AMERICA
Pijemy z Vicky już szóstą kolejkę shotów. Są przepyszne. A ja czuję, że zasłużyłam na ten wieczór. Dawno nie bawiłam się tak beztrosko, a dzisiaj robię wszystko, aby nie myśleć o swoich problemach i co po niektórych tchórzach, którzy mnie otaczają.
Dla mnie to zbyt wiele. Otwierać się przed kimś na milion sposobów, a w efekcie końcowym zostać totalnie olanym. Co jak co, ale zasługuję na coś więcej.
I szczerze powiedziawszy nie interesuje mnie, że to HARRY STYLES. Człowiek, którego pragnie tryliard dziewczyn na świecie, które oddałyby dużo, za chociaż jeden jego dotyk, uśmiech czy dobre słowo. Uwierzcie mi, oglądałam sporo filmików na youtube, w których Harry jest pokazywany jako kompletny ideał, i jeśli bym go nie znała to zdecydowanie również bym się w nim zakochała po uszy. Ale mimo, że ja dostałam to wszystko, albo i więcej, to jednak ofiarowałam mu coś znacznie cenniejszego niż te wszystkie drobne gesty. Oddałam mu swoje serce, które jednak nie zostało w pełni przyjęte.
Dlatego też razem z Vicky zrobiłyśmy sobie ten jeden, wolny wieczór, gdzie nasze myśli nie kręcą się wokół One Direction i ich poszczególnych członków. Życie jest za krótkie, aby cały czas zadręczać się niewartymi zachodu sprawami.
-Za pajaców, którzy nie potrafią o nas zawalczyć -no cóż, może jednak trochę się kręcą wokół nich. Podnosimy kieliszki, stukamy się nimi tak mocno, że 1/3 alkoholu postanawia spłynąć nam po palcach, ale w zasadzie nas to nie rusza. Połykamy czerwono niebieską ciecz, która przyjemnie pali moje gardło.
-Wiesz co ci powiem? - zaczyna blondynka. - Harry udaje wielkiego dorosłego, ale w głębi duszy jest jeszcze dzieckiem.
-Totalnie! Sam nie wie czego chce. Powinnam się brać za starszych ode mnie o co najmniej jakieś pięć lat.
-Trudno będzie ci się z tego wywinąć. Jesteśmy bykami, pamiętasz? Stałe w uczuciach i inne gówna.
-Tak wiem! A z horoskopu wynika, że mój związek z wodnikiem będzie burzliwy i trudny do osiągnięcia. Wiesz dlaczego!? - gadam jak najęta o newsach, które przeczytałam ostatnio w internecie. - Bo byki pragną stabilizacji, a wodniki są wolnymi ptakami! To cholerstwo naprawdę się zgadza.
-Hm, a czytałaś coś na temat panny i byka? - pyta Vick.
-W prawdzie powiedziawszy tak, czytałam. Wyjdzie z tego związek idealny, więc nie masz się o co martwić. - Vick patrzy na mnie przez chwilę, nagle zmieniając temat.
-Troszkę. Ale szczerze powiedziawszy mam dość najdroższych szampanów i tych cholernych win, które totalnie zamulają mój umysł.
-Racja. Nawet mi nie mów, bo zaraz się zrzygam - teraz ona się śmieje, a ja uwielbiam patrzeć na ten widok. Bo wiem, że w tej chwili w końcu mamy czas tylko na siebie i jesteśmy z dala od ciekawskich twarzy. Nikt się nami nie przejmuje i nie patrzy na każdy wykonywany ruch. Cieszę się, że istnieją miejsca w Londynie, które są przydzielone tylko dla osób takich jak my. Tutaj nie ma zahamowań i możemy być kimkolwiek tylko chcemy.
-Cholera, Ami… - blondynka nagle przybiera kamienny wyraz twarzy, a ja patrzę za siebie w kierunku jej celu.
-Nie… - mówię cicho. - Nie, nie, nie, nie, nie. Powiedz, że to cholerny żart. - odwracam się znów do niej z paniką na twarzy.
-Chyba wpadli na ten sam pomysł co my… - odchrząkuje, ale nie widzę, żeby przejęła się tym tak jak ja. Pewnie dlatego, bo Niall się o nią w jakiś sposób stara, a o mnie wręcz przeciwnie. Zupełnie NIKT się nie stara.
-No, a my czemu akurat tutaj przyszłyśmy? Sama znasz odpowiedź na to pytanie. - no tak. To prawda. Często jeśli wychodziliśmy do klubu, to właśnie tutaj, z powodów wyżej wymienionych. ALE DZISIAJ?! Serio? Ale spokojnie. Może pozostaniemy niezauważone.
-Może nas nie zauważą? - przekazuję Vicky moje myśli.
-Ekhm, cóż… - odpowiada, i widzę jej zakłopotanie.
-Już nas zobaczyli, prawda?
-Tak. I właśnie tutaj idą…
-Świetnie. Bo akurat leci NASZA piosenka, a ja mam zamiar iść na parkiet. - odpowiadam, pijąc szybko kolejnego shota i kieruję się na środek sali. Wiem, że jeśli zostawię ją samą to i tak sobie poradzi. Na pewno lepiej niż ja, gdybym została z tą dwójką sam na sam. To nawet nie wchodzi w grę.
For tonight, I'm going to get my mind off it / Dzisiejszej nocy nie będę o tym myśleć
Don't care that someone's got his hands all over my body / Nie obchodzi mnie, że ktoś trzyma ręce na moim ciele
Stay out all night, go where the music is loud / Będę poza domem całą noc, pójdę tam gdzie muzyka będzie głośna
So I don't have to think about it, I'm beggin', please, don't play, no more sad songs / Tak, żebym nie musiała o tym myśleć. Błagam, proszę nie puszczaj nigdy więcej smutnych piosenek
Tańczę wyzwolona do swojej własnej kwestii w tej piosence, która jakże pasuje do teraźniejszej zaistniałej sytuacji. Nie mam ochoty myśleć o rezultatach ani pochopnych decyzjach. Chcę znów poczuć, że żyję i nie martwić się o jutro.
Czuję jak wszystkie rozgrzane ciała ocierają się o moje ciało. Zamykam oczy i pozwalam sobie płynąć z prądem.
Przez przymrużone oczy widzę przystojnego bruneta, który chwyta mnie w tali i ociera się o moje plecy. Szczerze powiedziawszy mam to gdzieś, bo nie robię nic złego, a nawet gdybym robiła, to i tak wciąż bym się nie przejmowała. Bo niby dlaczego mam się przejmować, skoro ktoś inny ma totalnie w dupie to co robię?
Nagle czuję chłód w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą były dłonie bruneta. Słyszę tylko chrypkowaty głos, mówiący „Sory gościu, ale to ciało jest już zajęte” i nie mam nawet czasu się obrócić, bo na moim gołym brzuchu znów czuję czyjeś ręce. Ale teraz dokładnie wiem do kogo należą. Doskonale znam tą strukturę, wielkość i otoczki pierścionków na środkowych palcach. Czuję ciepły oddech na szyi i to jak jedna z tych dłoni odgarnia moje włosy na bok. Mam ochotę zacząć krzyczeć, że wcale nie chcę, aby mnie dotykał, ale tak naprawdę oszukałabym nie tylko wszystkich w klubie, jak i jego ale przede wszystkim oszukałabym siebie.
-Czy jak śpiewałaś tą piosenkę, myślałaś wtedy o mnie?- pyta, a gdy jego oddech muska moje ucho, ciarki przeszywają całe moje ciało. Podejrzewam, że nie dam rady dłużej tego wytrzymać.
-Nie wszystko kręci się wokół ciebie… - odpowiadam krótko, przekonana do swoich racji, ale moja podświadomość śmieje się ze mnie w duchu i wyzywa od kłamczuch.
-U mnie wręcz przeciwnie. Jesteś w mojej głowie cały czas.
-Może w końcu byś się zastanowił czego chcesz? - odwracam lekko głowę w jego kierunku, ale tak, że jeszcze nie patrzę mu w oczy. - Nie mam zamiaru być na każde twoje skinienie.
-Po prostu doprowadzasz mnie do szaleństwa. Nie ważne czy jesteś w pobliżu czy tysiące kilometrów ode mnie. - teraz szybko obraca mnie do siebie, tak, że spotykam jego oczy, nos, usta i wszystko co widnieje na jego nieskazitelnej twarzy.
-Tylko ciebie zawsze pragnąłem. I mimo, że nie byłem wylewny, musisz mi uwierzyć - kładzie dłonie na moich policzkach, a ja wpatruję się w jego wargi. Jak wielką mam ochotę jęczeć w te wargi.
-Myślisz, że twoje słowa nagle wszystko zmienią? Bo szczerze powiedziawszy mam dość czekania na coś, co może nigdy nie nadejść - udaję mi się wypowiedzieć. On chwilę patrzy na mnie i zaciska szczękę.
-Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli naprawdę kochasz, dasz tej osobie odejść. Ale to nie prawda. Bo jeśli obdarzasz kogoś miłością, to trzeba o to walczyć. Nie ważne co by się stało… - jestem kompletnie zamurowana jego słowami i czuję, że jego dłonie teraz znów idą w dół, tak, że jedna z nich chwyta mnie w pasie, a druga obejmuje mój pośladek.
-Teraz masz ochotę walczyć?
-Tak - uśmiecha się lekko i całuje kącik moich ust. - I zabieram cię dzisiaj do domu, czy ci się to podoba czy nie…
VICTORIA
Jestem załamana. Nie tym, że przyszli do tego samego klubu. To jest malutki pikuś całej zaistniałej sytuacji. Dobija mnie raczej fakt, że moja zasrana przyjaciółka od siedmiu, a może i nawet siedmiu milionów boleści spieprzyła na parkiet. Jak w miejsce gdzie pieprz rośnie. Kiedy widzę, że tamci po krótkiej rozmowie z jakimś kolesiem zbliżają się do mnie, zamawiam shota i pije go z namaszczeniem.
- Cześć Vick… - stoją przede mną jak sędzia przed skazańcem. Kiełczę się do nich jak idiotka, próbując być wyluzowana - Gdzie poszła Ami? - Harry kieruje od razu rozmowę na moją psiapsię. Nie wiem czy nie lepiej. Patrzę to na niego, to na Niall'a. Może wyglądam na lekko podpitą. Ale to jest do cholery prawda. JESTEM PODPITA.
- Przyszliśmy się trochę rozluźnić - teraz do głosu doszedł blondyn. Cudownie. My też przyszłyśmy się rozluźnić, ale wasza obecność nam na to nie pozwala. Czuję jak policzki zaczynają mnie boleć od wiecznego uśmiechania się. Sztucznego, rzecz jasna.
- Co Cię tak śmieszy? - Styles również zaczyna śmiać się jak szczęśliwy ślepy pan, na ogromne cycki. Żenua?
- Jestem po prostu zadowolona z waszej… obecności - przed ostatnim słowem, połykam głośno ślinę. Nad moją głową migoczą dwie ogromne strzałki z napisem nad nimi: KŁAMCA.
- Serio? - do zgromadzenia uśmiechów dołącza Horan. On też suszy zęby jak ślepy na striptiz. Jeśli to w ogóle dobre porównanie. I nagle spomiędzy basów wypluwanych przez głośniki, zapada między nami dziwna niezręczna cisza. Nie zapowiada to chyba niczego dobrego. Bo są tylko dwa wyjścia. Zwinę dupsko do domu, wykąpię się, umyję zęby i pójdę spać, zanim będę miała helikopter w głowie. Albo zostanę w klubie, a moim jednym towarzyszem zabawy będzie Niall Horan. Który wczorajszego wieczoru, oznajmił mi, że prawdopodobnie mnie kocha.
Zauważam, jak głowa Harry’ego obraca się w stronę parkietu. Wiem, że ją zauważył. Amcia tańczy właśnie erotic dance z jakimś wylaszczonym kolesiem. Szczęka Styles’a niebezpiecznie się zaciska. Okej, jest zazdrosny o swoją łanię, więc przeprasza nas. I już go nie ma.
Dobra. Teraz czas na podjęcie decyzji. Wiać, czy zostać?
- Jak się czujesz po wczoraj? - Horan zmniejsza odległość między nami. Szepcze mi do ucha, a mi przez plecy przelatuje stado mrówek. Cudoooownieeeee.
- Okej, czuje się okej - odpowiadam, a potem ja nachylam się do jego ucha - Masz ochotę na shota?
Nie wiem kiedy wypijamy piątego shota z czystej jak łza wódki. Czuję się okej, dopóki, nie pijemy kolejnego. Czy to dziwne, że nogi zaczynają mi mięknąć, a świat wirować?
- Wiedzieliście, że tu będziemy? - przekrzykuję muzykę. Mówię, chyba zbyt głośno. Albo mój mózg już zupełnie zwariował, nie potrafiąc dostosować głośności mojego głosu do otaczającego hałasu.
- Żartujesz? - pytanie za pytanie. Co ja w Milionerach jestem, do jasnej ciasnej? - Jak Cię zobaczyłem, to przez pierwsze dwie sekundy pomyślałem, że to żart. Ale potem uznałem, że to przeznaczenie - śmieje się pod nosem. Żarcik stulecia.
- Istnieje - widzę oburzenie na jego twarzy. Chyba wierzy w nie tak mocno, jak ja w to, że kiedyś jakiś człowiek zamieszka na Marsie. Posyłam mu żenujący uśmieszek - Przekonasz się na swojej skórze, Victorio, że przeznaczenie w naszym życiu gra pierwsze skrzypce.
- Co?
- Skrzypce! Pierwsze skrzypce!
- Ja gram na gitarze. I trochę na fortepianie, nie na skrzypcach - mówię w odpowiedzi, nie rozumiejąc jego aluzji do moich zdolności muzycznych. Wolę, kuźwa śpiewać, niż grać. Każdy to wie. Nawet szczotka od kibla.
- Przeznaczenie będzie - tutaj udaje, że gra na skrzypcach - Pierwsze…
- Czy my gramy w kalambury? - pytam głupio, mrużąc oczy i nos. Dziwne gierki.
- Nie… - jego mina z niezrozumiałej, zamienia się na pewną dozę olśnienia. Co on kombinuje? - Zabieram Cię gdzieś. I nie protestuj. Okej?
HARRY
Opierała się trochę. Na początku. Pewnie zastanawiała się, czy nie robi kolejnego błędu. Ale czułem, że pragnie spędzić tę noc ze mną. Znam ją doskonale. Dokładnie wiem jak reaguje, gdy podniecenie wypełnia cały jej organizm. Rozchylone nabrzmiałe wargi, które stały się jeszcze bardziej błyszczące, zaczerwienienia na dekolcie, zaciskanie pięści, rozszerzone źrenice w tych niesamowitych lazurowych oczach i te kuszące pośladki, które stopniowo coraz bardziej podrygiwały naciskając na moje krocze, przez co miałem ochotę po prostu wziąć ją za rękę i zrobić to w pobliskiej toalecie. Ale nie mogłem. Nie teraz, i na pewno nie po tak długim czasie abstynencji.
Jedziemy moim autem. Pyta mnie tylko, dlaczego przyjechałem do klubu samochodem. Odpowiadam, że nie miałem dziś ochoty pić. Pomijam fakt, że czułem, że dziś ją spotkam. To mogłoby się wydawać żenujące. Zupełnie jakbym był cholernym jasnowidzem. Ale z tego co widzę, może faktycznie nim jestem.
Nie odzywamy się już więcej, a ja marzę, aby droga do mojego domu przeminęła w mgnieniu oka. Dostrzegam jej dłoń, którą trzyma pomiędzy udami. Sięgam swoją ręką w to miejsce i splatam jej palce z moimi. Ona nawet nie ma pojęcia co zamierzam jej dzisiaj dać.
Kiedy w końcu znajdujemy się na miejscu, mam wrażenie, że oboje wyskakujemy z samochodu jak z procy. Już widzę ją przy drzwiach, a chwilę później spostrzegam jak spaceruje po moim salonie. Wpatruje się we wszystko ze zdumieniem. Jakby nigdy wcześniej tu nie była.
I nagle totalnie mnie zadziwia. Szybko zdejmuje z siebie krótką bluzkę, a skórzana spódniczka opada w dół. Patrzę na nią teraz, tak niesamowicie piękną. Jedyne co zdobi jej ciało to długie czarne szpilki, czarne koronkowe figi, opaska na szyi i duże koczyki. Wygląda nieziemsko, choć teraz dokładnie dostrzegam ile faktycznie straciła na wadze.
-Cóż. W prawdziwe powiedziawszy dawno nie widziałem takiego okazu… - nalewam do dwóch kieliszków szampana, podchodzę do niej i wręczam jej jeden, po czym siadam na kanapie i wciąż się w nią wpatruje. Jest zdziwiona, a nawet lekko zbulwersowana. Ale ja jestem cierpliwy. Skoro czekałem tak długo, poczekam jeszcze kilka minut. Chyba.
-Na wypadek gdyby umknęło to twojej uwadze, chcę uprawiać z tobą seks… - oznajmia i opróżnia kieliszek jednym haustem. Śmieję się cicho pod nosem i ciągnę ją za rękę. Teraz siedzi na mnie, a ja choć mam totalnie pod nosem jej nabrzmiałe piersi to jednak patrzę w jej oczy. Głodne namiętności i pożądania.
-Chyba lubię jak jesteś taka bezpośrednia.
-To w końcu ty mnie tu zwabiłeś… - układa dłonie na oparciu od kanapy, po obu stronach mojej głowy. Widzę ją całkowicie odmienioną i wręcz zastanawiam się czy to rzeczywiście moja dziewczyna. To znaczy. Od paru miesięcy już była dziewczyna. Ale mam nadzieję, że to szybko się zmieni.
Teraz mówi to, co chce. Nie zakrywa swojego ciała, nie jest zawstydzona, a także nie martwi się o to czy światło jest zgaszone, czy też nie. I w zasadzie sam nie wiem co sprawiło, że nabrała takiej odwagi. Czy jej nowe, smuklejsze ciało, czy może facet, z którym miała do czynienia po mnie. Na samą myśl zżera mnie zazdrość, bo dla mnie zawsze była idealna i chciałem żeby to wiedziała. Ale może faktycznie znalazł się ktoś, kto otwarcie jej to MÓWIŁ, a nie tylko MYŚLAŁ.
Nie czekając dłużej napieram na jej wargi i wygłodniale kosztuję jej smak. Kurwa, ależ za tym tęskniłem. Wsuwam jej język do ust i kładę dłonie na jej pośladkach. Z determinacją ssę jej wargi i oboje wydajemy z siebie dźwięki, które doprowadzają mnie do kompletnego szaleństwa.
-Ty chyba też mnie pragniesz - mówi, odsuwając się ode mnie na chwilę. Patrzę na nią z uczuciem, bo jak mógłbym nie pragnąć tego wspaniałego ciała, nieskazitelnie słodkiej twarzy i całego dobra, które w niej tkwi?
Biorę ją na ręce i czuję jak jej zgrabne nogi oplatają mnie w pasie. Prowadzę nas do sypialni i opuszczam ją powoli na łóżku. Choć widzę w niej determinację i odwagę, to spostrzegam też swego rodzaju bezradność, łagodność i tą kobiecą lekkość.
Jej oddech jest równie urywany jak mój. Całe to nagromadzone przez ostatnie tygodnie pragnienie zaraz we mnie eksploduje.
Odpinam koszulę, która opada na podłogę, a zaraz koło niej pojawiają się moje jeansy. Tym razem ona ciągnie mnie za rękę tak, że opadam na jej rozgrzane ciało. Znowu ją całuję, a kciukiem drażnię nabrzmiałe brodawki. Jej jęk oplata moje ucho, co już zdążyło mi sprawić niezapomnianą rozkosz. Schodzę głową niżej i biorę w posiadanie jej piersi. Lekko przygryzam jedną, a później drugą, następnie przesuwając językiem po jej brzuchu kroczę do epicentrum jej ciała. Zsuwam jej z bioder resztę bielizny, a moje spojrzenie ciemnieje, kiedy rozchylam jej uda i napajam się widokiem jej kobiecości. Ona leży nieruchomo, a klatka piersiowa unosi się nerwowo.
-Spokojnie kochanie - szepczę. - Spokojnie… - powtarzam, i nachylam się nad jej ustami, wkładając w nią palec. Wygina plecy w łuk i pozwala, aby z jej słodkich ust wydobył się jęk.
-Chcę na ciebie patrzeć i słyszeć jak dochodzisz - całuję ją lekko, a ona przegryza moją dolną wargę. - Bo odkąd nie ma cię przy mnie, tylko o tym myślę przed snem. - biorę znów w posiadanie jej wargi, a kciukiem zataczam niewielkie kółka wokół łechtaczki, gdy jej biodra zaczynają poruszać się w rytm pieszczot. Schodzę znów niżej i tym razem smakuję ją całą. Ona znów częstuje mnie głośnym westchnieniem i przyciszonym jękiem. Kładzie dłonie na moich włosach, a zaraz podnosi moją twarz ku sobie.
-Wróć tu, bo muszę cię mieć w sobie teraz - udaje jej się wymknąć. I szczerze powiedziawszy cieszę się, że to mówi, bo obawiam się, iż jeśli jeszcze trochę bym poczekał, nasza zabawa skończyłaby się w tempie ekspresowym.
Jej dłoń sięga do wybrzuszenia w moich bokserkach, które po chwili zsuwa. Nie fatyguję się zdjąć ich całkowicie i zostawiam je opuszczone na wysokości łydek.
Uśmiecham się, kiedy dostrzegam jej rumieniec. Gdy widzi mnie w całej okazałości, zawsze reaguje w taki sposób. Jestem zadowolony, że ten aspekt pozostał bez zmian.
Ona zaciska dłonie na moich ramionach, a ja obejmuję ją w talii i jeszcze bardziej przyciskam do materaca. Wsuwam się w nią na kilka centymetrów, gdy wydaje okrzyk, a ja wciskam się w nią jeszcze głębiej. Wciąż jest niesamowicie ciasna i rozkoszna. Zupełnie jak za pierwszym razem, a ja z tego powodu mam ochotę krzyknąć z radości, bo wiem, że to ciało przyjęło tak niewiele. Pulsuję w niej, gdy zaciska dłonie na moich włosach.
-Możesz oddychać kochanie -szepczę do jej ust. Oboje jęczymy, gdy wysuwam się z niej, przedłużając chwilę niepewności. Ona wpatruje się we mnie płonącymi oczami, a ja znów się w nią wbijam tak mocno, że nasze brzuchy się stykają. Znów całuję jej piersi, w między czasie drażniąc palcem jej kobiecość i wciskając się w nią raz za razem. Chcę, aby to pamiętała. Pragnę, żeby wiedziała, iż ja też się zmieniłem. I w końcu nadszedł ten czas, że jestem w stanie dać jej wszystko, na co zasługuje.
Widzę na jej twarzy to spełnienie, którego widoku tak bardzo mi brakowało. Ja sam się roztapiam, ulatuję i znikam.
Kiedy opadam bezwładnie na jej ciało, ona obejmuje moje ramiona. Muskam jej usta, gdy teraz dotyka moich policzków, a do moich zakończeń nerwowych płynie tysiące rozkosznych impulsów. Jedyne, co mogę zrobić - jedyne, co chcę zrobić, to pozwolić, aby znowu mnie objęła…
NIALL
Kiedy wsiadamy do taksówki, Vick chichocze cicho pod nosem. W tle słychać jakąś starą piosenkę z lat 80. Chociaż kocham stare utwory, to nie to sprawia, że moje ciało reaguje w sposób który zapewne nie powinno. Ciepłe, wręcz rozgrzane ciało blondynki znajduje się niebezpiecznie blisko mnie. Jej skóra na udach, przypomina w dotyku jedwab. W najczystszej postaci. Jestem, kurwa wniebowzięty.
Podaję adres pod który mamy się udać. Jest to mały hotelik na obrzeżach miasta, kolorowy, z drewnianymi słupami na środku pokoju i szklanych ścianach.
- Gdzie jedziemy? - jej dziewczęcy, słodki głos sprawia, że świat zaczyna wirować. Spoglądam na nią kątem oka. Ma na sobie seksowną jeansową spódniczkę na szelkach, pod spodem tylko czarny koronkowy staniczek, a w dłoniach dzierży podłużną, wysadzaną kamieniami torebkę. Gdyby ktoś zapytał mnie o moją erotyczną fantazję, wskazałbym ten strój. Zdecydowanie.
- Do mojego tajemniczego miejsca - odpowiadam, wracając wzrokiem na drogę. Fuck, ta noc nie może skończyć się tak jakby chciał mój przyjaciel w majtkach.
Od kiedy pamiętam Victoria była moim obiektem westchnień. Może to lekko chore, ale oglądałem każdy ich występ na scenie w tych ultra skąpych strojach i marzyłem o tym, żeby zrobić z jej ciałem takie rzeczy, jakie jeszcze jej się nie śniły. Teraz to wszystko mam na wyciągnięcie ręki, ale coś w środku mówi mi, że to jeszcze nie czas. Nie dostałem jeszcze zielonego światła od niej. A zbyt mocno szanuje ją, jej ciało i czas, by brać coś na siłę. To zdecydowanie nie w moim stylu.
Docieramy na miejsce po dwudziestu minutach. Płacę taksówkarzowi, a potem wysiadam pierwszy, by pobiec do drzwi i otworzyć je Vick. Widzę zdziwienie w jej oczach, które po chwili zamienia się w iskierki ciekawości. Skanuje okolice swoimi pięknymi, ogromnymi oczyma. Oczami w które chciałbym patrzeć do końca życia.
- Zwabiłeś mnie w jakąś podejrzaną okolicę… - mówi przyciszonym głosem - Jest ciemno, późno i zimno… czy już mogę zacząć się bać? - śmieję się, na widok jej przerażonej miny. Odpowiadam jej, gdy znów zaczyna chichotać:
- Nie oceniaj książki po okładce, okej?
Bukuję pokój w recepcji, by po upływie jakichś pięciu minut się w nim znaleźć. Pokój numer 23, mój ulubiony. Z panoramą Londynu, kolorową sofą i obrazami prosto z jakichś pięknych miejsc. Zawsze wydawał mi się pusty. Kiedy jestem tu z nią, wszystko wydaje się takie pełne, a zarazem naturalne. Jakby zawsze tu ze mną była.
- Wow, jestem pod wrażeniem - kiwa głową, z zachwytem. Swoimi drobnymi palcami dotyka wzorzystej kanapy, a potem z impetem na niej siada.
- Piwo? - pytam, wiedząc, że na pewno znajdę jakieś w lodówce. Zawsze jest pełna. Przytakuje, dalej rozglądając się po pokoju. Udaję się szybko do prowizorycznej kuchni, wyjmuje piwa, otwieram je i równie szybko wracam do Victorii. Na mój widok twarz jej się rozpromienia. Tylko nie jestem pewien, czy to ja, czy złoty napój w moich dłoniach.
Podaję jej butelkę, po czym siadam w fotelu. Rzecz jasna w moim ulubionym.
- Chciałabym, żebyś mi coś o sobie opowiedział - przerywa ciszę, a ja jestem zdumiony obrotem spraw. To ja chciałem ją poznać. To był mój cel.
- Prawda czy prawda? - odpowiadam, mrużąc oczy. Widzę jak na jej twarz wpływa chyry uśmieszek.
- Zaczynajmy! - podnosi butelkę, na znak toastu, a potem bierze łyka tak dużego, że zastanawiam się gdzie ona go zmieściła.
Po piętnastu minutach dziwnych pytań typu: jak nazywał się Twój pierwszy chomik, ile miałaś lat kiedy zaczęłaś chodzić albo czego nie lubisz jeść, kończymy piwo, by otworzyć kolejne, a potem kolejne. Zauważam, że Victoria mimo iż do drugiego piwa trzymała się nieźle, zaczyna tańczyć w rytm muzyki która zapewne jest tylko w jej głowie. W chwili kiedy bierze moje dłonie w swoje, a potem ciągnie na prowizoryczny parkiet którym jest stary, ale ładny dywan w kwiaty tańczymy tak długo, aż zmęczeni padamy na podłogę. Patrzymy w sufit ozdobiony drewnianymi deskami. Gdybym tylko mógł ją teraz pocałować…
- Czego najbardziej żałujesz w życiu? - przerywa ciszę, wypełnioną tylko naszymi zmęczonymi oddechami.
- Chyba tego, że nigdy nie dałem sobie szansy.
- Na co?
- Na to byś była moja.
Jej wzrok spotyka się z moim, a narastające napięcie jest wyczuwalne w każdej komórce mojego ciała. I w jej też.
- A Ty czego żałujesz? - pytam. Odwraca wzrok na sufit, a ja mogę podziwiać jej zgrabny nosek i kaskady blond włosów porozrzucanych po dywanie.
- Przyniesiesz jeszcze jedno piwo? Chyba trochę zaschło mi w gardle.
Choć nie fair było to, że nie odpowiedziała mi na moje pytanie. Mimo to, wstaję i spełniam jej prośbę. Kiedy z ogromnym uśmiechem wracam z dwoma butelkami zimnego piwa do saloniku, widzę ją leżącą na kanapie. Ma zamknięte oczy, oddech ustabilizowany. Śpi, a jej widok takiej bezbronnej i słodkiej sprawia, że moim jedynym marzeniem na ten moment jest zasypanie i budzenie w jej ramionach. Z małego krzesła przy sofie biorę ciepły koc, otulając ją dokładnie.
Zakochałem się w tej dziewczynie. I nie ma takiej rzeczy na świecie która by to zmieniła.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz