sobota, 11 kwietnia 2020

E6S6. Don't make them bleed, just give them hell.

AMERICA


13 czerwiec, Nowy Jork.


Siedzę na lotnisku od dwudziestu minut. Specjalnie przybyłam dużo przed czasem, aby mieć pewność, że nie utknę w nowojorskich korkach. Nie chciałabym, żeby mojej najlepszej przyjaciółce zabrakło godnego powitania kiedy tylko jej stopy dotkną północno-zachodnich ziem Ameryki. 
Tak strasznie się cieszę, że Victoria w końcu postanowiła przylecieć do mnie w odwiedziny! Co prawda, to tylko kilka dni, ale mam nadzieję, że zdążymy się chociaż odrobinę sobą nacieszyć. Starannie zaplanowałam nam czas i jestem pewna, że spożytkujemy go doskonale.
Jeszcze bardziej cieszę się, że zgodziła się nagrać ze mną piosenkę.
Ten plan wpadł do mojej głowy nagle. 
A może by tak stworzyć album, na którym będzie mnóstwo duetów ze wspaniałymi muzykami  i artystami, których tak dobrze znam?
Tego świat się nie spodziewał.
Jeszcze nikt nie wpadł na taki pomysł.
A, że mam całkiem sporo utalentowanych i znanych na całym świecie przyjaciół, uznałam, że to będzie wspaniała okazja do podzielenia się ze światem muzyką, którą możemy wspólnie dokonać. 
Kiedy zadzwoniłam do mojego menadżera, przez chwilę sądziłam, że uzna, iż to totalnie odjechany pomysł. I kompletnie niemożliwy do zrealizowania.
Na początku faktycznie tak myślał. I zadawał pytania. Mnóstwo pytań.
„Jak uda ci się spotkać z tymi wszystkimi ludzi? Są porozrzucani po całym świecie”.
„Nie uważasz, że wielu z nich ma na pewno sporo swoich spraw na głowie?”
„Czy ich menadżerowie zgodzą się na to, aby byli gośćmi na twojej płycie?”
„A podzielenie kosztów? Będzie strasznie trudne”.
„Uważasz, że jesteśmy na to gotowi”?
Na każde z tych pytań miałam jedną odpowiedź.
Nie wiem.
Ale dlaczego by nie spróbować?
I tym oto sposobem stworzyłam listę osób, z którymi marzyłam stworzyć tą płytę.
Victoria, Harry, Caroline, Niall, Zoe, Nick a nawet chłopcy z 5 Second Of Summer. 
Bo każda z tych postaci znaczy dla mnie bardzo wiele i z każdym z nich mam swoją własną, oddzielna historię.
I wtedy zaczęłam dzwonić.
Wspaniale było usłyszeć te wszystkie głosy. I za każdym razem kiedy opowiadałam o moim pomyślę, słyszałam podekscytowanie. Wspaniałą energię i chęć do pracy.
Nie mogłam się doczekać, aż mój plan się ziści.
-Ami!? - rozmyślanie przerywa mi głos Victorii. Patrzę na nią z uśmiechem. Macha mi entuzjastycznie dłonią, wlekąc za sobą ogromną walizkę, która pomieściłaby ubrania przynajmniej na miesiąc czasu. Ale rozumiem to. Kobiety tak mają. A kobiety artystki? Nawet nie każcie mi zaczynać.
-Vicky! - przytulam ją mocno, roniąc przy tym kilka łez. Wiedziałam, że tak będzie, ale jej widok nigdy nie cieszył mnie bardziej. Patrzę na nią z troską. Doszukuję się jakiś zmian, które o dziwo nie są trudne do zauważenia.
Znacząco schudła i mam wrażenie, że jej twarz jest pozbawiona tego dziewczęcego blasku. Już nie wygląda jak dojrzewająca kobieta. Ona już dojrzała. Wygląda jak osoba, która naprawdę dużo przeszła. Kiedy się uśmiecha, w kącikach jej oczu pojawiają się kurze łapki, których wcześniej tam nie było.
Znowu mam ochotą ją przytulić i zapewnić, że życie już nigdy nie da jej w kość.
Ale nie mogę tego zrobić, bo nie mam takiej pewności. Nikt z nas nie ma.
-Strasznie za tobą tęskniłam. - mówi, ściskając moją rękę.
-Ja też. Nie wierzę, że tu jesteś. To takie nierealne. - wzdycham. - Nie sądziłam, że kiedyś to powiem.
-Prawda? Nie widziałyśmy się od… - przerywa. 
Od pogrzebu Everly. To już ponad trzy miesiące. 
Skinam głową, ujmując jej ramię.
-Czas płynie. Ale najważniejsze, że tu jesteś. - zmieniam temat, aby choć trochą ją pocieszyć. - Pomogę ci z walizką. Ile par butów zabrałaś? - pytam, czując jej ciężar, pomimo tego, że porusza się o własnych kółkach.
-Nie pytaj.


Victoria jest zachwycona moim loftem. Obiecuje, że wynajmie sobie podobny, kiedy w końcu wyjedzie z Norwegii na dobre i uwolni się od Charles’a. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to małżeństwo potoczyło się tak a nie inaczej.
Co prawda kiedy dowiedziałam się o ich szybkich zaręczynach i równie spontanicznym ślubie, byłam bardzo zaskoczona. Victoria nie należała do impulsywnych osób. Takich, które podejmują decyzję z dnia na dzień.
I choć wierzę, że w tamtym momencie faktycznie czuła coś do Charles’a, to nigdy nie zgodziłaby się na ślub, gdyby była sobą. Gdyby myślała trzeźwo i racjonalnie.
Chciała spełnić ostatnie życzenie swojej siostry, ale chyba nie zdawała sobie do końca sprawy, że Everly pod żadnym warunkiem nie zgodziła się na ten ruch wiedząc, jak feralnie potoczy się relacja małżonków.
Wydaję mi się, że Victoria wtedy również jeszcze nie miała pojęcia w co się wpakowuje i jaki będzie tego skutek.
-Mam masę pomysłów! - mówię, stawiając na stoliku przed nami dwa kubki z zieloną herbatą i imbirem. 
-Opowiadaj.
Siadam, patrząc na nią z uśmiechem.
-Sądzę, że to może być coś mocnego. O zemście na przykład. Oczyścimy się z negatywnych emocji i wyrzucimy z siebie całą tą złość, która leży nam na duszy.
Victoria mruży oczy, jakby się nad czymś zastanawiała.
-Wzięłam pod uwagę nasze ostatnie doświadczenia, które jak obie wiemy nie były zbyt… - biorę oddech. - Pogodne. Pomyślałam, że raczej nie będziesz za pisaniem miłosnych tekstów ani nic z tych rzeczy. I totalnie to rozumiem. 
-W zasadzie jeśli mam być szczera, to chyba nie chcę wyrzucać z siebie żadnej złości. W prawdzie, nie czuję jej. Czuję ulgę. Chyba inaczej opisałabym uczucie, które towarzyszyło mi przez ostatnie kilka miesięcy.
-Mianowicie? - pytam ciekawa.
-Tęsknota… - odpowiada, kiwając głową na znak, że dobrała odpowiednie słowo. - Tak, zdecydowanie.
Trochę mnie tym dziwi, ale po przemyśleniu uważam, że to może być prawda. Sądzę, że to właśnie tęsknotę czuła i być może nadal czuję Vicky. 
-Tęsknotę za czym?
Chwilę się zastanawia.
-Za wami. Za Everly, moją rodziną, moim domem. Za każdym innym krajem na świecie, byleby nie Norwegią. 
Uśmiecham się do niej pokrzepiająco. Ujmuję jej dłoń.
-Rozumiem. Myślę, że potrafię się w to wczuć. 
-Tak. - kładzie swoją dłoń na mojej, dając mi tym samym wsparcie. Ona również wie, o czym myślę, bo ja także czuję tęsknotę. Za tym co mogłam mieć, a czego tak naprawdę ostatecznie nie miałam szansy dostać. 
-W takim razie weźmy się do pracy. - mówię, podając jej notes i długopis. 
-A, i Ami? 
-Tak?
-Mam pewną myśl przewodnią na tę piosenkę. A może nawet tytuł.
-Jaki?
-Ocean eyes.
I wystarczą tylko te dwa słowa, żebym mogła domyślić się za czym, a raczej za kim - Vicky tęskni najbardziej.
Bo chyba tylko jedna osobą którą znam, ma barwę oczu przypominającą głębie oceanu.
Nie mówię jednak tego na głos. To nie jest coś, co w tej chwili chce usłyszeć.
Zamiast tego uśmiecham się lekko, potakując głową.
Daję jej całkowicie wolną rękę.

15 czerwiec, Nowy Jork


Sobota jest piękna. Od samego rana można poczuć na skórze ciepło słońca, które świeci dzisiaj bardzo intensywnie.
Kocham tę porę roku.
Szczególnie w Nowym Jorku, gdzie wszędzie jest tak zielono i kwitnąco. Parki zajmują bardzo dużą powierzchnie miasta. To chyba głównie dlatego człowiek ma wrażenie, że gdziekolwiek się nie znajduje, towarzyszy mu zieleń, wysokie drzewa i zapach różnorakich kwiatów.
Dzisiejsze przedpołudnie postanowiłyśmy spędzić właśnie w Pelham Bay Park.
Usiadłyśmy na trawie, rozkładając koc. Z torebki wyjęłam dwie kanapki z Subwaya, które udało nam się po drodze kupić. 
To zdecydowanie jeden z bardziej relaksujących dni odkąd zamieszkałam w Nowym Jorku.
-Więc, kiedy Caroline i Paul przyjeżdżają? - pyta Victoria, biorąc gryz kanapki z tuńczykiem.
-Za dwa tygodnie. - odpowiadam podekscytowana. - Ale tylko Caroline. Podobno Paul musi teraz odpoczywać w domu.
-Odpoczywać? - pyta zaskoczona. -Coś się stało?
-Nie wiem. Caroline mówiła, że to nie rozmowa na telefon. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku.
-Dziwne… Myślisz, że może mieć jakieś nawroty choroby?
-Tak pomyślałam. Ale sądzisz, że gdyby to była poważna sprawa to zgodziłaby się na przyjazd?
-W zasadzie masz rację. Gdyby było poważnie, Caroline za wszelką cenę zostałaby z Paul’em. 
-Bądźmy dobrej myśli. - wzdycham, powtarzając w głowie, że to na pewno nic groźnego. Zawsze byłam optymistką. Sądziłam, że dzięki temu odciągnę myślami złą energię. I zazwyczaj faktycznie tak było. Teraz również mam nadzieję, że nie ulegnie to zmianie,
-Strasznie dzisiaj gorąco. - blondynka zaczyna wachlować się dłonią. Ma na sobie czarną sukienkę, a wiadomo, że ten kolor przyciąga słońce jak nic innego. Nie dziwię się, że jej ciepło.
Chichoczę.
-Zawsze wolałaś zimę od lata.
-I wciąż to podtrzymuję.
Patrzę na nią przez chwilę i w końcu postanawiam zapytać.
-Jak długo chcesz jeszcze nosić żałobę? 
Zerka na mnie, ale nie jest zaskoczona tym pytaniem.
-Chyba powoli będę od tego odchodzić. Czarny był zawsze twoim kolorem. - uśmiecha się. - Mnie tylko dołuje.
-Tak. Zdecydowanie bardziej do twarzy ci w weselszych barwach. 
-Prawda. - kiwa głową. - Nie mogę się doczekać motywów kwiatów na moich ubraniach. 
Siedzimy chwilę w ciszy, obserwując przyrodę i ludzi, którzy tak samo jak my, postawili dzisiaj na odpoczynek i relaks. 
Nowojorczycy to bardzo zapracowani ludzie. Jestem pewna, że te kilka momentów, które mogą zagospodarować sobie na wyciszenie są dla nich niebywale cenne. 
-Dzisiaj wychodzimy. - odzywam się.
-Gdzie? 
-Do Marquee. Super ekstrawagancki klub. Jeden z lepszych w jakich byłam. Pomyślałam, że musimy się wystroić. - uśmiecham się.
-Od wieków nie byłam w klubie. - wzdycha, a po jej mienie widzę, że nie jest do końca przekonana do tego pomysłu.
-Wiem. - przyznaję. - Ale musisz zacząć znowu żyć Vicky. Wyjść do ludzi. Wystarczająco długo byłaś sama.
-To prawda. Może zadzwonię do Farrow. Z tego co wiem mieszka teraz w Nowym Jorku. Co o tym myślisz?
-Świetny pomysł, będzie nas więcej.
-A ktoś jeszcze z nami idzie?
-Muszę przyznać… - mówię tajemniczo. - Całe mnóstwo osób.
-Jak to?
-Napisałam do kilku moich znajomych. Z radością chcą cię poznać. A poza tym, gwarantuję ci również, że dzisiejszego wieczoru ujrzysz też swojego byłego kochanka.
Widzę jak Victoria nagle się spina.
Nie wiedzieć czemu mam wrażenie, że pomyślała o Niall’u.
-Luke. - prostuję szybko. Widzę ulgę na jej twarzy.
-Hemmings? Co on tu robi?
-Kilka dni temu nagrywałam z nimi kawałek. Z tego co wiem, Ashton i Michael wrócili do Los Angeles, ale Luke i Calum postanowili zrobić sobie małe wakacje.
-No proszę. W takim razie zapowiada się ciekawe.
-Tak. Więc obiecaj mi. Żadnych barier. Należy nam się chwila rozrywki. Jak za starych lat. - podnoszę butelkę San Pellegrino, czekając na toast.
-Jak za starych lat.


Victoria jest pod wrażeniem klubu. Zdążyłam zauważyć, że trochę się wyluzowała, a nawet wkroczyła do budynku z niemałym uśmiechem na ustach. Od początku właśnie na to liczyłam. Że sprawię, iż na chwilę zapomni o szarej, dołującej rzeczywistości, która niebawem ma dobiec końca, i otworzy się na nowe realia, które czekają na nią otworem. Z łatwością znalazłam odpowiednią lożę, ponieważ Timothee machał do mnie niemalże od progu wejścia. Pomimo, że to ja rezerwowałam stolik na dzisiejszy wieczór, to cieszę się, że Chalamet postanowił przyjść wcześniej i wszystkim się zająć. 
Na stoliku leżą już trzy wiaderka wypełnione lodem i butelkami dom Perignon, a także wiele innych napoi i przekąsek. Wszystko wygląda dokładnie tak jak chciałam. Witam się wylewnie z Timothee i Florence, którzy byli tu przed nami. Przedstawiam ich sobie z Victorią i mamy chwilę czasu na zagłębieniu się w rozmowę do momentu, aż reszta uczestników dzisiejszej imprezy nie zacznie się kolejno schodzić.
-Więc Timothee, jesteś oficjalnie moim nowojorskich zastępcom. - Vicky bardziej stwierdza niż pyta.
-Jestem?
-Yeah! America bardzo dużo o tobie mówi. To wspaniałe z twojej strony, że pomogłeś jej w przeprowadzce.
-No spójrz na nią. - Timothee zwraca się do Vicky, zerkając na mnie. - Jak mógłbym jej nie pomóc?
Chichoczę.
Opatulam go ramionami, patrząc w stronę mojej przyjaciółki.
-Awww, he is my sweet ponytail. 
-Yeah, I can see that. - śmieje się Vicky, kiedy słyszę głos Jordan’a. 
-Ami! Honey! - jego charakterystyczny ton głosu zwraca uwagę Vicky. Blondynka patrzy na mnie z uśmiechem i zapewne już zdała sobie sprawę, że Jordan jest gejem.
-Jord! - wstaję, dając mu się uściskać. Tuż za nim widzę Jonathan’a i nieznaną mi jeszcze rudowłosą, wysoką dziewczynę. Obstawiam, że jest modelką. Przynajmniej na takową wygląda.
-Hej. - Groff uśmiecha się pogodnie, całując mnie w policzek.
-Hej! - patrzę na niego, później na rudowłosą, a później znów na niego. Dość znacząco.
-To jest Ingrid. Ingrid, America.
-Miło mi cię poznać. - mówi rudowłosa, podając mi rękę.
-Wzajemnie. - uśmiecham się, ale nie pytam czy ona i Jonathan są razem. Wydaję się to teraz nieodpowiednie.
-A to jest moja przyjaciółka Victoria. 

Jordan zabawia towarzystwo jak to zwykle ma w zwyczaju. Pomimo, że znam się z nim niecały miesiąc, to mam wrażenie, że zdążyliśmy zwiedzić większość barów, które ma do zaproponowania Nowy Jork. Znienacka stał się moim homoseksualnym przyjacielem, którego zawsze chciałam mieć i muszę przyznać, że znakomicie spełnia się w owej roli. Opowiada właśnie Victorii o Roberto. Przystojnym meksykaninie, który pewnego razu podszedł do nas i zaproponował, że postawi mi drinka, pomimo, że kilka chwil wcześniej Jordan zapewniał mnie, że latino jest gejem i zdecydowanie na niego leci. Do tej pory pamiętam zdezorientowaną minę Jordan’a i jego późniejszy lament, iż jego gej radar coraz częściej zaczyna go zawodzić. Było mi go żal, dlatego obiecałam, że następnym razem odwiedzimy miejsce tylko dla homoseksualistów. Wiedziałam, że to może być dla mnie nieco krępujące, ale uśmiech i ogromne podekscytowanie Jordan’a na usłyszenie tejże wieści zdecydowanie było tego warte.
Kiedy dostrzegam, że Ingrid kieruje się w stronę toalety, sprytnie zajmuję miejsce obok Jonathan’a. 
-Jest modelką? - pytam prosto z mostu.
-Modelką Victoria’s Secret.
-Jezu. Dobry jesteś.
Prycha śmiechem.
-Yeah… Nie sądzę, żeby to było coś poważnego.
-Dlaczego nie? - pytam zdezorientowana. 
-Jest miła i w ogóle, ale szczerze powiedziawszy nie mamy zbyt wielu wspólnych tematów.
-Może dlatego, że nie jesteś modelką. - zauważam z humorem.
-Też o tym myślałem. To zapewne główny powód.
-Byliście w ogóle na randce? - pytam dociekliwie.
-Jeśli poranne śniadania po dość intensywnej nocy można nazwać randką to tak. Dwa razy.
Wybucham śmiechem.
To dość zaskakujące, że złapałam z Jonathan’em taki dobry kontakt, pomimo, że jego również nie znam zbyt długo i widziałam się z nim o wiele mniej razy niż z Jordan’em. W większości wymienialiśmy się sms’ami. 
Po naszym pierwszym spotkaniu w The Dubliner i pamiętnym karaoke, o którym Jordan właśnie wspomina Victorii, Jonathan odezwał się do mnie na Instagram’ie. Okazało się, że dość szybko znaleźliśmy wspólne flow i rozmawialiśmy o muzyce, filmach i wielu innych kwestiach, które okazały się nam bliskie.
Odnalazłam w nim naprawdę dobrego doradcę i sądzę, że on miał o mnie takie samo zdanie.
-Nie do końca jestem pewna czy to randka, ale! Mam dla ciebie wiadomość. A raczej pytanie.
-Okej.
-Pamiętasz jak jeszcze nie dawno mówiłeś mi, że byłoby świetnie razem coś zaśpiewać?
-Pamiętam. I wciąż tak uważam. Ale chyba nie organizują tu karaoke.
-Cóż, nie mówię o karaoke. Postanowiłam nagrać płytę z duetami. I strasznie bym się ucieszyła, gdybyś zgodził się na niej ze mną zaśpiewać.
-Mówisz serio? - pyta zaskoczony.
-Śmiertelnie serio.
-Nie wiem co powiedzieć. To świetny pomysł. I jestem zaskoczony, że o mnie pomyślałaś.
-Zaskoczony? Masz wspaniały głoś. I czuję, że stworzylibyśmy coś naprawdę super.
-Ami! - przerywa mi głos Luka, który zmierza w naszym kierunku z Calum’em.
Macham mu, pośpiesznie wstając.
-Słuchaj, jutro do ciebie zadzwonię i opowiem ci o szczegółach. Ale twoja odpowiedź na tę chwilę jest twierdząca czy jednak przecząca? - dopytuję, mając nadzieję na tą pierwszą opcję.
-Oczywiście, że twierdząca!
-Super. Nie mogę się doczekać.


Przez kolejne dwie godziny wszyscy wspólnie prowadzimy zaciętą konwersacje, robiąc sobie jedynie przerwy na taneczne występki na parkiecie. Tańczę z Victorią, tańczę z Luke’m, Jordan’em i  Timothee.. Zdążyłam się już wczuć w atmosferę i mam naprawdę doskonały humor. Jestem pewna, że nie tylko są temu winni ludzie, z którymi tu dzisiaj jestem, ale podejrzewam, że dom Perignom również maczał w tym palce.
Kiedy wracam do stolika już lekko zziajana, zajmuję miejsce obok Luke’a. 
Pomimo, że ostatni raz (nie licząc wizyty w studio w tym tygodniu) widziałam go w lutym na moim koncercie w Nowym Jorku, to mam wrażenie, że od tego czasu jeszcze bardziej zmężniał. Widać na jego twarzy swojego rodzaju blask. Wygląda na wypoczętego. Muszę przyznać, że świetnie się z nim bawiłam, kiedy pracowaliśmy nad wspólną piosenką. Spędziliśmy we dwójkę kilka godzin nad tekstem, kiedy w między czasie reszta chłopaków pracowała nad podkładem muzycznym. Piosenka poszła nam bardzo szybko, ponieważ stwierdziliśmy, że świetnym pomysłem będzie zremiksować utwór, który pojawi się na ich nowej płycie, i dodać mu akcent, w którym zagram główną rolę. Dzięki temu mieliśmy dużo czasu na rozmowę o innych rzeczach i przyznaję, że nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, jak świetnym facetem jest Luke Hemmings.
To prawda, jest kobieciarzem, ale taki już po prostu jest jego styl bycia, a mnie nie powinno to przeszkadzać. Wręcz przeciwnie. Zaczęłam w nim dostrzegać kogoś niewiarygodnie pociągającego. 
Przypomniałam sobie wesele Caroline, na którym niespodziewanie zaczęliśmy flirtować, ale nie wiedzieć czemu nic szczególnego z tym nie zrobiliśmy. Podejrzewam, że stało się tak, ponieważ obydwoje byliśmy wtedy zagubieni i pełni zmartwień, które nie do końca chciały nas opuścić. 
Ja nie radziłam sobie ze stratą dziecka i Ashton’a, a Luke, pomimo, że nie dawał po sobie poznać, że widok jego przyjaciela i byłej dziewczyny sprawia mu swego rodzaju ból i stawia w niekomfortowej sytuacji, to jednak podejrzewam, że w środku przeżywał to na swój własny sposób. 
Teraz kiedy na niego patrzę, nie mam tych zmartwień. I znów flirtujemy. Jakbyśmy robili to w jakimś szczególnym celu.
Czuję zapach mocnych męskich perfum, kiedy jest blisko, a jego szept delikatnie łaskocze moje ucho.
-Wyglądasz dzisiaj nieziemsko. 
Uśmiecham się delikatnie i postanawiam pójść o krok dalej.
Kładę dłoń na jego udzie, kierując ją coraz wyżej.
-Powiedz, że jestem tu najseksowniejsza.
Przełyka ślinę, a jego oddech na chwilę się zatrzymuje.
-Jesteś tu najseksowniejsza. 
Nagle przypominam sobie jego słowa skierowane do mnie, na ślubie Caroline.
Jeszcze cię nie bzyknąłem, a już zaczynasz mnie irytować.
Prowadziłam z nim świadomą grę. Zastanawiam się, czy już wtedy wiedział, że między nami coś zajdzie. I czy wciąż tego chce.
Kiedy teraz zerka na moje usta, rozchylając delikatnie swoje wargi, z których wydobywa się nierównomierny oddech, mam wrażenie, że odpowiedź jest twierdząca.
Wydaję mi się, że powinnaś na chwilę wyłączyć myślenie i po prostu dobrze się bawić. Sięgnąć po to, co ci się należy i korzystać całymi garściami. - powiedział mi niedawno Harry.
W sekundę postanawiam skorzystać z jego rady.
-Czego ode mnie chcesz Luke?
-Niczego konkretnego. - mówi, i zbliża swoje usta do moich. - Po prostu chcę ciebie.
-Dlaczego? - pytam.
-Bo kiedyś, dawno temu, postanowiłem sobie, że będę cię mieć. Choć ten jeden raz. I nie odpuszczę zanim to się nie stanie.
Rozglądam się po loży.
Victoria i Calum są zajęci sobą.
Blondynka śmieje się głośno, kiedy Hood jej coś opowiada.
Widzę pomiędzy nimi jakąś iskrę. Jestem zdziwiona tym faktem.
Być może nasze dzisiejsze motto „Żadnych barier” ziści się w obu przypadkach. Ale czy Victoria poszłaby na całość z Calum’em?
Otrząsam się z rozmyśleń. Nie mogę odbiegać od tematu.
Jordan jest już bardzo pijany. Rozmawia z jakimś chudym blondynem, na którego wcześniej nie zwróciłam uwagi.
Nikogo więcej tu nie ma.
Obstawiam, że Jonathan i Ingrid zebrali się na schadzkę, a Timothee szaleje na parkiecie z Florence.
Jest bezpiecznie.
Niespodziewanie rozsuwam rozporek jego spodni. Patrzy na mnie nieco zdziwiony, ale nie protestuje. Wręcz przeciwnie. Widzę w jego oczach ekscytację i podniecenie.
-Masz mnie. Co ze mną robisz?
Wzdryga się, kiedy dotykam jego penisa.
Odczuwam jego podniecenie.
Jest duży i twardy. 
Strasznie mnie to pociąga.
To dziwne.
Nie poznaje samej siebie, ale podoba mi się ta wersja.
Nigdy wcześniej nie przejmowałam inicjatywy w tak odważny sposób.
Mam wrażenie, że moja odwaga jest większa, ponieważ siedzi koło mnie właśnie Luke. Jestem pewna, że robił wiele rzeczy w różnych miejscach. Rzeczy, o których zapewne mnie się nawet nie śniło.
-Podgryzam płatek twojego ucha. - szepce, i właśnie tak robi. Czuję ucisk pomiędzy nogami. Jego oddech muska moją szyję. Wzdycham. - Liżę twoją szyję i całuję usta. Rozbieram cię od góry. Ramiączka twojej cholernie seksownej kiecki opadają. Patrzę na twoje piersi. Nabrzmiałe i sterczące. Drażnię twoje sutki palcami. Potem je podgryzam. Twoja sukienka ląduje na podłodze. Chwytam cię za pupę. Wbijam palce w skórę. Kładę cię na łóżku. Góruję nad tobą. Składam pocałunki na twoim cielę. Docieram niżej. Całuję pępek, łaskoczę cię włosami po brzuchu. Zatrzymuję się pomiędzy udami. Dmucham we wrażliwe miejsce. Delikatne drażniące liźnięcia wzdłuż twojej cipki doprowadzają cię do szaleństwa. Unosisz się niespokojnie, jęczysz. Jesteś zajebiście mokra. Podoba mi się to. Jesteś gotowa.
-Jestem. - wzdycham, pocierając dłonią jego penisa. - Od roku nikt mnie nie pieprzył. Tak. Jestem na ciebie gotowa.
-Najłagodniejsze muśnięcie czubka języka wywołuje orgazm. Krzyczysz z ulgą. To rozpływa się pulsująco po całym twoim wijącym się w ekstazie ciele. Układam się na tobie. Skubię ustami twoje wargi. Rozkładasz dla mnie uda, a ja unoszę się pomiędzy twoimi długimi, zgrabnymi nogami. Drżysz. Przesuwam dłońmi po twoich ramionach i barkach, rozkoszuję się dotykiem twoich miękkich piersi na moim torsie. Żar twojej idealnej cipki doprowadza mnie do szaleństwa.
Łapię się na tym, że jęczę. Victoria automatycznie zerka w moją stronę. To jest ten moment, w którym się czerwienię.
Dziwię się, że dopiero teraz.
Odchrząkuję głośno, niezauważalnie wyjmując rękę z jego spodni.
-Idziemy? - pytam go. Przygryza wargę. Bierze mnie pewnie za rękę. Na migi daję Victorii znać, że mam zamiar wyjść. Kiwa głową, dając mi tym samym zgodę i swoje błogosławieństwo. Upewniam się jeszcze, czy aby na pewno ma zapasowe klucze do mojego mieszkania.
Ma.
Kiwam głową, patrzę na Luka.
Jego uśmiech i podniecenie w oczach mówi wszystko.
Dzisiaj będę na krawędzi.

Nie zapalam nawet światła. Na ślepo kieruję się na piętro mojego loftu. Dochodzimy do sypialni. W końcu odnajdujemy drogę do swoich ust. Luke smakuje miętą i whisky. Dopiero teraz doceniam to połączenie.
A później dzieję się wszystko tak samo, jak opisał to wcześniej.
Podgryza płatek mojego ucha. Liże moją szyję i całuje usta. Rozbiera mnie od góry. Ramiączka mojej cholernie seksownej kiecki opadają. Patrzy na moje piersi. Nabrzmiałe i sterczące. Drażni moje sutki palcami. Potem je podgryza. Moja sukienka ląduje na podłodze. Chwyta mnie za pupę. Wbija palce w skórę. Kładzie mnie na łóżku. Góruje nade mną. Składa pocałunki na moim ciele. Dociera niżej. Całuje pępek, łaskocze mnie włosami po brzuchu. Zatrzymuje się pomiędzy udami. Dmucha we wrażliwe miejsce. Delikatne drażniące liźnięcia wzdłuż mojej cipki doprowadzają mnie do szaleństwa. Unoszę się niespokojnie, jęczę. Jestem zajebiście mokra. Podoba mu się to. Jestem gotowa. Najłagodniejsze muśnięcie czubka języka wywołuje orgazm. Krzyczę z ulgą. To rozpływa się pulsująco po całym moim wijącym się w ekstazie ciele. Układa się na mnie. Skubie ustami moje wargi. Rozkładam dla niego uda, a on unosi się pomiędzy moimi długimi, zgrabnymi nogami. Drżę. Przesuwa dłońmi po moich ramionach i barkach, rozkoszuje się dotykiem moich miękkich piersi na jego torsie. Żar mojej idealnej cipki doprowadza go do szaleństwa.
Wytycza ustami szlak od mojej szczęki przez podbródek do ust. Zaczyna ssać moje wargi i język. Jego penis pulsuje. Odrywa ode mnie biodra i rozpina spodnie. Ujmuje swoje przyrodzenie w dłoń i zaczyna badać gorące, wilgotne miejsce docelowe. Odprężam się pod nim z westchnieniem. Patrzy prosto w moje oczy. Uśmiecha się lekko. Daję mi satysfakcje. Wie, że doprowadza mnie na skraj ostateczności. Podoba mu się to co widzi, kiedy we mnie wchodzi. Wypełnia mnie leniwie. Zaciska oczy. Czuje jaka jestem ciasna. Znów się uśmiecha. Dyszy, a ja wyginam plecy w łuk z rozkoszy. Nie odwracam wzroku. Wpatrujemy się w siebie, rozkoszując się swoją więzią. Wysuwa się i wsuwa powoli, raz za razem. 
-Nie szukam spełnienia. - mówi nagle. - Chcę cię doświadczać. Ten jeden raz. Jest tego wart. 
Staje się moją fizyczną częścią. Czuje mnie. Poznaje. 
Ten jeden jedyny raz.
Jest tego wart.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz