sobota, 1 grudnia 2018

E26S3. I wanna fun, but I'm broken hearted, cry but I like to party, touch but I got nobody... here on my own.



VICTORIA
            Mam wrażenie, że ulubionym hobby Ed'a stało się udowadnianie mi jaka sława jest cudowna i ile perspektyw przed nami otwiera.
            Okazuje się, że a raczej potwierdza, że wiele. Od momentu kiedy opuściliśmy mój dom, zdążyliśmy obdzwonić trzy biura podróży rozmowy zaczynając od "Witam, z tej strony Ed Sheeran, jakie wycieczki macie na zaraz?". Następnie do pracy wkroczył jego menager i znajomy menagera, który jest znajomym kogoś kto załatwił nam lot do Tajlandii.
            I takim oto sposobem po szybkim pakowaniu, przesuwaniu planów i kilkunastogodzinnym locie jesteśmy na miejscu.
- Czyż to nie cudowne miejsce? - Ed wzdycha teatralnie, a ja spoglądam na niego unosząc brwi.
            Jeśli tak ma wyglądać moja terapia naprawcza pod tytułem "Victoria zostań gwiazdą, nie uciekaj z show biznesu" to jestem całkiem przychylna.
            Na spędzenie fajnie czasu, oczywiście.
            Rozglądam się wokół siebie. Nie udaję zachwycenia - bo jestem totalnie zachwycona. Wyspa Phuket na której ostatecznie skończyliśmy naszą podróż jest dosłownie zapierająca dech w piersiach. Jest to największa wyspa Tajlandii, dzięki swoim urokom nazywana jest przez turystów "Perłą Wschodu".
- Cudowne, nie przeczę - przytakuje mu.
- Gdybym nie był Ed'em Sheeranem mógłbym jedynie oglądać te widoki w Internecie. A oglądanie widoków w Internecie to jak lizanie lizaka przez szybę.
            Karcę go wzrokiem. Mój przyjaciel nie ustępuje w swoich zabiegach. Ciągle zaznacza jak cudownie jest być bogatym i sławnym.
- Załatwiłem to mówiąc do słuchawki "Ed Sheeran" - służba hotelowa zabiera nasze bagaże, a my udajemy się do recepcji - Gdybyś nie rezygnowała z kariery mogłabyś mieć coś takiego przez całe życie.
            Wyciąga rękę i zaznacza nią w powietrzu pół koło. Prezentuje zalety bycia sławnym i bogatym w bardzo dosadny sposób.
            Ja podjęłam decyzję i raczej nic jej nie zmieni, ale chcę się pobawić. Jestem ciekawa co takiego wymyśli mój przyjaciel żeby przekonać mnie do swoich racji.
- Okej - dotykam jego ramienia. Podpuszczam go słodkim uśmiechem - Spraw, pokaż mi… jak wspaniale jest być sławnym. Utwierdź mnie w tym przekonaniu. Zobaczymy kto wygra.
            Widzę błysk w jego oku. Przynęta zarzucona. Czas na zabawę.

            Wynajmujemy jeden apartament z dwoma pokojami. Każdy
jest tak ogromny, że na moim łóżku mogłabym pomieścić drużynę sumo.
            Biorę szybki prysznic, przebieram się i jestem w sumie gotowa do zabawy. Zżera mnie z ciekawości co Ed wymyśli bym nie zmieniała zdania. W momencie kiedy odwieszam do szafy ostatnie ciuchy wparowuje do pokoju.
- Rozmawiałaś ostatnio z Niall'em? - zastygam w bezruchu na nanosekundę. Nie sądziłam ze wzmianka o Horanie wprowadzi mnie w stan osłupienia. Miałam nadzieję, że to już zamknięty rozdział, ale niektórzy ludzie po prostu na zawsze zostają w naszym życiu.
- Nie. Dlaczego pytasz? - zamykam drzwi szafy, opierając się o nią ramieniem.
- Organizuję dla niego wieczór kawalerski, myślałem, że może wspominał coś o tym jak chciałby go spędzić. Mieliście przez pewien czas dobry kontakt, prawda?
            Chcę odpowiedzieć, że owszem, ale było to jakiś czas temu i wiele spraw się w międzyczasie zdążyło zmienić. Na przykład jego stan cywilny. Już nie jest tylko czyimś chłopakiem. Jest już narzeczonym. A za chwilę będzie czyimś mężem.
- Mieliśmy - mijam przyjaciela, wychodząc wprost do salonu. Jestem na wakacjach, mam prawdo do małej lampki wina. Ed snuje się za mną jak cień.
- Kto to spieprzył? Ty czy on?
- Nie wiem. Chyba oboje - wzruszam ramionami. Złota ciecz wypełnia mój kieliszek.
- A Twoją nieuwagę wykorzystała Zoey - Ed bardziej stwierdza, niż pyta.
- Tak. Właśnie tak było. Chcesz dalej się ze mnie nabijać czy możemy już skończyć jego temat?
- Nie, jasne. Niall, temat zamknięty. Przejdziemy do następnego. Luke Hemmings. Czytałem gdzieś, że z nim też podobno łączyły cię jakieś zażyłości. Nic mi o nim nie wspominałaś w naszych rozmowach.
- Ed, to jakieś przesłuchanie? Jesteśmy na wakacjach, nie na obozie dla złamanych serc.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale jestem po prostu ciekaw. Bzykaliście się?
            Patrzę na niego rozczarowana. A może wkurzona? A może to i to?
- Nie bzykałam się z Lukiem!
- Luke to ślicznotka. Gdybym był kobietą chciałbym się z nim bzykać - biorę długi łyk wina, bo zdecydowanie potrzebuję alkoholu.
- Nie mówię, że nie chciałabym się z nim bzykać - rudowłosy wyrywa mi kieliszek z dłoni, po czym sam upija spory haust.
- To wolisz bzykać się z gwiazdami czy teraz już tylko ze zwykłymi gośćmi z klasy średniej?
            Trzepie Ed'a po ramieniu. Mocno. Aby ostudził swoje wywody, bo zaczynają mnie nieźle denerwować.
- Gdyby każdy facet był takim dupkiem jak Ty, to nie chciałabym bzykać się z żadnym z was.

            Wraca po godzinie z tacą wypełnioną egzotycznymi owocami i szampanem. To jego gest przeprosin. Kiedy patrzy na mnie jak zbity pies nie mogę już dłużej się na niego gniewać. Przebaczam mu, pod warunkiem, że zabierze mnie w jakieś fajne miejsca.
            I zabiera.
            Najpierw idziemy nurkować. NURKOWAĆ. Oglądamy coś co mi się wydaje rafami koralowymi, ale wcale nimi nie jest bo nazywa się zupełnie inaczej, a mi nazwa tych cudowności zupełnie wypadła z głowy.
            Jestem tak podekscytowana podwodnymi przeżyciami, że kiedy Ed proponuje przejażdżkę słoniem zgadzam się od razu. Słonie zabierają nas na wycieczkę po większej części wyspy, gdzie możemy przy okazji oglądać i podziwiać jej piękno.
- Okej - zwracam się do siedzącego obok mnie przyjaciela - Przyznaję, nazwisko wiele daje. Ale sama mówiłam Ci, że zdaję sobie z tego sprawę i może pomóc mi w wielu rzeczach.
- I tyle? Nie chcesz być dalej piosenkarką?
- Nie. Chcę uczyć śpiewu. Chcę mieć swoją własną wytwórnię muzyczną. A żeby tworzyć coś naprawdę, muszę wszystko wiedzieć. Juilliard mnie tego nauczy, rozumiesz?
            Ed odwraca wzrok, kierując go w nieznanym mi kierunku. Poddaje się, widzę to. Już wie, że nie zmieni mojego zdania. Podjęłam decyzję o zakończeniu kariery. I będę się tego trzymać.
- Rozumiem, Vick - odzywa się po chwili ciszy - Chcę żebyś robiła to na co masz ochotę. Jeśli serce podpowiada Ci, że musisz jechać do Nowego Jorku, to jedź.
- Ale ten wyjazd chyba miał na celu pokazać mi jak cudownie jest być gwiazdą. Wystarczyło jedno moje zdanie żebyś uznał, że jednak pozostanie przy swoim to dobre wyjście?
- Od razu wiedziałem, że nie zmienisz zdania - wzrusza ramionami, zsuwa okulary na nos, po czym wystawia twarz do słońca, przysłaniając jej większą część kapeluszem - To też nie miał być szantaż, ani zmuszanie. Dawno nie byliśmy nigdzie razem. Ani Ty, ani ja nie mieliśmy dużo czasu. A teraz? Jedziemy wspólnie na słoniu i zajadamy się tajskim jedzeniem. Czego chcieć więcej Vicky, czego?
            Patrzę na niego i dziękuję niebiosom, że go mam.
            Mojego najlepszego przyjaciela.
            Nie mogliśmy trafić z wyjazdem lepiej. Kiedy wróciliśmy zmęczeni po całodziennych atrakcjach do pokoju hotelowego pan w recepcji poinformował nas o zbliżającym się Phuket International Blues Festival.
            Od razu zdecydowaliśmy, że odwiedzimy miejsce tego wydarzenia. Jednak wcześniej potrzebowaliśmy jednego - drzemki.
            Wystarczyły dwie sekundy bym zasnęła słodko śniąc o kolorowych wyspach Tajlandii. Obudził mnie jednak dźwięk mojego telefonu. Kiedy zaspana podniosłam słuchawkę do ucha i automatycznie stwierdziłam, że to jedna z moich przyjaciółek leniwym głosem powiedziałam do słuchawki:
- Czego chcesz?
            Najpierw odpowiedziała mi głucha cisza. Nie zaniepokoiło mnie to szczególnie. Ale kiedy przemiły głos po drugiej stronie oznajmił, że dzwoni w bardzo pilnej sprawie i czy rozmawia z Victorią Santangel, trochę oprzytomniałam.
- Nazywam się Laura Charles. Jestem rekrutorem Juilliard School. Wysłała do nas Pani swoją aplikację.
- Tak - automatycznie siadam na łóżku. Widzę, że za oknami jest już zupełnie ciemno.
- Przesłuchania otwierające nowy rok akademicki zazwyczaj zaczynamy w sierpniu, ale dla Pani postanowiliśmy zrobić wyjątek. Chcielibyśmy się zobaczyć z Panią w najbliższym czasie. Jest taka możliwość?
- Tak - odpowiadam równie automatycznie. Jestem oszołomiona. Zaspana. I chyba zaskoczona.
- W takim razie skontaktuje się z Pani menagerem i omówimy dogodny dla wszystkich termin - miły głos Lauren Charles sprawia, że rozpływam się w pościeli - To do usłyszenia Pani Victorio?
- Do usłyszenia.
            Wyskakuje z łóżka jak poparzona. Wbiegam do pokoju Ed'a i rzucam mu się na łóżko. Sheeran nadal jest w głębokim śnie dopóki nie uderzam go delikatnie w głowę.
- Ed! - mówię chyba zbyt głośno, bo chłopak jęczy w poduszkę - Udało się!
- Co się udało? - pyta, ale jego głos zagłuszany jest materiałem poduszki.
- Idę na przesłuchanie do Juilliard! Właśnie do mnie dzwonili! - przytulam się do niego - Szykuj się. Idziemy świętować! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz