AMERICA
Olivetta to zdecydowanie najpiękniejsza i najbardziej romantyczna restauracja w jakiej kiedykolwiek byłam. Myślę, że wystrój jak i całokształt zrekompensowałyby nawet niedobre jedzenie gdyby takowe było ale oczywiście jest wręcz przeciwnie. Roślinny sufit i żyrandole w kształcie kwiatów skradły moje serce od pierwszego wejrzenia. Dodatkowo bluszcz na ścianach i mnóstwo zieleni wokół dodają temu miejscu ciepła i uroku. Na sali oprócz nas jest jeszcze kilka par, ale to wokół naszej dwójki dzieje się najwięcej. Może dlatego, że od samego początku kelnerzy zaczęli przynosić wazony z długimi, pełnymi czerwonymi różami i stawiali je wokół nas jakbyśmy byli ich ołtarzem. Podejrzewałam, że to pomysł Harry’ego, ale skłamałabym mówiąc, że nie była to najsłodsza rzecz jaka spotkała mnie w życiu.
Kolacja składa się ze świeżej baraniny z sosem chrzanowym, która wspaniale działa na podniebienie, mnóstwa warzyw i maślanego pieczywa. Dodatkowo czerwone wino pomaga mi się rozluźnić, bo nie powiem, że nie jestem lekko zestresowana. Zupełnie jakby była to nasza pierwsza randka.
Kiedy w końcu skończyłam tą wspaniałą ucztę, spojrzałam na Harry’ego. Z jego ust nie wydobywały się żadne słowa. Siedział bez ruchu, wpatrując się we mnie z uśmiechem.
-Masz dość? - pytam w końcu.
Szatyn pokręcił przecząco głową, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Nie… ani trochę. Wyglądasz pięknie.
Uśmiecham się nieśmiało.
-Chodziło mi o jedzenie, ale dziękuję. - dopowiadam cicho, niemal szeptem. Przypatrujemy się sobie dalej, aż w końcu podnoszę kieliszek z winem.
-Chyba powinniśmy wypić za ten wieczór.
-Zdecydowanie tak. - unosi swój kieliszek i styka się z moim. Bierze moją dłoń w swoją, delikatnie ją gładząc. Upijam łyk wina, zadowolona ze swego dzisiejszego wyglądu, jak i samopoczucia, ze smaku i aromatu wina i ze wszystkiego co mnie aktualnie otacza. Migotliwy odblask płonących świec sprawia, że ten wieczór jest jeszcze bardziej romantyczny niż mogłabym sobie wyobrażać.
-Tu jest wspaniale. - wzdycham. - Cieszę się, że mnie tu zabrałeś.
-Nawet sobie nie wyobrażasz w ilu cudownych miejscach byłem i za każdym razem, gdy trafiałem na to wyjątkowe, od razu myślałem o tobie. Chciałbym cię zabrać w każde z nich.
Uśmiecham się nieśmiało.
-Więc, co zamierzasz zrobić gdy skończysz trasę?
Wzruszam ramionami.
-Kto wie. Myślę, że mogę udać się gdziekolwiek. Nie zostawiłam w Nowym Jorku raczej nic, do czego chciałabym wrócić. Szczerze mówiąc, nie myślałam w ogóle o tym, co będę robiła po powrocie.
-Jeśli być zechciała, udałabym się z tobą. Gdziekolwiek.
Zerkam na niego nieufnie.
-Nie mów takich rzeczy.
-Jakich?
-Które nic nie znaczą.
-Dlaczego uważasz, że nie mówię serio?
Przez chwilę unikam jego wzroku. Dodatkowo przeszkadza mi cisza, która następuje w sali. Zupełnie jakby wszyscy przestali nagle rozmawiać i czekali z niecierpliwością na dalszy ciąg akcji. Moja pierś unosi się i opada przy każdym oddechu. Przypuszczam, że on zauważa jak po mojej twarzy przemyka cień obawy. Tym razem chwyta moją drugą dłoń, przywierając ją sobie do ust. Całuje delikatnie moje palce, a ja czuję jego ciepły oddech na skórze.
-Przepraszam, jeżeli wprawiłem cię w zakłopotanie, ale ten wieczór wiele dla mnie znaczy. Jest czymś czego nie znałem od momentu, kiedy przestaliśmy ze sobą być. To jak jakieś marzenie senne. Ty jesteś spełnieniem moich marzeń.
Ciepło płynące z jego dłoni zdaje się przenikać moje ciało aż do kości.
-Ja też wspaniale spędzam czas. - mówię.
-Lecz nie czujesz tego samego.
Podnoszę głowę i spoglądam na niego gwałtownie.
-Oczywiście, że czuję! Może nasza więź momentami wahała się w równowadze, ale nigdy nie wygasła na dobre. Nigdy nie czułam do nikogo tego, co czułam do ciebie. Ale ostatni rok mojego życia pozostawia wiele do życzenia. Mam wrażenie, że niektóre sytuacje były końcem wszystkiego, na co miałam nadzieję w przyszłości. Umarła osoba, którą byłam. Sądziłam, że chcę prowadzić dalej normalne życie, i próbowałam, ale świat nie wydawał się już być zainteresowany tym, kim jestem. Otaczałam się skorupą i kiedy w końcu zamknęłam ten okropny rozdział, musiałam na nowo uczyć się nowej siebie.
-Nie jestem pewien, co chcesz mi przez to powiedzieć.
-To, że nie mówię nie. Chciałabym budować z tobą przyszłość. Ale właśnie dlatego, że dałam odejść staremu życiu, dałam rownież odejść tobie. Jesteś miłością mojego życia, a nasze ostatnie spotkania znaczyły dla mnie więcej niż możesz sobie wyobrazić, ale nie możesz mówić, że pojedziesz za mną wszędzie. Zobacz, jak bardzo zmieniliśmy się w ciągu ostatnich miesięcy. Czy możesz z ręką na sercu obiecać, że za rok będziesz czuł to samo co dzisiaj?
-Tak. - odpowiada. - Mogę.
-Skąd ta pewność?
-Bo wpatruję się w ciebie z przekonaniem, że nie ma na świecie piękniejszej i bardziej odpowiedniej kobiety dla mnie. Bo wiem, że jesteś jedynym powodem dla którego miałbym gdziekolwiek podążać. I nie wiem dokąd zmierzamy, ale nie chcę tam iść bez ciebie…
-Harry… - odzywam się. Czuję, że moje powieki stają się mokre. Wprost idealne miejsce do wzruszeń.
-Będę próbował do końca. Nie mogę dać ci odejść. Bo jesteś cierpliwa. Ufna i dobra. Masz tysiące innych rzeczy, które sprawiają, że ja nigdy taki nie byłem. Więc jeśli pozostanie mi jedynie wspomnienie tego, że mnie kochałaś, przetrwam wszystko.
***