wtorek, 26 czerwca 2018

E14S3.Cause I got issues, you got 'em too, give 'em all to me and I'll give mine to you.


VICTORIA

Ostatnie dni były dla mnie sporą lekcją życia. Cały ostatni miesiąc to dla mnie zupełnie nowe rzeczy.
Zakładałam, że ten rok wiele zmieni. Nie sądziłam jednak, że zostanę zaatakowana w urodziny mojej przyjaciółki. Mężczyzna, który dla mnie nic nie znaczył, zacznie znaczyć wszystko. I Joe, który był dla mnie ważny przestanie taki być.
Niall. Teraz o wiele za dużo kręci się wokół jego osoby. Cały show biznesowy świat. Mój umysł. Cały wszechświat.
- To by było na tyle, jeśli chodzi o dzisiejsze spotkanie - mój psycholog uśmiecha się szeroko, po czym sięga po teczkę leżącą na ziemi i wstaje z fotela. Zatrudnienie go było ostatnim zadaniem naszej menadżerki. Od dziś, a przynajmniej mam taką nadzieję, moją karierą zajmie się zupełnie nowa osoba.
- Jeśli chcesz jeszcze o czymś ze mną porozmawiać, jestem do Twojej dyspozycji.
- Dziękuję - podnoszę się z miejsca. Ściskamy sobie dłonie, następnie odprowadzam doktor Porter do drzwi. 
Kolejne spotkanie z głowy. Chociaż moja psycholog to prawdopodobnie najmilsza osoba na świecie, nie ona jest mi w stanie pomóc.
Potrzebuję pomocy ze strony kogoś innego. 
I mam nadzieję spotkać tę osobę w kuchni.
- Hej - siadam przy wyspie i sięgam po butelkę wody. Ami podnosi na mnie wzrok, uśmiechając się pocieszająco.
- Hej. Jak dzisiejsza sesja?
- Ujdzie. Myślę, że mi to totalnie nie potrzebne, ale Margaret się upiera - wzruszam ramionami. 
- Osobiście myślę, że zdecydowanie jest Ci to potrzebne - trochę karci mnie wzrokiem, ale wiem, że robi to dla mojego dobra. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Nie pozwoliłaby mi upaść kolejny raz. Teraz trzyma mnie mocno nad ziemią. I cholernie jej za to dziękuję.
- Skoro tak uważasz - odpowiadam. Biorę łyk wody, kiedy zauważam, że Ami jest totalnie wystrojona - Lecisz na wczesny obiad z Nickiem?
- Nie - poprawia śnieżnobiałą marynarkę, która odkrywa, a zaraz zakrywa co powinna - Mam dziś spotkanie z kandydatem na mojego nowego menadżera.
Mrużę oczy. No tak. Tylko Margaret mogła pomyśleć, że sprawiedliwie było ustawić nasze spotkania w tym samym dniu. Dziwne, że nie pomyślała o tych samych godzinach.
- Ty też? - chichoczę pod nosem.
- Margaret jest niemożliwa, co? Chyba będę tęsknić za jej mocną ręką.
- Ja chyba też - nostalgia owija nas obydwie. Chyba znów coś się kończy by mogło zacząć coś nowego. 
I tak w kółko, i w kółko.
- Rozmawiałaś z Niall'em? - Carter zajmuje miejsce obok mnie, po czym również sięga po wodę. Przytakuję. Rozmawiamy ostatnio o wiele więcej niż kiedyś. 
- I co u niego? 
- W porządku. Jest zajęty nagrywaniem płyty.
- Bardzo Ci pomaga, prawda? 
- Prawda - kiwam głową w potwierdzeniu. Mam wrażenie, że jej pytania mają jakiś głębszy sens, ale nie dociekam. Pozwalam by pytała dalej.
- A co z Joe? 
Obracam butelkę w dłoni, skupiając wzrok na pływającej cieczy. Z Joe zaczęło się wybuchowo, skończyło jak większość związków w moim życiu. Nie, wróć. Jeszcze nic się nie skończyło, ale bycie słodkim nie zapewni mi bezpieczeństwa.  Zwłaszcza teraz kiedy potrzebuję mocnego ramienia i słów wsparcia, a nie kilku sms’ów dziennie i butelki wina wieczorem.
- Nic się nie zmienia - odpowiadam - A co u Nick’a? - zmieniam zgrabnie temat. Mi ulży, a wiem, że America ma o wiele więcej do powiedzenia, niżeli ja. Jest szczęśliwa. I totalnie nie da się tego ukryć.
- Jest niezastąpiony - wystarczą dwa słowa by określić wszystko co do niego czuje - Organizuje nam czas. Ciągle wymyśla nowe rzeczy. Wystarczy jedna wiadomość, a on już jest. Nie mogłam wyobrazić sobie lepszego mężczyzny.
A ja nie mogłam wyobrazić sobie, że America może być bardziej szczera.
-Dziś idziemy na kolację - kontynuuje - Wiem, że to nic szczególnego, ale zabiera mnie do najlepszych owoców morza jakie jadł. Tak przynajmniej twierdzi.
- Wiesz, że owoce morza to wspaniały afrodyzjak - poruszam brwiami w górę i w dół, insynuując pewne rzeczy. 
- Nie śpieszymy się z tymi sprawami - ucina od razu - Sama wiesz co było z Tyler’em. Poznaliśmy się a po kilku dniach wylądowałam w jego łóżku, by bo krótkim czasie okazało się jakim jest dupkiem.
- Ja nie trawiłam go od samego początku - wzruszam ramionami i biorę łyk wody. America prycha, bo słyszała już to milion razy.
- Skoro nie pomyliłaś się co do mojego ostatniego związku, to co myślisz o Nick'u?
Zamyślam się na chwilę, chociaż odpowiedź jest jednoznaczna.
- Jestem pewna, że Nick da Ci tyle szczęścia ile tylko będziesz mogła przyjąć. Trzymaj się go. To wspaniały, czuły mężczyzna. Za długo o Ciebie walczył, by teraz odpuszczać. Tego jestem pewna.

Spotkanie z moim przyszłym, a teraz również aktualnym menadżerem wypadło naprawdę dobrze. Will Grant, pomimo swojego młodego wieku posiada ogromną wiedzę, zmysł organizacyjny i nie ogranicza się tylko do  branży muzycznej.
Jak zapewniał, ma wiele kontaktów w świecie filmu, a o mnie słyszał już wiele przychylnych opinii. Nie mogłam mu być dłużna, bo sama go sprawdziłam. Oczywiście gdyby nie Margaret bardzo trudno byłoby mi na niego trafić, ale jak na Margaret przystało załatwiła mi za siebie idealne zastępstwo. 
W przeciągu kilku dni będziemy podpisywać umowę. I właśnie od tego momentu moja kariera będzie leżeć w rękach trzydziestopięcioletniego anglika o przemiłym uśmiechu, ale zarazem stanowczym usposobieniu.
Po dwóch godzinach wracam do domu, gdzie panuje cisza i spokój. Nikogo nie ma - co oznacza, że zostałam sama sobie. Od razu zaczynam planować co będę robić, kiedy słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości.
Kiedy widzę, że to wiadomość od Niall'a, serce zaczyna mi szybciej bić. Ostatnio to jedna racjonalna reakcja mojego ciała na wiadomości od Horan’a. Cała reszta to plątanina emocji, motyli i innych latających stworzeń.
Proponuje byśmy spotkali się w studiu nagraniowym. Nie zastanawiam się długo. Jak głupia musiałabym być by zaprzepaścić choć chwilę w jego towarzystwie? 
Odpowiedź jest jedna - niezmiernie głupia.


- Mamy próbę do nagrania w BBC Radio 1- Niall wprowadza mnie do środka i pokazuje gdzie mogę usiąść - Chciałbym, żebyś pomogła mi wybrać idealną piosenkę.
Z podekscytowania aż podskakuję na wysokim krzesełku. Choć nie zdawałam sobie z tego sprawy, bardzo zależy mi na tym, by Niall korzystał z moich rad i zawsze wybierał te najlepsze.
- Jasne! - mówię odrobinę za głośno, ale Horan tego nie zauważa - Co proponujesz?
- Chłopaki - zespół Niall'a zaczyna grać. Na początku nie poznaję co to za piosenka, ale kiedy zaczynają płynąć słowa już wiem, że nie będzie musiał wybierać niczego innego.


- I'm jealous, I'm overzealous/Jestem zazdrosny, jestem nadgorliwy
When I'm down I get real down/Kiedy jestem w dołku, naprawdę jestem w dołku,
When I'm high I don't come down/Kiedy jestem zjarany, nie idę na dół
But I get angry, baby, believe me/Ale staję się zły, kochanie, uwierz mi
I could love you just like that/Mógłbym kochać cię tak po prostu
And I can leave you just as fast/I mogę zostawić cię równie szybko

But you don't judge me/Ale nie oceniasz mnie
'Cause if you did, baby, I would judge you too/Jeśli to zrobiłaś, skarbie, ja zrobiłbym to samo
No, you don't judge me/Nie, nie oceniasz mnie
If you did, baby, I would judge you too/Bo jeśli to zrobiłaś skarbie, ja zrobiłbym to samo

I got issues, you got 'em too/Mam problemy, ty też je masz
Give 'em all to me and I'll give mine to you/Daj mi je wszystkie, a ja oddam ci swoje
Bask in the glory, all our problems/Wygrzewamy się w chwale, wszystkie nasze problemy
'Cause we got the kind of love it takes to solve them/Bo mamy rodzaj miłości potrzebny do ich rozwiązania
I got issues/Mam problemy
One of them is how bad I need you/I jednym z nich jest to, jak bardzo cię potrzebuję

Moja początkowa ekscytacja kawałkiem zamienia się teraz w coś więcej. Siedząc i patrząc na Niall'a, który zachowuje się tak jakby śpiewał tą piosenkę tylko i włącznie dla mnie czuję, że cały mój świat ponownie zaczyna wywracać się do góry nogami. 
Już nie istniej dla mnie Joe, napad.
Liczy się teraz coś zupełnie innego.
- I jak Ci się podobało? - głos mężczyzny przerywa tok moich myśli.
- Byliście genialni - kiwam z uznaniem głową - Chyba nie musicie szukać niczego innego, ta piosenka jest perfekcyjna.
- To chyba to mamy, prawda chłopacy? - Niall przybija sobie symboliczne piątki i żółwiki ze swoim składem. Widzę, że wszyscy są zadowoleni, więc i ja jestem.
- Vicky? - Horan podchodzi do mnie, zajmując wolne krzesło - Jak się trzymasz?
- Teraz? Nie mogło być lepiej - przyznaję szczerze, uśmiechając się szeroko.
- Terapia działa? 
- Osobiście nie uważam, że jej potrzebuję…
- Oczywiście, że jej potrzebujesz. Zostałaś napadnięta przez jakiegoś zwyrola - brunet się lekko oburza, a ja nie protestuję.
- Stary, przepraszam, że przerwę ale zwijamy się - gitarzysta z jego zespołu pokazuje na resztę zespołu - Widzimy się jutro o dziewiątej tak?
- Tak, bez zmian John. Na razie! - kiwamy wszystkim na pożegnanie i takim sposobem zostajemy sami w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, wypełnionym instrumentami i naszymi oddechami.
- Co tam u Zoey? - przerywam chwilową ciszę.
- To co zawsze. Praca, praca i jeszcze raz praca.
- Bardzo ją lubisz? - zadaję kolejne pytanie, ale przez dłuższą chwilę zostaje bez odpowiedzi. Sama nie wiem co mam o tym myśleć. 
- Dobrze się dogadujemy - Niall podnosi na mnie wzrok - Ale Zoey ma kiepski gust muzyczny. W tej kwestii liczę się z Twoją opinią.


Czuję się lekko onieśmielona jego słowami. Ale zarazem znalazłam w sobie odwagę, by on także ocenił moją twórczość. Bez słowa podchodzę do pianina, a Niall podąża za mną doskonale wiedząc co ma robić. W ciszy zasiadam za klawiszami, biorę głęboki oddech i zaczynam grać.

- Took you like a shot/Zniknąłeś tak szybko
Thought that I could chase you with a cold evening/Myślałam, że mogę cię dogonić chłodnym wieczorem
Let a couple years water down how I'm feeling about you/Minęło sporo czasu odkąd naprawdę odkryłam co do ciebie czuję
(Feeling about you)/(Co do ciebie czuję)
And every time we talk/Za każdym razem gdy ze sobą rozmawiamy
Every single word builds up to this moment/Każde słowo buduje tę chwilę
And I gotta convince myself I don’t want it/Próbuję przekonać siebie,że tego nie potrzebuję
Even though I do (even though I do)/Chociaż wiem,że tego chcę

You could break my heart in two/Mógłbyś rozerwać moje serce na pół
But when it heals, it beats for you/Jednak jak się zagoi, wciąż będzie bić dla ciebie
I know it's forward, but it's true/Wiem, że to śmiałe przypuszczenie, ale prawdziwe

I wanna hold you when I’m not supposed to/Chciałabym móc cię zatrzymać, mimo że wiem że nie powinnam
When I'm lying close to someone else/Kiedy leżę blisko kogoś innego
You're stuck in my head and I can't get you out of it/Utknąłeś w mojej głowie i nie mogę się od tego uwolnić
If I could do it all again/Jeśli mogłabym zrobić to wszystko jeszcze raz
I know I'd go back to you/Wiem, że wróciłabym do ciebie
I know I'd go back to you/Wiem, że wróciłabym do ciebie
I know I'd go back to you/Wiem, że wróciłabym do ciebie

Zamykam oczy, opuszczając ręce na uda. Choć chwilę temu pomysł zaśpiewania tego kawałka wydawał mi się znakomity, teraz zaczynam tego żałować. Żałować, że za bardzo ukazałam to co czuję. 
- Przepraszam - wstaję z prędkością światła, chcąc jak najszybciej stamtąd uciec, ale silna ręka Niall'a mi na to nie pozwala. Całą siłą przyciąga mnie do siebie, trzymając mocno jedną rękę na mojej talii a drugą na policzku, delikatnie muskając ją kciukiem. 
Unoszę wzrok, by móc spojrzeć mu w oczy.
W oczy które już zawsze mogłabym patrzeć, a potem całuję usta, które już zawsze chciałabym całować.
Tylko czy te usta chcą całować mnie?


AMERICA
Wszyscy byli w szoku po zdarzeniu, które miało miejsce na urodzinach Zoe. Atak na Victorię przyszedł kompletnie znienacka i chyba żadne z nas się tego nie spodziewało. Lecz psychopaci mają to do siebie, że są czujni i uderzają w najmniej spodziewanym momencie. Tego przynajmniej dowiedzieliśmy się od psychologa, który rozmawiał z nami po całej tej koszmarnej sytuacji. 
Moja przyjaciółka jest silną osobą. Przez resztę noc zaglądaliśmy do niej na przemian dosłownie wszyscy. Ja, Nick, Joe, Caroline, Paul, Zoe, a nawet Lewis. Ale największym zaskoczeniem było dla nas to, że również i Niall postanowił posiedzieć z nią w tych trudnych chwilach. Sądzę, że się przez to zbliżyli emocjonalnie i był to swego rodzaju przełom w ich znajomości.
Niegdyś tak beztroskiej, a nawet śmiesznie dziecinnej i totalnie skomplikowanej, aż po teraz. Relację dwóch dorosłych ludzi, którzy nie mają ochoty na gierki ani robienie sobie nawzajem na złość. Relację bliskich sobie osób, a nawet przyjaciół, którzy wspierają się choćby nie wiem co. Tak jak to pokazał Niall.
Na drugi dzień czekała na nas impreza przed oficjalną galą Grammy. Zastanawiałam się nad czym czy Victoria znajdzie w sobie siłę, żeby się na niej pojawić.
-Na pewno jesteś gotowa już wyjść do mediów? - zapytałam, patrząc jak układa swoje blond włosy.
-Tak. - uśmiechnęła się do mnie w lustrze, ale nie był to do końca ten rodzaj uśmiechu, który mnie satysfakcjonował. - Poza tym, ta sukienka czeka na mnie już od dawna. I dzisiaj ją założę!



Pre-party było dla nas wyjątkowo męczące. Każdy uśmiechał się w obiektywy aparatów, ale po niezmrużonej nocy, nikt nie miał tak naprawdę ochoty na celebrację. 
Oczywiście wieść o napadzie zdążyła się mocno rozejść więc na każdym kroku byliśmy pytani o rezultaty tegoż zdarzenia. Już samo to nieźle dało nam popalić.
Postanowiliśmy wyjść z Nick’iem dużo wcześniej mając nadzieję na mały odpoczynek. Z tego co wiem Victoria również nie wytrzymała napięcia i pojechała się zdrzemnąć do naszej rezydencji. 




Tak monotonnie minęła nam również oficjalna Gala Grammy oraz Afterparty, z którego już nie było ucieczki. Znajdował się tam każdy największy plotkarz na kuli ziemskiej i od razu powstałyby spekulacje dlaczego ona, on lubi oni - się nie pojawili.
Obyło się na szczęście od niechcianych pytań i nieprzyjemnych sytuacji. W zasadzie, dzień jak co dzień.

Po południu, ostatniego dnia miesiąca spotkałam się z moim nowym menadżerem. Sam Winter, bo tak się nazywa, od dzisiaj będzie moim powiernikiem jak i prawdą ręką.
Poczułam do niego sympatię od razu po tym, gdy stwierdził, że mleko do herbaty to fatalny wybór, ale skoro jestem prawowitą angielką, nie ma nic przeciwko temu.
Cóż, zgodziłam się z nim w tej kwestii. Również uważam to za fatalną kombinację.
Na spotkaniu zostało obmówionych wiele kwestii. Myślałam, że raczej wszystko będzie się ciągnęło w bardzo długim tempie, ale Sam to człowiek konkretny i pracowity, więc od razu chciał wiedzieć czego oczekuję nie tylko od niego, ale i od siebie w naszej współpracy.
Z radością mogłam mu opowiedzieć o kilku pomysłach na moją pierwszą solową płytę oraz nabąknąć, że w zasadzie parę utworów mam już dopiętych na ostatni guzik.
Chyba można stwierdzić, że był nie tylko zadowolony z tychże planów, ale także dumny.



Dzień minął w ekspresowym czasie, więc pozostało mi jedynie szykować się na dzisiejszą kolację z moim chłopakiem.
Nick jest typem faceta, który lubi rozpieszczać. Naprawdę, baaaardzo rozpieszczać, o czym przekonałam się nie raz.
Postanowiłam więc wybrać na tę okazję jedną z ładniejszych sukienek, które posiadam w swojej szafie. Jeśli mam się mu odwdzięczyć, to przynajmniej mogę to zrobić w taki właśnie sposób.
Spięłam włosy w eleganckiego kucyka i dobrałam do całości srebrną biżuterię, która idealnie komponuje się z resztą stroju. 
Myślę, że będzie zachwycony.

Schodzę na dół, gdzie mogę go dostrzec w towarzystwie Paul’a, Zoe i Caroline. Cała czwórka siedzi w naszym salonie popijając beztrosko Margaritę. Znając życie - mocną Margaritę. Bo dam sobie rękę uciąć, że przyrządzała ją Caroline, a ona ma dość lekką rękę komponowania drinków oraz ilości alkoholu, które w nie wlewa.
Jak nic upije mi chłopaka przed faktyczną randką.
-America!!! Jak ty ładnie dzisiaj wyglądasz! - blondynka robi hałas jakich mało, podlatując do mnie szybko. 
Chyba też jest już pijana, ale nie mogę jej winić. Wydarzenia z ostatnich dni zdecydowanie dały nam popalić, także chętnie bym się z nią zamieniła i zamroczyła na chwilę swój przemęczony umysł. 
-To prawda! Bardzo ładnie wyglądasz. - Paul wskazuje na mnie palcem, zerkając z przymrużonymi oczami.
-Mega ładnie! - dopowiada Zoe, która po chwili cicho czka.
Czyli jednak Care opiła całe towarzystwo.
Śmieję się na ich słowa.
-Dziękuję. Widzę, że świetnie się bawicie! Czy to oznacza, że przenosimy imprezę do naszego salonu? - patrzę znacząco na Nick’a.
Jeśli mam być szczera, wcale bym nie pogardziła tym pomysłem. Ledwo się zwlekłam z łóżka, aby przygotować się na dzisiejszą kolację więc w zasadzie perspektywa zostania w domu z przyjaciółmi i obalenia całych litrów Margarity wydaje się w porządku opcją.
Tylko szkoda mi mojej sukienki. Smutno, jeśli zostałaby wykorzystana na tak skromną posiadówkę.
-Bardzo bym chciał, ale nasz stolik czeka. - Nick robi zbolałą minę w kierunku świętej trójcy, którzy również patrzą na niego w sposób, jakby właśnie ogłosił iż za chwilę skazuje na egzekucję małego szczeniaka.
Cóż, to dość smutne porównanie. I bardzo brutalne.
-W takim razie bawcie się dobrze moi drodzy! - Care opatula nas ramionami, kiedy Nick jest już obok mnie. - I nie szczęście sobie grzeszków! 
Dzięki za radę przyjaciółko. 


Restauracja jest przepiękna, a zapach owoców morza jak i tych owoców naturalnych unosi się w powietrzu bardzo intensywnie. 
Nick siada na przeciwko mnie, choć przez chwilę miałam nadzieję, że usiądzie obok. Muszę powiedzieć, że chyba naczytałam się zbyt dużo romansów. Przecież tego faceta nie da się bardziej wyidealizować, więc zdecydowanie mam paranoję.
Brunet zamawia dla nas czerwone wino, które zostaje przyniesione po kilku minutach. Następuje chwila smakowania i zatwierdzenia naszego, a raczej - jego, wyboru, który i tak jest doskonały. 
Przy okazji zamawiamy na przystawkę pad thai z małżami, a na danie główne paella ze szparagami i krewetkami. 
Nie mam pojęcia co to znaczy, ale zdaję się na jego gust.
Jednak nie jestem tak światowa jak myślałam.
-Jak się czujesz? - pada pytanie z jego strony, kiedy bierze mnie za rękę.
-Lepiej. - wzdycham. - Nie wyobrażam sobie co musi czuć Victoria. Żadna z nas nie miała nigdy takiej sytuacji. Oczywiście zdarzały się różne wariaty, ale nigdy nie zaszło to aż tak daleko.
-Victoria na pewno sobie poradzi. Jest silna. A mając was wszystkie pod ręką, szybko o tym zapomni. - mówi, całując wierzch mojej dłoni.
-Jesteś wspaniały wiesz? 
Chichocze na moje słowa, jakby dziwił się, że to mówię.
-Naprawdę. Jesteś dosłownie najlepszym mężczyzną jakie spotkałam w życiu. Razem z moim tatą na czele. 
Śmieję się.
-W czym tkwi sekret? Mama cię tak dobrze wychowała czy po prostu już tak masz?
Zastanawia się chwilę.
-Moja mama zawsze mówiła, że bycie kobietą to naprawdę ciężkie zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami. 
Uśmiecham się na te słowa.
-Było nas w domu pięciu i ona jedna. I z czasem zdałem sobie sprawę, że faktycznie miała rację. Zawsze traktowałem kobiety na równi. Nigdy nie było dla mnie gorszej, czy lepszej, jeśli chodzi o szacunek. Wiele mężczyzn sądzi, że niektóre kobiety są po to, by je wielbić, a inne, żeby je kolokwialnie mówiąc bzykać. 
Robię zdziwioną minę, bo nigdy wcześniej nie słyszałam u niego takiego słownictwa, ale dobrze wiedzieć, że jest tylko człowiekiem a nie chodzącą perfekcją.
-I główny problem mężczyzn polega na tym, że ciągle mylą pierwsze z drugim.
-Hm. - patrzę na niego, zaciskając wargi z uśmiechem. - W takim razie jak się dzieję, że ty tego nie mylisz?
-Myliłem. - przyznaje. - Zdarzało mi się to bardzo często. To wszystko dlatego, bo sam do końca nie wiedziałem czego szukam. W końcu całkowicie się w tym zgubiłem. Nie byłem sobą. Aż w samą porę zrozumiałem, że chęć stania się kimś innym jest marnotrawstwem osoby, którą jesteś.
-Więc kto stanął na twojej drodze, że twój pogląd znów wrócił na właściwe tory?
Pytam. On zerka na mnie w uśmiechu, biorąc głęboki wdech.

-Ty. To byłaś ty.

***