niedziela, 8 grudnia 2019

E17S5. Remember all of the pain, was it all too much?

AMERICA

Skłamię, jeśli powiem, że ostatnie dwa miesiące życia w ciągłej trasie nie zaczęły mnie powoli wykańczać. Lot z Nowego Yorku do Japonii, z Japonii do Australii, z Australii ponownie do Ameryki i z Ameryki do Londynu.
Właśnie tutaj się dzisiaj znajduję.  
Choć rzadko miałam okazję bywać na jakichkolwiek galach związanych ze światem kina, to jednak tym razem dostałam propozycję zaśpiewania na The British Academy Film Awards. I pomijając aspekt, że jestem okropnie zmęczona podróżą, to jednak cieszę się i czuję niesamowity zaszczyt, będąc na tak istotnej dla branży filmowej uroczystości. Jeszcze bardziej jestem zadowolona z faktu, że moja piosenka Red Ribbon, którą dzisiaj zaśpiewam, znajduje się na soundtracku filmu Five feet apart, w którym główne role przypadły takim aktorom jak Cole Sprouse oraz Haley Lu Richardson. Jest to przepiękna historia o życiu chorej na mukowiscydozę dziewczyny, która poznaje w szpitalu jednego z pacjentów. Okazuje się, że rodzi się pomiędzy nimi uczucie, choć muszą utrzymać między sobą dystans trzech kroków. Jest to niewiarygodna opowieść o chorobie, przyjaźni i miłości, więc kiedy dowiedziałam się, że moja piosenka, którą pisałam w tak trudnych i pełnych bólu momentach mojego życia, będzie wykorzystana do tego wspaniałego filmu, uwierzyłam, że szczerość w muzyce popłaca.
Początek gali odbywa się tak jak w przypadku każdej tego typu imprezy. Pozowanie na ściankach, mnóstwo wywiadów oraz wysyłanie uśmiechów do ludzi z branży, których się nawet nie zna. 
-Amerio, wspaniale cię widzieć na gali, która w głównej mierze jest poświęcona kategorii filmowej. Twoja obecność tutaj dzisiaj nie jest przypadkowa, mam rację? - jedna z reporterek zadaje mi pytanie, na co uśmiecham się szeroko.
-Tak, to prawda. Dostałam wspaniałą szansę zaśpiewania piosenki, która pojawiła się w filmie Five feet apart i jestem niezmiernie wdzięczą, że w jakiś sposób mogłam wziąć udział w tym niesamowitym projekcie.
-My też bardzo się cieszymy kochana i zdecydowanie zasłużyłaś na to wyróżnienie, bo piosenka jest niesamowita. Poza tym wyglądasz niesłychanie przepięknie! Powiedz co dzisiaj masz na sobie?
-To suknia projektu Maticevski, która jest dostępna również w kolorze fuksji, natomiast czarny jak zwykle skradł moje serce.
-Jest absolutnie obłędna. 

Przy moim stoliku siedzi totalnie pomieszane towarzystwo. Poznaję Gretę Gerwig - wspaniałą reżyserkę, Gal Gadot - niesamowitą aktorkę grającą nowoczesną Wonder Woman, Millie Bobby Brown - gwiazdę serialu Stranger Things, którą zna prawdopodobnie każdy, kto oddycha na tej planecie, a także aktorów Dev’a Patel’a oraz Chris’a Pine. 
Co prawda żałuję, że mój zespół nie może być w tej chwili razem ze mną i zajmują miejsce za kulisami, ale obawiam się, że gdyby każdy zabrał ze sobą choćby trzy osoby, odpowiedzialne za swój sukces, prawdopodobnie zabrakłoby na sali krzeseł.
Właśnie ogłaszają nominację za najlepszy film brytyjski. Wśród kandydatów znajdują się między innymi : „Roma”, „Czarne bractwo”, „Faworyta” oraz „Narodziny gwiazdy”. Oczywiście moim faworytem jest ten ostatni, zapewne dlatego bo jego głównym wątkiem jest aspekt muzyczny.
-A zwycięzcą zostaje… Roma!
Wszyscy biją brawa na wieść o tej nowinie. Szczerze nie mam w tej kwestii zbyt dużo do powiedzenia, ponieważ brak czasu uniemożliwił mi obejrzenia większości filmów, które biorą udział w nominacjach, dlatego nie potrafię wypowiedzieć się na temat Romy, ale skoro wygrali, jestem pewna, że na to zasłużyli.
Następują podziękowania za nagrodę, a zaraz po tym prezenterzy zapowiadają wybitną aktorkę, Viole Davis, która ogłosi nominacje za najlepszego drugoplanowego aktora.
-Wspaniale jest móc wręczać nagrodę w tak rewelacyjnej kategorii jaką jest drugoplanowy aktor. Drugoplanowy - lecz nie mniej ważny. Oto nominacje:
Adam Driver „BlacKkKlansman”
Mahershala Ali „Green Book”
Richard E. Grant „Can you forgive me?”
Timothee Cahalemt „Beautiful Boy”
Sam Rockwell „Vice”
Twarze wyczytanych aktorów pojawiają się na ogromnym telebimie. Wszyscy wydają się być uśmiechnięci i zrelaksowani, czekając na końcowy werdykt.
-A zwycięzcą zostaje… - następuje chwila ciszy. - Mahershala Ali!

Przebieram się w długą, czerwoną suknie, która idealnie wpasowuje się w moją piosenkę. Każda osoba będąca w moim zespole przypina sobie do górnej części garderoby czerwoną wstążkę - nigdyś symbol solidarności z osobami żyjącymi z HIV i AIDS, a od niedawna wszystkich schorzeń oraz zaburzeń zdrowotnych. Zważywszy, że film również utrzymuje się w klimacie niepowodzeń ze zdrowiem, stwierdziłam, że będzie to wspaniałe dopełnienie tego duetu, a także znak wspólnoty i zjednoczenia ludzi, którzy muszą się zmagać z wszelkimi tragediami.



[Verse 1]

I’ll take this red ribbon / Wezmę tę czerwoną wstążkę
Stitch my heart together / Zszyję swoje serce
It will heal give it time / To wyleczy, daj mu czas
It beats a strange rhythm / Ono bije w obcym rytmie
But I’ll still go on living when I don’t get it right / Ale wciąż żyję, kiedy nie rozumiem

Don’t beat myself up bout the things / Nie wypominam sobie rzeczy
That didn’t work out / Które nie wyszły
Least I can say is that I tried / Przynajmniej mogę powiedzieć, że próbowałam
I’ll take this red ribbon / Wezmę tę czerwoną wstążkę
Stitch my heart together and I know I’ll be fine / Zszyję swoje serce i wiem, że będzie dobrze

[Chorus]

Remember all of the pain / Pamiętam cały ten ból
Was it all too much? / Czy to było za dużo?
Remember falling apart / Pamiętam, że rozpadałam się
Every time we touch / Z każdym naszym dotykiem
Remember going insane / Pamiętam, że oszalałam
But I’ll never give up / Ale nigdy się nie poddam
A heart that’s been broken / Serce, które zostało złamane
Is a heart that’s been loved / Jest sercem, które było kochane

Red red ribbon, ribbon red red / Czerwona wstążką, wstążka czerwona

[Verse 2]

I’ll take this lead pencil / Wezmę ten grafitowy ołówek
Make a different picture / Stworzę inny obraz
And I’ll draw in a smile / I narysuję uśmiech
I’ll take these sharp scissors / Wezmę te ostre nożyczki
Cut a new heart out of paper / Wytnę nowe serce z papieru
You know I’ll make it mine / Wiesz, że uczynię je swoim

Don’t beat myself up bout the things / Nie wypominam sobie rzeczy
That didn’t work out / Które nie wyszły
Least I can say is that I tried / Przynajmniej mogę powiedzieć, że próbowałam
I’ll take this red ribbon / Wezmę tę czerwoną wstążkę
Lie it on the pavement and I won’t cross that line / Położę ją na chodniku i nie przekroczę linii

[Chorus]

Remember all of the pain / Pamiętam cały ten ból
Was it all too much? / Czy to było za dużo?
Remember falling apart / Pamiętam, że rozpadałam się
Every time we touch / Z każdym naszym dotykiem
Remember going insane / Pamiętam, że oszalałam
But I’ll never give up / Ale nigdy się nie poddam
A heart that’s been broken / Serce, które zostało złamane
Is a heart that’s been loved / Jest sercem, które było kochane

Red red ribbon, ribbon red red / Czerwona wstążką, wstążka czerwona

I’ve got stitches and scars / Mam szwy i rany
I’ve got yards of yarn / Mam jardy włókna
Got miles of string running under my skin / Mam mile nici pod moją skórą
I’ve got so much to give / Mam tyle do ofiarowania
So I’ll give it again and again and again / Więc będę to ofiarować znów i znów

I’ll take this red ribbon / Wezmę tę czerwoną wstążkę
Stitch my heart together and I know I’ll be fine / Zszyję swoje serce i wiem, że będzie dobrze

Remember all of the pain / Pamiętam cały ten ból
Was it all too much? / Czy to było za dużo?
Remember falling apart / Pamiętam, że rozpadałam się
Every time we touch / Z każdym naszym dotykiem
Remember going insane / Pamiętam, że oszalałam
But I’ll never give up / Ale nigdy się nie poddam
A heart that’s been broken / Serce, które zostało złamane
Is a heart that’s been loved / Jest sercem, które było kochane

Red red ribbon, ribbon red red / Czerwona wstążką, wstążka czerwona


Postanowiłam, że spędzę na After Party maksymalnie dwie godziny. Jutro mam cały dzień na odpoczynek, ale później znowu wyruszamy na dalsze koncerty, więc potrzebuję naprawdę sporo energii, zważywszy, że ostatni koncert w Nowym Yorku odbędzie się dopiero dwudziestego-trzeciego lutego. 
Spotykam Nick’a ze swoją narzeczoną i rozmawiam z nimi naprawdę długo. Planują ślub, który odbędzie się w przeciągu kolejnych sześciu miesięcy, a ja nie mogłabym się cieszyć bardziej z jego szczęścia.
Nick zawsze był dla mnie oparciem i wspaniałym towarzyszem, dlatego szczerze zazdroszczę Priyance, że może budować z nim przyszłość.
Przypominam sobie, że aktualnie mogłabym być na jej miejscu, ale widocznie los nie zapisał nam takiego scenariusza, a na naszych drogach postawił kogoś innego.
Nick’owi - Priyankę,
Mnie - tego jeszcze nie wie nikt.
-Ami! - słyszę męski głos, a kiedy się odwracam moim oczom ukazuje się Armie Hammer. Mój drogi przyjaciel, którego znam dobre sześć lat. Wiele razy ja, jak i dziewczyny z The Fame imprezowaliśmy z nim, jego żoną Elizabeth i innymi bliskimi (jeszcze wtedy) znajomymi. Szczerze powiedziawszy nawet nie pamiętam gdzie się poznaliśmy. Zapewne było to na jednym z tego typu After Party, na którym gościmy dzisiaj. Armie to wspaniały aktor i jeszcze lepszy komik, dlatego od zawsze pasowało mi jego towarzystwo. Jest genialnym rozmówcą i potrafi rozbawić praktycznie każdego.
-Armie! Tak długo cię nie widziałam! Jak się masz? - przytula mnie na powitanie, a na mojej twarzy gości ogromny uśmiech, którego trudno teraz zmyć.
-Świetnie, naprawdę wszystko się dobrze układa. Ale to prawda. Odkąd się wyprowadziliśmy z Londynu praktycznie w ogóle się nie widujemy. - mówi zawiedziony. - Chodź, napijemy się drinka i poopowiadasz mi co słychać w starym świecie.
Tak jak zaproponował, tak też zrobiliśmy. Jestem przeszczęśliwa mając możliwość na nowo porozmawiać z ludźmi, z którymi kiedyś łączymy mnie tak bliskie relacje. Znajomość z Armie’m jest zdecydowanie jedną z nich.
-Więc? Jak życie? Jak miłość? - stuka się ze mną szklanką. Jak na amerykańskiego dżentelmena przystało, pije czysty koniak, natomiast ja rozkoszuję się półwytrawnym, białym winem.
-Jeśli chodzi o miłość, ostatnio zakończyłam związek. Krótki bo krótki, ale naprawdę intensywny. - przyznaję, na co kiwa głową. - A życie? Chyba nie mam na co narzekać. Odkąd zawiesiłyśmy zespół mój świat całkowicie się zmienił. Ale co ja mówię. To twój świat się zmienił. Jak się ma Elizabeth i dziewczynki?
-Oh, one są wspaniałe. Całe trójka. Harper ma już pięć lat, no a dwa lata temu znowu zostałem tatą. 
-Słyszałam, moje gratulacje. No, na co czekasz? Pokaż mi jakieś zdjęcia! - śmieję się, na co on ochoczo wyjmuje telefon, i mija wiele minut, podczas których pokazuje mi praktycznie całą galerię swoich ślicznych córek i pięknej żony. 
Muszę przyznać, że szalenie mu tego zazdroszczę, ale kiedy widzę jak bardzo jest szczęśliwy, nie mogłabym być sama mniej szczęśliwa.
-Poczekaj proszę chwilę, dzwoni Timmy. - na chwile przerywa czynność i odbiera telefon. - Hej, man! (…) Jestem przy barze, z Americą. (…) Tak, właśnie tą. (…) Czekam. See ya.
Patrzę na niego wciąż z uśmiechem.
-Za chwilę będziemy mieć towarzystwo. 
-Czy mówimy o twoim partnerze z filmu Call me by your name? - zgaduję.
-Dokładnie! Widziałaś ten film? - pyta zaskoczony, ale tym samym uradowany.
-Żartujesz? Oczywiście, że go widziałam. Zaraz po tym pisałam do ciebie na twitterze, jak bardzo jestem nim zachwycona.
-No tak! W takim razie nie dziwię się, że pierwsze słyszę. Od półtorej roku nie używam twittera. Ktoś wkradł mi się na konto, a kiedy sprawa się w końcu wyjaśniła stwierdziłem, że po prostu nie będę wracał. Już dość czasu zajmują mi te dwa diablice, które mam w domu.
Śmieję się.
-Nie wierzę, że twoje córeczki o wyglądzie anioła mogą w jakikolwiek sposób ujawniać diabelską stronę.
-Powinnaś sama się przekonać. - przerywa mi kolejny głos, a kiedy obracam się w tym kierunku widzę Timothee.
Nigdy nie poznałam go osobiście. Wydaję mi się, że nigdy nawet nie przymknął mi przed oczami na żadnym możliwym evencie branżowym, ale może się mylę. Może nawet nie zwracałam na to uwagi. Ale jedyne co mogę powiedzieć o tym przesłodkim chłopcu z uroczą czupryną to to, że jest na pewno genialnym aktorem i wydaję mi się, że jego opinia ulubieńca Ameryki nie wzięła się z niczego. 
-Hej America, jestem Timothee. - podaje mi dłoń, uśmiechając się do mnie… Intensywnie. To naprawdę właściwe słowo. Przez moment czuję się dość dziwnie. Jakby otoczyła mnie jakaś niewidoczna aura, i to pewnie dlatego przez chwilę siedzę bez słowa i potrząsam jego dłoń. Teraz chyba wiem skąd ten ulubieniec.
-Hej, jestem America… - po chwili zdaję sobie sprawę, że on już to wie. - To znaczy… Hej.
-Hej. - powtarza znowu, śmiejąc się. Chyba nie wyszłam na idiotkę?
Prawda?
-Chciałem tylko powiedzieć, że jestem ogromnym fanem, i twój występ był fenomenalny. I piosenka była fascynująca, i…
-Cholera, nie wiedziałem, że znasz tyle synonimów od słowa fenomenalny. - przerywa mu Armie, na co chichoczę.
-Dziękuję, to bardzo urocze. - kładę na chwilę dłoń na jego przedramieniu, i chyba robię to by dodać mu otuchy i powiedzieć przez to, że każdy jego przymiotnik, mimo że był synonimem słowa „fenomenalny” był przemiły.
-W każdym razie, wzruszyłem się. Szczerze. - mówi chaotycznie i wydaje się być trochę roztrzepany, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Taka postawa zdecydowanie do niego pasuje. 
-To miłe co mówisz. Przykro mi, że nie zgarnąłeś statuetki. Jestem pewna, że byłeś bardzo dobry.
-O tak, był świetny. 
-Kogo zagrałeś? - pytam, chcąc się zorientować w temacie.
-Właściwie to grałem narkomana. To historia oparta na faktach i…
-Cholera, przepraszam was. Elizabeth dzwoni. Zaraz do was dołączę.
-Jasne. - kiwam głową, uśmiechając się do blondyna. Kiedy ten odchodzi, jego siedzenie zajmuje szatyn. Jestem tym trochę rozbawiona, bo zdecydowanie widać, że chce ze mną porozmawiać ciut dłuższej.
Kiedy patrzę na niego tak przez dłuższą chwilę, zastanawiam się ile może mieć lat. Jego twarz ma bardzo młode rysy twarzy, choć ma w sobie coś męskiego i magnetycznego. Tak samo jak w sposobie bycia. Ciężko jest więc ocenić. Może dwadzieścia? Może dwadzieścia jeden?
-Ile masz lat? - pytam znienacka, a on wydaje się być nieco zaskoczony tym pytaniem, ale nie daje po sobie tego odczuć.
-Dwadzieścia trzy.
-Oh. - mówię nieco zdziwiona, ale uznaję tą odpowiedź za zadowalającą.
On nie pyta mnie o wiek, tylko uśmiecha się lekko, jakby moja reakcja go rozśmieszyła. 
-Więc, co z tym graniem narkomana? - pytam, głodna wiedzy.
-Cóż, była to dość trudna rola, ale ja uwielbiam tego typu wyzwania. Lubię grać w… jakby to powiedzieć. Małych produkcjach. Takie, które na pierwszy rzut oka nie będą grane w każdym hollywoodzkim kinie. 
-Zauważyłam. Ale często takie właśnie filmy stają się hitami.
-Dokładnie. - zgadza się ze mną podekscytowany. 
-Więc jak przygotowałeś się do tej roli? 
-W zasadzie dość intensywnie. Musiałem brać udział w spotkaniach narkomanów i uzależnionych od alkoholu. Dużo rozmawiałem też z facetem, którego rolę tak naprawdę grałem. Wydaję mi się, że im głębiej się w to zanurzałem to zdałem sobie sprawę, że ten problem dotyka tak naprawdę każdego.
-Wiem o czym mówisz. Moja przyjaciółka niedawno wróciła z odwyku. Nikt nie przypuszczał, że życie w końcu ją po prostu przerośnie. - mówię, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że tak właśnie było. W zasadzie każda z nas mogla tak skończyć. Stałe imprezy i wypite hektolitry alkoholu sprawiały, że nasze umysły były totalnie  uśpione na jakiekolwiek realia. 
-Ale wyszła z tego? 
-Tak. Wszystko jest na dobrej drodze. No, a ty? Nie przerastało cię to czasem? Potrafiłeś przejść nagle z roli nieradzącego sobie z życiem narkomana do….bycia sobą?  — pytam, a on patrzy na mnie uważnie. - Przepraszam, nie wiem czemu o to wszystko pytam. Pewnie czujesz się jak na wywiadzie.
-Nie, w żadnym wypadku. - szybko zaprzecza. - Lubię o tym rozmawiać. Poza tym, jeszcze nie usłyszałaś moich pytań do ciebie dotyczących muzyki. Uwierz, że to może być długa noc.
Śmiejemy się, kiedy przychodzi do nas Armie.
-Szybko mnie podsiadłeś. - zerka na Timothee rozbawiony.
-Po prostu wykorzystałem swoją szansę. 
-Hej Timothee! - ktoś nas mija i kieruje swoje słowa do szatyna.
-Hej! - macha szybko i jego uwaga na nowo skupia się na mnie i Armie’m.
-Muszę was zasmucić, ale czas się zbierać. Ford nie daje Elizabeth spać od ponad czterech godzin. A wszyscy wiemy kto jest najlepszy w usypianiu.
-Szalony tatuś. - odpowiada Timothee, kręcąc przy tym głową i robiąc dziwne ruchy obiema rękoma. Przez chwilę mnie tym rozbawia.
-Yep. W każdym razie wspaniale cię było widzieć Americo i jutro masz ode mnie wiadomość. Teraz kiedy mieszkasz w Los Angeles, koniecznie musimy się zobaczyć. Elizabeth będzie zachwycona.
-Nie mogę się doczekać. - odpowiadam z uśmiechem, przytulając go na pożegnanie.
-Mam nadzieję, że zostawiając cię z tym uroczym dżentelmenem, nie popełniam błędu. Nie daj się zwieść jego francuskiej nieśmiałości.
-Hej! - oburza się Chalamet.
-Obiecuję, że nie wpadnę w jego sidła. - odpowiadam rozbawiona.
Nie wiem ile mija nam czasu przy barze. Wiem, że nawet nie miałam okazji wypić do końca kolejnego kieliszka wina, które zamówiłam, bo moje usta były zajęte czymś innym. Ani mnie, ani Timothee buzia się nie zamykała.
Nie pamiętam kiedy z kimś ostatnio tyle przegadałam, ale mam wrażenie, że moje gardło doznało więcej wysiłku, niż podczas niejednego koncertu.
To niesamowite, że widzę tego chłopaka pierwszy raz w życiu, a tak wiele interesujących rzeczy mogę się dowiedzieć. 
Podczas naszej długiej konwersacji zdążyło nas zaczepić naprawdę masę ludzi. Większość, a nawet duża większość z nich przyszła przywitać się z Timothee. Nie byłam tym faktem zdziwiona, bo zapewne wiele osób widzi w nim ogromny aktorski potencjał. Ja nie znam się na aktorstwie, więc nie mogę na ten temat zbyt wiele powiedzieć, ale cieszę się, że to właśnie mnie powiedział dzisiaj tak dużo o tej branży oraz o trikach, o których nie miałam pojęcia, że można użyć w tymże zawodzie.
-I co mu powiedziałaś?
-Powiedziałam mu… Just go fuck yourself.
Rozmawiamy o pewnym incydencie, kiedy w jednym z kalifornijskich klubów spotkałam dobrze wyglądającego, obrzydliwie bogatego faceta, który po postawieniu mi jednego drinka oczekiwał, że tej samej nocy zaprowadzę go na szczyt orgazmu.
No i tak mu właśnie powiedziałam.
Just go fuck yourself.
-Bardzo słusznie. Dodałabym jeszcze: „You small dig”. Just go fuck yourself you small dig.
-Żałuję, że nie pomyślałam o tym wcześniej.
Patrzymy na siebie po raz kolejny rozbawionymi oczami, zostawiając za sobą dźwięk naszego śmiechu.
Zauważam, że leżę prawie całym tułowiem na barowej ladzie, opierając swoją brodę na nadgarstku. Są momenty ciszy, w których po prostu patrzymy na siebie, a kąciki naszych ust podnoszą się ku górze.
Dziwne zrządzenie losu, ale być może znalazłam kolejny diament w tej stercie pełnej fałszywych kamieni i tanich podróbek. 
Jestem pewna, że Timothee okazałby się znakomitym przyjacielem.
-Jest strasznie późno. - zerkam na zegarek w telefonie. - Chyba powinnam się już zbierać.
-Żałuję, ale skoro to nasze pierwsze spotkanie nie powinienem cię na siłę zatrzymywać. 
Kiwam głową. 
-Dziękuję za mile spędzony czas. Dawno się tak dobrze nie bawiłam.
-Szczerze powiedziawszy ja też. I choć często obnoszę się honorem, to jednak będę musiał podziękować temu draniowi o wyglądzie greckiego boga, za to, że dzięki niemu poznałem ciebie. 
-Zdecydowanie powinieneś! - chichoczę. - Taka perła jak ja nie zdarza się zbyt często. - mówię dumnie, udając świetną aktorkę. Chyba nie udaje mi się to tak znakomicie, bo kiedy on zerka na mnie jedynie z uśmiechem, kiwając głową, mam wrażenie, iż sądzi, że mówię całkowicie poważnie.

-Żebyś wiedziała, że nie.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz