niedziela, 6 października 2019

E8S5. But don't break your back for me, I'll put you out of your misery.


AMERICA

Dziś występuję w programie James’a Corden’a. Tego dnia ogłoszę moją nadchodzącą trasę koncertową, która miała się odbyć już kilka miesięcy temu, ale z wiadomych przyczyn nigdy nie miała miejsca. Uwielbiam gościć w jego programie, bo zawsze czuję się ciepło przyjęta, dlatego cieszę się, że opowiem o tym właśnie u niego. Poza tym czeka mnie wywiad, gra „Spill your guts”, gdzie będziemy zmuszeni odpowiadać na pytania i jeść jakieś okropności oraz występ z jedną piosenką mojej nowej płyty.
Irene wykonuje właśnie mój makijaż, a za jakieś półgodziny powinnam wyjść na scenę. W międzyczasie dzwonię do Victorii, zapytać jak się czuje.
Kiedy dowiedziałam się, że Everly jest nieuleczalnie chora, poczułam ból w klatce piersiowej. Z dnia na dzień czyiś świat przestał iść na przód. W tym nie tylko świat Everly, ale również Victorii. Dumałam nad tym, jakie to niesprawiedliwe. 
Dlaczego tak młoda, piękna i pełna życia osoba będzie musiała zaraz skończyć swoją podróż, skoro dopiero niedawno ją rozpoczęła?
Nowina o zbliżającej się śmierci bliskiej osoby, jest czymś najgorszym co może przytrafić się w naszym życiu.
Wiem, bo również byłam w tym miejscu. 
I choćby wszyscy dookoła mówili ci, że będzie dobrze, że jeszcze jest nadzieja i że wszystko się ułoży, tak naprawdę żadne z tych słów nie dociera do twojego mózgu, a tym bardziej do twojego serca. 
Jedyne co nam pozostaje to czekać, i cokolwiek się nie stanie, trzeba znaleźć swój własny sposób, aby móc z tym dalej żyć.
-Mam się trochę lepiej… - słyszę jej przyciszony głos. - Everly z dnia na dzień wygląda coraz gorzej, ale dobrze, że mogę przy niej być. 
-Musisz się cieszyć z tych chwil. Czerpać z nich wszystko co najlepsze. Tak, że kiedy pewnego dnia pomyślisz o tym wszystkim co zdążyłyście razem przeżyć, pomyślisz sobie, że niczego nie żałujesz i to były naprawdę piękne momenty.
-Dzięki Ami. To było mi potrzebne. - wzdycha i przez telefon mogę poczuć jak lekko się uśmiecha. - Kiedy wychodzisz na scenę?
-Za dwadzieścia minut. Trochę się denerwuję. Znasz James’a, jest nieprzewidywalny. Może mnie zapytać Bóg wie o co.
-Pamiętaj, że jeśli nie będziesz chciała o czymś powiedzieć, to po prostu tego nie mów. Masz wolną wolę. Nie myśl o tym, co ludzie powiedzą tylko trzymaj się swoich zasad. I nie daj się wciągnąć w jedzenie byczych jaj! 
Śmieję się.
-Jedyną osobą, która będzie dzisiaj jadła bycze jaja będzie James. Obiecuję ci to.

Corden wita mnie na scenie uściskiem. Witam się jeszcze z David’em Schimmer’em, który był pierwszym gościem James’a, po czym zajmuję miejsce obok niego, nie kryjąc przy tym mojego zachwytu jego osobą.
-Jak się masz Americo? - pyta James, patrząc na mnie z uśmiechem.
-Świetnie! - odpowiadam entuzjastycznie, odwracając się w stronę David’a. - Jestem taka podekscytowana, przepraszam, jestem ogromną fanką. - składam ręce jak do modlitwy. David zbiera je w swoje dłonie, dziękując mi za komplement. 
-Ja też jestem wielkim fanem!
-Naprawdę? - mówię niedowierzając. - Ross jest moim fanem. - załamuje mi się głos i mam wrażenie, że zaraz zacznę skomleć. To zdecydowanie wiekopomna chwila. - Słyszeliście to?
Oczywiście cała widownia, w tym James i David śmieją się ze mnie w niebogłosy, ale jestem pewna, że gdyby byli na moim miejscu, zareagowaliby dokładnie tak samo!
-Czyli jesteś fanką Ross’a? - pyta James.
-Tak. Nie! - gubię się. - Jestem fanką twórczości David’a, jaką wkłada w całe swoje aktorstwo ale szczególnie twórczości, w jaką włożył w postać Ross’a. Hej, czy jest ktoś na tej sali kto nie był zakochany w Ross’ie? - pytam publiczność, a po chwili dostaje wielki aplauz. To oznacza tylko jedno.
Nie ma nikogo takiego.
-A ty co o tym myślisz, David? - pyta go James.
-Bardzo mi to schlebia, ale sądzę, że zdania są podzielone. Myślę, że dostałem tak jedną trzecią miłości, jaką można było zaoferować męskiej obsadzie Przyjaciół.
-Tak, to może być prawda. - zgadzam się. - Każdy ma inne oczekiwania, prawda? - zwracam się do David’a, na co ten ze śmiechem mi przytakuje.
-W takim razie wiemy, że America woli tych rozważnych kujonów, którzy tylko myślą, że są zabawni.
Widownia znowu wybucha śmiechem.
-Tak, coś w tym jest. - odpowiadam.
-Kochana! Cieszę się, że u nas zawitałaś. - James zmienia temat.
-Ja też bardzo się cieszę.
-Opowiedz co w twoim życiu zmieniło się od naszego ostatniego spotkania na tej kanapie.
-Cóż, prawdę mówiąc zmieniło się całkiem sporo. Między innymi to, że The Fame zakończyło swoją karierę, a ja postawiłam na swoją własną działalność muzyczną. Od kilku miesięcy mieszkam na stałe w Los Angeles i cieszę się tym, co spotyka mnie na mojej drodze.
-Słuchy mnie doszły, że jesteś szczęśliwą singielką.
-Tak, to prawda.
James w tym momencie patrzy się z uśmiechem na David’a. Zerkam szybko na bruneta. Kiwa w moją stronę głową, wysyłając mi zalotne spojrzenie. Odwdzięczam się tym samym.
-Myślę, że to już nieaktualnie. - odzywa się znów James, pozostawiając za sobą salwę rozbawienia. -Ale powiedz, jak radzisz sobie po odejściu z zespołu?
-Bardzo dobrze. Podjęłyśmy tą decyzję wspólnie. Absolutnie nie pod wpływem impulsu czy jakiejś negatywnej energii. Po prostu uznałyśmy, że to chyba już czas, żeby każda z nas poszła w swoją stronę i tak też się stało. Pomimo, że wiedziałyśmy co dokładnie chcemy robić i byłyśmy na to przygotowane, to jednak nasze życie z dnia na dzień wywróciło się do góry nogami. Ja zaczęłam tworzyć muzykę sama, Victoria wstąpiła do Juliard’a, Zoe została modelką, a Caroline wyszła za mąż. Zresztą byłeś tam, widziałeś.
-Tak, byłem! Zobaczyłem w tłumie jak z oddali do mnie machasz. Odmachałem, ale później okazało się, że machałaś do gościa za mną. - mówi, po chwili kaszląc na pokaz. - Pieprzony Horan.
Śmieję się.
-Później chciałam złapać cię na drinka, ale okazało się, że abonament jest czasowo niedostępny. - wzruszam ramionami, przypominając sobie stan James’a. Tej nocy zdecydowanie przesadził z alkoholem.
-Na swoje usprawiedliwienie powiem, że to nie była moja wina. - kieruje się do widowni. - Oboje wiemy, że kiedy podchodzi do ciebie Caroline, ze słowami: „Musisz się napić za moje zdrowie”, to nikt nie jest w stanie jej odmówić.
-To prawda! - przyznaję. - A później chętnie ją w tym zastąpiłeś, i to ty podchodziłeś do gości i kazałeś pić za swoje zdrowie. 
Widownia klaszcze i wiwatuje. 
-Muszę obejrzeć nagranie z tej nocy. Przeczuwam, że nie mówisz do końca prawdy. - chichocze. - Dobrze, przejdźmy do twojej trasy koncertowej. Jakie masz plany z nią związane? Bo z tego co mi wiadomo przeniosła się w czasie.
-Tak. Trasa miała odbyć się dwa tygodnie po premierze mojej płyty, ale przyznaję, że to ja odpowiadałam za to, że trasa się jednak nie odbyła. Musiałam poradzić sobie z kilkoma przeciwnościami losu, które zostały postawione na mojej drodze, ale na szczęście to wszystko zalicza się już do przeszłości i…
-Wracasz.
-Wracam. Z nową muzyką, pozytywną energią i świetnymi widowiskami.
-Powiedz, ile to będzie trwać i jakie miejsca odwiedzisz? 
-Trzy miesiące. Zawitam w kilku miastach w Stanach, między innymi Los Angeles, Nowym Yorku, Chicago i Detroit. A poza tym odwiedzę również Europę, Azję i Australię. 
-Wydaję mi się, że to ogromny sukces jak na kogoś, kto dopiero zaczął swoją karierę solową i niedawno wydał swoją pierwszą, debiutancką płytę. - komentuje James.
-Tak, cóż, jestem ogromnie wdzięczna za tę możliwość i wydaję mi się, że naprawdę mało kto zasługuje na tak wielką atencje i tak ogromny sukces, w tym oczywiście ja, ale cieszę się, że ludzie tak chętnie chcą mnie słuchać i są ciekawi co przygotowałam dla nich już nie jako America z The Fame, tylko jako ja. Przez to mogę im zagwarantować wspaniałe show i postanowienie, że ich nie zawiodę.
-Moi kochani, sprzedaż biletów rusza jutro, więc jeśli macie ochotę, a na pewno macie, zobaczyć Americę i posłuchać na żywo jej nowej płyty, radzę się śpieszyć bo coś mi się wydaję, że pula może się szybko skończyć. 
-Tak. - kiwam głową. - Was oczywiście również serdecznie zapraszam. - mowię do James’a i odwracam się również do David’a. - Mam nadzieję, że gdzieś was zobaczę.
-Z wielką przyjemnością. Ross nie przegapiłby takiej okazji. - śmieje się brunet.
-David, dziękuję ci, że byłeś. Za tą rozmowę i że wziąłeś ze mną udział w bitwie na mikrofon. Rozwaliłeś system. - zwraca się do niego Corden. 
-Ja również dziękuję i przepraszam wszystkich za moje raperskie zdolności.
-Proszę państwa to był David Schimmer, a teraz zapraszam na trzecią część programu! Spill your guts, w którym gościem będzie America Carter! Nie odchodźcie od telewizorów, wracamy zaraz po przerwie!


Szybka zmiana outiftu i już po chwili siadam przy stoliku, patrząc na James’a, który usadowił się na przeciwko mnie. Przed moimi oczami krążą na talerzach jak i w kieliszkach różnorakie „przysmaki”, których sam zapach wzbudza we mnie obrzydzenie. 
-Witamy po przerwie, jest ze mną America Carter, z którą już za moment zagram w Spill Your Guts! Americo, znasz zasady tego pojedynku, ale przypomnę jeszcze raz, że zadajemy sobie na wzajem pytania i jeśli nie uzyskamy na nie odpowiedzi, jesteśmy zmuszeni zjeść to, co przeciwnik dla nas wybrał. 
-Mmm, nie mogę się doczekać. 
-Mamy do wyboru łososiowe lody… - James kręci znów okrągłym stołem, a ja mam szansę po raz kolejny przyjrzeć się tym wspaniałościom. - Krowie języki, suszone świerszcze, bycze jaja, pikantny sos, sardynkowe smoothie, spermę dorsza oraz ptasią ślinę…
-O mój boże. - wymyka mi się. 
Nic nie mogę poradzić, że wykonuję odruch wymiotny.
-Tak myślałem, że ci się spodoba. - śmieje się. - Zważywszy, że jesteś moim gościem, daję ci tę możliwość zadać mi jako pierwsza pytanie. Powiedz, co dla mnie wybrałaś.
-Hm, ciężki wybór zważywszy, że większość z tych rzeczy wygląda naprawdę bajecznie. - kręcę kołem, w poszukiwaniu najbardziej niechcianej przeze mnie rzeczy. Nie potrafię jednak wybrać. Nic mi się tu nie podoba. - Niech będzie ptasia ślina. Wlaliście ją do tak ładnych kieliszków, że prezentuje się naprawdę uroczo.
-Wspaniały wybór. - chwali mnie Corden.
-Zobaczymy. - śmieję się i zaczynam czytać pytanie. - James. Który gość w twoim programie był największym palantem?
Na sali rozbrzmiewa głośne: „Uuuuuu”.
-Cóż… - James rozkłada ręce w geście poddania.
-Oh, przestań. Możesz powiedzieć kto to.
-Ja wiem doskonale kim ta osoba jest, ale nie ma żadnej możliwości na tym świecie, że to powiem. - bierze do ręki kieliszek i bierze konkretnego łyka ptasiej śliny.
Krzywię się na ten widok.
-O, nie. Skąd w ogóle to wzięliście? - burzę się. - Czy ktoś na tej sali ma jakikolwiek pomysł w jaki sposób można dostać ptasią ślinę?
Widownia rozbrzmiewa dźwięcznym śmiechem, tak samo jak James.
-Mnie nie pytaj, mam od tego jednostki specjalnej.
-Okej. - prycham.
-America, mam dla ciebie… Hm, co mógłbym ci zaproponować?
-Może ostry sos? - bajeruję. To chyba jedyna rzecz, jakiej się nie brzydzę.
-Wiem, że o tym marzysz ale zamiast tego spróbujmy ze spermą dorsza.
-Nie… - krzywię się po raz kolejny, wpatrując w białe pęcherzyki. - Naprawdę tak wygląda sperma dorsza? 
-Spodziewałaś się bardziej płynnej konsystencji?
Śmiech.
Ha ha ha.
-Aktualnie zastanawiam się dlaczego przyjęłam twoje zaproszenie, a ty pytasz mnie o moje wyobrażenie spermy dorsza. 
-Masz rację, już za późno. Americo. Która płyta jest twoim zdaniem lepsza. Ostatnia płyta The Fame czy twoja najnowsza płyta?
„UUUUUUUUUUU”.
-Nieźle. - odpowiadam i chrząkam. - Absolutnie nie ma mowy, że skosztuję tej spermy, więc powiem, że lepsza jest moja płyta, przepraszam! 
OKLASKI.
-Ale płyta The Fame jest także naprawdę dobra! 
-Szczera i nieskromna. - komentuje James. 
Śmieję się.
-Dobrze, teraz ja wybieram dla ciebie bycze jaja. Obiecałam Vicky, że nie dam się wciągnąć w ten przysmak i to ty je dzisiaj zjesz. 
-Oh, to słodkie, że rozmawiałyście o mnie wtrącając temat byczych jaj. 
-No, już nie bądź taki minimalistyczny. A moje pytanie to: Kto był najgorszym piosenkarzem w The Caropool Karaoke? 
„UUUUUUUU”.
-My też tam byłyśmy więc musisz się poważnie zastanowić! 
-Vicky! - James mówi do kamery. - To dla ciebie. - po czym bierze solidnego gryza byczego jaja. 
-Yeah! Wygrałam. - śmieję się.
-Dobrze, dobrze. Teraz zaczniemy grę. Wybieram dla ciebie suszone świerszczyki. 
Biorę jednego do ręki. 
-Wydaje się być chrupiące. - komentuję.
-I to jak! Americo… Która z twoich przyjaciółek z zespołu denerwuje cię najbardziej? 
„UUUUUUUU”.
-Come on…. - uśmiecham się pod nosem, kręcąc głową. 
Wzdycham.
-Na zdrowie. - odzywam się, po czym łapę zębami kawałek owada. Przegryzanie go, było zdecydowanie złym pomysłem. Cała zawartość mojej buzi ląduje po chwili w koszu.
-Nie smakowało ci? - pyta rozbawiony James.
-Powiedzmy, że to nie koniecznie moje smaki.
-W poprzednim odcinku Matt Damon jadł tarantulę. 
-Odważna bestia. - ukazuję zachwyt. - Teraz ja proponuję specjalnie dla ciebie sardynkowe smoothie.
-Moje ulubione!
-Ale trafiłam! - mówię zadowolona. - James. Uporządkuj członkinie The Fame od najbardziej ulubionej do najmniej.
„UUUUUUUUUU”.
-Nie mogę. To znaczy… Wszystkie byłyście w moim programie. Wiesz, że cię kocham. Byłem na ślubie Caroline. Zoe obiecała mi wspólną sesję, a Victoria powiedziała, że załatwi mi rolę w filmie. - nastaję chwila ciszy. Kiedy już wszyscy myślą, że James jednak da radę nas uporządkować, on wszystkich zaskakuje i bierze łyk gęstej, białej, śmierdzącej substancji, którą czuję z drugiego końca stołu.
-Nie zrobiłabym tego.
-Smaczne. Chcesz spróbować? - oferuje mi „drinka”.
-Jestem osobą, która ma odruch wymiotny nawet podczas mycia zębów więc podziękuję.
-Wow! Zazdroszczę twoim chłopakom. Na pewno mieliście udane pożycia łóżkowe.
Udaję obrażoną, ale ze śmiechu zaciskam oczy, przyznając mu rację.
Ale nie każdy musi o tym wiedzieć.
Czuję lekkie zażenowanie i chyba ludzie w sali też to czują.
-Ostatnie pytanie, jesteś gotowa?
-Nie.
-I nie powinnaś, bo proponuję ci krowie języki, a moje pytanie brzmi…
James bierze do ręki kartkę. Przez chwilę czyta w myślach jej zawartość, po czym wybucha swoim cienkim śmiechem tak, że mam ochotę zapaść się pod ziemię.
-Co tam jest? 
-Coś wielkiego.
-Nie, przestań! - panikuję. - Nie ma mowy, że to zjem. 
-Myślę, że jednak zmienisz zdanie.
Patrzę na niego wystraszona.
-Americo. Miałaś kilku chłopaków. Znanych i mniej znanych. Pozwól, że wymienię niektórych z nich, którzy wszystkim nam tutaj są na pewno znani: Tyler Hoechlin, Nick Jonas, Ashton Irwin.
Zaciskam usta, modląc się w duchu o coś normalnego.
Wiem jednak, że to całkowicie zbędne.
-Moje pytanie brzmi: Który z nich był najlepszym kochankiem?
„UUUUUUU”, „AAAAAA”, „OOOOOO”.
OKLASKI.
ŚMIECH.
WIWAT.
-Kto wymyśla te pytania do cholery? - pytam przestrzeń, ale chyba nikt nie jest w stanie mi odpowiedzieć.
-Podoba mi się strona, w którą to poszło. - dogaduje James.
Schylam się nieco, żeby powąchać to, co się przede mną znajduje. 
Znów mam odruch wymiotny, który otwarcie pokazuję.
Dawno nie czułam takiego smrodu i nie widziałam czegoś tak okropnego.
-Nie mogę, nie mogę. - mówię załamana. 
-Nie musisz! Możesz po prostu odpowiedzieć! - igra ze mną Corden, śmiejąc się znów w niebogłosy.
-Dlaczego ja faktycznie rozważam odpowiedź na to pytanie? - pytam samą siebie, czym wywołuje radość u publiczności. 
Tu naprawdę nie ma się z czego śmiać.
-Dobrze, w takim razie… - już mam mówić, ale kręcę głową. - Nie potrafię. - wzdycham. Biorę więc do ręki nóż i widelec, po czym kroję niewielki kawałek tego świństwa.
-Dla wszystkich tych, którzy kiedykolwiek pomyśleli, że jestem nielojalna! 
I po krzyku.
Zrobiłam to.
Co prawda smak był obrzydliwy i całość tego, co wzięłam do buzi wylądowała w koszu, ale wciąż, uważam, że nie było to zbyt przyjemne doświadczenie.
-I jak? - mój partner in crime zwija się ze śmiechu.
-Fucking gross. 
-Przyznaję! Jest lojalna! To była America Carter w Spill Your Guts, a teraz zapraszam na wyjątkowy występ w piosence z jej najnowszej płyty! Panie i Panowie, America Carter i utwór „Stay”!


[Verse 1]

It's true / To prawda
That all that you know / Że wszystko co wiesz
Is all that you are / Jest wszystkim, czym jesteś
You said that it's all that you want / Powiedziałeś, że to jest wszystko czego chcesz
And more / I więcej
Go off and pour another drink / Odwal się i nalej kolejnego drinka
And tell me what you think / I powiedz mi, co myślisz
You know that I'm too drunk to talk right now / Wiesz, że jestem zbyt pijana, żeby teraz rozmawiać
You put your cigarette out on my face / Zgasiłeś papierosa na mojej twarzy
So beautiful, please woman / Tak pięknie, proszę, kobieto
Don't break your back for me / Nie łam sobie dla mnie karku
I'll put you out of your misery / Wyciągnę cię z tego nieszczęścia

[Chorus]

Tell me that it's all okay / Powiedz mi, że wszystko jest dobrze
I've been waitin' on this all damn day / Czekałam na to cały cholerny dzień
Call me in the mornin’ / Zadzwoń do mnie rano
Tell me how last night went / Powiedz, jak mineła ostatnia noc
I'm here, but don't count on me to … / Jestem tutaj, ale nie licz na to, że …

[Verse 2]

Stay a little longer if you convince me / Zostanę trochę dłużej, jeśli mnie przekonasz
You tell me all the things / I powiedz mi te wszystkie rzeczy
That you have against me / Które masz przeciwko mnie
Every time we make up, / Za każdym razem, gdy się godzimy
The truth is faded / Prawda zanika
Everybody's blind when the view's amazin’  / Wszyscy są ślepi, gdy widok jest niesamowity
Damn, who are we right now? / Cholera, kim teraz jesteśmy?
Can we have a little conversation? / Czy możemy porozmawiać?
Figure it out with no intoxication / Rozgryźć to bez odurzenia
We carry on, what is our motivation? / Kontynuujemy, jaka jest nasza motywacja?
We're never wrong, how the hell we gonna make it? / Nigdy się nie mylimy, jak nam się to do diabła uda?
Maybe we're used to this / Może jesteśmy do tego przyzwyczajeni
Tell me, what are we to do / Powiedz mi, co mamy robić?
It's like we only play to lose / To tak, jakbyśmy grali po to, żeby przegrać
Chasin' pain with an excuse / Ścigamy ból z wymówką 
I love that shit and so do you / Kocham to gówno, tak samo jak ty

But don't break your back for me / Ale nie łam sobie dla mnie karku 
I'll put you out of your misery / Wyciągnę cię z tego nieszczęścia

[Chorus]

Tell me that it's all okay / Powiedz mi, że wszystko jest dobrze
I've been waitin' on this all damn day / Czekałam na to cały cholerny dzień
Call me in the mornin’ / Zadzwoń do mnie rano
Tell me how last night went / Powiedz, jak mineła ostatnia noc
I'm here, but don't count on me to stay / Jestem tutaj, ale nie licz na to, że zostanę

[Chorus]

Tell me that it's all okay / Powiedz mi, że wszystko jest dobrze
I've been waitin' on this all damn day / Czekałam na to cały cholerny dzień
Call me in the mornin’ / Zadzwoń do mnie rano
Tell me how last night went / Powiedz, jak mineła ostatnia noc
I'm here, but don't count on me to stay / Jestem tutaj, ale nie licz na to, że zostanę


Tego wieczora dałam światu kilka odpowiedzi, a także kilka z nich zostawiłam tylko dla siebie.
Tak, moja płyta jest zdecydowanie lepsza
To Vicky denerwuje mnie najbardziej, ale to zarazem sprawia, że jest mi najbliższa ze wszystkich moich przyjaciółek
Najlepszym kochankiem jakiego kiedykolwiek miałam był Harry. Ale nie musiałam tego mówić.
W końcu nikt mnie o to nie zapytał.
Dla świata wciąż pozostawaliśmy anonimowi.
Zupełnie tak, jakbyśmy nigdy nie istnieli...

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz