VICTORIA

Okazuje
się, że a raczej potwierdza, że wiele. Od momentu kiedy opuściliśmy mój dom,
zdążyliśmy obdzwonić trzy biura podróży rozmowy zaczynając od "Witam, z
tej strony Ed Sheeran, jakie wycieczki macie na zaraz?". Następnie do
pracy wkroczył jego menager i znajomy menagera, który jest znajomym kogoś kto
załatwił nam lot do Tajlandii.
I
takim oto sposobem po szybkim pakowaniu, przesuwaniu planów i
kilkunastogodzinnym locie jesteśmy na miejscu.
- Czyż to nie cudowne miejsce? -
Ed wzdycha teatralnie, a ja spoglądam na niego unosząc brwi.
Jeśli
tak ma wyglądać moja terapia naprawcza pod tytułem "Victoria zostań
gwiazdą, nie uciekaj z show biznesu" to jestem całkiem przychylna.
Na
spędzenie fajnie czasu, oczywiście.
Rozglądam
się wokół siebie. Nie udaję zachwycenia - bo jestem totalnie zachwycona. Wyspa
Phuket na której ostatecznie skończyliśmy naszą podróż jest dosłownie
zapierająca dech w piersiach. Jest to największa wyspa Tajlandii, dzięki swoim
urokom nazywana jest przez turystów "Perłą Wschodu".
- Cudowne, nie przeczę -
przytakuje mu.
- Gdybym nie był Ed'em Sheeranem
mógłbym jedynie oglądać te widoki w Internecie. A oglądanie widoków w
Internecie to jak lizanie lizaka przez szybę.
Karcę
go wzrokiem. Mój przyjaciel nie ustępuje w swoich zabiegach. Ciągle zaznacza
jak cudownie jest być bogatym i sławnym.
- Załatwiłem to mówiąc do
słuchawki "Ed Sheeran" - służba hotelowa zabiera nasze bagaże, a my
udajemy się do recepcji - Gdybyś nie rezygnowała z kariery mogłabyś mieć coś
takiego przez całe życie.
Wyciąga
rękę i zaznacza nią w powietrzu pół koło. Prezentuje zalety bycia sławnym i
bogatym w bardzo dosadny sposób.
Ja
podjęłam decyzję i raczej nic jej nie zmieni, ale chcę się pobawić. Jestem
ciekawa co takiego wymyśli mój przyjaciel żeby przekonać mnie do swoich racji.
- Okej - dotykam jego ramienia.
Podpuszczam go słodkim uśmiechem - Spraw, pokaż mi… jak wspaniale jest być
sławnym. Utwierdź mnie w tym przekonaniu. Zobaczymy kto wygra.
Widzę
błysk w jego oku. Przynęta zarzucona. Czas na zabawę.
Wynajmujemy
jeden apartament z dwoma pokojami. Każdy
jest tak ogromny, że na moim łóżku
mogłabym pomieścić drużynę sumo.
Biorę
szybki prysznic, przebieram się i jestem w sumie gotowa do zabawy. Zżera mnie z
ciekawości co Ed wymyśli bym nie zmieniała zdania. W momencie kiedy odwieszam
do szafy ostatnie ciuchy wparowuje do pokoju.
- Rozmawiałaś ostatnio z
Niall'em? - zastygam w bezruchu na nanosekundę. Nie sądziłam ze wzmianka o
Horanie wprowadzi mnie w stan osłupienia. Miałam nadzieję, że to już zamknięty
rozdział, ale niektórzy ludzie po prostu na zawsze zostają w naszym życiu.
- Nie. Dlaczego pytasz? - zamykam
drzwi szafy, opierając się o nią ramieniem.
- Organizuję dla niego wieczór
kawalerski, myślałem, że może wspominał coś o tym jak chciałby go spędzić. Mieliście
przez pewien czas dobry kontakt, prawda?
Chcę
odpowiedzieć, że owszem, ale było to jakiś czas temu i wiele spraw się w
międzyczasie zdążyło zmienić. Na przykład jego stan cywilny. Już nie jest tylko
czyimś chłopakiem. Jest już narzeczonym. A za chwilę będzie czyimś mężem.
- Mieliśmy - mijam przyjaciela,
wychodząc wprost do salonu. Jestem na wakacjach, mam prawdo do małej lampki
wina. Ed snuje się za mną jak cień.
- Kto to spieprzył? Ty czy on?
- Nie wiem. Chyba oboje -
wzruszam ramionami. Złota ciecz wypełnia mój kieliszek.
- A Twoją nieuwagę wykorzystała
Zoey - Ed bardziej stwierdza, niż pyta.
- Tak. Właśnie tak było. Chcesz
dalej się ze mnie nabijać czy możemy już skończyć jego temat?
- Nie, jasne. Niall, temat
zamknięty. Przejdziemy do następnego. Luke Hemmings. Czytałem gdzieś, że z nim
też podobno łączyły cię jakieś zażyłości. Nic mi o nim nie wspominałaś w
naszych rozmowach.
- Ed, to jakieś przesłuchanie?
Jesteśmy na wakacjach, nie na obozie dla złamanych serc.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale
jestem po prostu ciekaw. Bzykaliście się?
Patrzę
na niego rozczarowana. A może wkurzona? A może to i to?
- Nie bzykałam się z Lukiem!
- Luke to ślicznotka. Gdybym był
kobietą chciałbym się z nim bzykać - biorę długi łyk wina, bo zdecydowanie
potrzebuję alkoholu.
- Nie mówię, że nie chciałabym
się z nim bzykać - rudowłosy wyrywa mi kieliszek z dłoni, po czym sam upija
spory haust.
- To wolisz bzykać się z
gwiazdami czy teraz już tylko ze zwykłymi gośćmi z klasy średniej?
Trzepie
Ed'a po ramieniu. Mocno. Aby ostudził swoje wywody, bo zaczynają mnie nieźle
denerwować.
- Gdyby każdy facet był takim
dupkiem jak Ty, to nie chciałabym bzykać się z żadnym z was.

I
zabiera.
Najpierw
idziemy nurkować. NURKOWAĆ. Oglądamy coś co mi się wydaje rafami koralowymi,
ale wcale nimi nie jest bo nazywa się zupełnie inaczej, a mi nazwa tych
cudowności zupełnie wypadła z głowy.
Jestem
tak podekscytowana podwodnymi przeżyciami, że kiedy Ed proponuje przejażdżkę
słoniem zgadzam się od razu. Słonie zabierają nas na wycieczkę po większej
części wyspy, gdzie możemy przy okazji oglądać i podziwiać jej piękno.
- Okej - zwracam się do
siedzącego obok mnie przyjaciela - Przyznaję, nazwisko wiele daje. Ale sama
mówiłam Ci, że zdaję sobie z tego sprawę i może pomóc mi w wielu rzeczach.
- I tyle? Nie chcesz być dalej
piosenkarką?
- Nie. Chcę uczyć śpiewu. Chcę
mieć swoją własną wytwórnię muzyczną. A żeby tworzyć coś naprawdę, muszę
wszystko wiedzieć. Juilliard mnie tego nauczy, rozumiesz?
Ed
odwraca wzrok, kierując go w nieznanym mi kierunku. Poddaje się, widzę to. Już
wie, że nie zmieni mojego zdania. Podjęłam decyzję o zakończeniu kariery. I
będę się tego trzymać.
- Rozumiem, Vick - odzywa się po
chwili ciszy - Chcę żebyś robiła to na co masz ochotę. Jeśli serce podpowiada
Ci, że musisz jechać do Nowego Jorku, to jedź.
- Ale ten wyjazd chyba miał na
celu pokazać mi jak cudownie jest być gwiazdą. Wystarczyło jedno moje zdanie
żebyś uznał, że jednak pozostanie przy swoim to dobre wyjście?
- Od razu wiedziałem, że nie
zmienisz zdania - wzrusza ramionami, zsuwa okulary na nos, po czym wystawia
twarz do słońca, przysłaniając jej większą część kapeluszem - To też nie miał
być szantaż, ani zmuszanie. Dawno nie byliśmy nigdzie razem. Ani Ty, ani ja nie
mieliśmy dużo czasu. A teraz? Jedziemy wspólnie na słoniu i zajadamy się
tajskim jedzeniem. Czego chcieć więcej Vicky, czego?
Patrzę
na niego i dziękuję niebiosom, że go mam.
Mojego
najlepszego przyjaciela.
Nie
mogliśmy trafić z wyjazdem lepiej. Kiedy wróciliśmy zmęczeni po całodziennych
atrakcjach do pokoju hotelowego pan w recepcji poinformował nas o zbliżającym się
Phuket International Blues Festival.
Od razu
zdecydowaliśmy, że odwiedzimy miejsce tego wydarzenia. Jednak wcześniej
potrzebowaliśmy jednego - drzemki.
Wystarczyły
dwie sekundy bym zasnęła słodko śniąc o kolorowych wyspach Tajlandii. Obudził
mnie jednak dźwięk mojego telefonu. Kiedy zaspana podniosłam słuchawkę do ucha
i automatycznie stwierdziłam, że to jedna z moich przyjaciółek leniwym głosem
powiedziałam do słuchawki:
- Czego chcesz?
Najpierw
odpowiedziała mi głucha cisza. Nie zaniepokoiło mnie to szczególnie. Ale kiedy
przemiły głos po drugiej stronie oznajmił, że dzwoni w bardzo pilnej sprawie i
czy rozmawia z Victorią Santangel, trochę oprzytomniałam.
- Nazywam się Laura Charles. Jestem rekrutorem Juilliard
School. Wysłała do nas Pani swoją aplikację.
- Tak - automatycznie siadam na łóżku. Widzę, że za oknami
jest już zupełnie ciemno.
- Przesłuchania otwierające nowy rok akademicki zazwyczaj
zaczynamy w sierpniu, ale dla Pani postanowiliśmy zrobić wyjątek. Chcielibyśmy
się zobaczyć z Panią w najbliższym czasie. Jest taka możliwość?
- Tak - odpowiadam równie automatycznie. Jestem oszołomiona.
Zaspana. I chyba zaskoczona.
- W takim razie skontaktuje się z Pani menagerem i omówimy
dogodny dla wszystkich termin - miły głos Lauren Charles sprawia, że rozpływam
się w pościeli - To do usłyszenia Pani Victorio?
- Do usłyszenia.

- Ed! - mówię chyba zbyt głośno, bo chłopak jęczy w poduszkę
- Udało się!
- Co się udało? - pyta, ale jego głos zagłuszany jest
materiałem poduszki.
- Idę na przesłuchanie do Juilliard! Właśnie do mnie
dzwonili! - przytulam się do niego - Szykuj się. Idziemy świętować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz