środa, 6 kwietnia 2016

7.How long will I need you? As long as the seasons need to follow their plan.


VICTORIA

Siedzimy sobie jak wygi w salonie Fatty Patty, przed sobą mamy tysiące litrów kawy, stosy kartek i taki wybór instrumentów, że sam Mozart nie wiedziałby na czym zagrać jako pierwsze. Ok, żartuje z Mozartem, ale nie żartuję z kawą. Jesteśmy padnięte, jest godzina dziewiąta, a nasza ukochana nauczycielka śpiewu wygląda jak młody skowronek. Dla przypomnienia: jakieś trzy godziny wcześniej leżała na naszej kanapie, jęczała, buczała jak to jest nawalona i zapijała to wszystko winem. Jak ta dziewczyna to zrobiła? 
-Budzimy się, chudodupce – krzyczy na nas, a my jesteśmy już tak zsynchronizowane, że podskakujemy na kanapie. Ami wypuszcza głośno powietrze – Jesteście leniwymi, śmierdzącymi imprezowiczkami. Nie, nie. Żartuje. Ładnie pachniecie. Carolino Północna, co to za zapach? Nowy Kokoł Szałnel?
-Coco Chanel – Car poprawia ją, ale blondynka macha tylko lekceważąco ręką, by po sekundzie pokazać jej środkowy palec. Zoe jest zaskoczona. Ami ziewa. Ja piję kawę i zastanawiam się jakie grzechy popełniłam, żeby tak za nie odpłacać.
-Dobra – Fatty Patty chuczy na cały dom, podchodząc do nas bliżej. Jej kanarkowa, tiulowa spódniczka faluje wokół niej. Powietrze też. I nasze mózgi, konkretnie, każdy zwój naszego mózgu już się dawno wyprostował. Konkretnie? Z momentem przekroczenia progu tego domu.
-Wielkie gwiazdy z nieba, na Ultrona i Kate Moss, wyznaczam wam co macie robić. Słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać. Afri i Tinka Turner wersja blond, zwrotka. Carolina Południowa i Khloe Ole Ole, refren. Razem ze mną. Najinteligentniejszą, najszczuplejszą i najbardziej odjechaną foczką na kuli ziemskiej. Zrozumiały tlenione głowy?
Popijamy pyszną, białą kawusię i brzdękamy coś na gitarze. Idzie nam całkiem nieźle pisanie tej zwrotki, zważywszy na to jak głośno Fatty Patty zaczęła uprawiać jogę dla rozluźnienia mięśni. Cytuję: „Moje zjawiskowe celebrytki, muszę troszkę rozluźnić partię tłuszczu podudzia, więc lecę na moją wystrzałową matkę i powyginam nogi. Kto wie czy nie czeka na mnie dziś jakiś Christian Gej”. Przemilczałyśmy to, wszystkie. Bo tego już nie da się skomentować. Czy my w ogóle mamy jeszcze mózgi? Ami podśpiewuje cicho, już do połowy napisaną zwrotkę. Coś czuję, że to będzie jej wejście. 
-Myślę Vick, że musimy dać tutaj dwa razy tomorrow comes – pokazuje na kartkę i nasze bazgroły, a potem prezentuje to głosem. Księżniczka ma rację, podwójnie brzmi o wiele lepiej. Śpiewamy to razem, kiedy podchodzi do nas Fatty Patty i wygląda jak schab szynki w różowym, polarkowym dresiku. Spogląda w kartkę, a potem na nas. 
-Wyciągajcie to trochę w górę – tutaj prezentuje swoje umiejętności (coś przynajmniej potrafi, oprócz pierdzielenia o głupotach i nazywaniu nas inaczej niż mamy na imię). Głosisko ma takie, że aż zapiera nam dech w piersiach – Potraficie tak cieniasy? Czy wysłać wam znaki dymne na niebie, żebyście zrozumiały? Ale ogólnie, jesteście całkiem niezłe. Nie tak dobre jak mua, ale ja to ja. Jestem jak Osa Morska. Cięta i zabójcza. 
-Czym jest osa morska? – Ami pyta zdziwiona. Jesteś głupia Americo. Osa morska, to osa która umie pływać, no nie? 
-O nie – Fat Patricia patrzy na nas z obrzydzeniem – Jeśli nie wiecie co to osa morska moje drogie pustostany, to nie oddychajcie moim powietrzem. Następnym razem polecam przyjść tutaj wyedukowane jak dzieci z Tajlandii. Bo dostaniecie soczystego klapsa w swoje jędrne tyłki. - wzburzona, obrażona i naburmuszona (tak, wszystko naraz) odchodzi zarzucając swoje blond włosy, jakby brała udział w reklamie farby do włosów. Krótki komentarz: NO-BR-AIN-LA-SK-A. Kiedy w końcu kończymy ten cyrk z Fat Pat i opuszczamy jej dom zwany Małą Twierdzą Słodkiej Nimfomanki oddychamy z ulgą. 
-Czasami ta dziewczyna sprawia, że brakuje mi tlenu – Caroline wzdycha głośno, łapiąc się za gardło. 
-Czuję to samo – Ami klepie blondynkę po ramieniu w geście porozumienia. 
-Ja nie czuję mózgu – nie potrzeba więcej słów. 
-Nie było źle... fajnie mi się z Tobą współpracowało Car – Zoe uśmiecha się do Turner, a dziewczyna odpowiada jej jakimś nieznacznym cieniem uśmiechu. No, no. Widzę postępy. 
-Do kurwy nędzy – donośny głos Fatty Patty rozlega się po okolicy. Patrzymy w stronę źródła krzyku. Fat Pat stoi na swoim balkonie w ręku trzymając megafon. O nie... – Spieprzać z mojego podjazdu, bo zadzwonię na policję, moje piękne antylopki gnu!



AMERICA

Wszystkie jesteśmy nieziemsko podekscytowane zorganizowanym przez Ellie Goulding prywatnym baby shower. Kolorem przewodnim jest błękit i biel, dlatego też wszystkie się ubrałyśmy w owe barwy i wyglądamy ZAJEBIŚCIE. Jestem chyba bardziej podekscytowana niż Victoria, a wszyscy dobrze wiemy, że ona jara się najbardziej tego typu imprezami. 
Ja mam na sobie ciemno niebieską koronkową sukienkę, która nawet troszkę przypomina tą, którą miałam ostatnio na gali. Skromna, dziewczęca i śliczna. Mam tylko nadzieję, że nikt nie pomyli mnie na tej imprezce z dzieckiem, na którego cześć jest owe baby shower. Byłaby lekka siara. Do sukienki dobrałam białe szpilki oraz tego samego koloru zdobioną kopertówkę. Cud miód malinka. 
Victoria jak zwykle się troszkę odznacza swoją ekstrawagancją i ma na sobie krótki kombinezon w paski również w odcieniu bieli i granatu oraz brązowe botki za kostkę. Jej jasne blond włoski i uśmiech niczym z Hollywood sprawiają, że wygląda jakby wycięli ją prosto z okładki magazynu. Jest taka słodka... Ah. 
Caroline postawiła na kolor miętowy i ubrała przepiękną sukienkę, którą najchętniej bym z niej zdarła. Za cholerę nie wiem skąd ją wytrzasnęła, ale gdybym tylko zauważyła ją pierwsza, na pewno byłaby moja, bo jestem w niej wprost zakochana. Później ją zapytam, czy może nie zechciałaby mi jej odsprzedać. Będę prosić na kolanach, jeśli nastanie taka potrzeba. Seryjka. 
Zoe jak zawsze wygląda ślicznie i bardzo dziewczęco. Zupełnie jak ja. Nie jestem sama, juhuu! Wybrała buciki na płaskim obcasie oraz sukienkę w bardzo podobnym odcieniu niebieskiego do mojej. Podkreśliła jedynie mocniej swój makijaż, więc całość nie wygląda aż tak niewinnie. Ja niestety o tym nie pomyślałam. Jestem chodzącą świętością jakby ktoś jeszcze nie zauważył. 
Do tego wszystkie mamy na oczach te same białe okulary przeciwsłoneczne wyciągnięte niczym z lat siedemdziesiątych, gdy te wszystkie eleganckie damy jeździły w nich swoimi kadilakami, także gdy wchodzimy wspólnie w rzędzie jednym krokiem, wyglądamy trochę jak kobiety niebiańskiej mafii. Dodatkowo Victoria kroczy z wielkim wózkiem obwiązanymi niebiściutkimi balonikami z napisem „It's a boy”, wypchanym również dziesiątkami prezentów dla dzidziusia. CZAD. Zdecydowanie wyróżniamy się w tłumie. Widzę już w oddali całe One Direction ubranych w ciemne granatowe garnitury i chcę mi się śmiać z tego, że wszyscy wyglądają identycznie. Do Harry'ego podbiega nagle jakiś chłopczyk wyglądający jak jego kopia. Starszy bierze go na ręce, a na sam ten widok niesamowicie się rozczulam. Czy ktoś ma może przy sobie chusteczki? Aloha!? 
-Dziewczynki, parszywki z Little Mix na dziewiątej... - na słowa Caroline wszystkie odwracamy głowy w tym samym kierunku. Nie od dzisiaj wiadomo, że my i te suczki nie mamy zbyt dużo tematów do rozmowy, no chyba, że dotyczą one wzajemnych wyzwisk i skrajnie wynalezionych brzydkich epitetów, które rzucamy w swoim kierunku. 
-No, kogo moje piękne oczy widzą? - odzywa się jako pierwsza Jesy. Wkurwia mnie ta sucz. Tak samo jak i pozostała czwórka. A teraz gdy i nas też jest cztery, walczymy ze sobą podwójnie. -Niebieskie czarownice zdążyły także zawitać... - słyszę tym razem mulatkę. Nie no, chore laski. 
-Phi! Czarownice? - zabiera głos Caroline. - Może byście tak poparzyły na siebie, a dopiero później na nas. Wtedy łatwo mogłybyście dostrzec, które należą do gatunku czarownic. Wredne suki. - tak, ostatnie zdanie było jak najbardziej słuszne. 
-Oh, proszę. Jesteśmy na rynku o wiele dłużej od was więc możecie nam jeść z ręki. - Perrie jak zwykle pewna siebie. Chyba nie muszę mówić, że ona i Caroline się wręcz nienawidzą? Ma to też źródło w tym, że obie były z tym samym facetem. Zaynem Malikiem. Który pewnie obie ma aktualnie w dupie, ale szczegół. 
-Taaak, i jesteście tak bardzo wyjątkowe, że musiałyście iść do X-Factora, żeby coś znaczyć. - odzywa się tym razem Vicky. Zoe siedzi cicho, bo jeszcze nie miała do czynienia z tymi lamuskami. Ale już niedługo... 
-Americo, czy ta sukienka nie jest przypadkiem na ciebie za mała? - pyta Jade. 
-Ty sukoo... - robię już krok w przód, ale nagle widzę przed sobą Niall'a. Why mnie zatrzymujesz blond turkawko? 
-Hej, hej, co się tutaj dzieje dziewczęta? - walczymy Niall! WALCZYMY!!!!!
-Chyba już dość na dzisiaj... - teraz to Harry wkracza do akcji, a ja momentalnie staje się spokojniejsza. - Skończyłyście? - mój lokowaty książę zwraca się do tych ladacznic, gdy one patrzą na niego z ironicznym uśmieszkiem. 
-Harry, Harry, Harry... Mój słodki chłopiec...- Jade jeździ palcem wskazującym po jego klatce piersiowej, a ja znowu mam ochotę wkroczyć do akcji. Pojebało ją chyba zdeczka. - Kiedyś to ja ci zadawałam pytanie czy skończyłeś... - C O K U R W A???????????????? 
-Co kurwa!? - tym razem słyszę krzyk Caroline. Pewnie jest w takim samym szoku co ja i dodatkowo udaje zdziwioną „aktualną dziewczynę” Harry'ego. Sory, ale w tym momencie jestem w team Haroline. 
-Szkoda, że o mnie nie opowiadałeś. Przecież jest o czym – widzę jej śmiech i to jak nagle tym razem Victoria wkracza do walki i już jest dosłownie kilka milimetrów swoją pięścią od twarz szatynki, kiedy nagle znikąd pojawia się Ed i ją powstrzymuje. Serio kurwa!? Wszyscy są nagle bohaterami? Dajcie laskom walczyć i tyle. Is it so fucking hard? 
-To baby shower, dziewczynki. Nie czas na kłótnie. Zachowujcie się, bo jak na razie nie dajecie dobrego przykładu mamusiom. - rudy uśmiecha się pogodnie, kiedy ja wciąż pozostaję wkurzona z racji tego, iż nikt nie przywalił w mordę tym czterem, łatwym suczom. Najgorzej. 
-Przepraszam za to... - Harry podchodzi do mnie lekko zdyszany. Chyba zmęczył się tą sytuacją. To co ja mam powiedzieć!? 
-Ostatnio ciągle mnie za coś przepraszasz, ale to ja dowiaduję się nowości z twojego życia erotycznego, które jak widzę jest dość mocno rozwinięte... 
-Nie zmienię przeszłości. Nie możesz mieć do mnie pretensji o to, co było kiedyś. Ja również okazałbym się gnojem, gdybym wypominał ci twoich byłych partnerów seksualnych... - odpowiada, a ja nie wiem czy mam wybuchnąć śmiechem czy się popłakać. I nie wiem czy powiedzieć też prawdę czy skłamać, ale jednak odważam się powiedzieć prawdę. 
-Cóż, na twoje szczęście nie masz kogo mi wypominać więc rzeczywiście możesz spać spokojnie... - odpowiadam, i odchodzę zostawiając go w lekkim szoku. Chociaż sama nie wiem czy zrozumiał to tak, jak powinien. I dla dobra złego – mam to gdzieś.


CAROLINE

Cyrk na kółkach to mało powiedziane, co się dzieje na tym baby shower. Oczekiwałam zabawy z maluchami, wręczania tych słodkich, malutkich prezencików i ploteczek przy herbatce, a tymczasem wszędzie w powietrzu tylko suki, rękoczyny i jakieś złe wibracje. Spodziewam się, że Ellie nie zaprosi naszej ekipy na chrzciny. Moim zdaniem tym lepiej. Ten biedny noworodek przynajmniej nie będzie miało wokół siebie samych pojebów. 
-Przypomnij mi, dlaczego kurwa zakochałam się w Harry'm Styles'ie? Bo za kurwe nie mogę na to wpaść – słyszę głos Ami i chcę mi się śmiać. Wiem, że tak naprawdę zna milion powód, dla których go kocha, a teraz jest po prostu wkurzona, bo dowiedziała się o kolejnej Pani, która miała do czynienia więcej z jej partnerem (?) niż ona sama. Fizycznie, oczywiście. Ale wciąż boli, co nie?
-Ja nie wiem, jak ty mogłaś na niego spojrzeć? - zaczynam z nią grę, której na pewno ulegnie i w której jak zwykle polegnie. Normalka.
-Ja też właśnie nie wiem, jestem idiotką. Cholerny prostak.
-To prawda, jesteś idiotką. Przecież on był w większej ilości wagin, niż ty miałaś języków w buzi.
-Caroline, przestań... Wcale tak nie było.. - zaczyna się.
-Było, ale nie chcesz w to uwierzyć.
-Nie prawda! Zaczynasz mnie irytować. Harry wcale taki nie jest. - mówiłam, że polegnie i zacznie go bronić, MÓWIŁAM!?
-Żartuję sobie z ciebie furiatko. Powinnaś się leczyć.
-Wiem. - mówi lekko zrozpaczona. Chora lasia. - Mam go dość. Czemu nie mogę być lesbijką?
-Możesz, ale nie chcesz.
-Nie prawda. Chcę! Ale nic nie poradzę, że ciągnie mnie do tego samca, który lubi wtykać swojego kolegę w pochwy innych pań. I to jakiś suczek w dodatku. Skurwiel.
-Americo, ty się lepiej zastanów, zanim pójdziesz z nim do łóżka. 
-Pff, nie będę z nim nigdzie szła. Najpierw chcę zobaczyć wyniki jego badań, dopiero później EWENTUALNIE możemy pogadać. Czy to nie Paul tam stoi? - patrzy nagle gdzieś za mnie, a ja chcąc nie chcąc się odwracam. Tak, to Paul. Nie jestem tym faktem zdziwiona, bo o ile dobrze pamiętam, kiedyś kumplował się z Ellie, więc dziwne, że by się coś zmieniło. Albo dziwne, że miałby nie przychodzić tylko dlatego bo ja tu jestem.
-Ulatniam się... - mówię po cichy do Ami, i idę w kierunku tarasu. Może trochę odpocznę, może pogadam z niebieskimi króliczkami albo zanurzę się w fontannie czekolady. Kto wie...
-Mamoo, gdzie jesteś!? - słyszę nagle dziecięcy głosik i widzę, że dochodzi on znad mojej czekoladowej fontanny. Podchodzę więc do mini wersji Niall'a Horana, ślicznego blondynka o wielkich błękitnych oczkach, i kucam naprzeciw niego.
-Zgubiłeś się? - chłopczyk kiwa głową, zacierając swoją małą rączką zapłakane oczka, a ja mam ochotę zjeść go łyżką, choć tego nie robię. Przecież wiem, że dzieci się nie je, helou?
-Jak wygląda twoja mama?
-Wygląda jak pani...
-Oh, w takim razie może jej poszukamy?
-Alan!? - słyszę mocny, kobiecy głos i widzę nagłe rozjaśnienie na twarzy chłopca. Odwracam się i widzę wielką, tęgą kobietę z blond warkoczem i białej, opiętej sukience, która dodatkowo podkreśla ogromną oponkę na brzuchu.
-Mamo!!! - chłopiec już zaczyna biec do kobiety, kiedy nagle go zatrzymuję.
-Serio wyglądam jak twoja mama!? - pytam zrozpaczona, na co on ponownie kiwa mi głową. Puszczam go zrozpaczona i stwierdzam, że moje życie nie ma chyba w takim razie sensu. 
-Tak przypuszczałem, że znajdę cię w pobliżu dzieci... - Paul podchodzi do mnie przystojny do granic możliwości w swoim czarnym garniturze i białej koszuli. Jest tak uwodzicielski, że gdybym nie była z nim w trudnych relacjach, to pewnie padłabym mu w ramiona niczym sarenka, ale że sytuacja jest taka jaka jest, nie mam najmniejszego zamiaru zdać się na owy czyn. Niestety...
-Znasz mnie. Zawsze miałam dar do dzieci.. - odpowiadam, na co on uśmiecha się nieśmiało, a ja za to śmiało mogę stwierdzić, że szalenie tęskniłam za tym widokiem.
-To prawda. Moja siostrzenica do dziś o ciebie pyta... - mówi, lecz nagle mina mu rzednie, tak samo jak mnie. Bo przeczuwam, że obydwoje przypominamy sobie nagle te wszystkie momenty, które nas połączyły i zbliżenia, które tak mocno zapadły nam w pamięć. To strasznie głupie, że tak wiele nas łączyło, a teraz jesteśmy tylko dwójką ludzi, którzy przypadkowo na siebie wpadają. 
-Caroline...
-Nie Paul. Lepiej nic nie mów.
-Ale ja muszę. Chcę to powiedzieć. - podchodzi bliżej mnie, a ja tymczasem rozglądam się, czy nie ma wokół nas nikogo, kto mógłby tej sytuacji zagrozić. Nagle stałam się tą rozsądną Caroline, którą tak naprawdę nigdy nie byłam. To wszyscy wokół mnie, sprawili, że taka się stałam, choć wcale nie chcę nią być. Nie chcę myśleć o wszystkich konsekwencjach, które na mnie czekają, gdy zrobię choć jeden mały, głupi krok, który może zadecydować o dalszej części mojego życia.
-Jestem idiotą, cholernym idiotą i wiem, że to co robię jest niewybaczalne i jestem na siebie okropnie zły, że nasze życie nie jest proste i zawsze musimy wybierać pomiędzy tym co jest słuszne, a co nie. Ale odczuwam twój brak kiedy stoję obok ciebie ze świadomością, że nigdy już nie będziesz moja... - łzy w moich oczach pojawiają się w tempie natychmiastowym i pokazuję tym samym jak bardzo słaba jestem. Jaką mam ogromną słabość właśnie do niego. I nic tego nie zmieni.
-Masz rację Paul. Jesteś cholernym idiotą... - odpowiadam, gdy on kiwa głową i cofa się o krok. - Ale zawsze będę tylko twoja...

ZOE

Na baby shower bawiłam się wyśmienicie. Było tutaj wiele znajomych Ellie ze świata show biznesu, których jeszcze nie miałam okazji poznać. Oczywiście nie obyło się bez starcia z Little Mix. Dziewczyny wspominały o niechęci do tego girls bandu, ale nie sądziłam, że jest aż tak źle. Żałowałam tylko, że nie odezwałam się w obronie koleżanek, ale szczerze nie miałam pojęcia o co im tak naprawdę chodziło. Cóż. Bycie nową zawsze ma jakieś konsekwencje, bo nie zmienię przeszłości i nie sprawię, że będę znała każdy mały i duży sekret The Fame. Piłam bardzo dobry koktajl kokosowy, kiedy ciężarna organizatorka imprezy podeszła do mnie, zajadając się biało-niebieską muffinką. 
-Jak się bawisz? – zapytała, odgryzając kawałek ciasta pokryty dużą ilością masy. Uśmiechnęłam się szeroko. 
-Świetnie – przyznałam podekscytowana – Nigdy w życiu nie byłam na takiej imprezie. 
-Baby shower w naszej branży to już codzienność. Chyba każda moja koleżanka, która była w ciąży zorganizowała taką imprezę – blondynka skończyła ciastko, po czym wytarła krem który pozostał jej na palcach w chusteczkę. Rozejrzała się wokół, po czym wskazała na Ami i Caroline, które stały i dyskutowały o czymś zawzięcie z Harrym i Niall’em – I jak? Dogadujecie się? Okazałaś się hitem The Fame. - poczułam jak policzki mnie pieką, a ja zalewam się ognistą czerwienią. Usłyszeć coś takiego z ust Ellie Goulding to tak jakby złapać byka za rogi. Zawstydzona pokiwałam głową, starając się by nie krzyknąć z radości. - Wiem jakie są dziewczyny – koontynuowała. Cieszyłam się, że nie muszę za dużo mówić – Caroline lubi panikować. Z byle powodu. Ami czasami boi się opinii publicznej, a Vicky to Vicky. Włoszka ma na wszystko wylane – Ellie dotknęła swojego brzucha, po czym wykonała kilka okrężnych ruchów. Zauważyłam jak jej błękitna sukienka poruszyła się, więc domyśliłam się, że dziecko pewnie szaleje w brzuchu. 
-Masz rację – odparłam, będąc pod wrażeniem znajomości moich koleżanek z zespołu. Blondynka wzruszyła ramionami, uśmiechając się przeciągle – Skąd je tak dobrze znasz?
-Nagrywałyśmy kiedyś kawałek. Ale ogólnie, to mój partner pracuje w prasie plotkarskiej. Oczywiście pod pseudonimem. Wiem, że to dziwne. Ale miłość nie wybiera – zaśmiałyśmy się porozumiewawczo – Wiem o wiele więcej niż byś mogła przypuszczać. I dam Ci kilka cennych rad, Zoe. Uważaj, hieny wszędzie węszą. Wpuszczając kogoś do domu, na imprezę, uważaj na słowa, na gesty. Już niektórzy maczają nosa w sprawie Caroline i Harry'ego. Gołym okiem widać, że czują do siebie jedynie sympatię typowo koleżeńską. - jak zahipnotyzowana słuchałam tego co mówi Ellie. I niestety musiałam się z nią ze wszystkim zgodzić. - America – delikatnym ruchem głowy wskazała brunetkę – America jest wybranką Harry'ego. Caroline kocha Paul’a. Vicky ma romans. A Ty, Zoe... uważaj na Liam’a. Prasa wie, że między nim, a narkotykami, jest już tylko cienka granica. 
-Co? – wytrzeszczyłam oczy. Vick ma romans? Jak to? I z kim? Liam... ale trawka to nie aż takie wielkie zło... Nie rozumiem... 
- U Vicky... To jest ktoś bliski. Bliższy niż Ci się wydaje. Widzisz. Wiem więcej niż Ty sama, chociaż mieszkasz z nimi pod jednym dachem. Ktoś puścił famę, więc strzeżcie się księżniczki. I bądźcie ostrożne, bo nie spodziewacie się kiedy spadnie na was bomba. Przez resztę wieczoru myślałam tylko o tym co powiedziała mi Ellie. Zdawałam sobie sprawę, że to wszystko było powiedziane tylko i wyłącznie z dobrej woli. Chciała nas w pewnym sensie chronić. Ale jak mam powiedzieć biednej Ami, która myśli, że nikt nie wie o tym, że między nią a Harrym coś jest? Czy Caroline zdaje sobie sprawę z tego, że jej ukryty związek z Paul’em wcale nie jest taki ukryty? I o co miał znaczyć ten cały romans Vicky? Ktoś bliski? Czy ona i... Oliver?
-Zoe – ciepły głos Liam'a sprowadził mnie na ziemię – Jesteś tam? 
-Tak, tak. Wyśmienity krem – patrzę na półmisek z zupą, uśmiechając się blado. 
-Nawet go nie tknęłaś... coś się dzieje? Źle się czujesz? 
-Liam – patrzę mu prosto w oczy, prosząc by mnie nie okłamał. Chcę usłyszeć tylko prawdę, calutką prawdę – Czy narkotyki... masz z nimi problem? - konsternacja na twarzy Liam’a powoduje, że aż tracę oddech. Ale potem na jego twarz wpływa ciepły uspokajający uśmiech. Wyciąga rękę by złapać moją dłoń.
-Słońce, wszystko jest pod kontrolą. Oprócz moich uczuć. Do Ciebie.
***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz