niedziela, 23 grudnia 2018

E2S4.I will see you in parts of me in who I was back then.


AMERICA

-Jesteś pewna, że zażywałaś je zgodnie z tym co ci mówiłam?
-Tak. - odpowiadam szybko. - Nie… Nie wiem. Możliwe, że zapomniałam raz czy dwa, nie potrafię sobie przypomnieć. 
-W porządku. - Elaiza zerka na mnie pocieszająco. Zapewne ma tę minę wyćwiczoną do perfekcji. Nie śmiem wątpić, że takich jak ja odwiedziło ją tysiące.
Takich jak ja - zszokowanych, lekko przestraszonych i kompletnie nie zorientowanych co dalej.
-Skuteczność tabletek antykoncepcyjnych wynosi dziewięćdziesiąt osiem procent. Skuteczność ta nieco maleje, kiedy spożywa się tabletki mniej niż rok. Wtedy stosunek wynosi 1:9. Oznacza to, że jedna na dziewięć kobiet może zajść w ciążę.
Prycham.
Spożywam tabletki dokładnie dziewięć miesięcy. 
-Czyli jestem jedną z dziewięciu. 
-Mówisz, że zdarzały ci się nudności. Zazwyczaj tego typu objawy pojawią się po dwóch tygodniach od zapłodnienia. Badanie USG wykrywa ciążę w około jedenastym tygodniu, ale nie sądzę, żeby minęło aż tyle czasu.
Kiwam głową.
-Zdecydowanie nie. - wzdycham. - Nawet nie miałam wtedy do czynienia z moim teraźniejszym partnerem.
-Myślę, że w tym przypadku najrozsądniej będzie zrobić badanie krwi. Wystarczy tylko sześć do ośmiu dni od momentu zapłodnienia, żeby wykryć prawidłowy wynik. Wtedy będziemy wiedziały na sto procent.
-Dobrze. - zgadzam się. - Zróbmy to.


Ciepłe promienie słońca muskają moje nagie ramiona. Czuję się dziwnie. Inaczej. Jakby coś się we mnie zmieniło. 
Jakbym była nową osobą.
Jakby wszystkie rzeczy, o których dotąd nie myślałam, nagle całkowicie zawładnęły moim umysłem.
Tego uczucia nie da się opisać.
Nagle twój światopogląd tak bardzo się zmienia, że nie sądziłaś, że może do tego dojść.
Stajesz się osobą, która przestaje stawiać siebie i swoje sprawy na pierwszym miejscu.
Bo od teraz liczy się coś innego.
Coś zupełnie innego.
-Hej skarbie! - słyszę głos mamy w telefonie. Uśmiecham się na ten dźwięk.
Czy ponad dwadzieścia cztery lata temu ona też poczuła to samo co ja teraz?
Na pewno.
-Cześć mamo. Co słychać? 
-Wszystko w porządku. Właśnie byłam odebrać nowy zegarek dla twojego taty. Myślisz, że na pewno mu się spodoba? - dopytuje się rozemocjonowana.
Mama zawsze ma problem w wyborze prezentu dla taty.
On uwielbia sprawiać jej różnorakie niespodzianki, ale sam nie chce nic w zamian.
Pod tym względem ciężki z niego typ.
 -Jest piękny. Napewno go pokocha.
-Dobrze, dobrze. - mówi już w miarę uspokojona. - A co u ciebie córeczko? Co słychać u Ashton’a? Jakieś nowości?
-Cóż w zasadzie tak. - biorę głęboki oddech. - Jedna, dość istotna nowość.
-Chyba się nie rozstaliście? - pyta, a w jej tonie głosu słyszę niepokój.
-Nie, nic z tych rzeczy. Wręcz przeciwnie.
-Okey…?
Nastaje chwila ciszy, zanim zbieram się na odwagę wypowiedzieć te trzy słowa.
Słowa, przy których wyobrażałam sobie reakcję moich rodziców już od dawna.
Wiedziałam, że kiedyś nastąpi ten moment, w którym je wypowiem, ale nie spodziewałam się, że stanie się to teraz.
Właśnie w tej chwili.
-Jestem w ciąży, mamo. 
Po drugiej stronie również nastaje chwila ciszy.
Nie jestem już w tym wieku, że boję się rekacji rodziców.
Dwadzieścia cztery lata to jak najbardziej odpowiedni wiek na macierzyństwo.
Tylko zazwyczaj nie dzieje się to w takiej kolejności, w jakiej pojawiło się to w moim przypadku.
I chyba tego najbardziej się obawiam.
-Mamo? - słyszę jej łkanie.
-Przepraszam, ja… - zaczynam się denerwować, kiedy nagle słyszę tak ogromną radość w jej głosie, że dawno czegoś takiego nie słyszałam. - To wspaniale. Naprawdę wspaniale.
-Myślisz? - pytam, lekko zbita z tropu.
-Oczywiście! Posiadanie dziecka to najlepsza rzecz jaka może się komukolwiek przytrafić.
-Potrafię sobie to wyobrazić. - uśmiecham się do telefonu. - Ale wiesz, że nie tak sobie to wyobrażałam.
-Wiem skarbie. Ale musimy brać odpowiedzialność za wszystkie swoje czyny. Nie tylko te, które poszły po naszej myśli.
-Masz rację.
-Więc, cieszysz się? - pyta.
-Jeśli mam być z tobą szczera nigdy nie czułam się bardziej szczęśliwa. Nie miałam pojęcia, że coś może wpłynąć na mnie do tego stopnia.
-Prawda? - pomimo, że dzieli nas tyle kilometrów, potrafię wyobrazić sobie jak teraz ona uśmiecha się do mnie. Z chusteczką w ręce, wycierając swoje łzy. - Ashton już wie?
-Jeszcze nie. - wzdycham. - Nie wiem jak mam mu to powiedzieć.
-Najlepiej po prostu powiedz. W końcu on też jest tego sprawcą. Dość istotnym.
-Wiem, ale… Sama nie wiem. Jesteśmy ze sobą tak krótko. Pomimo tego, że to co nas łączy jest intensywne to jednak nie znamy się tak doskonale, jakbym tego chciała. A teraz mam mu powiedzieć, że jestem w ciąży.
-Nie liczy się to ile się znacie. Liczy się to, że wiesz, że to prawdziwe. 
-Powiem mu. W odpowiednim momencie. - kiwam głową, próbując się zgodzić sama ze sobą.
-Kochasz go?
Patrząc w bezchmurne niebo zaczynam rozmyślać.
Nie zastanawiam się nad odpowiedzią na pytanie mamy, bo doskonale ją znam.
Zastanawiam się nad tym, jak bardzo szalonym trzeba być, żeby po tak krótkim czasie oddać całkowicie komuś swój świat.
-Kocham. 
-Więc wszystko będzie dobrze.


Wybija siedemnasta, kiedy Ashton wraca do domu. Prawie cały dzień leżałam i zastanawiałam się nad tym kiedy i jak mu to powiem. Wyobrażałam sobie wszystkie możliwe scenariusze całego tego wydarzenia.
Dlatego teraz jestem taka rozchwiana emocjonalnie.
Nie wiem, który scenariusz okaże się prawdziwy.
-Hej, nie jesteś jeszcze gotowa? - zdejmuje w pośpiechu kurtkę, podchodząc w moją stronę.
Marszczę brwi.
-Gotowa?
-Koncert The Eagles. Za godzinę?
-Kompletnie zapomniałam, wybacz.
Miałam prawo zapomnieć.
W mojej głowie buszowało tyle myśli, że wręcz byłoby dziwne, jakbym pamiętała o czymś tak błahym jak koncert The Eagles.
-Nic się nie stało. - siada przy mnie na łóżku. - Dobrze się czujesz? Nie musimy iść jeśli nie chcesz.
-Nie ma mowy. Masz te bilety dłużej, niż trwa nasz związek. Zdecydowanie na niego idziemy.
-Okey… - zerka na mnie podejrzliwie. - Ale jesteś pewna, że wszystko w porządku? Wyglądasz trochę niewyraźnie. 
-Czyli jak? - pytam.
-Nie wiem. Po prostu. - lustruje mnie wzrokiem. - Inaczej niż zwykle.
Może mam wypisaną ciążę na twarzy? Zastanawia się moja podświadomość.
Jednak nie wypowiadam tego na głos.
-Wydaje ci się. - zbieram się szybko z miejsca. - Daj mi pięć minut! - całuję go pośpiesznie w usta i biegnę na górę w celu ekspresowego przygotowania się.
Nie chcemy, żeby ktoś jeszcze pomyślał, że jestem niewyraźna.

Kiedy zajeżdżamy na tyły budynku hali, widzę kilka osób, które znając życie czekają na naszą dwójkę. Do ich grona zalicza się zapewne Calum, Luke i kilku innych znajomych, o których wspominał Ashton.
Cieszę się, że przywilej bycia znaną osobą w branży upoważnia do wejścia na jakikolwiek koncert bez możliwości stania w tych ogromnych kolejkach.
To w zasadzie jeden z wielu plusów.
Kiedy zbliżamy się do grupy, szczególną uwagę zwracam na Hemmings’a, który schyla się do niższej od siebie o dwie głowy blondynki, stojącej do mnie tyłem, w celu jej pocałowania.
Nie miałam pojęcia, że Luke się z kimś spotyka.
-Hey guys! - chłopak ożywia się, kiedy nas dostrzega. A kiedy jego partnerka odwraca się w naszą stronę i ukazuje swoją twarz, moje serce zamiera. 
Vicky.
-Wow. - udaję mi się wypowiedzieć, bo nawet w naśmielszych snach nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
O co tu kurwa chodzi?
-W końcu! Ile można czekać! - odzywa się Calum, witając nas uśmiechem.
-Nie rób afery. - odpowiada mu Ashton, a ja tylko przysłuchując się tej sytuacji, wciąż nie odciągam wzroku od mojej przyjaciółki.
Przyjaciółki dosłownie z piekła rodem. 
Może jest mi odrobinę źle, że tak o niej myślę, ale ostatnimi czasy kompletnie jej nie poznaję.
Myślałam, że zawiodłam się na niej po opowieści z Niall’em, ale kiedy teraz widzę ją z Luke’iem, niebywale zadowoloną, doprowadza mnie to do szału.
Jakby fakt, że kogoś zraniła, był dla niej kompletnie nieistotny.
A zrobiła to.
Może Zoey nigdy nie była naszą przyjaciółką i zapewne nigdy nią nie będzie, to jednak posunięcie Vicky było nie do przyjęcia.
Zważywszy, że mogła mieć Niall’a tysiące razy.
Wcześniej.
A nie teraz, kiedy jego ślub ma mieć miejsce lada moment.
-Well, well, well… What a surprise. - odzywam się dokuczliwym tonem, ponieważ nie mam zamiaru udawać, że wszystko jest w porządku.
-Nie wiem czy mogę powiedzieć to samo. - odpowiada Vicky, równie nieprzyjemnie.
-Zaraz… - przerywa nam Luke. - Nie wiedziałyście, że się tu spotkacie? - patrzy na nas zdziwiony. - Wy? Dwie najlepsze przyjaciółki? 
-Nie nazwałabym tak tego. - blondynka uśmiecha się w jego kierunku.
-Tak. - przyznaję rację. - Kilka rzeczy uległo zmianie. Na przykład to, że w końcu przestałam się otaczać egoistycznymi osobami.
-Ami… - Ashton zerka na mnie z niepokojem.
Oczywiście, że jest zdziwiony, bo nie powiedziałam mu o kłótni z Vicky.
Wtedy musiałabym mu powiedzieć jak do tego doszło i co było tego powodem, a nie jestem w stanie jej sprzedać.
Nawet jeśli w tym momencie mam ją za samolubną egocentryczkę.
-Zabawne, że to mówisz. - kpi. - Bo ja przestałam się otaczać ludźmi nietolerancyjnymi oraz zuchwałymi. 
-A może po prostu szczerymi? - uśmiecham się ZUCHWALE.
-Okej, chyba czas to skończyć. - odzywa się mój chłopak, biorąc mnie za rękę. 
-Już i tak się spóźniliśmy na support. - dopowiada Luke.
Wywracam oczami. 
Czuję na swoim plecach palący wzrok przyjaciółki.
Noc jest jeszcze długa, a potok niewypowiedziany słów jeszcze dłuższy.

Let’s begin…

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz