VICTORIA
Festiwal filmowy w San Francisco jest ogromnym wydarzeniem. Zjeżdża tutaj cała śmietanka towarzyska, zaczynając od znanych aktorów, kończąc na celebrytach i osobach nie koniecznie związanych ze światkiem filmowym.
Właśnie mijamy oszałamiającą Jennifer Lawrence, która przesyła nam uśmiech na powitanie i kroczy dalej czerwonym dywanem. Byłoby to całkiem normalne zachowanie, ale wraz z Caroline uwielbiamy ją i zawsze, ale to zawsze jej obecność sprawia, że z ekscytacji prawie sikamy w majtki.
Pozujemy fotografom, razem i osobno. Światła jupiterów i dzikie krzyki reporterów zawsze sprawiają, że moje oczy męczą się po chwili spoglądania w lufy aparatów, a uszy pieką od ich przekrzykiwania. Siedzimy już tak długo w show biznesie, że powinnam uznawać takie sytuacje za normalne i zupełnie naturalne. Ale bywają dni, że to wszystko po prostu mnie męczy.
A po ostatnich wydarzeniach z domu Dylan'a i opowieści Americy, że chyba w końcu znalazła odpowiedniego mężczyznę dla siebie, czuję, że moja psychika zaczyna mieć wszystkiego dosyć. Niedługo przed festiwalem udałam się na siłownię. W akompaniamencie mojej ulubionej muzyki lecącej wprost do mojego ucha ze słuchawek IPoda, miałam nadzieję wypocić wszystkie złe emocje które nagromadziły się w moim organizmie. Ostatecznie mam teraz niezły skurcz łydki, który dodatkowo zamienia się w pulsujące zakwasy, a niebotycznie wysokie szpilki w niczym mi nie pomagają. Dochodzę jedynie do wniosku, że powinnam częściej chodzić na siłownie. Ostatnio strasznie się zapuściłam.
Stoimy zajęci rozmową z Nick’iem Jonasem, który opowiada nam o swoim najnowszym filmie, kiedy sielankę przerywa Tyler. Oczy Ami, zapewne kompletnie tego nie kontrolujące zamieniają się w żarzące iskierki. Jeden krok dziewczyny dzieli ich od pocałunku. Jeden krok i dosłownie pół sekundy, by ich usta złączyły się w krótkim muśnięciu warg.
- Dzień dobry wszystkim - wita się z nami, obejmując brunetkę w talii. Odpowiadamy chórkiem z Nick’iem na czele, który podaje mu rękę. Mężczyzna wycofuje się zaraz po tym. Nie dziwię mu się.
- Nasza mała America w końcu dorasta - Car piszczy cicho, a ja zastanawiam się ile wścibskich aparatów zdążyło już udokumentować związek Americy i Tyler'a. Dziś muszę dokładnie przestudiować World of Gossip i Star Jarred.
- Przestań - Ami czerwieni się, równając się kolorytem ze swoją suknią - Zawstydzacie mnie.
- Spokojnie dziewczyny - Tyler zabiera głos - Ta dama, już dawno jest prawdziwą kobietą. Nie gustuje w dziewczynkach.
Zapada chwilowa cisza, a słowa ciemnowłosego długo wiszą w powietrzu, aż w końcu mężczyzna ponownie przerywa ciszę.
- Widzę, że już się poznaliście - macha nad moją głową, a my automatycznie odwracamy głowę - Chodźcie do nas!
To co widzę wciska mnie w podłogę, rozsypując na milion kawałków. Dlaczego ręka tej kobiety nonszalancko spoczywa na bicepsie Niall'a Horan’a? Dlaczego jej oczy wlepione są w niego jak w obrazek? Dlaczego uśmiech jakim go częstuje jest zarazem seksowny, uwodzicielski i przepełniony seksualnością?
- Cześć - kobieta płynie do nas, trzymając swoją suknię w dłoni by czasami na nią nie nadepnąć. I choć mam nadzieję, że coś takiego jednak się wydarzy, dociera do nas w jednym kawałku, a Niall leci za nią jak piesek za swoją właścicielką. Podaje nam swą wypielęgnowaną dłoń - Kate Beckinsale, miło mi was poznać.
- Cześć wszystkim - Horan w końcu onieśmiela się wtrącić jakieś słowo. Wściekle świdruję oczami jego sylwetkę, ale mam wrażenie, że dla niego nie liczy się nic innego niż ta kobieta.
- Kate gra ze mną w filmie, który właśnie nagrywamy - śpieszy się z wyjaśnieniem Hoechlin. Mam ochotę krzyknąć, że w ogóle mnie to nie obchodzi. Ale obchodzi mnie to, co ta kobieta ma do Niall'a.
- Mam nadzieję, że nie gracie tam zbyt namiętnych scen miłości - Ami chichocze, niby obracając swoje słowa w żart. Spogląda na Tyler’a z dołu, a on jakby nigdy nic całuje ją w czoło, muskając dłońmi wypielęgnowane pulka jej włosów.
- Jeśli Cię to uspokoi to nie.
Kate okazuje się gwiazdą towarzystwa. Zoe i Car zostają przez nią zagadane. Jestem niemal pewna, że interesuje je to co ona do nich mówi. America wraz z Tylerem zajmują się rozmową miedzy sobą, co jakiś czas wtrącając się do dyskusji dziewczyn. Niall jak dotychczas powiedział jedno słowo, a przez resztę czasu lampił się w tą starą wygę.
Mam wrażenie, że stoję tu chyba z godzinę, łydki zaczynają mnie mocniej piec i czuję, że coraz mocniej zaciskam szczękę. Spodziewałam się tu wszystkich. Nawet tego, że Elvis Presley powstanie z grobu i zapozuje fotografom. Ale nie spodziewałam się tu zobaczyć Niall'a i to jeszcze w takim towarzystwie.
Staram się rozglądać wokół, oddychać głęboko. Przybieram maskę obojętności, ale w momencie kiedy moje oczy krzyżują się z niebieskimi oczami chłopaka, poddaję się.
- Serio? - pytam bezgłośnie, mając nadzieję, że zrozumie. Zrozumiał. Wzruszył tylko ramionami, z bladym uśmiechem na ustach.
- Dylan - sylabuje, a ja z budującą się w krtani gulą odczytuje to co chciał mi przekazać. Poruszam się jakbym chciała wyrwać się i wytłumaczyć mu to wszystko. Że jesteśmy z Dylan’em tylko znajomymi, że to nic nie znaczy i to co piszą w Internecie to kłamstwa. Już zdążyłam naczytać się tuzin plotek o naszym związku.
Jestem zazdrosna o Niall’a, ale olśniewająca Kate skrada całą jego uwagę. Jestem ciekawa czy on zdaje sobie z tego sprawę.
- Czekałem - kolejna niema wiadomość. Spoglądam na jego twarz. Dopiero teraz zauważam okulary spoczywające na jego nosie. Studiuję jego ciemne włosy, które zaczynają odcinać się od blondu. Spoglądam na jego sylwetkę, wygląda jakby zmężniał. Zastanawiam się kiedy mi to uciekło. Kiedy on sam mi uciekł. Jestem zła i wkurzona, że to ją dyskretnie obejmuje w talii. I to jej wysyła uśmiechy. To ona zwraca jego całą uwagę, a mi pozostało jedno słowo. CZEKAŁEM.
Idę ciemnymi kulisami i jedyne co słyszę to mój ciężki oddech oraz stukot moich obcasów. To miejsce jest już wyludnione. Trochę przeraża mnie wizja spacerków w opustoszałych kulisach, moja droga oświecana jest tylko przez blade światło zamontowanych w suficie halogenów. Zastanawiam się jaki mądry inżynier czy elektryk pozwolił na coś takiego. Grzebię w torebce w poszukiwaniu telefonu, a kiedy go wyciągam moje dłonie ciągle drżą. Drżą mi od momentu kiedy zawinęłam się z czerwonego dywanu, mówiąc, że mam straszne ciśnienie na pęcherz i muszę się wysikać. A tak naprawdę szłam przed siebie i znalazłam się tutaj. Roztrzęsiona i smutna.
Choć mój IPhone znam jak własną kieszeń, mam problem ze znalezieniem funkcji latarki. Robię jeszcze kilka kroków wlepiając się w ekran, kiedy czuję jak moje ciało wpada z impetem w inne. Ciepłe dłonie obejmują moje łokcie w akcji ratowniczej na wypadek gdybym miała upaść. Na szczęście jeszcze stoję, a mój wybawco-sprawca całego zdarzenia zasłania dłonią twarz, którą oświecam latarką. No tak, wystarczy wysunąć menu. Takie to było proste.
- Uważaj jak chodzisz - odzywam się pierwsza, wyrywając moje kończyny z jego uścisku. Stoi przede mną jak na moje oko kilka lat starszy ode mnie mężczyzna. Jest wysoki, jego włosy, których kolor teraz trudno mi rozszyfrować, są zaczesane do tyłu. W moje nozdrza uderza zapach perfum Gucci by Gucci, bardzo charakterystycznych i ciężkich.
- To Ty powinnaś patrzeć pod nogi, a nie w telefon.
- Tak? - pytam głupkowato, a buzująca we mnie złość wzmaga się podwójnie. Radzę nie zadzierać z wkurzoną Victorią Santangel. Jestem pół włoszką. Według włoskich kobiet już dawno powinien dostać siarczysty policzek.
- To Ty jesteś ubrany od góry do dołu na czarno. Gdybyś nie zauważył, tutaj też jest ciemno. Jaki jest wniosek?
- Taki, że szłaś, patrzyłaś w telefon i na mnie wpadłaś?
- Wniosek jest taki, że na następne gale ubieraj się w jasne kolory albo nie chodź po ciemnych kulisach.
- W telewizji wydajesz się być taka delikatna - dalej stoimy niewytłumaczalnie blisko siebie. On spogląda na mnie z góry, a ja pod jego wzrokiem staję się małą, rozwrzeszczaną dziewczynką - Ale dobrze wiedzieć jaka naprawdę jesteś.
- Ja Ciebie nie znam, więc jakie masz prawo mnie oceniać? - pytam odsuwając się od niego. Koniec tych zbliżeń.
- Tom Hiddleston - podaje mi rękę, ale jej nie ujmuję - Miło mi Cię poznać.
I choć nazwisko niewiele mi mówi, domyślam się, że mężczyzna jest aktorem. Częstuję go długą ciszą, a potem odwracam się na pięcie odchodząc. Po kilku krokach odwracam się do niego, ponieważ nadal nie ruszył z miejsca i z dzikim uśmieszkiem przyczajonym w kąciku ust krzyczę, że mi nie było miło, dodając "do nie ponownego zobaczenia".
- Jeszcze się Pani zdziwi, Pani Victorio Santangel. Czuję, że jeszcze się spotkamy. Jestem niemal pewny, że już nie będziesz przede mną uciekać.
Prycham pod nosem na niedorzeczność jego słów. Koleś gada jak potłuczony. Koniec tych dyskusji. Muszę wracać. Dziewczyny na mnie czekają.
AMERICA
Widok Niall’a z Kate, jest dla mnie jak do tej pory najbardziej zadziwiającym wątkiem tego spotkania. Nigdy nie przypuszczałabym, że Horan zainteresuje się starszą od siebie kobietą, a jak już, to na pewno nie starszą o dwadzieścia lat! Jestem zdumiona tym faktem i po części nie wiem co mam sądzić odnośnie tego zdarzenia.
Wiem jednak, że Vicky kompletnie to nie pasuje. I wcale się temu nie dziwię. Ich relacja co prawda zawsze była dość skomplikowana i często robili sobie pod górkę, ale ostatnimi czasy wszystko szło w naprawdę dobrym kierunku.
Teraz znów cała sytuacja stała się na nowo zagmatwana i zupełnie nie jasna, więc przeczuwam, że czeka nas jeszcze sporo niespodzianek na ten temat.
Tyler dzisiejszego dnia zachwyca mnie swoją osobą doszczętnie. Wygląda naprawdę świetnie w idealnie skrojonym garniturze i czuję się dumna, że mogę kroczyć u jego boku.
Widzę spojrzenia wszystkich zdumionych paparazzi, którzy zapewne umierają z niecierpliwości, żeby wypuścić w świat zdjęcia nowych par show biznesu.
Jedną z tych par będziemy właśnie my.
Na chwilę odchodzi ode mnie i idzie przywitać się z ekipą z obsady nowego filmu. Zostaję więc sama wraz z Care, Paule’m, Zoe oraz Niall’em i jego nową potencjalną partnerką.
-Bolą mnie stopy… - Turner odzywa się, kiedy wciąż stoimy w swojej grupce, wśród wszystkich gwiazd, które przechodzą obok nas, witają się, a następnie zmierzają w swoim kierunku.
Kelnerzy biorą od nas puste kieliszki po szampanie, zastępując je nowymi.
Myślę, że to moja ostatnia porcja alkoholu na ten wieczór, zwłaszcza, że mało spałam, lot był bardzo męczący, a zmiana czasu konkretnie daje o sobie znać.
-Może powinnaś zacząć chodzić w płaskim obuwiu? - sugeruje Paul. - Lekarz zalecił ci jak najmniej szpilek.
-Jaki lekarz? O co chodzi? - pytam zdezorientowana.
-To nic… - uspokaja mnie Care. - Ostatnio mam trochę przeciążony kręgosłup, to wszystko.
-Przeciążenie kręgosłupa może powodować dalsze, tragiczne skutki - mówi do niej Paul. - Proszę cię, zacznij o siebie dbać.
-Dobrze, to już ostatni raz, obiecuję… - blondynka wzdycha i obdarowuje swojego mężczyznę pocałunkiem. Cudownie ich tak widzieć razem. Zawsze byli moją ulubioną parą. Troszczą się o siebie każdego dnia, kłócą o głupoty, a za chwilę godzą, jakby nie widzieli poza sobą świata. Oni przekonują mnie w fakcie, że prawdziwa miłość istnieje i czeka gdzieś na każdego z nas.
-Czemu cię tak długo nie było? - słyszę głos Zoe, kiedy wraca do nas Vicky. Staje obok mnie i kręci zażenowana głową.
-Małe problemy techniczne, ktoś na mnie wpadł za kulisami.
-Płeć? - odzywa się Caroline.
-Mężczyzna.
-Przystojny? - blondynka rusza brwiami w górę i w dół, na co zielonooka chichocze.
-Było ciemno, nie widziałam … - odpowiada, i niewidocznie zerka na Nialla’, kiedy on również posyła jej spojrzenie. Teraz chyba będą się bawić w kotka i myszkę. Zastanawia mnie tylko, kto w tej bajce przybierze postać Tom’a, a kto Jerry’ego. - Ale z tego co wiem, był to Tom Hiddleston. - dopowiada znów Vick. Drąży temat, jakby chciała wzbudzić w Niall’u zazdrość i wcale się jej nie dziwię. Zapewne postąpiłabym dokładnie tak samo, zważywszy, że sama dopuszczałam się różnorakich czynów, aby kiedyś to Harry był zazdrosny o mnie.
-Uuu, ciacho - komentuję Care, kiedy Paul zerka na nią wymownym wzorkiem. - No co? - odpowiada głupio. - Mam wiele celebrity crushów, jestem pełna miłości - wzrusza ramionami. - Ale ciebie darzę nią najbardziej. - uśmiecha się potulnie, na co Paul automatycznie łagodnieje. Śmiejemy się wszyscy pod nosem, kiedy słyszę nagle wołanie Niall’a, a słowo, które wypowiada sprawia, że moje serce zaczyna bić szybciej, a krew pulsująca w żyłach staje się nagle bardzo odczuwalna.
HARRY…
-Co ty tu robisz? - udaje mi się wypowiedzieć w niemałym szoku. Niezbyt dobre pytanie jak na przywitanie, ale kompletnie nie wiem skąd się tu wziął. W końcu widok Niall’a na gali filmowej również mnie zdziwił, choć nie wiem dlaczego. W końcu my też nie należymy do branży aktorskiej, a jednak tu jesteśmy. Wszyscy razem. W starym dobrym gronie, co niekoniecznie jest szalenie komfortowe.
-Reżyser mojego nowego filmu zasugerował, żebym przyjechał, trochę się pokręcił i poznał ludzi ze świata kina. Miło was widzieć, tak w ogóle. - patrzy tylko na mnie, a ja tylko na niego. Znów stoimy jak zahipnotyzowani, jakby nikogo wokół nas nie było. Czy to się aby kiedyś skończy?
-Nasz Harry zostanie aktorem! - Niall klepie go po ramieniu, pokazując oznaki zadowolenia. Caroline, Paul i Zoe robią dobrą minę do złej gry i starają się cały czas uśmiechać, również gratulując Styles’owi. Vicky ma na buzi jedną wielką zagadkę i zerka co chwilę w moją stronę. Ja natomiast stoję, niezdolna do pokazania jakichkolwiek emocji oprócz zaskoczenia i zdenerwowania. Mam wrażenie, że moje serce wyskoczyło z piersi, i każdy swobodnie może zobaczyć, jak szybko się porusza na moim dekolcie.
-Kiedy premiera filmu? - dopytuje Zoe.
-Myślę, że jakoś na przełomie kwietnia lub maja. Jutro wyjeżdżam znowu do Francji i do końca tego roku mamy nakręcić wszystkie sceny.
-To wspaniale - odzywa się Caroline. - Bardzo się cieszymy z twojego sukcesu, Harry.
-Dziękuje - uśmiecha się do niej, a po chwili znów zerka w moją stronę.
Mam wrażenie, że świat stanął w miejscu, ale nagły dotyk dłoni na moich plecach i wzrok Harry’ego przenoszący się z moich oczu, na sylwetkę kogoś po lewej, wybudzają mnie z transu.
-Coś mnie ominęło? - Tyler kurczowo przytula mnie do swojego boku, tak, że przez chwilę tracę równowagę. Czuję, że nastąpi zaraz starcie tytanów i przez samą tę myśl, narasta we mnie panika.
-Tylko rozmowa z naszym dobrym przyjacielem… - odpowiada Caroline, udając grzeczną, ale mam wrażenie, że choć na początku była zachwycona postacią Tyler’a, to jednak dalej egzystuje w team’ie Harry’ego.
-Nie przedstawiłem się. Nazywam się Tyler Hoechlin - brunet podaje szatynowi rękę. - A ty jesteś? - pyta, i nie wiem czy jest to czysto uprzejme zagranie, czy jednak kryje się za tym szczypta złośliwości. Nie wierzę, że ktoś na świecie może nie wiedzieć kim jest były członek najpopularniejszego zespołu na świecie.
-Harry Styles. - zielonooki podaje dłoń mojemu partnerowi, choć nie wykazuje przy tym ani krzty zadowolenia, ale jest przy tym bardzo taktowny i kurtuazyjny, co zapewne wywodzi się z jego dobrego wychowania.
-Chętnie poznaje znajomych Americy. Jak długo się znacie? - Tyler zaczyna temat, i już teraz wiem, że stąpa po bardzo kruchym lodzie.
-Jakieś… - staram się pierwsza odpowiedzieć, ale Harry wyprzedza mnie z prędkością świata.
-Cztery lata.
-W takim razie chętnie posłucham o waszej relacji. Może wybierzesz się z nami na kolację? - kolejne pytanie ze strony Tyler’a, a wszystkie pary oczu, wraz z moimi na czele, świdrują go zdezorientowanym i lekko przerażonym wzrokiem. Co się do cholery właśnie dzieję?
-Kusząca propozycja, ale niestety w najbliższym czasie nie będę zbyt…mobilny - odpowiada szatyn, za co serdecznie mu dziękuje. Jestem pewna, że nie przeżyłabym tego spotkania cało, o ile w ogóle bym się na nie wybrała.
-Szkoda. Może innym razem - brunet częstuje zielonookiego uśmiechem, ale nie dostaje w zamian tego samego.
-Może.
A mnie pozostaje tylko mieć nadzieję, że to „może” tak naprawdę nigdy się nie wydarzy.
***