sobota, 1 czerwca 2019

E17S4.Cause I'm good now you ain't mine.

AMERICA


Nie spodziewałam się, że moje dwudzieste czwarte urodziny będą wyglądać zupełnie inaczej niż dotychczas. Inaczej, mam na myśli - bez najlepszej przyjaciółki u boku.
Wiem jednak, że decyzja, którą podjęła jest najlepszą decyzją, na jaką mogła się zdać. Cieszę się, że robi coś dla siebie, walcząc z chorobą, z którą borykała się od pewnego czasu. Ja natomiast jestem zła na siebie. Głównie dlatego, że nie miałam pojęcia z czym dokładnie się boryka. Byłam zajęta sobą i swoim własnym życiem, nie zwracając uwagi na jej ciche wołanie o pomoc.
Dlatego dziś, w te dwudzieste czwarte urodziny wiem, że czeka lepsze jutro. Nas wszystkich.
-Gotowa? - Ashton zerka na mnie, uśmiechając się pocieszająco. Biorę głęboki oddech, wypuszczając po chwili swobodnie powietrze. Ostatnio często biorę tak głębokie oddechy. Wydaję mi się, że stres doskwierał mi ostatnio zbyt często, czego wynikiem jest brak snu, duszności i przyśpieszone bicie serca. Staram się jakoś nad tym zapanować, bo nie mogę dopuścić do siebie myśli, że miałoby to jakkolwiek źle wpłynąć na dziecko.
Kiwam głową, podnosząc lekko kąciki ust. Dzisiejszy wieczór nie należy jedynie do mnie. Mam szansę i to ogromne szczęście celebrować go w szerokim gronie osób, które są dla mnie oporą nie od dziś. 
Znajome uśmiechnięte twarze, huczne przywitanie i ogromny tort, którego pochłonęłam już trzy kawałki, były jednymi z najlepszych aspektów, które czekały na mnie przy wejściu. Uradował mnie widok mojego brata, ponieważ po raz kolejny sprawił mi ogromną niespodziankę. Wśród gości mogę również zauważyć Zoe z Lewis’em u boku, Michael’a z jego dziewczyną Claire, Calum’a, Harry’ego oraz oczywiście Carolin’e wraz z Paul’em. 
-Jak się czuje Vicky? - pyta mnie Care, kiedy w końcu stoimy w trójkę wraz z Zoe, mając chwilę czasu tylko dla siebie.
-Kiedy zostawiałam ją w ośrodku, wydawała się być taka… - zamyślam się. - Spokojna. Miałam wrażenie, że uśmiechem chce mi powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Mogę się z nią skontaktować dopiero za dwa tygodnie.
-To jakiś rodzaj oczyszczenia? - wtrąca się Zoe.
-Tak sądzę. Szkoda mi też w tym wszystkim Niall’a. Bardzo się przejął tą sytuacją.
-Biedny chłopak. - przeżywa Turner. - Ma już żonę, powinien być szczęśliwy, a historia z Vicky wciąż go prześladuje. 
-Nie zgadzam się. - odzywa się czarnowłosa. - Moim zdaniem sam się na to pisał. Gdyby chciał o niej zapomnieć to by to zrobił. 
-Może masz rację. - wzdycham. - Niemniej jednak wydaję mi się, że Niall nie postrzega już Vicky w taki sposób, jak wcześniej. Teraz jest dla niego przyjaciółką, której po prostu chciał pomóc.
-Na pewno tak jest! - kontynuuje Caroline. - Nie wziąłby ślubu z Zoey, kochając w tym czasie Vicky. Tylko szaleniec by tak postąpił.
-Mam nadzieję, że mnie też zawsze tak bronisz w towarzystwie. - chichocze Zoe, kiedy zauważam przy drzwiach wejściowych Luke’a wraz z nieznajomą mi do tej pory dziewczyną. Uprzedzam przyjaciółki, że muszę je na chwilę opuścić i podążam w stronę mojego gościa. A raczej - gości. 
-Luke Hemmings! - uśmiecham się na jego widok, kiedy rozkłada swoje długie ręce, a po chwili zamyka mnie w ich uścisku.
-Ami! Sto lat! - oddala się na kilka centymetrów, lustrując moją twarz. - Wybacz nam spóźnienie.
-Nic się nie stało. Zostawiłam dla was odrobinę tortu. - śmieję się. - Witaj. Jestem Ami. - zwracam się do towarzyszącej mu dziewczyny, podając jej rękę.
-Sara. I oczywiście wszystkiego najlepszego. Bardzo miło mi cię w końcu poznać.
-Oh, wzajemnie. - uśmiecham się ochoczo.
-Sara to moja… dobra znajoma. - oznajmia Luke. Być może ich relacja jest na tyle świeża, że nie przedstawia jej jako dziewczyny, ale w zasadzie cieszę się, ponieważ wiem, że Luke raczej stroni od związków i pozwala sobie raczej na przelotne znajomości, a kiedy patrzę na Sarę, dostrzegam w niej normalną, sympatyczną dziewczynę, z którą myślę, że mógłby zbudować coś poważniejszego.
-Świetnie. - komentuję. - Bardzo się cieszę, że przyjechaliście.
-Hej! - Ashton pojawia się u mego boku, a ja dostrzegam dziwną zmianę na jego twarzy, kiedy jego wzrok przeskakuje z osoby Luke’a na Sarę.
-Co ty tu robisz? - pyta dziewczynę dość poważnym ale również zdziwionym tonem. Ona natomiast pozostaje niewzruszona, uśmiechając się w jego stronę tak samo serdecznie, jak robiła to kilka sekund temu w stosunku do mnie.
-Przyszła z tym facetem. - wskazuje kciukiem na blondyna, zachowując żartobliwy ton rozmowy. - Cieszę się, że mogłam w końcu poznać Ami. Jesteś jego narzeczoną, prawda? - kieruje tym razem do mnie. Jej wzrok nagle ląduje na moim lekko odstającym brzuchu. - I jesteś w ciąży. To wspaniałe!
Jej monolog uderza we mnie z tak ogromną szybkością, że nawet nie wiem co mam odpowiedzieć. Dodatkowo zastanawia mnie fakt, że ona i Ashton się znają, na dodatek nie mam pojęcia skąd. 
-Tak. - udaję mi się jedynie wymamrotać. 


Reszta wieczoru przebiega w spokoju. Jestem zmęczona bardziej niż zwykle, więc kończę imprezę o dwunastej w nocy. Pytam Ashton’a skąd zna Sarę, ale on zbywa mnie krótkim odzewem: „To długa historia. Nic specjalnego”, po czym idzie wziąć długi prysznic, który mam wrażenie trwa w nieskończoność. Staram się więcej o tym nie myśleć, bo z troski o dziecko, nie mogę pozwolić sobie na dodatkową dawkę negatywnych emocji. Kładę się spać z myślą, że mój umysł jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że najgorsze dopiero ma nadejść.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz