Moja pierwsza sesja okładkowa. Dziś, równa się ekscytacja poziom hard. Budzę się lekko pod generowana, ale gdzieś w żołądku czuję latające małe motylki. Dla mnie to wielki dzień. Już za jakiś czas nasza dzisiejsza sesja zostanie ukazana światu na okładce naszej płyty. Płyty The Fame w czteroosobowym składzie.
Biorę szybki prysznic, praktycznie all natural, wkładam na siebie pierwsze z brzegu jeansy, koszulkę i obszerną bluzę. Zbiegam na dół, gdzie po salonie z telefonem przy uchu krząta się Caroline. Jestem pewna, że ustala dokładny rozkład sali z właścicielem miejsca w którym będziemy się za jakiś czas bawić. Kiedy mnie zauważa, kiwa do mnie, częstując mnie ogromnym uśmiechem. Jestem pewna, że jest na nogach już od dłuższego czasu, bo nie widać po niej cienia snu. W przeciwieństwie do mnie.
W kuchni wita mnie zapach pełnoziarnistych tostów z awokado oraz widok zielonego smoothie z kiwi, pietruszki i jarmużu. Moje poranki wyglądają zawsze bardzo podobnie. Zielono, zdrowo i lekko.
- Witamy, panienkę - Violet, Katrina oraz June krzątają się po pomieszczeniu. Jak zwykle zwarte i gotowe do pracy.
- Dzień dobry dziewczyny - mówię, siadając przy wysokim blacie - Jak zwykle, wszystko wygląda smakowicie!
- Wszystko przygotowałyśmy zgodnie z pani dietą oraz przepisami w niej zawartymi - June, najmłodsza z całej grupy, odpowiada mi z szybko, chwaląc się swoim słowiańskim akcentem. Uważam, go za najsłodszy na świecie. Poprawia mi każdy dzień, nawet ten najgorszy.
Kiedy kończę jeść pierwszego tosta, do kuchni wpada zaspana America oraz uśmiana po same pachy Vick.
- Dobry, dziś dzień kobry - Santangel robi dużo hałasu, a Amcia jak duch siada tuż obok mnie. Odpowiadamy wszystkie chórkiem.
- K-A-W-Y - mówi, przecierając oczy - Kara. Wstawanie o 7 rano to dla mnie kara, ludzie.
- Oh, daj spokój - Vick klepie ją po ramieniu. Ona w przeciwieństwie do Amci jest już ubrana - Dla mnie płatki śniadaniowe z dużą ilością ciepłego mleka i słodkie latte. Bardzo słodkie!
- Dla mnie… K-A-W-A! DUŻO KAWY!
I tak rozpoczął się kolejny dzień, który dla innych był kolejnym dniem pracy, a dla mnie był nowym doświadczeniem. Docieramy do studia zdjęciowego u samego Mario Testino. Studio w Londynie jest jednym z najsłynniejszych, które są w jego posiadaniu. Właśnie tutaj powstała sesja do jednego z najsłynniejszych kalendarzy Pirelli. Szczerze, jaram się jak helikopter w ogniu. Dosłownie!
Oczywiście, pierwsze witamy się z naszym fotografem, omawiamy ogólny przebieg sesji, dajemy swoje pomysły, wymieniamy poglądy. Następnie, makijażystka, fryzjer, stylista.
To nie jest moja pierwsza sesja razem z The Fame, ale kiedy widzę krzątające się tutaj dziewczyny, dla których takie sytuacje są zupełnie naturalne zaczynam im zazdrościć. Nie jest to zła odmiana zazdrości, raczej podsycenie mojej wcześniejszej ekscytacji i spełnienie marzeń.
Mija dłuższy okres czasu, kiedy znów stajemy przed obiektywem. Minęło kilka godzin, kiedy styliści mogli o nas ponowie zadbać, poprawić makijaże, zmienić fryzury. Tym razem wszystkie jesteśmy ubrane na biało i stoimy przed równie białym tłem.
Dopełnieniem staje się przeglądnięcie całej sesji. Grupowej oraz solo. Jestem zachwycona, a wieść, że nasze zdjęcia z tej sesji będą wyświetlane na premierze płyty sprawiają, iż chcę skakać z radości!
Kończymy ten dzień przy kieliszku wina i dobrym filmie.
Oprócz momentu nagrania pierwszego singla, był to najlepszy dzień mojego życia. Najlepszy, bo mogłam go spędzić z moimi najlepszymi przyjaciółkami na świecie.
Nie, cofnij… z najlepszymi siostrami na świecie. Zoe, jesteś szczęściarą!
AMERICA
Jak cholernie szybko zleciał ten czas. To już dzisiaj! Premiera naszej TRZECIEJ PŁYTY. Lecz tym razem wyjątkowej, bo słychać na niej aż cztery głosy, a praktycznie cały materiał napisałyśmy same. Ludzie dokładnie będą wiedzieć co czujemy, przecież nie są głupi. Ale właśnie tego chciałyśmy. Pokazać naszym fanom, że pomimo iż oni sami uważają nas za niewiarygodnie niepowtarzalnych ludzi, tak naprawdę jesteśmy tacy jak oni. Też mamy problemy, również czyha na nas wiele przeciwności świata i nie zawsze mamy przy sobie tych, których chcemy…
Pierwsze co nas czeka to otwierający występ z jedną piosenką z naszej płyty mianowicie Secret Love Song. Napisałam ją wraz z Caroline, jeszcze za czasów jej „związku” z Harry’m. Kiedy to ja cierpiałam, że nie mogę się przyznać do Styles’a, a ona do Paul’a. Ogólnie były to wtedy problemy nastolatek, zważywszy w jakim kierunku potoczyło się to wszystko dalej. U niej - szczęśliwie, u mnie - niekoniecznie.
Ale piosenka wciąż niesamowicie nam się podoba, i posiada swoje wyjątkowe miejsce, szczególnie W MOIM sercu.
Jestem pewna, że pojawiła się masa ludzi, których jeszcze nie miałyśmy okazji zobaczyć.
Zapewne czeka na nas całe One Direction, Ed, Nick, którego nie widziałam całe wieki, jego brat ze swoim zespołem DNCE, Ellie, Rita Ora, Cheryl Lloyd i masa innych gwiazd ze świata muzyki i show biznesu oraz kilka naszych przyjaciół.
Każdy z gości dostaje w prezencie naszą płytę z własnoręcznymi podpisami oraz pudełeczko pralinek. Jak szaleć to szaleć, prawda?
Wszystkie jesteśmy ubrane w cekiny i każda w innym kolorze. Patrzymy na siebie z uśmiechem i ściskamy swoje dłonie. Jesteśmy dumne, że doszłyśmy do tego momentu we cztery, a duma, że czeka na nas tak dużo ludzi, jeszcze bardziej nas rozpiera.
I wychodzimy na scenę. I dobiegają nas głośne okrzyki i wspaniały widok tych wszystkich cudownych ludzi. Jestem dumna, z tego kim się stałyśmy.
A ja znów patrzę teraz na Harry’ego. Stoi obok Niall’a kilkanaście metrów od sceny.
Ta piosenka jest o tobie! - pragnę wykrzyczeń.
Ale nie robię tego, a mój głos zaczyna śpiewać pierwsze takty.
America
We keep behind closed doors / Ukrywamy się za zamkniętymi drzwiami
Every time I see you, I die a little more / Za każdym razem, gdy cię widzę, umieram po trochu
Stolen moments that we steal as the curtain falls / Skradzione momenty, które kradniemy, gdy kurtyna opada
It'll never be enough / To nigdy nie będzie wystarczające
As you drive me to my house / Kiedy odwozisz mnie do domu
You and I both have to hide on the outside / Oboje musimy ukrywać się na zewnątrz
Where I can't be yours and you can't be mine / Gdzie ja nie mogę być Twoja, a Ty nie możesz być mój
But I know this, we got a love that is homeless / Ale my to wiemy, mamy miłość, która jest bezdomna
Why can't I hold you in the street? / Dlaczego nie mogę przytulić Cię na ulicy?
Why can't I kiss you on the dance floor? / Dlaczego nie mogę pocałować cię na parkiecie?
I wish that it could be like that / Chciałabym, aby tak było
Why can't it be like that? / Dlaczego nie może tak być?
Cause I'm yours / Przecież jestem Twoja
Why can't I say that I'm in love? / Dlaczego nie mogę powiedzieć, że jestem zakochana?
I wanna shout it from the rooftops / Chcę wykrzyczeć to z dachu
I wish that it could be like that / Chciałabym, aby tak było
Why can't it be like that? / Dlaczego nie może tak być?
Cause I'm yours / Przecież jestem Twoja…
Caroline
It's obvious you're meant for me / To oczywiste,
Every piece of you, it just fits perfectly / Każda część Ciebie pasuje idealnie
Every second, every thought, I'm in so deep / Każda sekunda, każda myśl, wpadłam po uszy
But I'll never show it on my face / Ale to nigdy nie odmaluje się na mojej twarzy
But we know this, we got a love that is homeless / Ale my to wiemy, mamy miłość, która jest bezdomna
Zoe
Why can't I hold you in the street? / Dlaczego nie mogę przytulić Cię na ulicy?
I wish that it could be like that / Chciałabym, aby tak było
Why can't it be like that? / Dlaczego nie może tak być?
Cause I'm yours / Przecież jestem Twoja
Why can't I say that I'm in love? / Dlaczego nie mogę powiedzieć, że jestem zakochana?
I wanna shout it from the rooftops / Chcę wykrzyczeć to z dachu
I wish that it could be like that / Chciałabym, aby tak było
Why can't it be like that? / Dlaczego nie może tak być?
Cause I'm yours / Przecież jestem Twoja…
Victoria
I don't wanna hide us away / Nie chcę nas ukrywać
I wonder if it ever will change / Zastanawiam się czy to się kiedyś zmieni
I'm living for that day, someday / Żyję dla tego dnia, pewnego dnia…
Caroline
And you kiss me on the dance floor / I całujesz mnie na parkiecie
I wish that we could be like that / Chciałabym, aby z nami tak było
Why can't we we be like that? / Dlaczego z nami nie może tak być?
Cause I'm yours, I'm yours / Przecież jest Twoja, jestem Twoja
Victoria
Why can't I kiss you on the dance floor? / Dlaczego nie mogę pocałować cię na parkiecie?
I wish that it could be like that / Chciałabym, aby tak było
Why can't it be like that? / Dlaczego nie może tak być?
Cause I'm yours / Przecież jestem Twoja
Zoe
Why can't I say that I'm in love? / Dlaczego nie mogę powiedzieć, że jestem zakochana?
I wish that it could be like that / Chciałabym, aby tak było
Why can't we be like that? / Dlaczego nie może tak być?
Cause I'm yours / Przecież jestem Twoja
Why can't we be like that? / Dlaczego nie możemy tacy być?
Wish we could be like that / Chciałabym, aby mogło tak być…
I kończymy. Wiemy, że dałyśmy z siebie wszystko. Widzimy to po sobie, po ludziach, którzy wstają i biją nam głośne brawa, po naszych menadżerach, gdy Margaret uśmiecha się do nas serdecznie, a Paul patrzy na Caroline tak czule, że mam ochotę się rozpłakać. Widzę to po Oliverze, który wpatruje się w Zoe, jakby była jedyną osobą na świecie, której pragnie, a także widzę wzrok Niall’a, który kieruje się na Victorię. Wzrok, którego nigdy u niego nie widziałam.
Widzę też Harry’ego. Tym razem nie jego plecy. Teraz patrzę na jego twarzy, na której widnieje tak wielki smutek, duma, rozgoryczenie i miłość w jednym. Tylko nie wiem co z tych emocji króluje najbardziej.
Bo sama mam łzy w oczach i tak naprawdę nie mam pojęcia, co teraz będzie…
HARRY
Ale jestem kretynem. Powiedziałbym, że większego ziemia nie miała okazji zobaczyć. Bo ta piękna kobieta, która stoi na scenie w czarnej sukience, śpiewa swoją piosenkę o mnie. I wplata w to tyle emocji i talentu, że mój mózg przez pierwsze wersy nie potrafi sobie tego wyobrazić.
To my byliśmy ludźmi, którzy ukrywali się za zamkniętymi drzwiami przed całym światem. I wszystkie skradzione momenty, gdy opadała kurtyna, czyli chwile, gdzie mogliśmy być tylko we dwoje, z dala od tego chorego świata, przed którym musieliśmy ukrywać prawdę. I tak, to nie było wystarczające. Tyle, że ja tego nie pokazywałem. Dawałem radę z tym żyć. Ale ona widocznie nie. Cierpiała, że musi być tylko dziewczyną, która tak naprawdę nie może mnie mieć. A przecież była jedyna. Tylko jej tak naprawdę pragnąłem.
Na telebimie, który jest za nimi wyświetlają się zdjęcia z ich sesji zdjęciowej, gdzie każda z nich jest piękna na swój własny, wyjątkowy sposób. Przeczuwam, że są najbardziej urodziwymi kobietami w całej sali, jak i główną atrakcją. Ale ja jestem w stanie patrzeć tylko na nią. I na tych wszystkich zdjęciach widzę, jak bardzo schudła ostatnimi czasy.
Spostrzegam to nawet teraz, gdy stoi na scenie, a jej niesamowicie smukła sylwetka jest podkreślona obcisłą sukienką. Jak to możliwe, że nie zauważałem tak wiele zmian w jej życiu? Zmian, które nawet nie wiem do czego mogą doprowadzić.
Kocham ją całym sercem, nie zależnie od tego jak wygląda, ale mam świadomość, że ostatnie dni i miesiące nie należały do najlżejszych. Najbardziej widać to po zapadniętych policzkach, które choć przykrywa makijaż, dla mnie i tak są widoczne, bo pamiętam każdy najmniejszy szczegół jej twarzy, przez to jak wiele razy budziłem się obok niej i wpatrywałem w jej postać, gdy jej powieki pozostawały jeszcze zamknięte.
„Za każdym razem gdy Cię widzę, umieram po trochu”. Czy faktycznie tak było? Czy byłem na tyle ślepy, że raniłem ją po prostu tym, że istnieję? Tym, że tak dużo komplikacji czyhało na naszej drodze? Których nie mogliśmy zwalczyć? Tym, że nie mogłem dać jej tego wszystkiego, na co rzeczywiście zasługiwała?
Ale jedno jest pewne. Oboje musieliśmy się ukrywać na zewnątrz, gdzie ona nie mogła być moja, a ja nie mogłem być jej…
Wszystko co słyszę później jest jak za mgłą.
I cholera wzruszam się, bo nie pamiętam kiedy słyszałem tak emocjonalny tekst. Tekst, który tak naprawdę jest po części właśnie o nas. I w całej sali wie o tym tylko piątka mężczyzn i czwórka kobiet. Nikt poza tym…
Gdy kończy się piosenka patrzę na nią, a ona patrzy na mnie. Ze smutkiem, rozgoryczeniem i miłością. A ja już nie jestem pewny, którym z tych uczuć darzy mnie najbardziej.
Schodzą ze sceny i pojawiają się kilka minut później w innych strojach. Teraz witają się z gośćmi, słuchają gratulacji i widać jakie są szczęśliwe tym wszystkim co osiągnęły.
Widać w nich prawdę. One nie są typem wielkich gwiazd, które chwalą się tym co mają i pokazują jakimi są wspaniałymi osobistościami. Nie są serdeczne przez chwilę, tylko na pokaz, ale cały czas. Nawet za zamkniętymi drzwiami. I właśnie dlatego wszyscy je tak bardzo kochają. One na to zasługują. Na całe dobro, które się im przytrafia. Bo dobro dawane, zawsze wraca.
-I co powiesz mój przyjacielu? - słyszę głos Niall’a. Przez ostatnie cztery minuty zapomniałem o jego istnieniu. W zasadzie widziałem w tej sali tylko jedną osobę.
-To samo mogę zapytać Ciebie. Przyjacielu.
-U mnie w porządku, nie wiem dlaczego pytasz. - odpowiada obojętnie.
-Jeśli dalej będziemy udawać, że tylko ja z naszej dwójki czuję coś do dziewczyn z tego zespołu, to nie będziemy w ogóle rozmawiać.
-Stary, ja już zrobiłem pierwszy ruch. Może czas najwyższy żebyś ty też zrobił? - patrzę na niego skupiony, a on zerka przed siebie. - Na przykład teraz. Masz okazję. - odpowiada, i już widzę kroczącą w naszą stronę Americę. I nie wiedzieć czemu, czuję się tak, jakbym widział ją po raz pierwszy. Jakbym zakochiwał się od nowa.
-Ami! Świetny występ! - Niall przytula do siebie szatynkę i całuje ją w policzek. Od zawsze się świetnie dogadywali i byli znakomitymi przyjaciółmi. Dlatego trochę zazdroszczę Niall’owi, że on wciąż ma z nią jakąś relację, a ja wręcz przeciwnie.
-Dziękuję. Bardzo się cieszę, że przyszliście… - patrzy przez nano sekundę na mnie, ale potem znów wraca wzrokiem do Niall’a. PrzyszLIŚCIE.
-Nie mogliśmy tego przegapić! Jak tylko wsiądę do samochodu, odpalę płytę - blondyn uśmiecha się do niej, a ona na zawołanie częstuje go tak samo wielkich uśmiechem.
-Lepiej, żebyś tak zrobił - grozi mu palcem, i nagle znów patrzy na mnie. Ale teraz nie odwraca wzroku. I ja też nie. Podziwiam ją w tej cholernie seksownej, czerwonej sukience i mam ochotę wbić się w te krwistoczerwone usta. Ale wiem, że nie mogę. Nie mam do tego najmniejszego prawa.
-No to… Ja już pójdę. Ktoś mnie chyba wołał. O… tam właśnie - Niall wskazuje w jakiś nieznany kierunek, ale ja doskonale zdaję sobie sprawę, że łże jak pies, i America zapewne również o tym wie, lecz jedyne co robi to kiwa głową.
-Cóż… - zaczynam po jakiś dwóch godzinach wpatrywania się w nią bez przerwy. - Wspaniała piosenka.
-Tak… W zasadzie tak jak i wasza. Bardzo… - zatrzymuje się na chwilę. - Życiowa. - i już teraz doskonale wiem, że chodzi jej o piosenkę End of the day, która niedawno miała swoją premierę, a ja bardzo intensywnie zastanawiałem się, czy już ją słuchała.
-Szkoda, że tak późno musieliśmy się o tym wzajemnie dowiedzieć. I to właśnie z piosenek. - patrzy na chwilę w bok, ale po chwili znów wraca do moich oczu. - Może nasze życie wyglądałoby inaczej, gdybyśmy o pewnych sprawach mówili sobie wcześniej, zamiast przelewać to na papier.
-Cóż… - wzdycham. - Ja powiedziałem… - i oboje doskonale wiemy o co mi chodzi. O słowo „Kocham”, które wypowiedziałem w jej kierunku po raz pierwszy. I choć ona tego nie słyszała, to owe słowa znaczyły dla mnie tak samo wiele, jakby faktycznie je usłyszała. Ale tak naprawdę to ja zawiniłem, bo może faktycznie nasz świat byłby teraz zupełnie inny. Może, gdyby usłyszała, odpowiedziałaby to samo, a ten bieg wydarzeń nabrałby zupełnie odmiennego kierunku.
-Żałuję, że tak cicho… - odzywa się i gdy nagle otwiera oczy, widzę w nich to cudowne uczucie, które widziałem przez wiele razy, gdy spędzaliśmy razem czas. Miłość i bezpieczeństwo. Troska i oddanie, a także nadzieja na lepsze jutro.
-Ami… - odzywam się w końcu.
-Ami!!! - słyszymy w tym samym czasie wołanie jej imienia, a źródłem dźwięku pozostaje nie kto inny jak Nick Jonas. Doskonale.
Ona patrzy w jego kierunku przez chwilę, ale potem znów odwraca się do mnie zniecierpliwiona.
-Tak, Harry? - widzę jak przełyka ślinę, ale mnie znów dopada nagle ta cholerna bezradność.
-Ja… - jąkam się i widzę jak Nick zbliża się do nas coraz bardziej. - Cieszę się, że porozmawialiśmy. - i ten moment staje się momentem, którego z całych sił starałem się dziś uniknąć. Bo wyraz jej twarzy zmienia się diametralnie i teraz nie widzę w nim miłości, ale ogromny zawód, któremu to znowu ja jestem winny.
-Tak… - odchrząkuje. - Ja też…
Odchodzę. Po raz kolejny. I teraz zdaję sobie sprawę, że to nie Niall jest osobą, która nie wykorzystuje swojej szansy tylko ja. I robię to znowu. I wstyd mi, że po raz kolejny nie wykonałem żadnego ruchu, ale sprawa pozostaje jasna. Bo choć pragnie mnie milion dziewczyn na tym świecie, to ja pragnę tej jednej. Tej, na którą nie zasługuję. Tej, która zasługuje na o wiele więcej niż ja mogę jej dać.
Tej, którą już zawsze będę kochał po cichu.
VICTORIA
Wspólnie z dziewczętami dryfujemy pomiędzy gośćmi, czując się jak królowe. To jest zdecydowanie jedna z ważniejszych dni w naszym życiu. Każda premiera płyty była dużym wydarzeniem, ale ta jest zdecydowanie inna. Bo nie jesteśmy tylko w trzy. Jesteśmy w cztery i czujemy, że to jest zdecydowanie właściwe.
Każda z nas jest na innym etapie życia. Caroline, która jest na zabój zakochana w Paul'u. Widzę, jak ciągle na siebie zerkają. Ich twarze zdobi przeogromny uśmiech i dobry humor którym tryska Car, zdecydowanie odbija się pozytywnym odbiorem u naszych gości. Każdy krytyk, gwiazda, wszyscy który znajdują się nawet metr od Turner dostają sytą porcję pozytywnej energii na cały wieczór. Zoe towarzyszy Oliver i jego mama. Nie wiem co jest piękniejsze, Woods, jej kreacja, jej włosy czy miłość jaka bije z jej oczu, kiedy patrzy na bruneta. Najdziwniejszym zjawiskiem jest przede wszystkim zmiana w Margaret. Z zimnej, burej suki zamieniła się w... prawdziwą mamę. Teraz otacza opieką nie tylko nas, ale Zoe. Zaczęła traktować ją jak własną córkę. Nie wiem, czy szok i niedowierzanie to odpowiednie słowo w takiej sytuacji. Jestem pewna, że nie, ale są to zdecydowanie dobre uczucia. I dopiero teraz widzę, że ich łączy zupełnie coś innego, niż mnie i Olivera. My zaczęliśmy od łóżka, oni od pomocy sobie. My zakończyliśmy nieprzyjemnie, a ich historia trwa i jeśli dalej będą tak w sobie zakochani, będzie trwać do końca świata i jeden dzień dłużej.
Tylko ja i Ami jesteśmy na jakimś dziwnym, życiowym zakręcie. Ona w tej popieprzonej, skomplikowanej sytuacji z Harrym. Szybko odszukuję ją wzrokiem. Stoi z Nick'iem i jakimiś starszymi kolesiami, energicznie zaangażowana w rozmowę z nimi. Jestem pewna, że ta dwójka to krytycy i słodzą jej, mówiąc jak świetnie wypadła na występie. U mnie było to samo. Wiedziałyśmy, że płyta jest dobra, ale nie sądziłyśmy, że spodoba się aż tak bardzo. Ukradkiem zerka na mnie. Widzę w jej oczach, że coś poszło nie tak. Gdzieś w oddali bryluje Harry, z podobną nutką smutku na twarzy. I coś obydwoje rzucają żartami, uśmiechami i wyglądają na kompletnie zadowolonych z życia ludzi, nad ich głowami płynie szara chmurka z wielkim napisem: "Kocham Cię, ale nie mogę z Tobą być, bo jestem upartym osłem". Powstaje pytanie, po co? Po co robić sobie pod górkę, skoro można we dwójkę zjeżdżać w dół, ku dobrej, prostej drodze?
Okej, wymądrzać się nie będę. Nic lepsza nie jestem. Nie będę ukrywać, że Niall jest dla mnie ważny. Nie wiem kiedy to się stało. Kiedy w końcu dostając olśnienia, uznałam, że zaczynam się w nim zakochiwać? Kiedy zaczęłam pragnąć jego ust? Jestem pewna, że wtedy kiedy moja usta całowały usta Lucas'a.
- Vick! - Ed podchodzi do mnie pierwszy raz tego wieczoru, całując mnie w policzek, tuli mnie do siebie mocno. Gdybym mogła, rozbeczałabym mu się, brudząc jego różową marynarkę - To jest niesamowity album! Jak nie sprzedacie w milionowym nakładzie, to zmuszę moich fanów, żeby zaraz polecieli do sklepu i kupili!
- Dziękuję Ed - jestem szczęśliwa, że słyszę coś takiego z jego ust. Ale kiedy chcę powiedzieć coś jeszcze, czuję jak gardło zamienia mi się w supeł.
- Co się dzieje?
- Nic - kłamię.
- Widzę, że coś się dzieje - niebieskie oczy rudzielca świdrują mnie, a ja nie umiem już udawać - Niall?
Kiedy pada imię Horan’a, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawia się on w zasięgu mojego wzroku. Ed podąża wzrokiem za moim. Nie wiem, czy robi dobrze czy nie, ale widzę podjętą decyzję na jego twarzy. Wiem, że zaraz odejdzie. Zostawi mnie tu samą, porzucając do klatki pełnej uczuć. Albo pokonam to wszystko, albo dalej będę biernym widzem swojej wewnętrznej walki. Kiedy blondyn odziany w garnitur, który powoduje przyśpieszenie mojego serca podchodzi do mnie, otulając powietrze swoim zapachem, pragnę uciec. Zaczynam się bać walki samej z sobą.
- Pięknie wyglądasz, Vick - nie mówi nic więcej, tylko mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja mocniej zaciskam dłonie na torebce.
- Dziękuję, Ty także jesteś bardzo szykowny - odpowiadam. Automatycznie. Bez zbędnych emocji w głosie.
- Czy... zgodzisz się ze mną porozmawiać?
- O płycie? Jak najbardziej! - teraz przesadzam z entuzjazmem - Która piosenka jest Twoją ulubioną?
- To nie jest ważne, Vick... Ostatnie wydarzenia... I mam tu na myśli koncert Święta Dziękczynienia. Chciałbym, żebyś wiedziała. Po prostu.
- Domyśliłam się, ale kompletnie wyparłam z pamięci to wydarzenie - odpowiadam. Jego twarz jaśnieje w przeciągu jednej nanosekundy - Mam tą kulę do dziś. Ale Niall... To miejsce nie jest dobre na takie rozmowy. - Robię krok w jego stronę, nie stoimy od siebie zbyt daleko, ani też zbyt blisko, więc wszystko wygląda naturalnie i zupełnie najnormalniej - Za piętnaście minut. Back stage. Będę tam na Ciebie czekać. Wtedy możemy porozmawiać.
NIALL
Jest to zdecydowanie najdłuższe piętnaście minut mojego życia. Prowadzę jakieś bezsensowne rozmowy z ludźmi, których kojarzę, ale nie znam. I tylko wyczekuję momentu kiedy wskazówki zegarka pokażą tą ważną, może najważniejszą godzinę tego wieczoru. Zachowując pozory, przepraszam moich rozmówców, wykręcając się chęcią zaczerpnięcia świeżego powietrza.
Jednak nigdy nie trafiam na zewnątrz, tylko od razu kieruję się za scenę. Jest tu już cicho i pusto, zupełne przeciwieństwo sali, na której odbywa się przyjęcie. Nie szukam jej długo, widzę ją kiedy wyłania się zza drzwi od garderoby zapraszając mnie do środka.
- Punktualnie - komentuje, zamykając drzwi - Niall, wiem, że to dziwnie wygląda, ale chciałam pogadać... Posłuchaj...
- Nie, to Ty mnie posłuchaj. I proszę nie przerywaj mi - rozkazuję. Blondynka słucha mnie bezapelacyjnie - Cholera... Cała ta szopka ze śpiewaniem, nie musiałaby się odbyć, gdybyśmy wiedzieli czego chcemy. Jezu, Vick, byłaś najpiękniejszą dziewczynką jaką widziały moje chłopięce oczy - biorę głęboki oddech. Czuję narastające zdenerwowanie. Nie wiem czy to gorące uczucie parzy mnie od środka, czy zbyt szybkie, płytkie oddechy - Potem, tak po prostu zniknęłaś. Do dziś pamiętam jak odwróciłaś się do mnie, jeszcze raz krzycząc "dziękuję" i tyle. Zniknęłaś, a ja stałem tam jak ostatni debil, patrząc w przestrzeń. Wiem, jak to brzmi. Byłem dzieckiem. Do dziś mam wrażenie, że nim jestem kiedy stajesz w pobliżu.
Klatka piersiowa Victorii podnosi się i opada, z każdym wypowiedzianym słowem szybciej i szybciej.
- A potem stworzyliśmy z chłopakami One Direction... Następnie na rynek z Bootcampu wkroczyłyście wy. Zobaczyłem was pierwszy raz, spojrzałem na Ciebie i od razu rozpoznałem dziewczynkę z jarmarku. Nie wiedziałem jak to się działo. Co się wydarzyło. Czy to przeznaczenie, czy przypadek. Ale znów stałem przed Tobą, jak mały chłopiec i zastanawiałem się, czy Ty widzisz go we mnie.
- Nie, przepraszam...ale ja... - jednak próbuje mi przerwać, jednak robię na prawdę duży krok, stając na przeciwko niej. Zakrywam jej usta dłonią, czując pod skórą jej uśmiech.
- Nie przerywaj mi, wariatko - mówię przez chwilowy napad chichotu, ale przerywam, kiedy przypominam sobie, że nie powiedziałem jej najważniejszego - I wtedy postanowiłem, że poczekam. Oczywiście, plotki mówiły, że kogoś masz. Potem pojawił się Lucas. I tak z dnia na dzień, miałem wrażenie, że zamiast przybliżać się do celu, sukcesywnie się od niego oddalam. Dusiłem to w sobie. Nie miałbym sumienia rozwalać Ci związku, zwłaszcza, że widziałem, że byłaś na prawdę szczęśliwa.
Jej wzrok, zielonych, ogromnych oczu potwierdza moje słowa.
- Ale potem wszystko się rozpadło. I zobaczyłem... nosisz łańcuszek. Nie wyobrażasz sobie, jaką nadzieję we mnie rozpaliłaś. No, i w sumie... Twój występ wszystko potwierdził… Słuchaj Vick, czekałem na Ciebie od momentu kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłem, potem kiedy powstało The Fame. Jeśli mam poczekać na Ciebie kolejne tygodnie, zrobię to. Poczekam, na moment w którym będziesz gotowa.
- Gotowa by Cię pokochać? - mówi, to co chcę usłyszeć. Przytakuję głową, zmniejszając dystans między nami do dosłownie przestrzeni w której zmieściłaby się główka od szpilki.
- Wiesz, Vick... Człowiek wie, że to miłość, kiedy chce przebywać z druga osobą i czuje, że ta druga osoba chce tego samego.
I ja i ona, wiemy co się zaraz wydarzy. W końcu będę mógł dotknąć ust kobiety, która od zawsze była moim marzeniem i ideałem. Nic nie może być od tego ważniejsze, lepsze, dobre. To ona jest dla mnie dobrem. I światłem.
Zbliżam się do jej ust, ujmując jej rozgrzane policzki w moje dłonie. Czuję, jak świat zaczyna kręcić się w drugą stronę do momentu, kiedy słyszymy jak z impetem otwierają się drzwi. Odskakujemy od siebie jak poparzeni. Szczupła sylwetka Caroline, gości w drzwiach, ze spoczywającą na klamce dłonią. Jej twarz jest zarazem zszokowana. I jakby wiedząca, że to musiało się kiedyś zdarzyć.
- Vick... - odchrząkuje - Margaret Cię szuka. Mamy za chwilę ważny wywiad. Wrócisz, ze mną?
Nigdy nie miałem nic przeciwko wywiadom. Teraz stały się moim największym wrogiem.
***