wtorek, 24 stycznia 2017

28.They can't love me like you.


AMERICA

Nasz bus parkuje przed ogromnym budynkiem, w którym trwają
przygotowania do akcji serialu. Pewnie zrobią nam makijaż, ubiorą, powiedzą co i jak, a później wyruszymy na plan do konkretnego miejsca akcji.
Jestem mega podekscytowana, bo odkąd pamiętam, chciałam wystąpić w serialu. Gdy byłam małą dziewczynką, brałam udział w różnorodnych konkursach aktorskich i zajmowałam w nich czołowe miejsca. Los chciał, że zostałam piosenkarką i w tymże epizodzie również nie będę miała okazji pokazać zdolności aktorskich lecz wokalne, ale widocznie takie już moje przeznaczenie.
Pod wejściem do obiektu czeka na nas wielu fanów, którzy stoją za czerwono białymi taśmami, a wokół nich roi się masa ochrony.
Przystajemy i wylewnie się z nimi witamy, robimy sobie zdjęcia i podpisujemy autografy. Czas nas goni, tak samo jak i nasza ochrona. Nienawidzę robić czegoś pod presją i nie lubię jak ktoś mnie pogania.
Ci ludzie wystali się tu zapewne wiele godzin, aby nas zobaczyć, więc zasługują chociażby na to, co aktualnie jesteśmy w stanie im dać.
-Kocham cię Caroline!
-Zoe, jesteś najlepsza!
-Victoria, jesteś taka piękna!
-Wyglądasz bezbłędnie Americo! 
Słyszymy poszczególne głosy i momentalnie robi mi się cieplej na sercu. Jestem pewna, że nie tylko mnie, ale i pozostałej trójce również. To niewiarygodne, w jak szybkim czasie zdążyłyśmy zdobyć miliony fanów w Ameryce.
Zdejmuję okulary, kiedy pół godziny później wchodzimy do budynku. Wygląda to trochę jak mniejsza, pusta arena, w której unosi się echo.
Dookoła jest mnóstwo ludzi, a ja nawet nie wiem na kogo mam patrzeć. 
-Dziewczynki, nie wierzę, że tu jestem! - odzywa się podekscytowana Care. Ona jako jedyna z nas jest fanką Teen Wolf’a. Ja nigdy nie widziałam na oczy ani tego serialu, ani grających w nim aktorów, więc możliwe, że zrobię z siebie kretynkę, kiedy przyjdzie nam się przedstawiać.
-Jak zobaczysz kogoś znajomego to mów nam szybko kto to, żebyśmy nie wyszły na idiotki… -Vicky wypowiada na głos moje myśl.
-Uwierzcie mi, że domyślicie się którzy z nich to aktorzy, bo faceci w tym serialu to ciastka z kremem. - mówi rozmarzona. To, że jest w związku nie znaczy, że nie może sobie popatrzeć albo mieć celebity crush’a, no nie!?
-America, Victoria, Caroline i Zoe! - słyszymy po kolei nasze imiona. Podchodzi do nas facet po trzydziestce, dobrze ubrany, z sympatycznym wyrazem twarzy. - Witam was moje drogie panie i ogromnie się cieszę, że zgodziłyście się zagrać w serialu, którego jestem głównym scenarzystą i producentem. Nazywam się Jeff Davis.
-Miło nam poznać Jeff! Jestem ogromną fanką serialu! - jako pierwsza wychyla się Caroline i jesteśmy jej za to wdzięczne, bo za chwilę reszta z nas przyzna się, że za Chiny nie obejrzałyśmy nawet nano sekundy owego serialu.
-Cóż, my nie należymy do stałej widowni, ale jesteśmy szczęśliwe, że możemy wziąć udział w tak dużej produkcji… - odpowiadam, jakby nagle dobra wróżka ofiarowała mi w prezencie krztę rozumu i dobrych manier.
-Świetnie. - klaszcze w dłonie i uśmiecha się do nas promiennie. - Pokrótce opowiem wam jak będzie wyglądał odcinek, który będzie ostatnim odcinkiem tego sezonu. Otóż, główna obsada serialu spotyka się na szkolnym balu, gdzie jako gość specjalny wystąpicie właśnie wy. W serialu cały czas dzieje się jakaś akcja oraz nadprzyrodzone zdarzenia, więc oczywiście ten bal nie będzie takim zwykłym balem. W międzyczasie będą walki, bitwy, a także wzruszające momenty. - kiwamy głowami na znak zrozumienia, a także swojego rodzaju poruszenia, bo odcinek faktycznie zapowiada się ekscytująco. - Skończyliśmy nagrywać wszystkie sceny i w zasadzie został nam tylko wasz występ, dlatego po stylizacjach wyruszymy na plan szkoły.
-Brzmi świetnie… - komentuje Vick.
-Zdjęcia powinny się skończyć około dziewiętnastej. Później odbywa się prywatna impreza na zakończenie sezonu, na którą oczywiście jesteście zaproszone.
-Bardzo dziękujemy, ale niestety wieczorem mamy już powrotny lot do Londynu… - odzywa się Zoe.
-W takim razie to dla nas ogromna szkoda. W każdym razie, gdybyście zmieniły zdanie, będziecie mile widziane. Jestem pewien, że chłopcy z obsady byliby zachwyceni, zwłaszcza, że od kilku dni mówią tylko o was. - śmiejemy się, gdy w naszym kierunku kroczy przystojny, ciemnowłosy chłopak o czekoladowych oczach, ubrany w czerwoną koszulkę, czapkę z daszkiem i spodnie dresowe.
-Jeff, miałem nadzieję, że znajdę cię właśnie w tym gronie.
-Moje drogie panie, Tyler Posey… - Jeff przedstawia nam chłopaka, który uśmiecha się do nas szeroko i podaje rękę. Podejrzewam, że jest starszy ode mnie o jakieś dwa, trzy lata. - Gra główną rolę w serialu.
-Bardzo nam miło - odpowiadam równie z wielkim uśmiechem.
-Uwielbiam twoją postać! - odzywa się Caroline. - Scott jest najcudowniejszym chłopakiem na świecie. Czy jesteś też taki romantyczny w życiu prywatnym? - pyta go, podnosząc brwi, z czego chce mi się śmiać. Jemu chyba również.
-Cóż, staram się jak najbardziej! - chichocze.
-Dobrze, moje drogie. Teraz zostawiam was w rękach Tyler’a. Oprowadzi was po hali, opowie nieco o serialu i zapozna z resztą obsady. Powodzenia i do zobaczenia… - machamy Jeff’owi na odchodne i kroczymy za brunetem, który pokazuje nam różne miejsca w budynku.
Muszę przyznać, że jest niewiarygodnie miły, zabawny, kochany i uroczy. Pluję sobie w twarz, że nie widziałam go w serialu. Ale może lepiej dla mnie, bo uwięzłabym w jakiejś platonicznej miłości, co chyba nie do końca byłoby zdrowe.
Teraz wychodzimy na tyły budowli, gdzie jest ładnie i zielono, a dookoła nas znajduje się mnóstwo przyczep campingowych. 
-Tutaj na łonie natury, każdy ma swoją własną przyczepę. - na każdych drzwiach „samochodów” które mijamy pojawiają się imienia i nazwiska aktorów, a ich liczba jest naprawdę spora.
-Opowiedz nam trochę o swojej postaci… - odzywa się Victoria.
-Gram wilkołaka, który stał się alfą, czyli można powiedzieć najmocniejszym w miocie wśród wszystkich wilkołaków. 
-Tak zwanym: SZEFEM WILKOŁAKÓW… - wtrąca się Caroline.
-Dokładnie - śmieje się Tyler. - Scott jest miłym facetem, który nie toleruje przemocy i nikogo nie zabił w przeciwieństwie do wielu postaci w serialu. Aktualnie spotyka się z Kirą, czyli Arden Cho, a jego najlepszym przyjacielem jest Stajls, którego gra Dylan O’Brien. Chętnie bym wam go przedstawił, ale jak zwykle gdzieś się zapodział.
-Czy Dylan jest takim samym śmieszkiem w życiu prywatnym jak w serialu? - Caroline znów zdaje pytanie z serii: serial vs życie prywatne
-Myślę, że nawet większym. Zresztą sama zobaczysz… 
Kilka minut później dalej chodzimy po dworze i zdążyłyśmy już poznać wiele aktorów takich jak wspomniana wcześniej Arden, sympatyczna Koreanka o pięknym uśmiechu, Holland Roden, prześliczna i najbardziej urocza dziewczyna o najładniejszym kolorze włosów jakie w życiu widziałam, Shelley Hanning, która gra kojotołaka Malie, Daniel’a Sharman’a, serialowego Isaac’a, który okazał się być niezłym flirciarzem w rozmowie z naszą Zoe, dwóch bliźniaków Charlie’go i Max’a, których nie potrafimy odróżnić za nic w świecie, Ryan’a, który gra zastępce szeryfa w między czasie będąc piekielnym psem (za nic w świecie nie wiem co to znaczy) oraz serdecznego Linden’a i niesamowicie zabawnego JR Bourne, którzy grają ojców bohaterów. 
O dziwo udało mi się zapamiętać imienia całej ekipy, choć zazwyczaj gdy ktoś mi się przedstawia, już po kilku sekundach zapominam jego danych, co jest lekko żenujące. 
Witamy się właśnie z kolejnym scenarzystą serialu. Victoria, Zoe i Tyler zagłębiają się z nimi w rozmowie, kiedy mój wzrok ląduje w zupełnie innym kierunku.
-Caroline, a kim jest ten facet? - wskazuję na idealnie zbudowanego, wysokiego mężczyznę o czarnych włosach i hipnotyzujących oczach, które w tym świetle przybierają barwę szarości, a jego uśmiech jest jednym z najjaśniejszych, jakie miałam okazję zobaczyć.
-O kurwa! - wymyka jej się po cichu. - To Derek Hale!
-Tak się nazywa? 
-Nie. W zasadzie naprawdę nazywa się Tyler Hoechlin. Jeśli chodzi o urodę w serialu, to bije wszystkich na głowy. 
-Taaak - wzdycham. - Wcale się nie dziwię.
-Byłam w nim zakochana przez całe dwa sezonu. Później mi przeszło, chociaż wyglądał jeszcze lepiej.
-Co o nim wiadomo? - pytam zainteresowana.
-Em. Oprócz tego, że jest tortem truskawkowym ze śmietaną i polewą czekoladową? - patrzy na mnie jak na idiotkę.
-No, fuck logic.
-Zobaczmy - zastanawia się przez chwilę. - Ma dwadzieścia dziewięć lat, lubi grać w baseball i nie jest jakąś typową, wielką gwiazdką. Chyba bardziej skupia się na swojej pracy. No i spotykał się z Brittany Snow i nie wiem czy wciąż nie są parą.
-Tą z Pitch Perfect? 
-Dokładnie…
-Cholera… - odpowiadam żałośnie zrozpaczona. Dopiero zaczęłam życie PRAWOWITEJ singielki, a już mi smutno, że jakiś obcy facet, który natychmiastowo mi się spodobał, jest w związku. Powinnam się iść leczyć i to szybko.
-Ale może się mylę. Wybacz, ale nie miałam ostatnio czasu na surfowanie po internecie w celu dowiedzenia się czy Tyler i Brittany się rozeszli. - a szkoda.

Siedzimy już w swojej prywatnej przyczepie, gdzie panie od stylizacji robią z nami cuda niewidy. Mam już zrobiony makijaż i włosy i został tylko ubiór, który zostawiamy na sam koniec. Zważywszy, że dziewczyny spędzą jeszcze trochę czasu na upiększaniu, postanawiam wyjść na świeże powietrze i ewentualnie złapać lepszy kontaktu z aktorami. Wszyscy wydają się niebywale przyjaźni i wspaniali, więc czemu nie. Może powstać z tego coś naprawdę fajnego.
I gdy tak kroczę po asfalcie i przeglądam swojego facebooku, trafiam na coś twardego, ale i przyjemnego zarazem. Podnoszę wzrok i znów widzę tą piękną opaloną twarz, którą zdobi czarny jak smoła zarost. Dziękuje Bogu, za tę możliwość, bo szczerze powiedziawszy bałam się, że już go nie spotkam, bo na ucznia to mi on nie wygląda, więc było dość znikome, iż zagra w naszym epizodzie.
-Cześć - odzywa się pogodnie,pokazując mi swój uśmiech. Chyba nie zdaje sobie za bardzo sprawy, że tym sposobem moje nogi robią się miękkie jak ugotowane parówki.
-Cześć - odpowiadam równie entuzjastycznie. Do moich nozdrzy dociera zapach jego perfum. Strzelam, że to Armani. Albo nie. Lepiej nie będę strzelać. 
-Jestem Tyler. - podaje mi rękę, którą z niebywałą chęcią ściskam.
-America.
-Miło nam cię gościć. To znaczy, wasz wszystkie oczywiście. - a mnie bardzo miło na ciebie patrzeć. Tylko na ciebie, w zasadzie.
-My też jesteśmy super podekscytowane. Nigdy nie wystąpiłam w serialu. 
-Debiuty nie są najłatwiejsze, ale pewnie świetnie sobie poradzisz. Usłyszenie was na żywo będzie super sprawą - o matko, czy on jest naszym fanem? Jeśli tak to cholera, jestem w stanie przyznać, że również stałam się jego fanką. I to fanką number one.
-Właśnie szedłem do swojego królestwa - pokazuje przyczepę, na której widnieje napis Tyler Hoechlin. Cudnie. - Może chcesz mi potowarzyszyć i trochę pogadać przy małym piwie?
-Małe piwo brzmi dobrze - uśmiecham się.
-A rozmowa? - pyta, ukazując znów zęby, które dodają mu tak ogromnego uroku, że to aż niemożliwe.
-Jeszcze lepiej - odpowiadam, gdy otwiera mi drzwi i wchodzę do małego pomieszczenia. Jest tu duży plazmowy telewizor, mała „kuchnia”, stolik oraz kanapa. Dziwię się, że wszystko się bez problemu zmieściło, a nawet zostało miejsce luzu. 
Tyler wyjmuje z lodówki dwa piwa i sprawnie je otwiera, kiedy ja tymczasem zajmuję miejsce na kanapie. 
-Więc… - zaczynam. - Jesteś tą dobrą czy złą postacią serialu?
-W zasadzie pół na pół. Na początku mogłem być postrzegany negatywnie, ale później stałem się całkiem miłym gościem… - chichocze i bierze łyk piwa. Widzę jak jego jabłko Adama się porusza i sama się dziwię, że zwracam uwagę na ten mały szczegół.
-Ale nie jesteś chyba uczniem licem? - pytam, a w moim głosie słychać nutkę flirtu, połączoną z zalotnością i czymś co może wabić. Skoro sama się na tym łapę, to na bank musi być widoczne.
-Nie, ale jeśli pytasz czy zjawię się na balu, to moja odpowiedź jest pozytywna. Przybędę na pomoc dzieciakom. - ekhm, dzieciakom? Sama nie tak dawno skończyłam liceum, nie przesadzamy z tymi dzieciakami, Tyler…
-W takim razie naprawdę miły z ciebie gość - śmieję się, a on częstuje mnie tym samym. Tyle, że ja dostaję ataku serca, a on pewnie ma się całkiem dobrze.
Po jakiejś niecałej godzinie, zdążyliśmy wypić kolejne małe piwo, co robi z tego już całkiem duże piwo, ale mam nadzieję, że nikt ode mnie tego nie wyczuję. Pogadaliśmy na różne tematy, a ja dowiedziałam się, że Londyn jest jednym z jego ulubionych miejsc na świecie i często tam bywa, co nie powiem, dość mocno mnie ucieszyło. 
Poza tym opowiedział mi trochę o swoim życiu aktorskim, a ja streściłam mu przygodę z The Fame. Sama nie wiem kiedy ten czas minął, bo rozmowa była tak bardzo swobodna, że nawet zbytnio nie poczułam, że dzieli nas aż siedem lat różnicy. 
-America!!! - słyszę jak Victoria woła moje imię i robi mi się trochę smutno, że to koniec tejże prywatki. 
-Chyba czas na mnie - uśmiecham się i wstaję. - Dziękuje za małe piwo. Dwa, w zasadzie. - znów chichoczę, na co on robi dokładnie to samo. Ogólnie często się śmiejemy. No. 
-Nie ma sprawy, było bardzo miło. - gdy tak stoi przede mną, to czuję się przy nim jak myszka przy kocie. Dosłownie. - Będziesz dziś na po sezonowym after party?
-Niestety… - wzdycham. - Jeszcze dziś mamy powrotny lot do domu. 
-Czekają na was jakieś obowiązki? - pyta znienacka, a ja intensywnie zastanawiam się nad odpowiedzią.
-Trochę. Caroline kręci program, Zoe czeka sesja zdjęciowa…
-A ty? - patrzy na mnie tym swoim wzrokiem, i dostrzegam, że jego oczy są zielone, a nie szare.
-Nie, w zasadzie to ja nie.
-W takim razie pomyśl nad małym urlopem w Kalifornii… - podnosi brwi, ale nie robi tego tak jak Caroline, czyli nie patrzy na mnie jak na debila, tylko raczej sugeruje rozważenie kuszącej propozycji. - Może coś cię zaskoczy.
-Pomyślę.


VICTORIA

- America!!! - krzyczę na cały głos. Nie jest to dla mnie problemem, zważywszy, że co chwilę na koncertach zdzieram sobie gardło. Jestem już lekko poirytowana. Moja przyjaciółka jakby nigdy urządza sobie wycieczki. Nie, wcale nie wchodzimy na plan zdjęciowy za trzydzieści minut i nie, wcale nie jest ubrana tak jak powinna - America! Gdzie Ty do cholery jesteś? - i jeśli zaraz jej nie znajdę, to się do cholery sama zgubię.
- Z tego co wiem, to jesteś w Ameryce - słyszę męski głos, po czym krótki, denerwujący śmiech. Mężczyzna zdążył mnie minąć i stoi za mną. Odwracam się do niego, z przyklejonym do twarzy uśmiechem. Jeśli zaraz nie znajdę Ami, to pierwszą moją ofiarą będzie ten koleś. Wysoki, dobrze zbudowany, posiadający ogromne, piwne oczy i włosy ułożone na żel. I choć wydaje mi się, że fryzura miała być czymś fajnym, wyszedł pewien nieład. Abstrakcyjny nieład. Ubrany jest w szary t-shirt i jasne, beżowe spodnie. Wygląda nieźle. Cóż. 5/10?
- Kim jesteś i czemu mnie obrażasz? - pytam, zmniejszając dystans między nami. Lekko cwaniacki uśmieszek nie schodzi mu z twarzy. A wręcz ciągle się potęguje. Tak samo jak moje wkurzenie.
- W sumie nikim szczególnym - drapie się po brodzie, spoglądając w sufit, jakby się nad czymś zastanawiał - Jestem tylko zwykłym, szarym, pospolitym, przeciętnym, banalnym, mizernym operatorem kamery.
Patrzę na niego jak osioł w malowane wrota, zastanawiając się, czy w głowie zainstalowany ma słownik synonimów. Vick, uspokój się, głęboki wdech, wydech. Nie możesz wkurzać się przed występem. To tylko jakiś głupek, który próbuje Cię wkurzyć. Spokojnie. Vick, tylko spokój Cię uratuje.
- Hmm - mrugam szybko oczami, unosząc brwi ku górze - Już nie mogłeś wymyślić więcej określeń dla słowa "zwykły"? 
- Cóż - wzrusza ramionami - Jestem kreatywnym, szarym, zwykłym, pospolitym operatorem kamery. 
Zaciskam zęby. Żadna z moich mantr, która działa za każdym razem kiedy się denerwuję, nie zadziałała. Aby zachować twarz i względny spokój, obracam się na pięcie i odchodzę, dalej wykrzykując jak szalona psycholka imię Amci. Przez to wszystko wyjdą mi zmarszczki. I czeka mnie wczesny botox. Czemu ja? Czy ktoś mi może powiedzieć, czemu ja?!
Udaję mi się znaleźć przyjaciółkę, kiedy wychodzi z przyczepy od jednego z aktorów grających w serialu. Coś się zmieniło. Jej twarz nie jest już taka szara i lekko zdruzgotana jak wcześniej. Teraz uśmiecha się od ucha do ucha, a jej zaróżowione lica nie potrzebują kolejnej dawki rozświetlenia. Nie wiem co się tam działo, ale jej twarz wyglądała podobnie, kiedy poznała Harry’ego. I szczerze? Ten stan nie wróży chyba nic dobrego. 
- Dziewczyny - Caroline trzęsie się jak owsik w tyłku, krocząc w tą i z powrotem po przyczepie. Jak tak dalej pójdzie, będziemy mieć dziurę w podłodze - Jestem taka podekscytowana. Poznałam całą ekipę. Nie wiem, czy ogarniacie to umysłem, bo ja umysłem na pewno tego nie ogarniam.
- Caroline, spokojnie - Zoe zatrzymuje ją, łapiąc mocno za ramiona - Za chwilę mamy zdjęcia. Musisz się uspokoić. 
- Wiem - mówi, kiwając głową -  Masz rację. Muszę podejść do tego z zimną głową.
- Caroline ma racje - America dołącza się do rozmowy, a wszystkie oczy skierowane są tylko na nią. W kąciku jej ust czai się niebezpieczny, słodki uśmieszek - Ekipa jest cudowna.
- Mówisz tak, bo wypiłaś dwa małe piwka z jednym z nich - odpowiadam. 
- Ja się nie zgodzę! - Carcia wyraża swoje zdanie. Tak, przecież wszyscy wiemy, jak cudowna jest ta ekipa, bla bla bla. Ale ktoś mógłby zadbać o kulturę ekipy, która nagrywa. Nie tylko o super aktorów - Tyler to ciastko z kremem. Słodkim, charakterystycznym i takim, o którym się marzy cały dzień. Nie dziwne, że America jest nim zachwycona.
- Nie jestem zachwycona - brunetka macha ręką lekceważąco - Po prostu jest miły. Tak samo jak Tyler Posey czy Holland. Albo bliźniaki. Mają fajną zgraną ekipę. Tak myślę.



Po zachwytach nad ekipą, kończymy charakteryzację. Każda z nas ubrana jest w coś innego, ale kompletnie objechanego i pasującego do nas. Caroline, jak przystało na słodką dziewczynkę, ma na sobie sukienkę z połyskującego, ciemno-różowego materiału. Do tego piękne, długie kolczyki i sandałki zapinane wokół kostki w kolorze nude. 
America jak zwykle zaszalała ze strojem. Ma na sobie cekinową, butelkową zieloną sukienkę z długim rękawem. Jej uszy zdobią kolczyki w tym samym kolorze i srebrna bransoletka. Na nogach ma wysokie, czarne szpilki, które wydłużają jej nogi. Oczywiście nie mogłabym zapomnieć o dekolcie, który jest głównym atutem jej stroju i ukazuje jej jędrne piersi. 
Zoe ma na sobie pomarańczową sukienkę mini z długimi rękawami. Sam materiał i znajdujące się na nim długie, falujące cekiny są tak zdobne, że oprócz tego w uszach ma tylko delikatne kolczyki i srebrne sandałki, wysadzane malutkimi diamencikami. 
Za to ja mam na sobie sukienkę, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Ma ona kształt marynarki, w kolorze czerni. Jej główną ozdobą są czarne pióra, które znajdują się od talii w dół. Oprócz tego dobrałam do niej srebrne, zdobne kolczyki i czarne sandałki, zawiązywane wokół kostki. Wyglądam w tym stroju najdoroślej z całej naszej czwórki, zwłaszcza kiedy moją stylizację dopełniła makijażystka nakładając na moje usta matową pomadkę w płynie w kolorze soczystej czerwieni. Przeglądam się w lustrze, zachwycona tym co widzę. Poprawiam piersi, by lepiej się prezentowały. Cóż. Po raz kolejny ja i America mamy stylizacje bez stanika. To chyba stało się naszym chlebem powszednim. 
Jakaś przemiła, drobna dziewczyna z produkcji przychodzi po nas, by zaprowadzić nas do vana, którym pojedziemy na zdjęcia do odcinka. Idziemy wiec za nią, rozglądając się wokół siebie. Jesteśmy zachwycone wielkością tej hali i ogromem przedsięwzięcia. Caroline na szczęście zachowuje pozory, ale i tak widzę podniecone oczy łapiące każdy szczegół tego miejsca. Mijamy się z niektórymi aktorami serialu, którzy zatrzymują się i pytają o nasze samopoczucie i również wsiadają do dużego autokaru.
Po niecałych dziesięciu minutach jesteśmy na miejscu. Caroline znowu jest podekscytowana i piszczy nam do uszy, że ta szkoła wygląda tak samo jak w serialu. Sądzę, iż to logiczne, skoro to w końcu jedna i ta sama szkoła. 
Kierujemy się na salę gimnastyczną, gdzie wszystko wygląda cudownie, jak wyjęte z najprawdziwszego balu licealnego, a może nawet i lepiej. Cała obsada zajmuje swoje pozycje i przypomina sobie teksty. Dobrze, że my doskonale pamiętamy swój tekst.
- I jak się czujecie dziewczyny? - Holland uśmiecha się do nas szczerze. Odwzajemniamy jej gest. Bije od niej tyle ciepła i dobroci, że mogłaby je rozdawać for free na ulicy.
- Jestem podekscytowana - żadna z nas nigdy nie zdąży odpowiedzieć, bo Caroline uparcie wyprzedza nas w tym fakcie.
- Skoro to wasz pierwszy raz, to ja mogę wam życzyć powodzenia - rudowłosa znów posyła nam pokrzepiający uśmiech - Pomyślcie, że jesteście na swoim koncercie. A ludzie przed wami, to fani, którzy was uwielbiają, a nie aktorzy i statyści. Chociaż w sumie. Jestem pewna, że tutaj tacy się znajdą. Ja jestem waszą fanką - puszcza nam oczko, po czym słyszymy jak nuci jedną z naszych piosenek - Just what I want, so when we move, You move…
Mogę przysiąc, że Car narobiła w majtki.
Jeszcze przez chwilę zajmują się nami panie od makijażu, poprawiając to i owo. Później z pomocą reżysera i producenta trafiamy na scenę. Nie będę ukrywać, że stałyśmy się głównym celem spojrzeń. Nie tylko osób, które robią za sztuczny tłum, ale także osób z obsady. Daniel, który wpatruje się w Zoe jak w obrazek, Tyler Posey który posyła Car przeuroczy uśmiech. Dzieje się, dzieje. Słyszymy rozkazy reżysera, po czym zapada cisza na planie, a z głośników zaczyna lecieć podkład muzyczny z naszej piosenki. Każda z nas kołysze się w rytm muzyki, a wraz z nami ekipa aktorów i statystów. Wszystko wygląda bardzo podobnie jak na koncercie, chociaż z taką różnicą, że wokół nas jest kilka kamer i jedyną rzeczą jakiej mamy nie robić, jest patrzenie w nie. Szczerze? Łatwizna. 
Kiedy wchodzi refren, a ja wczułam się w rolę, moim oczom ukazuje się operator kamery z którym rozmawiałam wcześniej. A najśmieszniejsze jest to, że on wcale tym operatorem nie jest. Ciemnowłosy jest aktorem. Na domiar złego, jednym z głównych. Kiedy jego ogromne oczęta zauważają, że na niego patrzę, puszcza do mnie oko, a ja na chwilę tracę oddech. Nie, Vick, śnisz. To na pewno sen. Nikt Cię nie wkręcił. Wszystko jest w najlepszym porządku.
I choć chcę w to wierzyć, nie mogę. Bo wiem, że on zrobił to z premedytacją. I mnie nieźle wkurzył. Tu i teraz, w czasie śpiewania zwrotki Zoe postanawiam, że nie odpuszczę. Zemszczę się na tym małym, wkurzającym dowcipnisiu. Zobaczymy, kto okaże się lepszy. 


[America]
He might got the biggest car / On może mieć największy samochód
Don't mean he can drive me wild / To nie znaczy, że potrafi doprowadzić mnie do szaleństwa
Or he can go for miles / Albo, że zajedzie tak daleko
Said he got a lot of cash / Powiedział, że ma dużo kasy
Darlin' he can't buy my love / Skarbie, on nie kupi mojej miłości
It's you I'm dreaming of / To o tobie marzę

[Victoria]
They try to romance me / Starają się mnie poderwać
But you got that nasty / Ale to ty masz tę bezczelność
And that's what I want / I właśnie tego pragnę

[All]
So baby, baby / Więc kochanie, kochanie
Come and save me / Przybądź i mnie uratuj

[Victoria
Don't need those other numbers / Nie potrzebuję tych innych numerów
When I got my number one / Kiedy już mam mój numer jeden

[All]
Last night I lay in bed so blue / Ostatniej nocy leżałam w łóżku smutna
Cause I realized the truth / Bo zrozumiałam prawdę
They can't love me like you / Oni nie mogą mnie kochać tak jak ty
I tried to find somebody new / Starałam się znaleźć kogoś nowego
Baby they ain't got a clue / Kochanie, oni nie mają bladego pojęcia
Can't love me like you / Nie mogą mnie kochać tak jak ty

[Caroline]

Used to get it that I want /  Zwykle dostawałam to, na co miałam ochotę
You were pouring out your love / Wylewałeś na mnie swoją miłość
I could never get enough / Nigdy nie będę mieć dość
Now I'm dealing with these boys / Teraz muszę radzić sobie z tymi chłopcami
When I really need a man, / Kiedy tak naprawdę potrzebuję mężczyzny
Who can do it like I can / Który potrafi robić to tak jak ja

[Zoe]
They try to romance me / Starają się mnie poderwać
But you got that nasty / Ale to ty masz tę bezczelność
And that's what I want / I tego właśnie pragnę
That's what I want

[All]
So baby, baby / Więc kochanie, kochanie
Come and save me / Przybądź i mnie uratuj

[Zoe]
Don't need those others lovers / Nie potrzebuję tych innych kochanków
When I got my number one / Kiedy już mam mój numer jeden

[All]
Last night I lay in bed so blue / Ostatniej nocy leżałam w łóżku smutna
Cause I realized the truth / Bo zrozumiałam prawdę
They can't love me like you / Oni nie mogą mnie kochać tak jak ty
I tried to find somebody new / Starałam się znaleźć kogoś nowego
Baby they ain't got a clue / Kochanie, oni nie mają bladego pojęcia
Can't love me like you / Nie mogą mnie kochać tak jak ty
Can't love me like you
Can't love me like you

L-O-V-E / M-I-Ł-O-Ś-Ć
Love the way you give it to me / Kocham to jak mi ją okazujesz
When you're with me / Kiedy jesteś ze mną
Boy I want it everyday / Chłopcze, chcę tego każdego dnia

L-O-V-E / M-I-Ł-O-Ś-Ć
Love the way you give it to me / Kocham to jak mi ją okazujesz
When you're with me / Kiedy jesteś ze mną
Boy I want it everyday / Chłopcze, chcę tego każdego dnia

[All]
Last night I lay in bed so blue / Ostatniej nocy leżałam w łóżku smutna
Cause I realized the truth / Bo zrozumiałam prawdę
They can't love me like you / Oni nie mogą mnie kochać tak jak ty
I tried to find somebody new / Starałam się znaleźć kogoś nowego
Baby they ain't got a clue / Kochanie, oni nie mają bladego pojęcia
Can't love me like you / Nie mogą mnie kochać tak jak ty

[All]
Last night I lay in bed so blue / Ostatniej nocy leżałam w łóżku smutna
Cause I realized the truth / Bo zrozumiałam prawdę
They can't love me like you / Oni nie mogą mnie kochać tak jak ty
I tried to find somebody new / Starałam się znaleźć kogoś nowego
Baby they ain't got a clue / Kochanie, oni nie mają bladego pojęcia
Can't love me like you / Nie mogą mnie kochać tak jak ty

Z ostatnimi słowami piosenki, która jak się okazało była idealna do okazji, jaką był bal maturalny, Jeff daje znać, że to koniec zdjęć. I o dziwo, dzięki determinacji wszystkich nie musimy powtarzać ujęć bo wyszły jak cud, miód, malinka. 
- Mam kolana jak z waty - blondynka mówi, trzęsącym się głosem, kiedy schodzimy z prowizorycznej sceny. Zoe znów łapie ją za ramiona. 
- Car, oddychaj - Turner robi to co kazała jej Zoe - Lepiej?
- Tak, już lepiej - odpowiada, ale nie wiem, czy nie będzie gorzej, bo do naszej grupki zbliża się większa część ekipy aktorów, składająca się z Holland, Tylera, odgrywającego rolę Scotta, Shelley, Arden i tego kolesia, który uważa się za operatora kamery.
- Dziewczyny, byłyście cudowne! - skośnooka przytula każdą z nas.
- Świetna piosenka - tym razem głos zabiera Shelley - Przypomnijcie mi, żebym dodała ją do mojej listy na iTunes. 
Śmiejemy się w odpowiedzi. Dobra… Dziewczyny miały rację. Ta ekipa jest więcej niż kochana, cudowna i zgrana. No, może pomijając tego pajaca.
- Wiemy dziewczyny, że nie zdążyłyście poznać jeszcze Dylan’a - Tyler odwraca się do swojego kumpla. Ten radosny jak żabka na łące, hasająca pomiędzy trawami doskakuje do nas, wyciągając dłoń w stronę Caroline.
- Miło mi was poznać dziewczyny - uśmiecha się szeroko - Ale miałem już szczęście spotkać jedną z was - tutaj wzrok kieruje na mnie, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Vick! - Caroline i Ami, są zsynchronizowane - Nie mówiłaś, że poznałaś Dylan’a - zdanie kończy blondynka.
- Uwierzcie mi… - przełykam ślinę - Że nie miałam pojęcia, że go poznałam.
Gadamy jeszcze chwilkę z ekipą, po czym każdy rozchodzi się w swoją stronę. Podczas tej krótkiej pogadanki, zdążyłam złapać Dylana na przesyłaniu mi kilku rozbawionych spojrzeń. Ja odsyłałam mu te, które ciskały w niego piorunami. A on, jakby nigdy nic, czerpał z nich radość. To jakiś masochista czy coś?
Zoe wraz z Caroline, wracają do przyczepy, by przebrać się w swoje ciuchy. Powinnyśmy robić to samo, szczególnie, że samolot do Londynu mamy za dwie godziny, ale coś dziwnego trzyma nas jeszcze na planie serialu. A może nie koniecznie mnie, co Americę. Rozgląda się jak oszalała po pomieszczeniu, a kiedy jej wzrok pada na ciemnowłosego, wysokiego mężczyznę, przygryza wargę. Tyler ją zauważa i od razu podchodzi do nas z ogromnym bananem na ustach.
- Byłyście świetne - mówi, ciągle gapiąc się na Ami. 
- Dzięki - odpowiadam, bo widzę, że mojej przyjaciółce ktoś wyrwał język z buzi.
- Rozważyłaś moją propozycję? - JAKĄ KURWA PROPOZYCJE?! 
- Nie… to znaczy, tak… ja… 
- Spokojnie - Tyler posyła jej pokrzepiający uśmiech - Jakby coś, wiesz gdzie mnie znaleźć. 
Mówi to z opanowaniem, po czym odchodzi, pozostawiając po sobie zapach perfum. Całkiem fajnych perfum.
- Czujesz? 
- Co czuje? Perfum? - pytam głupio, bo w sumie przed chwilką o tym myślałam. TELEPATIA, ONE BRAIN, itp, itd.

- Czy ciacho czujesz? - spoglądam na przyjaciółkę. Wygląda jakby była zahipnotyzowana, albo ktoś walną ją w głowę kijem bejsbolowym - Victorio Santangel… Chyba nasz pobyt w Los Angeles, się nieco przedłuży. 

***