środa, 15 listopada 2017

43.When I'm with you all I get is wild thoughts.

AMERICA


Siedzę właśnie w samolocie do Dubaju sącząc przepyszną margaritę. Wraz z Zayn’em i całą ekipą od klipu mamy zamiar zrobić niezłe show. I to dosłownie.
Jestem podekscytowana całym tym wydarzeniem, ponieważ Dusk Till Dawn będzie pierwszą piosenką, która jest wodząca na ścieżce dźwiękowej sagi Grey’a, a w samym teledysku nie będzie bohaterów z filmu tylko jej wykonawcy, w tym przypadku my. 
Marc, czyli główny reżyser klipu zaczyna nam co nie co opowiadać o jego scenerii.
-Wszystko będzie utrzymanie w klimacie hollywoodzkiego filmu. Można powiedzieć, że będziecie grać nowoczesne postacie Bonnie i Clyd’a. - mówi, a ja jestem coraz bardziej podekscytowana. - Na samym początku będzie pokazany Zayn z tajemniczą walizką. Później zrobimy ujęcia, kiedy siedzisz na oknie - kieruje w stronę chłopaka. - I w tym samym momencie będzie pokazanie Americy, która będzie kroczyć przez ulicę z identyczną walizką. - tym razem mówi do mnie. - Następnie Zayn będzie podążał tymi samymi ulicami Dubaju, kiedy w tym samym momencie złapie go policja. Później będzie krótka pogawędka na temat walizki, która okaże się fałszywa, bo to właśnie America będzie trzymała prawidłową walizkę z pieniędzmi. 
-Zawsze chciałam zagrać czarny charakter - odpowiadam rozentuzjazmowana. 
-Świetnie, będziesz miała okazję - śmieje się Marc. - Później będzie akcja w motelu, kiedy America zdejmuje perukę i pokazuje swoje prawdziwe oblicze. W tym samym momencie Zayn zostaje wypuszczony i będzie się toczył wyścig sportowymi samochodami na ulicach miasta. Zayn dotrze do miejsca docelowego szybciej niż policja i zostawi dla nich małą niespodziankę w postaci fałszywej walizki i kilku atomów, które wybuchną.
-Ja chyba zdecydowanie gram ciemniejszy charakter od ciebie - zagaduje z uśmiechem Zayn, na co faktycznie przyznaje mu rację. 
-Później czeka was trochę bardziej intymna scena w motelu, gdzie Zayn dołączy do ciebie Americo i pokażecie widzom kilka ujęć romansu, który łączy was w piosence i na ekranie - mówi, na co kiwamy głowami. Wiedziałam, że teledysk może się na tym opierać ponieważ jakby nie patrzeć - piosenka jest totalnie o miłości. - Nie będzie wam to przeszkadzać?
-Mnie w żadnym wypadku - odpowiada Malik.
-Dopóki będzie wszystko z czułością i smakiem to mnie również - uśmiecham się, no bo taka w końcu nasza praca. Nie robimy nic złego, a jestem pewna, że będzie mówił o tym cały świat.
-Tak właśnie to widzę - Marc z zadowoleniem kiwa głową i chyba cieszy się, że wszystko jest dogadane i zapięte na ostatni guzik. 
Nie mogę się doczekać!



Dubaj jest naprawdę wspaniały, a wszystko jest już przygotowane i z łatwością możemy zacząć nagrywać teledysk. 
Trwają pracę nad ujęciem pierwszych scen Zayn’a, natomiast ja w tym czasie mam robiony makijaż. Kiedy na głowę zakładają mi krótką czarną perukę, czuję się jak postać z sensacyjnych filmów. 
Nigdy wcześniej nie miałam tak krótkiej fryzury o tak ciemnym kolorze, ale muszę przyznać, że prezentuję się całkiem nieźle.
Ubieram czarny płaszcz oraz długie czarne buty. Na nos zakładam duże okulary i biorę w dłoń walizkę. 
Czekam na swoją kolej ujęć w międzyczasie rozkoszując się świeżym dubajskim powietrzem. Jest dość ciepło i mam nadzieję, że moje zagranie w płaszczu pójdzie szybciej niż mi się wydaję, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że prace nad teledyskiem mogą trwać nawet dniami, więc nie przyzwyczajam się do myśli jak najszybszego zdjęcia płaszcza i wysokich szpilek.


Tak jak myślałam wszystko trochę się przedłużyło w czasie i scenę w motelu kręcimy na drugi dzień.
Jestem ubrana w przepiękny koronkowy stanik, obcisłą spódnice z dłuższym stanem i markowe czarne szpilki. Na mojej głowie widnieją naturalne fale, tym razem skonstruowane z moich włosów, a po peruce nie ma ani śladu. Moją szyję zdobi do tego złoty, wiszący choker, a rękę piękna bransoletka.
Zayn natomiast ma na sobie białą koszulkę i jasno brązowe ogrodniczki i muszę przyznać, że wygląda mega gustownie. 
Scena przedstawia moment, kiedy on wchodzi do pokoju, a ja stoję twarzą do okna. Podchodzi do mnie wolno i dotyka wzdłuż moje goło ramię dochodząc aż po same czubki moich palców u rąk.
Przesuwam się bliżej tak, że wyczuwam jego oddech na mojej szyi. Wyginam się w łuk i dosłownie czuję się jak w filmie.
Daję z siebie sto procent, bo wiem, że wszelkie niedociągnięcia będzie widać na nagraniu. 
Kiedy trwają ostatnie wersy refrenu, odwraca mnie do siebie, śpiewamy tekst piosenki w swoje usta, błądząc dłońmi po swoich ciałach.
W finalnej scenie na zakończenie piosenki zbliżamy do siebie swoje wargi i tuż przed pocałunkiem reżyser krzyczy „cięcie”.
Specjalny efekt, aby wzbudzić w widzach niepewność. Zdaję sobie sprawę, że gdyby doszło do faktycznego pocałunku, nie byłoby z tego takiej frajdy.
No i mój chłopak zdecydowanie zrobiłby mi awanturę z tego powodu.
Przecież on może, ale ja nie.
-Świetna robota moi drodzy! - Marc podchodzi do nas, przybija piątkę z Zayn’em, a mnie przytula entuzjastycznie.
Tak samo jak i my, jest zadowolony z efektów naszej pracy. Wyszło niebezpiecznie, z dreszczykiem, ale także ze smakiem. Jestem pewna, że namiętność, którą pokazaliśmy w klipie, zostanie prawidłowo odebrana.
-Jesteś niesamowita, Americo - Zayn uśmiecha się do mnie i również mnie przytula. Pomimo tego, że był kiedyś z Caroline i ich związek zakończył się dość burzliwie, to jednak ja i Malik mamy ze sobą świetny kontakt i nikt nie czuje do niego urazy, za to co się stało. A już na pewno nie Caroline, bo właśnie dzięki rozpadowi tego związku, w końcu odnalazła prawdziwą miłość.
-Dziękuje ci Zayn. Wspaniale mi się z tobą pracowało.
-Mam nadzieję, że to nie po raz ostatni - odpowiada, pełny nadziei i szczerze powiedziawszy, ja też się jej trzymam.
-Na pewno nie po raz ostatni…


CAROLINE 

Sesja do Vogue, to jedno z większych osiągnięć w naszej karierze. Otworzymy nowy rok magazynowy i każda z nas dostanie swoją własną okładkę wraz z dołączonym wywiadem.
Siedzimy z dziennikarzami po piętnaście minut, aby mieć czas na odpowiedzenie na zadawane nam pytania, które dotyczą między innymi spraw modowych, ale także tych związanych z naszą karierą. 
Opowiadam o moich własnych sposobach na piękną cerę, które są w stu procentach sprawdzone i o tym, że niebawem zacznę pracę nad swoją własną kolekcją odzieżową.
Ludzie na pewno się zdziwią, zważając, że nie zawsze idę w parze na bieżąco z trendami modowymi, ale taka jestem i mam wrażenie, że znajdę wiele zwolenniczek swojej własnej dewizy. 
Moja sesja dzieli się na sześć części i każda z nich ma swój własny klimat.
Najpierw jestem umalowana w dość kontrowersyjny, ale kobiecy i delikatny sposób, ukazując tym samym zabawę i radość, którą można mieć z wykonywaniem makijażu.
Kolejne ujęcia są dość naturalne. Mam na sobie jeansową koszulę i bardzo delikatny makijaż i wydaję mi się, że zdjęcia z tejże właśnie sesji, będą ukazywać tą najprawdziwszą mnie. 
Następnie jedziemy z ekipą w plener, gdzie wita mnie przepiękne miejsce i niesamowicie klimatyczny krajobraz. Dużo tu zieleni oraz drzew i jestem ja wśród tego wszystkiego z kapeluszem w ręce i lampką wina w drugiej. Czuję się sobą, więc to kolejny plus ekipy magazynu, która pozwala nam grać swoje role, a nie rolę kogoś zupełnie innego.
Następna sesja ma miejsce w przepięknym domu, a moim przeznaczeniem w ujęciach jest cudownie ozdobiona cegłami ściana. Żałuję, że widzę ją dopiero teraz, ponieważ jestem pewna, że wykonałabym w swoim mieszkaniu podobną. 
Tutaj mam na sobie ubrania w różnych odcieniach nude i z uśmiechem pozuję do obiektywu.
Przedostatnia już sesja odbywa się w studio i jest chyba najbardziej „szalona” jeśli można tak to ująć. Mam na sobie obcisłą białą sukienkę z bufiastym ramieniem, czarny kapelusz i brązowe sandałki. W końcu mam okazję pokazać radość i zabawę, jaką sprawia mi pozowanie do zdjęć.
Końcowe ujęcia mają miejsce w pokoju przygotowań, kiedy jestem już bez makijażu, a moje włosy są w kompletnym nieładzie. Można by pomyśleć, że te zdjęcia nie nadają się do magazynu o modzie, ale to właśnie one doskonale pokazują jaka jestem na co dzień w swoim własnym domowym zaciszu. 
Po zakończeniu dziękuję całej ekipie i jestem szczęśliwa, że miałam okazję wziąć udział w tak wielkim przedsięwzięciu.
Kiedy dołączam do dziewczyn i mogę zobaczyć efekty ich pracy, jestem jeszcze bardziej zachwycona.
Sesje Americy pokazują jej wiele oblicz i widzę, że każda jej stylizacja jest inna, zupełnie jak miejsca, w których odbywały się sesje. 
Dokładnie widzę zróżnicowanie jej osobowości na kolejnych zdjęciach i bez problemu mogłabym określić każdą z nich.
Na jednym da się spostrzec jej wrażliwą stronę, na kolejnym zaś pokazuje, że jest panią swojego życia. Kolejne zdjęcie przedstawia jej zranioną duszę, natomiast czwarte jest bardzo intymne i wydaję mi się, że róża w ustach jest podkreśleniem jej stu procentowej kobiecości i seksapilu, jaki w sobie nosi. Kolejne ujęcie dość mroczne, ale swego rodzaju stanowcze i feministyczne.
Ostatnie zdjęcie jest jednak najbardziej urzekające. Tutaj zdecydowanie najbardziej skrada moje serce i jestem totalnie pod wrażeniem jej kobiecych kształtów w cudownej czarnej bieliźnie. W tej fotografii jest wszystko tak, jak powinno być. Przepiękna kobieta na tle przepięknego mieszkania, jakby czeka na swojego kochanka. Gdybym była facetem, zdecydowanie oddałabym się jej cała.
Uroda Victorii na wszystkich jej fotografiach jest równie powalająca co Americy.
Jej wspaniałe blond włosy idealnie zgrywają się z jej śliczną twarzą, tworząc tym samym istotę doskonałą. 
Na zdjęciu w czerwonym stroju świetnie widać kontrast z zielonym tłem korytarza, a jej zaskoczenie pozostaje zagadką dla widza. Na drugiej fotografii widać nostalgię i mam wrażenie, że owy nastrój najbardziej pasuje do sytuacji, która aktualnie dzieje się w życiu Victorii. Zupełnie tak, jakby nie do końca wiedziała jaką decyzję podjąć, aby w efekcie końcowym być zadowoloną ze swojego życia. 
Kolejne czarno białe zdjęcie podoba mi się najbardziej, a jej stylizacja jest niewątpliwie bardzo udana. 
Następne dwa są przybliżone na jej twarz. Pierwsze - zdjęcie zapewne z przygotowań do sesji, natomiast kolejne zrobione jakby z zaskoczenia i to chyba na tym widać jej najprawdziwsze oblicze, które wszystkie znamy na co dzień. 
Ostatnie zdjęcie wydaję się być wesołe, choć jej mina niekoniecznie na to wskazuje. Pokazuje na nim, że w głębi duszy jest bardzo delikatną, ale i wrażliwą dziewczyną, a niekoniecznie super gwiazdą, jaką wszyscy sądzą, że jest.
Sesja Zoe wydaje się być najbardziej profesjonalna z nas wszystkich. Może to dlatego, ponieważ chyba jako jedyna z nas ma największe predyspozycje na profesjonalną modelkę.
Jej charakterystyczna twarz, idealna sylwetka i wysoka postura idealnie nadają się do licznych sesji zdjęciowych.
Na pierwszej fotografii jest wesoła i szczęśliwa, i muszę przyznać, że właśnie taką Zoe uwielbiam najbardziej. Kolejne dwie są do siebie podobne klimatycznie i ukazują raczej jej poważną stronę, która jest równie piękna jak ta radosna.
Czwarte zdjęcie zapiera dech w piersiach i jestem pewna, że nie jeden facet po tym widoku kompletnie się w niej zakocha. I szczerze powiedziawszy - wcale się temu nie dziwię.
Następna jej stylizacja jest dość szalona, ale dziewczyna zdecydowanie potrafi ją pokazać w odpowiedni sposób. Wyraz twarzy ma dość smutny, a nawet trochę nadęty, ale przypuszczam, że taki właśnie był tego zarys.
Kolejne zdjęcie w studio, jest jakby również robione z zaskoczenia, tak jak w przypadku Victorii. I po raz kolejny zgadzam się, że to zdjęcie najbardziej pokazuje osobowość Zoe. Czasem zagubioną i bardzo zranioną, ale jednocześnie zdeterminowaną i skłonną do walki.
Jesteśmy The Fame.
I nasze wydanie Vogue przejdzie do historii.
Gwarantuję wam to.


ZOE

Pokazy słynnych projektantów zawsze mają wzięcie. Inaczej nie jest i tym razem. Wspólnie z moimi przyjaciółkami z zespołu przygotowujemy się do wspólnego wyjścia długo przed przyjazdem samochodu z szoferem za kierownicą. 
Każda z nas jak zwykle wyróżnia się swoim odmiennym, ale zarazem wyrażającym nas stylem. Oczywiście nie mogłyśmy pokazać się dzisiejszego wieczoru w niczym innym niż od stóp do głów w najnowszej kolejki Zimmermana.
Caroline ma na sobie granatową sukienkę w jasne kropki. Górę jej sukienki zdobią falbanki, dodając jej szczyptę dziewczęcości. Dobrała do tego szpilki w kolorze nude i pasującą do nich torebkę. Jej uszy zdobią złote kolczyki w stylu lat osiemdziesiątych. Całość jest bardzo lekka, ale zarazem seksowna. 
America ubrała najsłodszą sukienkę jaką widziały moje oczy. Odcinana w talii, ozdobiona tuzinem koronek z charakterystycznym wycięciem dekoltu w serek. Dzięki niemu całość nie jest przesłodzona, a Carter może pokazać co ma najlepsze. Dodatkami w tym wypadku są różowo-złote kolczyki wysadzane małymi i większymi diamencikami, torebka od YSL oraz lakierkowe szpilki w kolorze różowego lukru.
Victoria wybrała na to wydarzenie coś bardziej szykownego. Ma na sobie sukienkę w kolorach złota i beżu. Wyróżnia ją zdobny print oraz wycięcia po bokach. Elementami uzupełniającymi całą stylizację są czarne szpilki, złota torebka oraz ozdobna opaska na głowę z przeźroczystymi kamykami.
Za to ja mam na sobie ekstrawagancję oraz wygodę w jednym. Biało-niebieski top oraz krótkie spodenki do kompletu wyglądają oszałamiająco na moim smukłym ciele. Uzupełnieniem mojego stroju są białe botki w szpic, które okazały się hitem tego sezonu. Jak na mnie przystało poszalałam w dodatkach. Ciemny kapelusz z dużym rondlem oraz torebka przedstawiająca obrazy prosto z Ameryki idealnie łączą się ze srebrnym chokerem.
Docieramy na miejsce chwilę przed rozpoczęciem pokazu, więc mamy jeszcze czas na rozmowę z dziennikarzami i pozowanie na ściance. Jest ona swoją drogą bardzo ciekawa i przykuwa uwagę wszystkich. Przedstawia plaże Malibu. Sufit cały obwieszony jest muszelkami, linami marynarskimi oraz białym materiałem imitującym maszty. Nie będę ukrywać, że wygląd jest nie dość, że oryginalny to jeszcze bardzo ekstrawagancki i pewnie jeszcze długo nie zobaczę niczego tak spektakularnego.
- Dziewczyny! Caroline! - blondynka wyłapuje przyjaciółkę, wyciągając przed jej nos mikrofon - Jak samopoczucie przed pokazem?
- Jestem bardzo podekscytowana tym co zobaczymy - spogląda na nas, a my kiwamy potwierdzająco głowami - Nicky i Simone zawsze trafiają w nasze gusta, tworząc co sezon oryginale ubrania. Jesteśmy wielkimi fankami ich stroi kąpielowych, a ja nieskromnie powiem, że najlepiej czuję się w ich sukienkach. Są ultra kobiece i wygodne, co pozwala się czuć nie dość, że seksownie to jeszcze tak, jakby te ubrania były naszą własną skórą.
- Świetnie - puszcza oczko do Turner, po czym przenosi swoją uwagę na Ami - Americo, a Ty co powiesz na temat projektów Zimmermann'a? Co jest Twoją ulubioną częścią ich ubrań?
- Myślę, że moja odpowiedź brzmi tak samo jak odpowiedź Caroline - uśmiecha się szeroko - Dziś mam na sobie to cudo - obraca się wokół własnej osi, prezentując swoją kreację - I nie ukrywam, jestem zachwycona. Sukienka wykonana jest ze świetnej jakości materiałów, koronki to majstersztyk. Szczerze? Nic dodać, nic ująć.
- Rzeczywiście, Americo, prezentujesz się wyśmienicie - chwali niebieskooką - Victoria. Ty masz na sobie sukienkę z kolekcji zeszłorocznej. Co skłoniło Cię, by sięgnąć do starszych modeli?
- Cóż - blondynka wygładza sukienkę, jakby miała jakieś wygniecenia, po czym podnosi wzrok na reporterkę - Niech Pani spojrzy? Czy to nie jest piękna kreacja? Zawsze bardziej podobały mi się eleganckie strony mody Zimmermann'a, a pamiętałam, że wcześniej miały w ofercie właśnie takie sukienki. Więc pozwoliłam sobie na małą podróż w czasie. Chociaż jestem pewna, że dziś również nie będę mogła oderwać wzroku od modelek.
- Muszę przyznać rację, wow, ta sukienka robi niezłą robotę - Vicky i blondynka z Elle wymieniają porozumiewawcze spojrzenia - Zoe.
- Tak? - już mam podstawiony mikrofon pod nos.
- Ty jak zwykle jesteś bardzo oryginalna. Opisz swój strój.
-  Mam na sobie dwuczęściowy komplet, który udało zamówić mi się przedpremierowo. Dobrałam do niego kilka fajnych dodatków… i oto jestem. Cała ja.
- Dziękuję za rozmowę. Jesteście świetne dziewczyny. I wszystkie pięknie wyglądacie. Miłego pokazu! - mówi, po czym posyła nam życzliwy uśmiech. Odpłacamy się tym samym.
Pokaz jest tak samo piękny jak stroje prezentowane na modelkach. Nicky i Simone zrobiły naprawdę kawał niezłej roboty projektując i szyjąc coś na tą miarę.
W czwórkę bawimy się świetnie. I chociaż ostatnio mamy dla siebie coraz mniej czasu, doceniam właśnie takie małe wieczory, kiedy możemy poplotkować, przy okazji się świetnie bawimy i mam okazję zobaczyć świetny pokaz mody.
Lubię takie momenty. Lubię nas razem.


VICKY

Grudzień przelewa nam się przez palce. Nie wiem kiedy zdążyłyśmy ogarnąć te wszystkie rzeczy. Rozpoczynając go od ślubu mojej siostry, sesji dla Vogue, dokończenia spraw związanych z naszą kolekcją. Ami wyjechała również do Dubaju, gdzie nagrywała teledysk z Zayn'em. Nie będę ukrywać, że wróciła stamtąd rozpromieniona z opalenizną ciemniejszą o dwa tony i tym figlarnym błyskiem w oku.
Dziś jest dla nas wielki dzień. O dwunastej w nocy czasu brytyjskiego do sklepów online wchodzą nasze kosmetyki, perfumy, kolekcja bielizny oraz stroi kąpielowych. Od jutra sklepy będą je również sprzedawać stacjonarnie.
Nie wierzę czego dokonałyśmy w tak krótkim czasie. Caroline spędzała wiele czasu ze specjalistami od kosmetyków kolorowych, odwiedzając co chwilę produkcję. Ami wieczorami zasiadała do biurka gdzie ciągle walały się koronki, jej spostrzeżenia i specjalne tablice projektowe. Zoe w międzyczasie z projektantami specjalizującymi się w projektowaniu i szyciu stroi kąpielowych stworzyła linię seksownych stroi, ukazujących kobiecą sylwetkę. Za to ja miałam szansę na spełnienie marzeń. Dzięki szansy, którą dostałyśmy, mogłam przekonać się jak powstają perfumy, poznać czym jest nuta głowy, serca i głębi. I tak oto po miesiącach prób i błędów, powstał perfum na bazie słodkiego piżma, doprawiony odrobiną zielonego bzu oraz kwiatu brzoskwini. Połączenie urzekające i uzależniające.
Nasza premiera odbędzie się w hotelu Le Meridien, słynącego z ogromnych sal, gdzie złoto gra pierwsze skrzypce. Umówiłyśmy się więc, że kolorami przewodnimi naszych stroi będą czarny oraz wcześniej wspominany złoty.
Kiedy spotykamy się już na miejscu, mogę obserwować jak wszystkie moje trzy przyjaciółki wspaniale wyglądają. 

America ma na sobie ultra seksowną, dopasowaną kieckę, której góra przykuwa uwagę wszystkich mężczyzn. Ma na sobie szpilki od Louboutin'a, torebkę w kształcie kuli oraz biżuterię od Chanel. Nie można także oderwać wzroku od jej idealnego makijażu ust oraz upięcia włosów, które ukazują jej nieskazitelną urodę.
Jak na Zoe przystało, wybrała bardzo kusą, a zaraz bardzo oryginalną sukienkę. Wykonana jest z satyny, a z jej lewego boku spływa kawałek materiału sięgający kolan. Na stopach ma niebotycznie wysokie sandałki, w dłoni trzyma bardzo fajną kopertówkę przypominającą opakowanie czekolady. Jej uszy zdobią długie, ozdobne kolczyki.
Car wygląda dziś znów bardzo dziewczęco. Od przeprowadzki jest jeszcze bardziej weselsza i radosna niż zwykle. Rozstanie z nami i wspólny dom z Paul’em zdecydowanie jej służy. Blondynka ma na sobie kombinezon obszyty kwiatkami. Na szyi zawiesiła ozdobnego chokera. Obuwie jakie wybrała na tą okazję to złote botki, w których jej nogi wyglądają na jeszcze dłuższe niż w rzeczywistości. Wygląda świeżo i promiennie.
Za to ja wybrałam na dzisiejszy dzień sukienkę, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jest zdecydowanie najbardziej strojna ze wszystkich kreacji The Fame. Ozdobiona tiulem, białymi perełkami i diamencikami. Odcięta w tali, tworząca wokół moich nóg spódnicę jak u baletnicy. Czuję się w niej niesamowicie. Słodkości mojej kreacji dodają złote sandałki z kokardkami, kolczyki-gwiazdki od Chanel oraz złota torebka.
- Wyglądacie niesamowicie - witam się z każdą z nich, zupełnie jakbyśmy się nie widziały pół roku, a nie dosłownie kilka godzin. Każda z nas wybrała się do innych fryzjerów i kosmetyczek, więc na miejsce dotarłyśmy osobno. 
- Ty również, przyjaciółko - Ami ujmuje moją dłoń, po czym ciągnie w swoim kierunku - Ale teraz zostawimy Cię samą. Chyba na miejsce dotarł specjalny gość.
Wskazuje na drzwi wejściowe, rozkazuje Car i Zoe iść z nią, po czym odchodzą. Niall uśmiecha się do mnie szeroko, po czym wolnym krokiem podchodzi do mnie. Czuję jego dłoń wsuwającą się na moją talię i to jak przysuwa mnie do siebie by musnąć mój policzek.
Wygląda niesamowicie w granatowym garniturze oraz białej koszuli ze stójką. Jego włosy są już całkowicie w naturalnym kolorze, co szokuje mnie najbardziej. 
- Twoje włosy - zaczynam, przełykając ślinę. Przesuwa dłonią po nich, po czym opuszkami palców przesuwa palcami po moim ramieniu. Ścieżką jego dotyku powstaje gęsia skórka na mojej skórze.
- Era One Direction się skończyła, więc mogę decydować o moim image’u - odpowiada - Za to ty… Vicky, wyglądasz pięknie. 
- Dziękuję - nie czuję już dotyku jego skóry, ale wzrok jest zdecydowanie bardziej namacalny niż jaki kol wiek kontakt fizyczny.
- Więc…
- Więc…
- Mam nadzieję, że będziesz się dziś dobrze bawił - mówię, uśmiechając się szczerze - Cieszę się, że tutaj jesteś.
- To ja cieszę się, że mogę oglądać wasz sukces. Czytałem w Internecie, że podobno produkty sygnowane waszym imieniem mają szansę sprzedać się lepiej niż jakiekolwiek produkty innych gwiazd. 
- Tak? - śmieję się, troszeczkę rozluźniając ramiona. Nie wiem czemu stałam tu taka spięta - Tego się nie spodziewałam.
- A ja wręcz przeciwnie - spoglądam na jego wargi, takie wesołe i uśmiechnięte. Ogarnia mnie przemożne uczucie chęci wbicia się w nie i scałowania ich całych. Zabijam tą potrzebę w zarodku.
- Muszę uciekać do dziewczyn - pokazuje palcem za siebie w kierunku drzwi do sali - Spotkamy się później, okej?
Po kilku godzinach długiej prezentacji, przemowie oraz przyjęciu, gdzie zbierałyśmy milion pochwał i gratulacji wracamy do domu zmęczone ale szczęśliwe. Wszystkie dostajemy sms’a od Margaret z wiadomością, że wszystko wyprzedało się w zastraszającym tempie. Największe wzięcie miały kosmetyki Caroline z czego ogromnie się cieszę, bo to właśnie ona włożyła w to najwięcej serca.
Jestem z nas dumna. Ze wszystkiego co osiągnęłyśmy i co jeszcze przed nami. 
The Fame dopiero wznosi się do ostatecznego lotu.
Czy świat jest na to gotowy? Zobaczymy. 

***

niedziela, 5 listopada 2017

42.Just let me love you when you're heart is tired.


VICTORIA


Ostatni tydzień obfitował w wiele ważnych dla nas wszystkich wydarzeń.
W sobotni poranek, budząc się koło Shawna, który wtulał się w moją szyję i obejmował mnie mocno w pasie, poczułam, że to powinien być nasz ostatni raz. Nowojorska impreza była mocno zakrapiana i kiedy położyłam się już do hotelowego łóżka z zamiarem pójścia spać, dostałam bardzo wymownego sms'a o treści: "Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę jak bardzo za Tobą tęsknimy? Ja i mój przyjaciel;)". Choć od momentu pocałunku w toalecie, starałam się unikać Shawn'a, nie potrafiłam tego zrobić kiedy w mojej krwi buzowały hormony i wódka. Potrzebował całych piętnastu minut, żeby znaleźć się w naszym apartamencie, cicho zakraść się do mojego pokoju i uprawiać ze mną seks na podłodze. Potem na komodzie. I na końcu w łóżku. Tak, to był zdecydowanie ostatni raz.
Następnego dnia wróciłyśmy do Londynu, gdzie czekała mnie kolejna paczka. Tym razem zaciągnęłam Americę do pokoju i z drżącymi dłońmi otwarłam jej zawartość. W środku znajdowała się płyta. Kiedy moja przyjaciółka włączyła mój komputer i wsunęła nośnik do czytnika naszym oczom ukazał się najbardziej obleśny film pornograficzny jakikolwiek w życiu widziałam. Jednak nie to było najgorsze. Przez całe pięć minut orgii, moja uśmiechnięta twarz była wklejona na miejsce twarzy cycatej aktorki porno. Moja uczucia zmieniały się wtedy jak w kalejdoskopie. Od szoku, przez przerażenie do strachu o moje życie. Ami tuliła mnie mocno, głaszcząc moją głowę i szepcząc, że teraz już nie może tak tego zostawić. Nie minęła kolejna godzina, kiedy w naszych drzwiach stanął ktoś z policji wraz z Margaret. Przez kolejne sześćdziesiąt minut zostałyśmy obie przesłuchane, oddałyśmy dowody mężczyźnie. Oprócz tego padła obietnica. Od jutra będziemy pod specjalną ochroną kogoś z ich szeregów specjalnych.
Nie zdziwiłyśmy się kiedy kolejnego dnia w drzwiach stanął dwumetrowy, wysportowany, około czterdziestoletni mężczyzna z opalenizną tak mocną, że zaczęłam się zastanawiać się czy ma wykupiony dożywotni karnet do solarium. Przedstawił się jako Dwayne Austin. Uśmiechnął się do nas swoim wielkim, niedźwiedzim uśmiechem, błyszcząc białymi zębami.
- Ale mówcie do mnie Rocky - poklepał mnie, a potem Ami po ramieniu - Już czuję, że się zaprzyjaźnimy. 
W tym samym dniu również dowiedziałam się, że dostałam rolę. Audrey Mea Williams to od przyszłego roku moja twarz. Będę aktorką. Cholera. Nowe wyzwanie? Jestem gotowa by wyjść naprzeciw moim nowym marzeniom. 
Jednak dziś, w sobotnie popołudnie rozpoczynające miesiąc grudzień, moja siostra poślubi mężczyznę swojego życia. Minnesota jest piękna i kiedy wraz z Ami, Caroline i Zoe poszłyśmy zobaczyć magiczne miejsce gdzie ta dwójka powie sobie sakramentalne "tak", zaparło nam dech w piersi. Organizatorka ślubów, którą wynajęłam zaraz po tym jak dowiedziałam się o planach mojej siostry i Lucasa, zrobiła świetną robotę. Na organizację tego ślubu miała niecały miesiąc, ale jak okazuje się dla sławnej Allie Clakrson nic nie jest straszne. 
Nabożeństwo ślubne oraz wesele odbędzie się w lesie oddalonym od naszego hotelu o jakieś pięć-sześć minut drogi pieszo. Ołtarz, którzy został stworzony z gałązek i ozdobiony w prawym górnym roku białymi kwiatami, prezentuje się niesamowicie na tle drzew i gór Jacksonville. Do ołtarza Valentinę prowadzić będzie leśny dywan. Zebrani goście siedzieć będą na brązowych krzesłach ozdobionych białą poduszką. Takie same meble znajdują się przy stole, na którym rozłożone są naczynia oraz bukiety tych samych kwiatów, które zdobią ołtarz. Oprócz tego nad naszymi głowami w czasie trwania poczęstunku wisieć będą lampiony oraz moskitiera, dzięki której całość wydaje się zdecydowanie bardziej bezpieczna i przytulna. 
Kiedy spoglądam ostatni raz na miejsce, w którym Val zostanie żoną, czuję jak pod moimi powiekami formują się łzy. To miejsce samo w sobie jest przepełnione magią, zapachem świerków, a kiedy dodamy do tego wszystkiego szczyptę jej ulubionego boho i hortensji… cóż, zapiera dech w piersi. Jest idealnie. Jest po prostu idealnie.
Pomagam mojej siostrze się przygotować. Układam jej włosy, które spływają po jej plecach. Jedyną ich ozdobą jest warkocz tworzący aureolkę na czubku jej głowy. Jeszcze nie miałam okazji zobaczyć jej sukni ślubnej. Oprócz mojej mamy i panny młodej nikt nie widział co włoży na siebie tego ważnego dla niej dnia.
- Jesteś gotowa? - pyta, kiedy przynosi z garderoby schowaną w futerale suknię. Wstrzymuję oddech, po czym klaszczę w dłonie i podskakuję w miejscu. 
- Jak nigdy! - odpowiadam natychmiast przejęta. Mam wrażenie, że sekundy tworzą godziny, kiedy kładzie suknie na łożu małżeńskim i rozsuwa zamek. Kiedy podnosi wieszak, a sukienka opada na ziemię, zamykam usta dłonią.
Od razu poznaję tą koronkę. To misternie wykonany materiał, z której została uszyta suknia ślubna mojej mamy. Teraz kiedy została przerobiona pod Valentinę, tworząc osobny dół i górę, której dekolt zdobi sznurowanie, a rękawy są szerokie, nie mogę uwierzyć, że z oldschoolowej sukni mojej mamy można było wyczarować coś takiego. Jeśli uważałam, że miejsce ślubu Val i Lucasa jest idealne to myliłam się bardziej niż przypuszczałam. Dopiero w momencie, kiedy suknia ląduje na ciele blondynki, buty zdobią jej stopy, a w dłoni trzyma skromny bukiet z żółtych słoneczników, które swoją drogą są jej ulubionymi kwiatami, uświadamiam sobie, że nie ma nic bardziej idealnego od mojej siostry.
Ślub zaczyna się za pięć minut. W pierwszym rzędzie siedzą moi rodzice wraz z Veronicą i mamą Lucasa. Tuż za nimi moi dziadkowie oraz chrzestni Val oraz ojciec chrzestny Lucasa, który jest bratem jego tragicznie zmarłego ojca. W trzecim rzędzie siedzą moje przyjaciółki. 
Pierwsza od lewej jest America, odziana w cudowną, delikatną sukienkę z nadrukowanymi na nią różowymi kwiatkami. Jej włosy zdobi duża opaska z kwiatami w tym samym kolorze. Całość dopełniona jest kwiecistą torebką oraz brązowymi butami. Tuż obok niej znajduje się Tyler, z lekko zniesmaczoną miną. Ubrał się zdecydowanie zbyt elegancko w stosunku do tego, jak wygląda reszta gości i zdecydowanie mu się to nie podoba. 
Obok niego miejsce zajmuje Paul, który wygląda bardzo przystojnie, dopełniając idealnie wygląd Caroline. Blond włosa ma na sobie długie, luźne spodnie boho, w kolorach od zielonego do brązu. Dobrała do tego bluzeczkę z falbanką w tym samym kolorze oraz drobniutkie kwiatki wpięte w jej falowane włosy, które dodają jej dziewczęcego looku. 
Ostatnie krzesło zajmuje Zoe. Woods ma na sobie czarną sukienkę od Zimmerman’a, której rękawy spływają po jej skórze i ruszają się przy każdym małym ruchu. Zoe nie przyozdobiła włosów kwiatami, ale jej szyję zdobi szeroki, czerwony choker w kwiecisty wzór. Gdzieś w oddali zauważam także Rocky'ego, który stoi z rękami splecionymi na piersi i czujne obserwuje wszystko co dzieje się wokół. Z nim czuję się bezpieczna i oddycham z ulgą, kiedy mam go pod swoją ręką. Reszta gości to przede wszystkim nasza włoska rodzina, rodzeństwo mojego taty oraz kilka koleżanek z pracy Val i współpracowników Lucasa.
Jeśli chodzi o mnie, to mam na sobie długą różowo-fioletową suknię w kwiecisty design. Tak jak w przypadku Americy i Caroline moje rozpuszczone włosy zdobi ogromna opaska przyozdobiona kwiatami, które kolorystycznie pasują do mojej kreacji i butów w kolorze nude. 
Ja i Oliver pełnimy dziś rolę świadków, stoimy już przy ołtarzu spoglądając na siebie kątem oka. Coś się miedzy nami zmieniło i kiedy posyłam mu lekki uśmiech, odpowiada tym samym, tylko zdecydowanie większym oraz promiennym. Dołącza do nas również Lucas. Z nim także utrzymuję krótki kontakt wzrokowy. Zauważam, że zbliża się do mnie, po czym nachyla tak, żebym mogła usłyszeć jego szept.
- Dziękuję Ci, Vicky - mówi drżącym głosem - Gdybym nie spotkał Ciebie, nigdy nie zakochałbym się w Valentinie.
Nie bolą mnie jego słowa. Dosłownie napełniają mnie nową nadzieją. Nadzieją, że dla nich właśnie otwiera się nowy, lepszy rozdział życia. 


Wszędzie słychać szepty, śpiew ptaków i podmuchy wiatru, wprowadzające las w swoją oryginalną melodię. Jednak kiedy zostaje puszczona piosenka, którą moja siostra wybrała do tego, by sunąć do jej nut w stronę ołtarza wszyscy cichniemy. Zza drzew wyłania się jej postać i choć nie chcę, nie mogę powstrzymać ciepłych łez płynących po moich policzkach. Wszyscy odwracają się w jej stronę. Słyszę szloch dobiegający z miejsca zebranych gości i wiem, że to Car. Nasza najlepsza przyjaciółka.
Kiedy rozanielona Val dociera do ołtarza, całuje delikatnie usta Lucasa, po czym wsuwa swoją dłoń w jego. Patrzy na niego tak, jakby jej świat zaczynał się i kończył w jego oczach. Lucas nie jest jej dłużny. Jeśli ta dwójka nie jest sobie przeznaczona, to nie wiem jak inaczej mogę nazwać to co między nimi jest.
- Zebraliśmy się tutaj, żeby połączyć węzłem małżeńskim Valentinę i Lucas’a - muzyka cichnie, a głos zabiera ksiądz - Jesteście gotowi wygłosić swoje mowy?
Obydwoje kiwają głowami, po czym ksiądz przekazuje mikrofon w ręce Lucas’a. Chociaż dziś jest najważniejszy dzień w jego życiu i powinien trząść się jak owsik na wietrze, ciemnowłosy jest spokojny, tak spokojny, że kiedy odwraca się by znów spojrzeć na Val, nie widzę niczego innego oprócz pewności. Pewności, że to co teraz robią jest tym, co powinni zrobić.
- Valentino - zaczyna - Jesteś kobietą mojego życia. Nie wyobrażam nie zasypiać i nie budzić się koło Ciebie. Chociaż masz pochłaniającą czas pracę, potrafisz wrócić do mnie po dwudziestoczterogodzinnym dyżurze, siąść obok mnie na kanapie i obejrzeć nowy odcinek naszego ulubionego serialu. Doceniam w Tobie te małe rzeczy, których nie doceniałem nigdy wcześniej u nikogo innego. Uśmiech o poranku, Twój mały pieprzyk na szyi, który tak bardzo lubię i Twoje oddanie. Ty oddałaś mi siebie, ja oddaje Ci całe moje serce. Choć nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, kochanie, ale zostając moją żoną, spełniasz moje największe marzenie. Kocham Cię, Valentino Claudio Santangel.
Ciałem Val wstrząsa szloch, spowodowany słowami Lucasa. Już nie tylko ja wypłakuje oczy, bo robi to także moja mama i teściowa mojej siostry. 
- Lucasie Marco Glynee - jej głos jest urywany i nerwowy. Wie, jak to brzmi, więc bierze głęboki oddech by chociaż trochę się uspokoić - Ja z tego miejsca chciałabym Ci podziękować. Za miłość, którą mnie darzysz. Za czas który mi oferujesz. Za pomoc którą mi dajesz. Za te pocałunki, które każdego dnia są słodsze i słodsze. I dziękuję za obietnicę, że będziesz najlepszym mężem i ojcem dla naszych dzieci, którą dziś rano mi wyszeptałeś prosto do mojego ucha. I ja też Ci to obiecuję. Będę najlepszą żoną i matką dla Twoich dzieci. Będę dla Ciebie. Cała. Na zawsze.
Ksiądz wygłasza mowę, Val i Lucas mówią sobie sakramentalne "tak", wymieniają się obrączkami i w momencie, kiedy dostają pozwolenie na pocałunek, robią to. Całują się krótko, ale z uczuciem. Gdzieś pomiędzy ich łzami, bijącymi sercami, szlochami gości, melodią płynącą z głośników, właśnie ta dwójka dopełnia słów, które wcześniej sobie powiedzieli. 
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje.
Tymi słowami ksiądz kończy uroczystość, zapraszając wszystkich do dalszego świętowania tego pięknego dnia wraz z nowożeńcami.
Wszędzie unosi się zapach lasu. Goście wiwatują. Państwo młodzi idą przez leśny dywan, trzymając się mocno, co chwilę skradając sobie pocałunki. A ja stoję, po raz kolejny roniąc łzę, która toczy się po moim policzku. Nie potrafię się ruszyć. Fala emocji przelewa się przez moje ciało, a przed moimi oczami ukazuje się twarz Niall'a. 
Dawno nie czułam tego co czuję teraz. Nie czułam się tak rozdarta. Między szczęściem mojej siostry a moim rozgoryczeniem. Przygryzam wargę, chcąc zatrzymać kolejną falę łez, ale okazuje się to zbyt trudne. Bo nadchodzi sztorm, tak mocny, że wszystko to co było pewne w moim życiu, okazuje się tylko błahostką.
Kiedy pierwszy raz poczułam coś do niego? Nie pamiętam. To może było już wtedy, kiedy uważałam, że go nie lubię. A może wtedy, kiedy poznałam naszą historię z dzieciństwa? A może wtedy, kiedy pocałował mnie po raz pierwszy?
Stoję w miejscu, zupełnie jakby nadprzyrodzona siła przymocowała moje buty do podłoża. Dopiero kiedy słyszę głos Dwayn'a i jego ciepłą dłoń na moich plecach, robię krok przed siebie.
- Musimy dołączyć do reszty - mówi swoim grubym, głębokim głosem. Spoglądam na niego, unosząc głowę. Chociaż moje buty są naprawdę wysokie, on nadal góruje nade mną swoim wzrostem.
- Rocky, kochasz kogoś?
- Kocham - odpowiada natychmiast, ale nad kontynuacją zastanawia się chwilę - Kocham, chociaż jej już ze mną nie ma - wzdycha - Moja żona umarła pięć lat temu na białaczkę. Jest i była jedyną kobietą w moim życiu.
- Kiedy uświadomiłeś sobie, że jest miłością Twojego życia? - z moich ust pada kolejne pytanie. Zatrzymujemy się na chwilę, a on obraca mnie w swoją stronę.
- Tego człowiek sobie nie uświadamia. Człowiek to wie. Jeśli jest w Twoim życiu taka osoba, to ta osoba swoją obecnością rozjaśni każdy Twój dzień. Wystarczy mały gest. Czasami nawet głupi sms, czasami dotyk dłoni. Wtedy poczujesz, że to osoba, którą kochasz. Jednak… bądź cierpliwa - ruszamy znów, jego dłoń znów ląduje na moich plecach, jakby motywował mnie do robienia kolejnych kroków - Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Powtarza słowa księdza.
Odtwarzam je w głowie. 
Będę cierpliwa. 
Bo warto.


NIALL

Byłem bardzo zaskoczony, kiedy wczoraj Kate zadzwoniła i zaprosiła mnie na kolację w jej apartamencie na obrzeżach Londynu. W sumie długo się nie widzieliśmy, więc z chęcią przyjąłem zaproszenie. Kiedy stanąłem w progu jej drzwi, uważnie obserwowałem, czy nikt za mną nie szedł. Kamień spadł mi z serca, kiedy zauważyłem, że na ulicy, oprócz spacerującej pary z psem jestem tylko ja. To zdecydowanie są plusy mieszkania w strzeżonych dzielnicach.
Kate otwiera mi drzwi, a ja lustruję ją od góry do dołu. Ma na sobie czarną, satynową bluzkę i szare spodnie. Na stopach ma wiązane szpilki, które w połączeniu z resztą stroju wyglądają jeszcze bardziej seksownie. Nie pada między nami żadne słowo. Brunetka od razu wyciąga dłoń, ujmując moją bluzkę i wciąga mnie do środka pomieszczenia. Dopada moje usta, a kiedy nasze torsy się ze sobą spotykają, czuję przebijające przez cienki materiał stwardniałe sutki. Cholera. 
- Cześć przystojniaku - mówi w moje usta, cały czas ściskając górną część mojej garderoby. Ma przymknięte oczy i leniwy uśmiech na ustach. 
- Cześć Kate - odpowiadam, po czym sunę dłońmi po jej plecach, zatrzymując się tuż nad tyłkiem. Odruch bezwarunkowy, tłumaczę sobie z automatu. 
- Chodź, zjemy coś.
Odsuwamy się od siebie, a ja muszę wziąć jeden głęboki wdech. Nie będę ukrywał, że podnieciło mnie to co się przed chwilą stało. Trudno nie zareagować na brak stanika i gorący pocałunek na dzień dobry.
Siadamy przy stole, który nakryty jest białą zastawą. Oprócz złotych dodatków w postaci prostokątnych podkładek i świec, przygaszone światło powoduje, że szampan stojący w naczyniu z lodem srebrzy się delikatnie. Wszystko jest już podane, jedzenie jest gorące i pachnące tak dobrze, że nie trzeba mnie nawet prosić, żebym zaczął jeść. Spoglądam tylko na Kate, uśmiecham się i życzę jej smacznego.
- Dziękuję - bierze pierwszy kęs piersi z kaczki, wcześniej mocząc go obficie w sosie z malin - Jak Ci minął tydzień? Wszystko w porządku?
Kiwam potwierdzająco głową, rozkoszując się smakiem mięsa. Rozpływa się w moich ustach, ale kiedy znów spoglądam na brunetkę i tym razem nie skupiam wzroku na jej twarzy. Moje oczy patrzą w jej dekolt. Czuję się strasznie rozkojarzony. Wiem, że to nie był przypadek, że ona dziś nie ma na sobie stanika, ale nie potrafię przyznać przed sobą, że totalnie mi się to podoba.
- Wiesz, Niall… - zaczyna, po czym odkłada sztućce i wyciąga dłoń by objąć moją - Chciałabym… żebyś kogoś poznał.
- Tak? Kogo? 
- Moją córkę.
Przepyszne mięso z kaczki staje mi bokiem w gardle i zaczynam się lekko krztusić. Mam nauczkę, że nie powinno się jeść, kiedy ma się ochotę na pogawędkę. Albo na słuchanie faktów z życia drugiej osoby. Takich faktów. Nie wiedziałem, że Kate ma dziecko. Jej córka jest mała czy może jest nastolatką? Z przerażeniem w oczach wbijam wzrok w ciemne tęczówki brunetki.
- Spokojnie, jeśli nie masz ochoty robić tego teraz albo chociaż w najbliższym czasie, to rozumiem - cedzi pospiesznie - Lily ma osiemnaście lat i zrozumie, że jeszcze nie nadszedł odpowiedni moment na poznawanie mojego nowego partnera.
O S I E M NA Ś C I E LAT. Jej córka jest młodsza ode mnie o cholerne sześć lat! SZEŚĆ LAT! Czuję jak jedzenie powoli i z trudem spływa mi do żołądka. Biorę więc szampana i choć nie chcę by Kate pomyślała, że w jakikolwiek sposób mnie to ruszyło, to i tak wypijam trunek do samego dna.
Reszta kolacji przebiega w mało komfortowej atmosferze, ale ratuje nas wspólny temat dotyczący filmów akcji, które lubimy i fajnych miejsc w Londynie.
Pomagam jej sprzątać i kiedy oznajmiam, że chyba pora się zbierać Kate przyciąga mnie do siebie. Dłońmi sunie po moim torsie, by dotrzeć nimi na moją szyję, którą obejmuje delikatnie. 
- Przygotowałam dla nas coś jeszcze - szepce, przysuwa mnie do siebie. Znów czuję jej stwardniałe sutki, ciepły oddech na mojej skórze i posmak malin na moich ustach.
Ta mieszanka powoduje, że zapominam o jej dorosłej córce oraz Victorii, która pewnie teraz świetnie bawi się na weselu swojej siostry. Dopadamy do siebie, namiętnie całując się, zdzieramy z siebie ubrania. Nie docieramy nawet do sypialni, lądując na ogromnej kanapie w jej salonie.
Ostatnie pchnięcia, głośne jęki. Tylko tyle. Żadnych fajerwerków. Żadnych uczuć. 
Wychodzę z niej, spoglądam w jej promienną twarz, której usta jeszcze pół minuty temu krzyczały moje imię. I nie widzę nic. Nic co by mnie zachwyciło, nic co spowodowałoby, że moje serce będzie pragnąć tego ponownie. To był tylko seks. Tylko akt fizyczny. 
- Przepraszam Kate - mój głos jest ochrypły. Wydaje mi się, że wcale to nie ja to powiedziałem - Przepraszam… - brunetka ściąga brwi ze zdziwieniem na twarzy - To już nigdy więcej nie może się powtórzyć. Nigdy.
Z ciężkim sercem opuszczam ten dom, zdając sobie sprawę, że już nigdy tutaj nie wrócę. To koniec. 
Definitywny, cholernie krępujący koniec.


AMERICA

Uroczystość była przepiękna i muszę przyznać, że dawno nie wzruszyłam się tak bardzo na przysięgach małżeńskich.
Valentina i Lucas są dla siebie stworzeni, to niezaprzeczalne. I to samo mogę powiedzieć jeszcze o jednej parze, którą znam i tą parą jest Paul i Caroline. Mam wrażenie, że jeszcze przed ich urodzeniem, było gdzieś zapisane w gwiazdach, że tę dwójkę łączy przeznaczenie.
Kiedy teraz zerkam na mojego naburmuszonego partnera, który siedzi obok mnie, nie jestem pewna, że mogłabym powiedzieć o nas to samo. Z zewnątrz wyglądamy raczej jak koledzy, albo co gorsza brat z siostrą.
Od czasu gdy poznałam Tyler’a minęły tylko dwa miesiące. I choć na początku wszystko było tak magiczne, że aż sama nie wierzyłam we własne szczęście, to jednak wiele spraw zostało podjętych zbyt szybko. I takie są tego efekty.
Nasza dzisiejsza kłótnia zaczęła się od tego, że nie powiedziałam Tyler’owi, żeby nie ubierał się zbyt elegancko, ponieważ to raczej wesele w stylu boho i nikt nie przyszedł w garniturze, bo nawet sam Pan młody wystąpił bez marynarki. 
Cóż, szkoda, że ostatnimi czasy miałam na głowie tyle spraw, że nie wiedziałam w co włożyć ręce, a on oczekiwał ode mnie, że podam mu detale dotyczące ubioru na wesele.
Strasznie mnie tym zdenerwował i można powiedzieć, że przez ostatnie dwie godziny zamieniliśmy ze sobą może jedno słowo.
Myślałam, że ta relacja będzie inna od wszystkich, które miałam okazję przeżyć w swoim życiu. Karciłam się w myślach, aby tylko mi się to nie znudziło, a uczucia do Harry’ego nie wzięły nade mną góry i żebym nie odstawiła Tyler’a z kwitkiem. 
I starałam się. Naprawdę się starałam. To jednak nie moja wina, że człowiek, którego poznałam, był zupełnym przeciwieństwem tego, który teraz siedzi obok mnie ze skwaszoną miną, wbijając wzrok w ekran swojego telefonu.
-Do końca wieczoru masz zamiar się dąsać? - pytam, biorąc kęs przepysznej pieczeni, choć szczerze powiedziawszy, w tym momencie nie mam ochoty na konsumpcje. 
-Czuję się jak głupek, więc nie traktuj mnie jak winnego - odpowiada. No tak, to ja jestem winna za to, że ubrał garnitur i czuje się jak głupek. Zważywszy, że pewnie nikt nawet na to nie zwraca uwagi. Faceci naprawdę potrafią zrobić coś z niczego. I wcale nie chodzi mi tu o wełnę, która zaraz zamienia się w sweter. 
-Zachowujesz się dziecinnie. Nikogo nie obchodzi czy masz na sobie garnitur czy strój spider mana. 
-Ale mnie obchodzi. I to nie ja zachowuje się dziecinnie. To twoje podejście do sytuacji jest niedojrzałe. - odpowiada, a kawałek pieczeni wręcz zastyga w moim gardle. Nie mam ani ochoty ani nastroju na dalszą konwersację z nim. I wcale nie mam zamiaru udawać szczęśliwe zakochanej, skoro rzeczywistość jest zupełnie inna.
-To może znajdź sobie kogoś w swoim wieku - burczę, następnie wstaję i odchodzę od stołu w zamiarze pójścia na spacer. Inaczej mówiąc: oddalenie się od tego miejsca jak najmożliwiej daleko. Choć na jedną krótką chwilę.

Rozmyślam o wszystkim co przynosi mi moje życie. Wspaniała kariera, kochający fani, trzy najlepsze na świecie przyjaciółki i on. Ten, który powinien być najważniejszy, choć wcale tak nie jest. Jeśli w jakiś sposób miałabym uszeregować te cztery pozycje to związek z Tyler’em znalazłby się na ostatnim miejscu. I to naprawdę mnie przeraża.
Przypominam sobie chwile, kiedy byłam zakochana w Harry’m. Byłam w stanie zrobić dla niego wszystko. Dosłownie - wszystko.
Wiedziałam, że nawet jeśli musiałabym zrezygnować z wielu ważnych dla mnie osób czy rzeczy, na pewno bym to zrobiła.
Może to chore, ale czy miłość nie rządzi się swoimi własnymi prawami?
Gdy jestem z Tyler’em, myślę o tych wszystkich wspaniałych rzeczach, które mogłabym robić bez niego. To okrutne, ale prawdziwe. 
Ostatnimi czasy zastanawiałam się po co w ogóle tkwię dalej w tym związku. Na co jest mi potrzebny? 
Może między nami czuć jeszcze jakiś pociąg fizyczny, a seks z nim jest niesamowity, ale co z tego, skoro nie towarzyszą temu żadne emocje?
Pragnę czegoś więcej od życia.
„Bezinteresowności. To ona powinna stanowić podstawę każdego związku. Jeśli ktoś naprawdę o Ciebie dba, będzie czerpał większą przyjemność z tego jak ty czujesz się dzięki niemu, nie jak on czuje się dzięki Tobie…”
-Ami? - z rozmyśleń wyrywa mnie głos Vick. Wygląda dzisiaj tak pięknie, tak kwitnąco i radośnie, że aż miło mi się na nią patrzy.
-Chciałam trochę zaczerpnąć świeżego powietrza. - kłamię.
-Przecież wesele jest na dworze - przejrzała mnie i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Wzdycham.
-Pokłóciłam się z Tyler’em. Nie mam teraz ochoty na niego patrzeć. 
-Widziałam, że jest jakiś naburmuszony. Ale kłótnie się zdarzają każdemu, prawda?
-Tak, chociaż nam coraz częściej. - patrzę w pola, doszukując się w nich jakiejś odpowiedzi na moje aktualne problemy, ale nie widzę nic, oprócz kołyszących się zbóż i trawy. 
-Nie jesteś pewna tego związku, prawda? - pyta mnie, jakby czytała mi w myślach.
-Nie. Kompletnie nie jestem tego pewna Vick. Nie wiem tylko jak z tego wybrnąć. Nie chcę podejmować decyzji zbyt pochopnie. Co, jeśli za nim zatęsknię? Może po prostu nie daję mu wystarczającej szansy? Powinnam akceptować jego wady, tak samo jak zalety. Może już na początku zbyt mocno go wyidealizowałam i teraz czepiam się, gdy popełnia jakiś błąd.
-Znacie się dopiero dwa miesiące. Może powinnaś jeszcze chwilę poczekać. Zrób coś, co zaskoczy. Potrzeba tylko jednej iskry, do rozpalenia całego ogniska. 
-Masz rację. To dobra rada - uśmiecham się i przytulam ją mocno, bo tak naprawdę nie wiem co bym bez niej zrobiła.
-Wracamy? 
-Zaraz cię dogonię. - odpowiadam. - Muszę jeszcze tylko coś zrobić.


HARRY

Po czterogodzinnym kręceniu scen w wodzie, jestem totalnie zziębnięty i cieszę się, że  czekają mnie kolejne trzy godziny przerwy. Gra aktorska to nie łatwy orzech do zgryzienia, ale od początku byłem o tym uświadomiony.
Gdybym wybrał komedię romantyczną, może właśnie całowałbym się z jakąś piękną, znaną aktorką, a nie pływał w minusowej temperaturze. 
Ale nie żałuje mojego wyboru.
Zrobiłem coś, co było sprzeczne z oczekiwaniami świata.
Bo właśnie większość wyobraża sobie, że były członek boybandu zagra w filmie, który przyśpieszy o bicie serca. Tymczasem ja wybrałem coś zupełnie odwrotnego.
Coś co nie przyśpieszy, a rozczuli i złamie serca milionom ludzi, ze względu na los tych, którzy poświęcili życie za swój kraj. 
I zdecydowanie z tym mi lepiej.
Wchodzę do swojego pokoju i zdejmuje z siebie mokre ubrania. Gorący prysznic to na tę chwilę wspaniała alternatywa. Dawno nie doceniałem tak bardzo źródła ciepłej wody. Kiedy temperatura mojego ciała zaczyna się zwiększać, czuję się jak w niebie. 
Po chwili owijam ręcznik wokół swojego pasa i kładę się na łóżko. Odpoczynek to teraz dokładnie to, czego pragnę. Pierwsze życzenie o prysznicu już zdążyło się spełnić.
Nie przypominam sobie kiedy byłem ostatnio tak padnięty. Mam wrażenie, że kiedy byliśmy w trasie, nasz wysiłek był trzy razy mniejszy, a można by rzec, że to właśnie ten czas sprawiał, że mój organizm się momentami poddawał. 
Przeglądam instagram’a przed tym, aż drzemka ogarnie mój mózg i resztę organizmu.
Wchodzę na konto Americy, żeby zobaczyć czy dodała coś nowego i nie mylę się. Ona w porównaniu do mnie jest bardzo aktywna na portalach społecznościowych. Ale niewątpliwie jej fani nie mają jej tego za złe. Ja w zasadzie tym bardziej. Bez tego, zżerałaby mnie ciekawość co takiego dzieje się w jej życiu.
Na zdjęciu jak zwykle wygląda obłędnie, a jej twarz to jedna z najpiękniejszych, jakie miałem okazję widzieć na własne oczy. W opisie widzę, że wybiera się (a raczej już wybrała) na wesele siostry Victorii.
Skłamię, jeśli powiem, że nie chciałbym tam dzisiaj być tylko po to, żeby ją zobaczyć. Chociaż przez krótką chwilę. 
Klikam w napis „OBSERWUJ”, który widnieje na jej koncie. Żałuję, że robię to dopiero teraz. I kiedy nagle widzę jej imię na ekranie mojego telefonu, mam wrażenie, że to albo jakiś niewiarygodny zbieg okoliczności, albo to los przyciąga nas do siebie.
-Ami? - szepczę, chociaż wiem, że to ona.
-Harry, cześć. - słyszę jej zdezorientowany głos. Wydaję mi się, że jest bardziej zaskoczona niż ja, a to przecież ona wybrała mój numer. Mam wrażenie, że jednak nie była pewna, czy odbiorę, albo w ostatnim momencie chciała zmienić decyzję, ale nie zdążyła. - Co u ciebie?
-Wszystko w porządku. Właśnie jestem w pokoju po kręceniu porannych scen. Za trzy godziny mamy kręcić kolejne.
-I jak ci idzie?
-Szczerze powiedziawszy nie jest źle. Całkiem niezły ze mnie pływak. - chichocze.
-Pływak? - pyta oniemiała.
-Na razie tak. Jeszcze nie odezwałem się ani jednym słowem. Na razie tylko pływam. - nastaje chwila ciszy.
-A docierasz chociaż do brzegu?
-Pracuję nad tym - mówię, uśmiechając się. Czuję, że ona też to czuje. - A ty dlaczego właśnie nie bawisz się na weselu? 
-Cóż, to w zasadzie nie takie typowe wesele. Nie ma parkietu, ale za to dużo tu lasów, pól, świeże powietrze i wszędzie rosną akacje - śmieje się. - Spodobałoby ci się.
-Nie wątpię. - odpowiadam, bo do cholery, jestem pewny, że jest tam dzisiaj z Tyler’em. Nie wiem tylko dlaczego dzwoni w takim razie do mnie.
-Ja… - odzywa się zakłopotana. - Nie wiem czemu zadzwoniłam - chyba czyta mi w myślach. Nawet jeśli dzielą nas setki tysięcy kilometrów. - Po prostu chciałam wiedzieć co u ciebie.
-Dziękuję, że to zrobiłaś. Mam nadzieję, że u ciebie też wszystko dobrze.
-Tak - mówi krótko. - Wszystko dobrze.
Nie wiedzieć czemu nie do końca jej wierzę, ale teraz nie mogę tego kwestionować. Nie, kiedy ja jestem tu, a ona jest tak daleko. Tak poważna rozmowa przez telefon nic by nie dała, choć mam wrażenie, że nasza dała nam tak wiele. 
Po chwili żegnamy się, a ja cieszę się, że choć nie mogę jej zobaczyć, to miałem możliwość usłyszeć jej głos.
Bo prawda jest taka, że cholernie za nią tęsknię.
Tęsknię za tym, jak jej zimne stopy szukają pod kołdrą moich w celu ocieplenia. Tęsknię za zapachem jej włosów na mojej poduszce. Tęsknię za tym, kiedy obraża się przed snem i kiedy zaraz po tym wyciągam ramię, żeby mogła się we mnie wtulić. Tęsknię za jej pocałunkami w środku nocy, i za tym, że jest tak słodko naiwna myśląc, że ich nie czuję. Tęsknię za widokiem jej otwartych ust w momencie, gdy maluje rzęsy i za wywracanie oczami, kiedy mówię, że zbyt długo się szykuje, bo przecież wcale tego nie potrzebuje. Tęsknię za jej wrażliwością i współczuciem, jakim darzy los biednych ludzi. Tęsknię za jej niepoprawnym romantyzmem i zapałem do snucia planów i marzeń. Tęsknię za tym, że choćby nie wiem co, zawsze potrafi dojrzeć nadzieję i dobro. Nawet w najmniejszej rzeczy.
Tęsknię za wszystkim co z nią związane.

Bo to ona jest tęsknotą.

***