Takes one to know one, yeah / Swój zawsze pozna swego, tak
You beat me at my own damn game  / Ogrywasz mnie w mojej własnej cholernej grze

You push and you push and I’m pulling away . Odpychasz mnie, odpychasz mnie, a ja odsuwam się
Pulling away from you / Odsuwam się od ciebie
I give and I give and I give and you take / Ja daję, daję i daję, a ty bierzesz
Give and you take  / Daję a ty bierzesz

Youngblood / Młoda krew
Say you want me, say you want me / Powiedz, że mnie chcesz, że mnie chcesz
Out of your life / Z dala od twojego życia
And I’m just a dead man walking tonight / I dziś wieczorem jestem tylko spacerującym trupem
But you need it, yeah you need it  / Ale ty tego potrzebujesz, tak potrzebujesz tego
All of the time / Przez cały czas
Yeah ooh, ooh, ooh 

Youngblood / Młoda krew
Say you want me, say you want me / Powiedz, że mnie chcesz, powiedz, że mnie chcesz
Back in your life / Z powrotem w twoim życiu 
So I’m just a dead man crawling tonight / Więc dziś wieczorem jestem tylko pełzającym trupem
'Cause I need it, yeah I need it / Bo potrzebuję tego, tak potrzebuję tego
All of the time / Przez cały czas
Yeah ooh, ooh, ooh 

Lately our conversations / Ostatnio nasze rozmowy
End like it’s the last goodbye / Kończą się jak ostatnie pożegnanie
Yeah, one of us gets too drunk / Tak, jedno z nas za bardzo się upija
And calls about a hundred times / I wydzwania setki razy

So who you've been calling baby? / Więc kogo nazywasz „kochaniem”
Nobody could take my place / Nikt nie może zając mojego miejsca
When you looking at those strangers / Kiedy spoglądasz na tych nieznajomych
Hope to God you see my face / Masz nadzieję, by zobaczyć w nich moją twarz

Youngblood / Młoda krew
Say you want me, say you want me / Powiedz, że mnie chcesz, że mnie chcesz
Out of your life / Z dala od twojego życia
And I’m just a dead man walking tonight / I dziś wieczorem jestem tylko spacerującym trupem
But you need it, yeah you need it  / Ale ty tego potrzebujesz, tak potrzebujesz tego
All of the time / Przez cały czas
Yeah ooh, ooh, ooh 

Youngblood / Młoda krew
Say you want me, say you want me / Powiedz, że mnie chcesz, powiedz, że mnie chcesz
Back in your life / Z powrotem w twoim życiu 
So I’m just a dead man crawling tonight / Więc dziś wieczorem jestem tylko pełzającym trupem
'Cause I need it, yeah I need it / Bo potrzebuję tego, tak potrzebuję tego
All of the time / Przez cały czas
Yeah ooh, ooh, ooh 

You push and you push and I’m pulling away . Odpychasz mnie, odpychasz mnie, a ja odsuwam się
Pulling away from you / Odsuwam się od ciebie
I give and I give and I give and you take / Ja daję, daję i daję, a ty bierzesz
Give and you take  / Daję a ty bierzesz

You’re running around and I’m running away / Biegasz w kółko, a ja ucieka
Running away from you / Uciekam od ciebie
From you, um from you / Od ciebie, od ciebie

Youngblood / Młoda krew
Say you want me, say you want me / Powiedz, że mnie chcesz, że mnie chcesz
Out of your life / Z dala od twojego życia
And I’m just a dead man walking tonight / I dziś wieczorem jestem tylko spacerującym trupem
But you need it, yeah you need it  / Ale ty tego potrzebujesz, tak potrzebujesz tego
All of the time / Przez cały czas
Yeah ooh, ooh, ooh 

Youngblood / Młoda krew
Say you want me, say you want me / Powiedz, że mnie chcesz, powiedz, że mnie chcesz
Back in your life / Z powrotem w twoim życiu 
So I’m just a dead man crawling tonight / Więc dziś wieczorem jestem tylko pełzającym trupem
'Cause I need it, yeah I need it / Bo potrzebuję tego, tak potrzebuję tego
All of the time / Przez cały czas
Yeah ooh, ooh, ooh 

You push and you push and I’m pulling away . Odpychasz mnie, odpychasz mnie, a ja odsuwam się
Pulling away from you / Odsuwam się od ciebie
I give and I give and I give and you take / Ja daję, daję i daję, a ty bierzesz
Give and you take  / Daję a ty bierzesz

Youngblood / Młoda krew
Say you want me, say you want me / Powiedz, że mnie chcesz, że mnie chcesz
Out of your life / Z dala od twojego życia

And I’m just a dead man walking tonight / I dziś wieczorem jestem tylko spacerującym trupem

***

poniedziałek, 9 lipca 2018

E16S3.Baby, tell me when you're ready, I'm waitin, any time you're ready, I'm waitin.


AMERICA

W życiu jest jak na karuzeli, wszystko się zmienia. Niby coś wiesz, a tu wstaje nowy dzień i znowu nic nie wiesz.
Tak było w moim przypadku, gdy po minionej nocy pełnej wrażeń wstałam rano i tak naprawdę nie wiedziałam co robić z życiem.
Iść pobiegać? Zjeść torcika z wiśniami i czekoladą? Obejrzeć telewizję?
Nie wybrałam żadnej z tej aktywności.
Zamiast tego siadłam na tarasie i zaczęłam pisać. 
Słowa spływały na kartkę tak swobodnie jak jeszcze nigdy.
W życiu piosenkarzy czy innych artystów wydarzenia, które pojawiają się w ich życiu mogą mieć duży wpływ lub wkład na ich pracę.
W moim przypadku ten wkład był naprawdę duży.
I choć okoliczności nie były łatwe, to jednak wzięłam się w garść.
Skoro nie możesz nic poradzić na to co cię spotyka, spróbuj to jakoś wykorzystać.
A nóż, może poczujesz jak twoje serce staje się lżejsze, a ciężar który w nim nosiłaś zaczyna po prostu znikać.
Stopniowo, chwila za chwilą, obracać się w pył.



Dwa dni później miała miejsce gala Critic Award, na której na szczęście nie spotkałam nikogo, kogo nie chciałbym spotkać.
Caroline i Zoe zaraz po urodzinach Styles’a wróciły do Londynu na wielkie przygotowania dotyczące przyjęcia zaręczynowego tej pierwszej.
W Los Angeles zostałam tylko ja i Victoria, z którą wciąż byłam pokłócona.
Wyobraźcie sobie mieszkanie z osobą, z którą mijasz się bez słowa przez całe cztery dni!
W efekcie końcowym można dostać naprawdę fioła do głowy.
Dlatego piątego dnia naszej kłótni stwierdziłam, że trzeba coś z tym zrobić.
Biorę głęboki oddech i otwieram drzwi jej pokoju.
Leży na prawej stronie łóżka czytając książkę.
„Buszujący w zbożu”.
Słyszałam co nieco o tej książce.
Ba! Nawet samą ją przeczytałam.
Fakt, że podobnież była to ulubiona lektura zabójcy John’a Lennon’a zainteresował mnie na tyle, żeby po nią sięgnąć.
Mam nadzieję, iż moja przyjaciółka nie studiuje jej po to, aby uknuć nikczemny plan wobec mnie samej.
Dziewczyna nie drga, kiedy kładę się obok niej.
Patrzę na jej profil, ale ona wciąż czyta. Albo raczej udaje, że to robi.
Na pewno udaje.
Wzdycham i kieruję swój wzrok na sufit.
-Z niektórymi dziewczętami nigdy nie można dociec, co się na dnie kryje. - odzywam się, przypominając sobie jeden z cytatów autora tejże książki.
Kątem oka zerka na mnie, ale znów powraca do swojej poprzedniej czynności.
-Sam jestem, samiutki z sobą samym.
-Jesteś wariatką. - słyszę nagle jej cichy chichot.
-Całe szczęście, bo już nic więcej nie wymyślę.
Blondynka wzdycha, odkłada książkę i obraca się do mnie przodem. I znów tak jak zawsze mamy w zwyczaju leżymy na przeciwko siebie wpatrując się w swoje twarze.
-Przepraszam. - odzywam się w końcu.
-To ja przepraszam. Nie powinnam była tak na ciebie naskoczyć. Zbyt dużo emocji.
-A ja nie powinnam ci dawać reprymendy za to, do czego sama się nie stosuję. - milknę. - A przynajmniej, nie stosowałam. - dopowiadam.
-Co mnie ominęło?
-W zasadzie nie wiele. Tylko definitywne zakończenia dwóch relacji, które zmieniły moje życie.
-Harry? - pyta, na co kiwam głową.
-Nick!? - pyta tym razem trochę głośniej, a ja ponawiam gest.
-On chyba wiedział, że nigdy nie zobaczę w nim tego, co on widzi we mnie. Wycofał się. I wcale mu się nie dziwię. Potrafię być nieźle popaprana. Zniszczyłabym mu życie.
-Niczego byś nie zniszczyła. Wiesz ilu ludzi jest w związkach, gdzie miłość jest tylko jednostronna?
-No ile? - patrzę na nią z zaciekawieniem.
Zastanawia się chwilę.
-Bo ja wiem? Pewnie cała masa!
Chichoczę.
-Wiesz, może lepiej, że tak się stało. Teraz oboje jesteście wolni. Albo może powinnam powiedzieć, obytroje? 
-Tak. 
-Każdy z was może sobie ułożyć życie na nowo z zupełnie nowym startem. Zostaw za sobą przeszłość, by mogła nadejść przyszłość Ami…
-A ty co zrobisz? - pytam o jej sytuację z Niall’em.
Chyba obie mamy skłonności to nieudanych trójkątów.
-Ja spróbuję zrobić to samo.


Londyn wita nas słońcem, ale i minusową temperaturą. Całe szczęście, że nie pada śnieg, bo moje buty jak zwykle nie są zbyt dobrze przystosowane na taką ewentualność.
Otwieramy drzwi naszego starego domu, w którym teraz mieszka tylko Zoe. Zastanawiam się, jak sobie radzi sama w tak wielkiej posiadłości, ale kiedy dostrzegam Lewis’a, który stoi w kuchni w samych bokserkach, ta myśl przestaje mnie w końcu trapić. 
-Dzień dobry! - odzywamy się z Vicky, aby dać mu do zrozumienia, że jego poranne rozciąganie w negliżu powinno dobiec końca.
-Cholera. - lęka się, i prawie wylewa kawę. - Myśleliśmy, że przyjedziecie trochę później.
-Nic się nie stało. Chyba. - zerkam na Vick, doszukując się wsparcia.
-Cieszymy się, że jesteś tu razem z Zoe! Na pewno sprawiasz, że jest mniej… samotna. 
-Tak. - kiwam głową, w tej jakże niezręcznej chwili.
-Dziewczyny! - ze schodów nagle zlatuje czarna niewiasta, ubrana jedynie w figi i nie do końca zapiętą, satynową koszulę.
-Kopę lat! - chichoczę, gdy chowa nas obie w szczelnym uścisku.
-Przepraszam, że przerwałyśmy ten zapewne udany poranek. - Vicky odzywa się, kiedy wzrok czarnowłosej ląduje na jej chłopaku.
-Om, cóż. Nie przejmujcie się tym. - kładzie ręce na naszych ramionach i prowadzi nas do salonu grając na zwłokę.
Jestem pewna, że w tym momencie Lewis szybko czmycha po schodach, aby założyć na siebie brakujące części garderoby.
-Więc, jak minął lot? - Zoe bierze to co ma pod ręką i częstuje nas sokiem pomarańczowym oraz ciasteczkami oreo. 
Z jednej strony czuję się tu jak gość, lecz z drugiej mam wrażenie, że nigdy stąd nie wyjeżdżałam.
-Długi. - wzdycham. - Oczy mi się kleją. Dobrze, że przyjęcie jest jutro, bo mój imprezowy duch nie jest dzisiaj w najlepszej formie.
-Oh, poczekajcie aż to wszystko zobaczcie. Caroline zrobiła jak zwykle kawał dobrej roboty. - zachwyca się Zoe.
-Nie możemy się doczekać!


Tak jak było wcześniej wspomniane, sala na której odbywa się przyjęcie wygląda znakomicie. Nie jest duża, ale zawiera wiele wspaniałych detali i dekoracji, które sprawiają, że prezentuje się naprawdę uroczo.
-I jak wam się podoba!? - Caroline doskakuje do nas cała podekscytowana i nie widzę w niej ani grama zdenerwowanie. Ja zapewne już dawno bym zemdlała.
-Cudownie jak zwykle! Musisz mi obiecać, że pewnego dnia zorganizujesz mi wesele. - śmieję się.
Nie wiem czy ten dzień kiedykolwiek nadejdzie zważając na moje szczęście w miłości, ale lepiej się za wczas zabezpieczyć.
-Da! - potakuje. 
-Pięknie wyglądasz, Care! Cieszymy się twoim szczęściem. - dopowiada Vicky.
-Dziękuję wam dziewczyny. Za wszystko.

Każdy gość siedzi już na swoim miejscu, oczekując wielkiego toastu i smakowitego obiadu. Pewnie większa część jednak bardziej stawia na smakowity obiad.
Paul na szczęście nie każde długo nikomu czekać i wstaje ze swojego miejsca.
-Kochani! Przemowy to nie jest coś w czym jestem dobry, ale znalazłem ostatnio piękny cytat, z którym chciałbym się z wami podzielić. Zauroczenie jest pełne skrywanych spojrzeń, młodzieńcze zakochanie to mnóstwo słów i gestów, natomiast dojrzała miłość jest prawdziwą ulewą uczuć. A ja, stojąc tu dzisiaj przed wami, właśnie tak się czuję. Ta ulewa spływa na mnie w każdej chwili, a moja piękna narzeczona zawsze użycza mi miejsca pod swoim parasolem. - szatyn bierze blondynkę za rękę. - Caroline…Jesteś powodem, dla którego warto wierzyć w jutro. Jesteś głosem, który płoszy cienie, ale co najważniejsze jesteś miłością mojego życia, dzięki której oddycham. I wam nasi drodzy goście życzę tego samego.
Wzruszam się, kiedy słyszę to cudowne zakończenie i jestem prawie pewna, że biję brawo najgłośniej z całego towarzystwa.
W tej cudownej chwili przed oczami miga mi sylwetka Harry’ego, który siedzi u boku Camille.
Lecz dzisiejszego wieczora nie zamieniam z nim żadnego słowa.


VICTORIA

Czasami dorośli ludzie są gorsi niż dzieci. Wiem to po swoim przykładzie. Całe dziewięćdziesiąt godzin fochów i obrażalstwa jakimi darowałyśmy się wzajemnie z Americą zmęczyło mnie już po chwili, ale coś uparcie kazało mi trzymać się tego co jest.
I takim oto sposobem, po zakończonej gali Critic Awards na której pojawiłam się wraz z Joe podjęłam samotną decyzję, że czas zakończyć to co się między nami zaczęło.
Wróciłam do domu, wskoczyłam w coś wygodniejszego i ruszyłam na pożegnanie przeszłości.
Zapukałam do drzwi, w których Joe pojawił się niemal od razu. Miał ubrane buty, a w dłoni trzymał kurtkę. Spodziewałam się tego, że będzie się gdzieś śpieszył, więc obiecałam sobie, że nie zajmę nam dużo czasu. To musi być bezbolesne rozstanie. Zupełnie jak szybkie zerwanie plastra.
- Hej - mówię, lekko się uśmiechając. Wiem, że Joe jest zdziwiony moją obecnością, zważywszy że widzieliśmy się niespełna godzinę temu - Mogę wejść?
- Jasne - przepuszcza mnie w drzwiach - Napijesz się czegoś? - rzuca kurtkę na kanapę. 
- Nie, dziękuję. Chcę tylko porozmawiać. Nie zajmie nam to długo. Widzę, że gdzieś uciekasz.
- Tak, jestem umówiony na kolację z Sashą - odpowiada, po czym opiera się biodrem o kanapę - Więc o czym chcesz rozmawiać?
Biorę głęboki oddech, przypominając sobie w pamięci co chciałam mu powiedzieć. Wszystko co do tej pory sobie ułożyłam w głowie wyparowało jak bańka mydlana.
- Chciałabym się rozstać - wyduszam. Myślałam, że to będzie zdecydowanie łatwiejsze.
- Rozumiem… a jaki jest tego powód?
- Jest jeden, najważniejszy powód - spoglądam mu w oczy - Ja nic do Ciebie nie czuję Joe. Nie czuję się przy Tobie bezpieczna. 
- To przez tą akcję w klubie? 
- Głównie, ale nie tylko. 
- Jesteś pewna, że nie chodzi o jakąś osobę? - słyszę sarkazm w jego głosie i totalnie przestaje żałować, że więcej nie będziemy musieli nazywać się "parą".
- W sumie - wzruszam ramionami, przyjmując luzacką pozę - Chodzi. I to w tym wszystkim jest najlepsze. Że w końcu zrozumiałam kto jest dla mnie najlepszy.

Przyjęcie okazało się jeszcze lepsze niż się spodziewałam. Było elegancko, skromnie a zarazem wystawnie i tylko tak jak Caroline potrafi - od serca.
I ciągle echem odbijają mi się słowa Paula z jego toastu: "Jesteś powodem, dla którego warto wierzyć w jutro. Jesteś głosem, który płoszy cienie, ale co najważniejsze jesteś miłością mojego życia, dzięki której oddycham. I wam nasi drodzy goście życzę tego samego."
W głębi serca zazdroszczę im tej miłości którą mają. Z drugiej - podziwiam za wytrwałość. Z kolejnej - za siłę. Jeśli ideały istnieją, to Paul i Caroline są ideałem.
Sięgam po kieliszek z tacki, upijając łyk. 
- Nie uważasz, że są idealni? - zagaduję Ami, która automatycznie spogląda na Car i Paula.
- Oczywiście, że tak uważam.
- A co uważasz na temat Camilli? - karci mnie wzrokiem, jakbym co najmniej obraziła jej pupilka.
- Choć życzę mu szczęścia - odpowiada - Mogę jedynie powiedzieć jedno. Nie. Trawię. Tej. Dziewczyny. Nie uważasz, że jest za chuda?
- A może przypomnieć Ci jak wyglądałaś jeszcze kilka miesięcy temu? 
America łączy brwi i zaciska usta w bojowym nastawieniu.
- Masz rację. Tylko pozytywne nastawienie nas uratuje, co?
Kiwam potwierdzająco głową.
- Pamiętaj, że wszystko można zacząć od nowa. Jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów- wypowiadam poważnie, unosząc kieliszek z szampanem ku górze. Ami powtarza gest, energicznie zgadzając się z moimi słowami.
- Czekaj, czekaj - przerywa by spojrzeć na mnie badawczo - Skąd u Ciebie tyle mądrości życiowej, przyjaciółko?
- Od kiedy ściągnęłam Tumbrl’a, moja droga. Swoją drogą polecam. Czasami warto trochę powkładać sobie mądrych tekstów do głowy. 
- Mi wystarczy "Buszujący w zbożu". Wiesz, mam jakieś dziwne przeczucie, że z tą książką będzie wiązało się coś ważnego w moim życiu.
Kiedy wypowiada te słowa, patrzę na nią jak na wariatkę.
Jeśli skończy jak zabójca John'a Lennona - naprawdę będę jej współczuć.

Ale jeśli czuje coś takiego, a nie innego. Wierzę jej. Wierzę, że coś się niedługo zmieni.

***