sobota, 26 stycznia 2019

E6S4.It feels like there's oceans between you and me once again.



AMERICA

Choć mieszkam w Los Angeles prawie trzy miesiące, nigdy nie byłam w Malibu. Ani ostatnio, ani wcześniej. Dlatego ucieszyłam się, kiedy Ashton zaproponował mi tą wycieczkę.
Postanowiłam, że wiadomość o ciąży oznajmię mu właśnie wtedy.
Kiedy będziemy tylko we dwoje, z dala od wszystkich i kiedy… cóż. Nie będzie mógł zwiać gdzie pieprz rośnie.
W zasadzie mógłby, ale jestem pewna, że miałby na sumieniu fakt, że zostawił mnie samą.
Tak. Jestem sprytna. I nieco bezwzględna.
I nie wiem dlaczego biorę pod uwagę najgorszy z możliwych scenariuszy ale zawsze taka byłam.
Wolałam się zaskoczyć pozytywnie niż najzwyczajniej w świecie rozczarować.
W moim życiu spotkało mnie zbyt dużo rozczarowań.
W końcu przyznałam sama przed sobą, że nie mogę sobie pozwolić na więcej.
Dojeżdżamy na plaże, kierując się do jednego z drewnianych domków na wydmach. Widok jest niesamowity i nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo byłabym zrelaksowana mieszkając tu na codzień. 
I choć od samego rana czuję się nieswojo i tylko modlę się, aby nie spotkały mnie mdłości, to jednak to miejsce i cała jego otoczka sprawia, że zaczyna mi być lżej.
-Podoba ci się? - Ashton uśmiecha się do mnie, kładąc torbę na łóżku. Otwieram balkon i wychodzę na niewielki taras. Czując piasek pod stopami, mam wrażenie, że do szczęścia nie jest mi już nic więcej potrzebne.
-Jest perfekcyjnie. - odpowiadam cicho, nie zakłócając tej niesamowitej nostalgii. 
Bo jest perfekcyjnie.
Właśnie w tej chwili.



-Nigdy zbyt dużo nie pływałam… - oddychając przyjemną bryzą, trzymając za rękę tego wspaniałego mężczyznę i spacerując swoją ścieżką wzdłuż oceanu jest dokładnie tak, jak każda dziewczyna mogłaby sobie wymarzyć.
-Dlaczego? - pyta, spoglądając na mój profil. Zamykam oczy, pozwalając sobie by ciepłe promienie słońca muskały moją twarz.
-Te fale… Zawsze mnie przerażały. Czasami w głowie miałam obraz jak mnie porywają, a ja się poddaję. Unoszę, nie mogąc znaleźć powrotu. - zerkam na niego. - Wiem, to głupie.
-Nie. To nie głupie. - odpowiada. - Cieszę się, że mi to mówisz. 
Uśmiecham się do siebie. Schylam się, żeby zebrać kilka muszelek. To coś zupełnie nowego i muszę przyznać, że taka aktywność spędzania wolnego czasu, albo jakiegokolwiek czasu, była mi potrzebna już dawno.
-Moja mama zawsze mówiła, że złe rzeczy są jak fale. Zawsze będą się nam przytrafiać i nikt nic na to nie poradzi. To część życia, tak samo jak fale są częścią oceanu. Jeśli stoisz na brzegu, nigdy nie wiesz, kiedy nadpłyną. Ale nadpłyną. Trzeba tylko pamiętać, żeby po każdej z nich wynurzać się z powrotem na powierzchnię, to wszystko.
-Twoja mama to mądra kobieta. - zbliżam się do niego, a on opatula mnie swoim ramieniem.
Czuję się bezpieczna.
-Teraz już wiem skąd tyle porównań do oceanu. - wzdycham, usadawiając się pomiędzy jego nogami na piasku. Czuję jego ciepły tors i długie palce, błądzące pomiędzy moimi. - Ocean jest niesamowity, w jakiś sposób niebezpieczny ale też bezgraniczny. Można o nim mówić jak o bólu, nieszczęściu, pięknie i miłości… Zależy czym ocean jest dla danej osoby.
-Zgadnij czym jest dla mnie. - czuję jego oddech na uchu.
Dzisiejszy zachód słońca jest czymś najpiękniejszym, co udało mi się zobaczyć w życiu. A mężczyzna, który siedzi obok mnie, dzieląc ze mną tą przyjemność wpatrywania się w to niesamowite dzieło natury jest kimś, kim nie spodziewałam się że kiedykolwiek mógłby być.
-Myślę, że twoja relacja z oceanem jest jak w piosence Lii Johnson. - dumam. - Czekasz na brzegu z szeroko otwartymi ramionami. Wiatr wieje we włosy… Pozwalasz soli morskiej wchłonąć. Starasz się pokonać fale. Jesteś gotów na wszystko co ci przyniosą. - cytuję tekst, odgadują, że się uśmiecha.
-Tak, w zasadzie to prawda. A poza tym… Ty też jesteś dla mnie oceanem. Pięknym, wolnym i nadzwyczajnym. 
Całuję wierzch jego dłoni.
Wzdycham.
-Powiedz. Czy… Lubisz chwile, kiedy jesteśmy we dwoje? 
Nastaje chwila ciszy. Zapewne zastanawia się dlaczego zadaję to pytanie.
A może i nie.
Wydaję mi się, że jest przyzwyczajony do tego, że w nawyku zadaję naprawdę różne pytania. Nawet takie, których się nie spodziewa.
-Kocham, kiedy jesteśmy we dwoje. To moje ulubione momenty.
Kiwam głową.
-A co jeśli… Byłby z nami ktoś jeszcze?
Szum wiatru i fal znów daje się we znaki, kiedy nasze głosy cichną. 
Potrafię sobie wyobrazić jego minę.
Ale nie chcę jeszcze się z nią zmierzyć.
-Co masz na myśli? 
-Co jeśli… - kieruję jego dłoń na mój brzuch. - Byłby ktoś trzeci?
Słyszę jak wypuszcza powietrze. I w pewnym momencie wydaję z siebie coś, czego nie mogę określić. Nie wiem czy to łkanie, świst czy po prostu dźwięk nieokreślonego zdziwienia, zadumy i radości w jednym.
Czuję jak jego ciało przenosi się i po sekundzie mogę dostrzec jego twarz.
-Mówisz poważnie? - patrzy na mnie w taki sposób, w jaki chyba jeszcze nigdy na mnie nie patrzył. 
I dosłownie w ciągu sekundy mam wrażenie, że jego miłość do mnie się potęguję. Jakby wzrosła z myślą, że od tej chwili nie tylko mnie musi ją obdarzyć, ale także maleństwo, które we mnie rośnie.
Kiwam głową.
On nie mówi nic.
W odpowiedzi, jego ręce ściskają moje. Trzy razy. Z każdym uściskiem, wymawia bezgłośnie trzy słowa. - Ja. Cię. Kocham.
Całuję go, ścierając z policzka łzy.
-Przejdziemy przez to?
-Nie ma na świecie rzeczy, której pragnąłbym bardziej. Zrobię wszystko co zechcesz. Nie obchodzi mnie gdzie jesteśmy, tylko to, że jesteśmy razem. Wszyscy. - dotyka mojego brzucha. - You’re my home… I will love you my whole life.
-I love you. Never doubt it.

Są rzeczy, których zwyczajnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Życie zaskakuje. Stawia przed nami różne wyzwania. Różne sytuacje, z którymi musimy się zmierzyć, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy niekoniecznie. Musimy przez nie przejść. Wreszcie stawia na naszej drodze osoby, które potrafią zachwiać naszą równowagę i nieźle namieszać zarówno w głowie, jak i w sercu. A za tym idą czyny i decyzje, które zmieniają nasze życie już na zawsze…

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz